 Oprócz problemów z tym Achillesem cały czas czuję między nim,  a kośćmi taką dziwną pełność. Na pewno jest tam czegoś za dużo. To się czuje. Mówiłem to fachowcom, ale nie działało to na nich, albo na uczelni mieli wymęczoną trójczynę z diagnozy usg
  Oprócz problemów z tym Achillesem cały czas czuję między nim,  a kośćmi taką dziwną pełność. Na pewno jest tam czegoś za dużo. To się czuje. Mówiłem to fachowcom, ale nie działało to na nich, albo na uczelni mieli wymęczoną trójczynę z diagnozy usg   
 Tak czy siak rehabilituję sam i też poprawę widzę i to znaczną. Ale już nie pieję z poprawy, bo raz się napiałem i znów rok w plecy był
 
 Jak odczuwasz poprawę to rób co robisz. Możesz modyfikować, zwiększać intensywność, ale z wyczuciem. Już wspominałem, że nie tak dawno "odkryłem" eliptyk tj taki chodzik na siłowniach gdzie pracują same nogi. Jak już doszedłem do 30 min do przodu na 50% obciążeniu, to odkryłem, że do tyłu znów w łydce jakieś mięśnie ewidentnie mocniej pracują, czyli zabiedzone są. Później stopy ustawiałem lekko w lewo i w prawo i znów szukałem pozycji gdzie któreś mięśnie rozciągają się lub budują itp itd. Trzeba eksperymentować i szukać głównie w łydce problemów. To są właśnie brzuchate i płaszczkowaty oraz te wszelkiego rodzaju zginacze i prostowniki.
Wcześniej łydki masowałem na takich rolkach na siłowni (klub fitness właściwie). Mięśnie maiłem tak zbite, że nogę rękami podtrzymywałem w górze, bo nie mogłem jej położyć na tej maszynie. Taki był ból. Na dziś 9 minut już biegam na bieżni i gorzej nie jest
 A zaczynałem od 3 i ból był taki niepokojący. Dystans zwiększałem o 15-30 sekund co 5-7 dni. Tempie 10 km/h, a zaczynałem od 8 km/h. Czasami zrobię sobie teraz wariację 12 km/h przez minutę
 A zaczynałem od 3 i ból był taki niepokojący. Dystans zwiększałem o 15-30 sekund co 5-7 dni. Tempie 10 km/h, a zaczynałem od 8 km/h. Czasami zrobię sobie teraz wariację 12 km/h przez minutę   
 I przestrzegam przed ćwiczeniami tymi co robisz. Tu jest cieniutka granica, gdzie można przegiąć. Jeśli masz poprawę to widocznie dobrze dobierasz i ilość powtórzeń i serii i obciążenie.
Moczę Achillesa w soli spirytusie i gorącej wodzie. Czasami "jeżdżę" po przyczepie 2 kostkami lodu. Nie stosuję już od dawna wszelakich maści czy pigułek przeciwbólowych/przeciwzapalnych itp. Jeżdżę rowerem, i chodzę tak około 5-10 km ciągłego marszu/spaceru. A jeszcze wcześniej stosowałem wkładki pod pięty 1,5 cm (obie dla równowagi). Naprawdę pomagały. Chodziłem około 3 miesięcy. Już nie chodzę w nich. I tak mniej więcej wygląda moja droga do sukcesu. Miałem dwa takie ogniska. Jeden ból przy ściskaniu Achillesa na wysokości kostek stawu skokowego i z tym wydaje się, że mam już spokój. Został mi przyczep i to się ciągnie i ciągnie, ale jest lepiej na pewno. Czy będzie dobrze tak żeby biegać połówki i maratony to nie wiem, ale taki jest cel...
Zapomniałem. I jeżdżę nogą na wałku. Szczególnie od przyczepu Achillesa ( i po też) do 10 cm w górę. Po prostu już nie chce mi się dokładnie rolować całej łydki. Zmęczenie psychiczne wielosetnych albo i wielotysięcznych powtórzeń robi swoje


 



 A ty odsyłasz ludzi do anglojęzycznych stron
 A ty odsyłasz ludzi do anglojęzycznych stron   Nie każdy jest takim "anglikiem" jak ty.
 Nie każdy jest takim "anglikiem" jak ty. 
  Już chyba na ostatniej prostej i to dzięki własnej pracy i "eksperymentom". Problem mam 4 letni. Z 10 ortopedów za sobą, 2 fizjo, 2 RTG i z 8 USG (w tym podobno jednych z najlepszych w kraju tj. p. Król seniorka i p. Król junior), 4 diprophosy, wiadra maści i pigułek, zabiegi rehabilitacyjne chyba wszystkie poza krioterapią. Tysiące złotych wydane. Ostatni rok nie odwiedzam nikogo z białych fartuchów i nie sugeruję się żadnymi badaniami. "Słucham" organizmu i prowadzę swoją autorską metodę rehabilitacji i najlepiej na tym wychodzę (mam nadzieję, że wyjdę w 100%). Sam sobie jestem Alfredsonem
 Już chyba na ostatniej prostej i to dzięki własnej pracy i "eksperymentom". Problem mam 4 letni. Z 10 ortopedów za sobą, 2 fizjo, 2 RTG i z 8 USG (w tym podobno jednych z najlepszych w kraju tj. p. Król seniorka i p. Król junior), 4 diprophosy, wiadra maści i pigułek, zabiegi rehabilitacyjne chyba wszystkie poza krioterapią. Tysiące złotych wydane. Ostatni rok nie odwiedzam nikogo z białych fartuchów i nie sugeruję się żadnymi badaniami. "Słucham" organizmu i prowadzę swoją autorską metodę rehabilitacji i najlepiej na tym wychodzę (mam nadzieję, że wyjdę w 100%). Sam sobie jestem Alfredsonem  

