W miarę zdrowe zapychacze między śniadaniem a obiadem

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
Awatar użytkownika
Psammer
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 9
Rejestracja: 11 sty 2021, 13:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

R-X pisze:
Psammer pisze:Może jeszcze nie biegam ale trenuję inne rzeczy i oto moje propozycje:
Sam przechodziłem przez diety:
- bez węglowodanów
- 1 posiłek dziennie
- 1 dzień w tyg bez jedzenia
- przerwa w jedzeniu 15:00-7:00
(...)
Obecnie weganin (nie 100%) i zbyt lubię to jedzenie żeby je teraz ograniczać :-P
Chwila, chwila - wypisałeś 5 prób, z których 4 wyglądają na porażki - a jaka jest szansa, że "obecnie weganin" nie zakończy się kolejną porażką, co już sugerują wszystkie słowa po "nie 100%"?

Ludziom chcącym coś zmienić w odżywaniu zabroniłbym używania słowa "dieta", bo to słowo większości kojarzy się z czymś przejściowym, co trzeba przemęczyć, przecierpieć, ale osiągnie się w końcu upragniony cel "diety" i można ją będzie wreszcie "zakończyć"... No fajnie, tylko co zrobić po osiągnięciu celu i zakończeniu tej "wrednej, znienawidzonej diety", kiedy to wszyscy naokoło zajadają się smakołykami?

Jeżeli się ciągle coś zmienia, ciągle "nowa dieta", to też jest jakiś "sposób na życie", ale może to grozić "zmęczeniem ciągłymi zmianami" - i znowu powstaje myśl o "zakończeniu", tym razem o "zakończeniu zmian" - no i co potem?

Jak coś zmienić, to na całe życie, nazywając to po prostu "moim odżywianiem się", całkowicie bezterminowym.
Hehehe weganin od 3 lat, wcześniej wegetarianim od 4.
To nie były porażki. Już opisuję:
- bez węglowodanów - w skrócie nie jest zdrowe
- 1 posiłek dziennie - skuteczne aby schudnąć czy uniezależnić się od uczucia głodu (w moim przypadku) ale długofalowo niezdrowe (jak dostarczyć wszystkich składników odżywczych w jednym posiłku?)
- 1 dzień w tyg bez jedzenia - spoko tylko za dobre ostatnio rzeczy robimy do jedzenia czy to dla mnie czy dla 2 dzieci ;-)
- przerwa w jedzeniu 15:00-7:00 - j/w

Masz w 100% racje co do słowa „dieta” - to oznacza tymczasowe.

A i dlaczego nie 100% weganizm? Bo to nie religia. Gdy jest tylko pizza z serem do jedzenia to zjem i tyle. No big deal.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

No tak, ale weganizm oznacza nie jedzenie produktów odzwierzęcych. Albo jesteś weganiem, albo jesz takie rzeczy. Nie można być weganinem "nie na 100%", nie można być abstynentem, który sobie czasem golnie, nie można być trochę wierzącym ateistą :).
The faster you are, the slower life goes by.
PiotrMac
Wyga
Wyga
Posty: 122
Rejestracja: 07 lip 2014, 18:23
Życiówka na 10k: 36min 26s
Życiówka w maratonie: 2h 57min 29s

Nieprzeczytany post

wiele osób ( na tym forum ) poleca nie jedzenie śniadań
ale co w sytuacji jak ktoś, robi rano trening, ja robię o 5:00 rano

bez jedzenia mogę jeszcze pobiegać, ale po treningu nic nie jeść ?
Z drugiej strony zjedzenie śniadania rano nie powoduje, że nie chce się zjeść wieczorem, a nawet powiem więcej, wieczorami mam okropne ssanie.

Ja liczę kcal bo inaczej wracam do swojej masy ciała const. tak w okolicy 74-77 kg przy wzroście 178 m
Aby zrobić masę ciała startową muszę się wysilić, i u mnie to nie trening jest tym ciężarem który nie mogę znieść, a właśnie jedzenie poniżej zapotrzebowania kalorycznego.

Dlatego uważam że osoba która założyła te pytanie na tym forum "W miarę zdrowe zapychacze między śniadaniem a obiadem" ma podobny problem. Bo nie każdy jest taki sam.

