Wszystko prawdopodobnie zaczęło się około 15 kwietnia. Pojechałem na zawody, nie zdarzyłem się do końca rozgrzać pobiegłem 15 km w terenie. Parę dni później na akademii biegania na bieżni poczułem ból piszczela. No i się zaczęło, co szedłem biegać to na początku bolał piszczel ale chwilę później przechodziło więc biegałem. Efekt taki, że pewnego poranka miałem problem wstać z łóżka. Zrobiłem sobie przerwę około 3 tygodni, jedynie sauna, basen, rower. Kolejne zawody bieg wiosny. Efekt po 2 km zacząłem truchtać do mety... Przerwa około 6 tyg, basen, sauna, rower. 2 tygodnie temu postanowiłem spróbować pobiegać, ból samej "piszczeli" jest mniejszy ale teraz mnie boli mięsień bardziej z tyłu. Stwierdziłem, że skoro nie ustąpiło przez przerwę to robię sobie małe wypady spokojnym tempem. Standard 1 km trucht, rozciąganie i później jakieś 2 -4 km i w domu znów rozciąganie + dodatkowe ćwiczenia, podciąganie palców itp.Stosuję też okłady z lodu oraz maści typu Fastum. Niestety ciągle bez zmian, ma ktoś jakieś rady, niestety w chwili obecnej i przyszłej nie jestem w stanie się wybrać do żadnego lekarza z moją noga

Coś o mnie :
- cały zeszły rok przebiegany w NB MR848 - średnia amortyzacja
- cała zima przebiegana w butach terenowych NB MT 572 - praktycznie brak amortyzacji
- nowe buty od początku roku Asics Pulse 3 - duża amortyzacja
Głównie biegam po leśnych ścieżkach, żeby było miękko.
Nogę z która mam problem miałem operowaną parę lat temu, wycięte około 30% łąkotki.