PiotrMac napisał(a):
Z drugiej strony zjedzenie śniadania rano nie powoduje, że nie chce się zjeść wieczorem, a nawet powiem więcej, wieczorami mam okropne ssanie.
Może po prostu wykorzystaj tę cechę - np. ja kompletnie nie zasnę bez jedzenia, dlatego przestawiłem się na jedzenie wieczorne - na wysypianie się nie ma to żadnego wpływu.
Cytuj:
Aby zrobić masę ciała startową muszę się wysilić, i u mnie to nie trening jest tym ciężarem który nie mogę znieść, a właśnie jedzenie poniżej zapotrzebowania kalorycznego.
(...) "W miarę zdrowe zapychacze między śniadaniem a obiadem" ma podobny problem. Bo nie każdy jest taki sam.
(...)PS. wyjdę na osobę która ma złą relację z jedzeniem (tylko się nawpierd***ć) :)
Pożywienie uzależnia i to jest naturalne.
To co piszesz jest typowe dla uzależnień - gdybyś zamiast "jedzenie" pisał "alkohol", to wyszłyby z tego narzekania alkoholika wg zasady: "jak pić alkohol udając, że się go nie pije".
Ulegając "porom karmienia" można wpaść w parę pułapek np.:
1) mózg świetnie rozpoznaje rodzaj pożywienia, jeżeli ktoś jadał o danej porze zawsze węglowodany, a nagle zaserwuje sobie paluszki serowe (tłuszcz, białko i zero węglowodanów), to uczucia "pożądania węglowodanów" może to nie zlikwidować i za pół godziny będzie go znów ciągneło do bułki czy batonika,
2) można stracić kontrolę nad "zapychaczami" i w końcu objadać się wszystkim, na zasadzie "dzisiaj jestem zmęczony, więc sobie pozwolę",
3) "zapychacze" to "gaszenie pożaru" który wciąż się pojawia, przy założeniu że "pojawić się musi", zatem obowiązuje zasada "czy się stoi, czy się leży, 2500kcal się należy" - wg mnie to zgubna zasada - polemizowałem już tutaj na temat tego poglądu - gdyby samochody tak działały, to stojący w garażu pojazd wołałby codziennie o paliwo, a w konsekwencji każdy samochód ciągnąłby za sobą pęczniejącą z dnia na dzień cysternę z zapasami paliwa...
4) ....itp.
Można wykorzystać pewne zjawisko, o ile ktoś go doświadczył - otóż przypomnijcie sobie, czy zdarzyło się jakieś niezmiernie zajmujące umysł i przyjemne zajęcie, np. jakieś wciągające hobby, które to zajęcie przeciągnęło się przez jedną lub nawet dwie "typowe pory karmienia", a w tym czasie uczucie głodu albo się nie pojawiło wcale, albo łatwo było go zignorować - ja to nazwałem "efektem zająca", czyli należy się "czymś zająć", bo nie ma większego generatora chęci przekąszenia czegoś niż nuda: nudna praca, cokolwiek nudnego co się robi lub robi się coś, czego się nie lubi...