Mój bieg bardziej pasował do biegów mundurowych gdzie biega się w ciężkich wojskowych butach i z obowiązkowym obciążeniem dodatkowym od 5po 10 kg tyle że u mnie się obciążenie plecaka zmniejszało .
Grupa sniegobiegów składała się po połowie z Akademii Biegania i połowie BBL
Zdecydowałem się w ostatniej chwili mimo że ostatni raz długie wybieganie miałem pól roku temu. Ale jak zobaczyłem te wielkie opady śniegu wiedziałem że będzie niezła zabawa. Dlatego nie mogłem przepuścić takiej okazji .Następna dopiero pod koniec roku .Adidasy nie służą do biegania w śniegu po kolana dlatego znalazłam stare buty zimowe ocieplane. Jeden ważył ponad kilogram 4 razy tyle co adidasy .Ale dało się w nich biegać .Taki wypad to okazja by zdobyć doświadczenia przetestować obecne i podpatrzyć pomysły innych. Ci co mieli adidasy pooklejali je sobie szara taśmą. Piotrek co biegł z Otomina ciekawy pomysł na stuptuty z foli opowiedział szkoda że wcześniej na niego nie wpadłem. Plecak trochę ważył 7 kg ale waga miała się zmniejszyć o 50% na sam koniec niestety komplikacje logistyczne spowodowały że tylko nie całe2 kg wykorzystałem. Autobus miał problemy z dojazdem na dawny kolejowy dworzec PKP Skarszew .Wysadzili nas pod monopolowym co się jednak przydało


Z zawartości plecaka gdy się wszyscy zatrzymaliśmy na samym początku dzięki temu że był ręcznik wyciągnąłem tylko 2 cieple butelki z napojem bo ręcznik utrzymywał ich ciepło. I jednego batonika to dla mnie za mało było na taki dystans ale szkoda mi było czasu na zatrzymywanie się a pewnie by wyszło mi na dobre .Skarpetek tez nie zmieniałem mimo ze 4 razy wpadłem do wody i wlała się mi ona od góry do buta ale przynajmniej inni wiedzieli które miejsca omijać .Mokrych skarpetek nie chciało się mi zmieniać. Jak zostaliśmy we 3 trójkę czyli samo BBL. Bo koledzy z Akademii Biegania musieli zrezygnować. Było jeszcze trudniej bo tempo było większe .Ciągle goniliśmy do przodu ale gdy się samodzielnie odłączyliśmy już myślałem, że przedzierając się przez krzaki i górki, strumyki na przełaj jesteśmy z przodu a się okazało, że byliśmy daleko za śniogołazami ,których trzeba było gonić .Potem kilka razy jako czołówka też zbłądziliśmy i trzeba było zawracać .Wiec wysiłek mieliśmy spory.. Ale gdy spotkaliśmy grupę z Otomina i Piotrka z Akademii biegania. To u naszego Piotrka obudził się duch zawodów .Piotrek jak już poleciałeś to trzeba było zostawić mi przewodnika . Potem chciałem Piotrka udusić na pętli w Otominie ale jak dobiegłem to myślałem tylko o łóżku .
Cały czas byłem sam dopiero w końcówce mnie dogoniła para chłopaków i rzeczywiście pomoc nad jeziorkiem się przydała bo nieraz zjechałem prawie do wody jak to powiedzieli gdyby nie mój dobry refleks i gałęzie które można był się chwycić robił bym za spławik

Na pętli w Otominie herbata z termosu zamiast wypić wcześniej jak była ciepła to częstowałem ledwo letnią a i tak wszyscy byli zadowoleni