Pozdro

PS. więc macie jakieś nietuczące zapychacze ? widziałem marchewki, fakt działają i stosuję. A orzechy bywają zdradliwe, mają dużo energii i można zjeść ich bardzo dużo, nie dają poczucia sytośći.

PS. wyjdę na osobę która ma złą relację z jedzeniem (tylko się nawpierd***ć) :)
https://fantreningu.blogspot.com/

42km ======= 2h 57min 29s
21km ======= 1h 19min 44s
10km ======= 36min 26s
5km ======== 17min 24s


Obrazek
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

PiotrMac pisze:PS. wyjdę na osobę która ma złą relację z jedzeniem (tylko się nawpierd***ć) :)
I tylko orzechów :oczko:
zozur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 302
Rejestracja: 03 gru 2018, 05:06

Nieprzeczytany post

PiotrMac pisze:wiele osób ( na tym forum ) poleca nie jedzenie śniadań
ale co w sytuacji jak ktoś, robi rano trening, ja robię o 5:00 rano

bez jedzenia mogę jeszcze pobiegać, ale po treningu nic nie jeść ?
Kiedyś biegałem o 4:00 rano.
Zjeść dużo na kolację.
A kolejny posiłek o 11:00 lub później.
Awatar użytkownika
neevle
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1229
Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
Życiówka na 10k: 42:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lublin/Warszawa

Nieprzeczytany post

Serek wiejski plus ewentualnie wafle ryżowe lub kukurydziane (te drugie IMO lepsze). Jak nie lubisz suchych, to polecam smakowe, np. z ziołami. Albo parę orzechów dowolnego rodzaju, tylko tutaj ostrożnie, bo problem podobny co z migdałami. Albo suszone warzywa (paczka marchewek z pikantną przyprawą - pycha!). Nie przepadam za posiłkami na słodko, więc trochę tego w zanadrzu mam. ;) Przede wszystkim jestem fanką serka wiejskiego, tylko nie z jakimiś dżemami jak dziecko :hej: tylko sam, ew. z solą i pieprzem.
W sam raz na drugie śniadanie, no i makro przyzwoite jak ktoś się tym przejmuje.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
Awatar użytkownika
Psammer
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 9
Rejestracja: 11 sty 2021, 13:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:No tak, ale weganizm oznacza nie jedzenie produktów odzwierzęcych. Albo jesteś weganiem, albo jesz takie rzeczy. Nie można być weganinem "nie na 100%", nie można być abstynentem, który sobie czasem golnie, nie można być trochę wierzącym ateistą :).
100% czegoś to już fanatyzm ;-)
pipin34
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 2
Rejestracja: 20 lis 2020, 22:23
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Ja robię sobie na lunch taką sałatkę:
- mix sałat z biedronki
- pomidorki koktajlowe
- ser feta
- oliwki czarne
- oliwa z oliwek
- zioła prowansalskie

Bardzo polecam, wypełnia człowieka a jednocześnie same zdrowe składniki. Do tego wychodzi stosunkowo niedrogo i bardzo szybko można przygotować. Ewentualnie jak się ma chwilę więcej to warto sobie zrobić do tego grzanki z pieczywa.
Jak nie pracuję i nie biegam to przeglądam
https://memsekcja.pl
R-X
Wyga
Wyga
Posty: 115
Rejestracja: 01 kwie 2020, 17:51
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

PiotrMac pisze:Z drugiej strony zjedzenie śniadania rano nie powoduje, że nie chce się zjeść wieczorem, a nawet powiem więcej, wieczorami mam okropne ssanie.
Może po prostu wykorzystaj tę cechę - np. ja kompletnie nie zasnę bez jedzenia, dlatego przestawiłem się na jedzenie wieczorne - na wysypianie się nie ma to żadnego wpływu.
Aby zrobić masę ciała startową muszę się wysilić, i u mnie to nie trening jest tym ciężarem który nie mogę znieść, a właśnie jedzenie poniżej zapotrzebowania kalorycznego.
(...) "W miarę zdrowe zapychacze między śniadaniem a obiadem" ma podobny problem. Bo nie każdy jest taki sam.
(...)PS. wyjdę na osobę która ma złą relację z jedzeniem (tylko się nawpierd***ć) :)
Pożywienie uzależnia i to jest naturalne.

