Witam
Dziś
Tomek87,
Jacuś, przywieziony przez Niego nowy kolega
Tadek no i ja biegaliśmy 10 km w Zabrzegu. Było bardzo fajnie. Po 2 tygodniach od poprawienia swojej życiówki dziś znów mi się to udało. Problem w tym, że nie wiadomo ile ta trasa miała. Orgi twierdziły, że ma 10,1km, ale 2 kolegom z ganiakami wyszło 9,93 i 9,96, a mnie na 2 portalach - mapmyrun i geoportal wyszło 9,95-6. Kolegom tez poszło dobrze - są zadowoleni

.
Dobra. Ale bieganie bieganiem, ale to to był pikuś. Jak zwykle pan Karas musiał dać popis zdolności, zgrabności i ętelinecji. Zapomniałem zabrać z torby z bagażnika Jacusia swojego kuponu na jadło. Jacusiowi nie chciało się już wracać do auta i dał mi kluczyki żebym se zaszedł. No i se zaszedłem. Otworzyłem drzwi, pociągnąłem wihajster otwierający bagażnik, zamknąłem drzwi na klucz, wyciągnąłem torbę, wydobyłem kupon, schowałem torbę i trzasnąłem klapą bagażnika. Niby nic wielkiego... Ale nie miałem gdzie schować kluczyków, bo nie miałem kieszeni i położyłem je na podłodze bagażnika, który 2'' wcześniej zatrzasnąłem. Jak się wkurzyłem to... no wiecie. Jak już doszedłem do Jacusia i Mu o tym powiedziałem, to wybuchnął śmiechem i mało bigosem się nie udławił. Ale gdy wytłumaczyłem, że jaj se nie robię, to się zrobiło mniej wesoło. Próby włamania się przez pół godziny nie dały efektu. Skończyło się tym, że Tomek zawiózł nas do mnie i pojechałem z Jacusiem i Tadkiem po zapasowe kluczyki. „Już” po 2h byliśmy z powrotem. No cóż... Tych, co mnie znają to pewnie nie zdziwiło. Podziwiam Cię Jacuś za cierpliwość, jaką się wykazałeś i jeszcze raz bardzo Cię przepraszam za swoje rozstrzelanie.
Pozdrawiam.