Witajcie po sporej przerwie!
Niesiony niepokojącymi wiadomościami, że jakoby jakiś łobuz skradł z Marysi sygnał GPS, postanowiłem zatrudnić dziś rano, niezawodnego poszukiwacza tegoż sygnału, mojego TIMEXA BODYLINKA.
Zaraz po wyjściu z domu udało mi się natrafić na ślady tegoż sygnału i podążając jego tropem udałem się do naszego lasku. Wiedziony dziwnym przeczuciem, tuż za szlabanem, zatrzymałem się na chwilę i znalazłem zaginiony sygnał dżi-pi-es - chował się za słupkiem szlabanu. Zapytałem się, czy mnie nie opuści, na co on porozumiewawczo mrugnął do mnie oczkiem zielonej diody.
Zagłębiłem się w lesie bez obaw i rozpocząłem penetrację dawno niewidzianych terenów. Mój Dżi-pi-es prowadził mnie bezbłędnie różnymi ścieżkami, z czego wyszła trasa zwana przez Renię i Darka "trasą wszystkich ścieżek", a przeze mnie "trasą lotniczej szachownicy". Po opuszczeniu lasu skierowałem się w kierunku centrum Warszawy i po udanym treningu zdążyłem jeszcze do pracy.
Wyszedł mi bardzo ładny trening, a dodatkowo znalazłem sygnał
DŻI-PI-ES, który (jak mi obiecał) będzie czekał też na kolejnych biegaczy po Marysi. Śmiało więc przybywaj DECK na kolejne treningi do Marysińskiego lasu.