To co piszesz jest typowe dla uzależnień - gdybyś zamiast "jedzenie" pisał "alkohol", to wyszłyby z tego narzekania alkoholika wg zasady: "jak pić alkohol udając, że się go nie pije".

Ulegając "porom karmienia" można wpaść w parę pułapek np.:
1) mózg świetnie rozpoznaje rodzaj pożywienia, jeżeli ktoś jadał o danej porze zawsze węglowodany, a nagle zaserwuje sobie paluszki serowe (tłuszcz, białko i zero węglowodanów), to uczucia "pożądania węglowodanów" może to nie zlikwidować i za pół godziny będzie go znów ciągneło do bułki czy batonika,
2) można stracić kontrolę nad "zapychaczami" i w końcu objadać się wszystkim, na zasadzie "dzisiaj jestem zmęczony, więc sobie pozwolę",
3) "zapychacze" to "gaszenie pożaru" który wciąż się pojawia, przy założeniu że "pojawić się musi", zatem obowiązuje zasada "czy się stoi, czy się leży, 2500kcal się należy" - wg mnie to zgubna zasada - polemizowałem już tutaj na temat tego poglądu - gdyby samochody tak działały, to stojący w garażu pojazd wołałby codziennie o paliwo, a w konsekwencji każdy samochód ciągnąłby za sobą pęczniejącą z dnia na dzień cysternę z zapasami paliwa...
4) ....itp.

Można wykorzystać pewne zjawisko, o ile ktoś go doświadczył - otóż przypomnijcie sobie, czy zdarzyło się jakieś niezmiernie zajmujące umysł i przyjemne zajęcie, np. jakieś wciągające hobby, które to zajęcie przeciągnęło się przez jedną lub nawet dwie "typowe pory karmienia", a w tym czasie uczucie głodu albo się nie pojawiło wcale, albo łatwo było go zignorować - ja to nazwałem "efektem zająca", czyli należy się "czymś zająć", bo nie ma większego generatora chęci przekąszenia czegoś niż nuda: nudna praca, cokolwiek nudnego co się robi lub robi się coś, czego się nie lubi...
Nudzę się.
Awatar użytkownika
Pablope
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 705
Rejestracja: 13 maja 2017, 23:04

Nieprzeczytany post

Psammer pisze: 100% czegoś to już fanatyzm ;-)
Byłem fanem masła orzechowego.
A od roku nie mogę patrzeć na peanut butter. No się przejadłem :)
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

R-X pisze:
Można wykorzystać pewne zjawisko, o ile ktoś go doświadczył - otóż przypomnijcie sobie, czy zdarzyło się jakieś niezmiernie zajmujące umysł i przyjemne zajęcie, np. jakieś wciągające hobby, które to zajęcie przeciągnęło się przez jedną lub nawet dwie "typowe pory karmienia", a w tym czasie uczucie głodu albo się nie pojawiło wcale, albo łatwo było go zignorować - ja to nazwałem "efektem zająca", czyli należy się "czymś zająć", bo nie ma większego generatora chęci przekąszenia czegoś niż nuda: nudna praca, cokolwiek nudnego co się robi lub robi się coś, czego się nie lubi...

