Zrób sobie zabawę "jak omijać światła drogowe"
Czasami trzeba pobiec troszkę dalej i jest przejście bez świateł, czasami trzeba zrobić jakąś pętlę - szukamy i jest zabawa.
Zapewne normalnie tak nie chodzisz, bo gdzieś idąc wybieramy najkrótszą możliwie drogę do celu i trafiając na światła stoimy i czekamy.
Biegając nie musisz wybierać najkrótszej drogi bo nie o to w tym chodzi.
Z czasem to się zapamiętuje i będziesz miała swoje "alternatywne" trasy, które nie będą cię za bardzo stopowały.
To tylko taka podpowiedź, bo może się okazać, że u ciebie ambitni drogowcy wszędzie gdzie się da wcisnęli sygnalizatory
Tu przykład ode mnie omijania świateł.
Odcinek, który normalnie pokonuję idąc na Jasne Błonia (trochę zmodyfikowałem mapkę, bo nie mieszkam w miejscu gdzie jest start

):

Jest tu do pokonania 5 sygnalizatorów.
Tak zmodyfikowana trasa i zero sygnalizatorów:

Oczywiście jest dalej ale to wszystko można sobie zaplanować co do długości treningu, najpierw trzeba poznać alternatywne ścieżki.
Nie zawsze da się do zera ograniczyć ilość sygnalizatorów, ale można minimalizować ich ilość. Tym bardziej jeśli są miejsca szczególnie niebezpieczne, gdzie lepiej poczekać na światła niż ryzykować przejście jezdni na pasach bez sygnalizacji.
Trzeba tylko pamiętać, że przed przejściem zawsze zwalniamy, szczególnie jak nie mamy dobrej widoczności, nie wbiegamy nagle a jak trzeba to przechodzimy do marszu. Zyskamy i tak na czasie nie stojąc.
Dodam jeszcze jedną metodę, którą stosuję. Sprawdza się jak znasz długość cyklu świateł czyli zazwyczaj tam gdzie są sekundniki odliczające czas. U nas jest ich całkiem sporo. Dobiegam do przejścia i widzę na sekundniku, że czerwone będzie jeszcze np. 60 s. Nie zatrzymuję się tylko biegnę chodnikiem dalej wzdłuż ulicy przez 30 s zawracam i biegnę z powrotem w stronę świateł. Jak dobiegnę to już jest zielone.
Można się bawić i biegając
