Muszę zacząć od poziomu biegu, bo ten nas bardzo zaskoczył. Był bardzo wysoki. Można było się tego spodziewać już odbierając numery startowe, dookoła widzieliśmy samych zawodników z klubów sportowych. Wszystko się jednak okazało na mecie, gdzie z czasem 39:09 byłem dopiero 37 (na prawie stu zawodników)! Czyli, powiedzmy, ledwo w pierwszej połowie stawki. A ja po cichu liczyłem na miejsce w pierwszej szóstce... Białorusini tymczasem pokazali nam jak się biega.
Co do organizacji biegu, wszystko było bardzo dobrze dopięte. Trasa była zupełnie płaska, dobrze oznaczona co kilometr. Pogoda bardzo dopisała (chociaż to już może nie koniecznie zasługa organizatorów), było słonecznie, chłodno i prawie bezwietrznie. Było też mnóstwo nagród! Bardzo dużo kategorii wiekowych, w każdej 3 pierwsze osoby dostawały nagrodę. Poza tym, na koniec rozlosowano wśród uczestników jeszcze ze 20 albo i więcej upominków (żelazka, czajniki, słuchawki, zgrzewki napojów izotonicznych, nesesery, co kto lubi).
Ogólnie bieg bardzo na plus, warto się tu wybrać za rok. Na pewno dużą zasługę ma w tym wójt, zapalony biegacz, którego udało mi się wyprzedzić tylko o 6 sekund

Co do mankamentów, zabrakło automatycznego pomiaru czasu. Wójt podobno powiedział, że miał być, tylko ktoś zaiwanił fotokomórkę i się z nim później policzy

Szkoda też, że trasa nie miała atestu. Prawie każdy z nas zrobił życiówki i nie bardzo wiadomo, czy można je w tej sytuacji liczyć, czy nie.