To nie jest takie proste. Jak ktoś je dużo węgli i w dodatku ma już jakieś zaburzenia gospodarki insulinowej, które się z wiekiem pojawiają u większości ludzi karmionych na sposób zachodni, to głód jest bardzo nasilony i zwyczajnie nie do zignorowania.
Jak akurat jestem na low carbie czy keto, to regularnie zapominam o posiłkach, wystarczy że robię cokolwiek co mnie choć trochę zaabsorbuje. Często jem raz na dobę, wcale się nie wysilając, bo głód właściwie czuję dopiero, jak mi ktoś podstawi coś pod nos ;). W dodatku bardzo szybko się najadam nawet niewielką ilością jedzenia. Z reguły jem wtedy 1-2 średniej wielkości posiłki dziennie. Nie mam też ochoty na przekąski, bo jak pomyślę o plasterku boczku, czy kawałku kurczaka, to mi ochota przechodzi :D
Z kolei jak jem "normalnie", to nie dość, że najadam się dopiero, jak mam żołądek wypełniony pod korek, to jeszcze regularnie co parę godzin mam duże napady głodu, więc co najmniej trzy duże posiłki dziennie wchodzą, mniej się nie da, często jest więcej. A jeszcze apetyt na słodycze do tego dochodzi.
Tak że jak się tylko da, staram się być na keto/low carb, bo już wypraktykowałem, że w wieku 45 lat zwyczajnie nie jestem w stanie utrzymać wagi jedząc głównie węglowodany, przynajmniej nie bez ogromnej ilości treningów, na które nie mam w tej chwili czasu.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
ragozd
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 623
Rejestracja: 23 paź 2015, 00:35
Życiówka na 10k: 34:57
Życiówka w maratonie: 2:45:28
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Ja również proponuję przesunąć śniadanie na godz. 9, a zacząć od kawy. Ja tak robię. A co z porannymi treningami? Lekkie można i powinno się robić na czczo, przed mocnymi biorę banana lub żel (trening żołądka również).
www.facebook.com/WarszawskiScyzoryk - mistrz Polski i vicemistrz dzielnicy :)
M45 PB: 5km 17:10, 10km 34:57 HM 1:16:34 M 2:45:28
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1572
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Ja nie jestem wegetarianinem, ale jem w wiekszości niemięsne potrawy, a jak jem cos z mięsem to często z dużą reprezentacją warzywną, dzisiaj np papryki nadziewane mięsem mielonym z ryżem.

A co do zapychaczy to u mnie wafle ryżowe, gorzka czekolada, czasem owsianka jak bardzo mnie ciągnie. No i czesto też ciastko do kawy - cóż poradzę :)
R-X
Wyga
Wyga
Posty: 115
Rejestracja: 01 kwie 2020, 17:51
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:To nie jest takie proste. Jak ktoś je dużo węgli i w dodatku ma już jakieś zaburzenia gospodarki insulinowej, które się z wiekiem pojawiają u większości ludzi karmionych na sposób zachodni, to głód jest bardzo nasilony i zwyczajnie nie do zignorowania.
Nic nie jest proste, dopóki nie ma się ochoty z tym zmierzyć. Aby mieć zaburzenia gospodarki insulinowej, to trzeba się postarać niszcząc sobie trwale parę organów - pytanie podstawowe: czy to rzeczywiście nieodwracalne, czy może łatwiej lekarzowi mówić pacjentom, że to nieodwracalne, niż użerać się z nimi, bo łatwiej przepisywać tabletki i inne, niż analizować kolejne wyniki badań i postępy pacjentów, a pacjentom łatwiej w to uwierzyć, bo powiedział to lekarz, pomijając to, czy to rzeczywiście prawda...?
(...) że w wieku 45 lat zwyczajnie nie jestem w stanie utrzymać wagi jedząc głównie węglowodany
Węglowodany mitologizowano przez ostatnie pół wieku i teraz w zasadzie nikt nie wie, co jest prawdą, co półprawdą, a co fałszem.

Odnośnie metabolizmu, to nigdy chyba nie zrozumiem określeń "wolny" lub "szybki" - wg mnie w pewnym wieku nie ma ani jednego, ani drugiego, tylko jest trzecie, tzn. "metabolizm optymalny", może nawet "szczytowo dojrzały" pod względem wydajności - wzrost zakończony, dojrzewanie zakończone więc jedynym zadaniem układu pokarmowego staje się "maksymalizowanie wydajności" - czyli z minimum pożywienia wyciągnąć maksimum składników w celu zapewnienia potrzeb bieżących i przyszłych.

Generalnie obserwując swój organizm i to co mówi mi dostępna dla mnie "medycyna" (różni lekarze) oraz to co pokazują wyniki wszelkich moich badań, doszedłem do wniosku, że współczesna medycyna albo "niewiele jeszcze wie", albo "nie stać mnie finansowo" na to, by mi powiedziała "co wie", albo się jej po prostu "nie chce". Skutkiem tego muszę postępować metodą prób i błędów, by nauczyć się tego, jak funkcjonuje mój organizm , co mu szkodzi, a co pomaga...
Nudzę się.
ODPOWIEDZ