

Moderator: infernal
Jak ja Ci zazdroszczę, jestem podobnego wzrostu (tylko 1 cm wyższy), a ważę ok. 9 kg więcej.marek84 pisze:Jakie kilka?? Heloł? Rano była waga startowa: 59,8 kg !!Skoor pisze:60kilka kilo
A ja powiem inaczej: nawet jak nie biegałem i zupełnie nie uprawiałem żadnego sportu, to ważyłem maksymalnie 62kg. Jak biegam to lekko mniej, najczęściej w przedziale 60-61kg. Tylko... nie wiecie nawet, jak trudno ciuchy kupić :Pwigi pisze:Jak ja Ci zazdroszczę, jestem podobnego wzrostu (tylko 1 cm wyższy), a ważę ok. 9 kg więcej.marek84 pisze:Jakie kilka?? Heloł? Rano była waga startowa: 59,8 kg !!Skoor pisze:60kilka kilo
Też tak słyszałem. Na mieście mówią, że dobry tylko zapieprzać trzebakatekate pisze:gratulacje Marku!
ten Rolli to chyba dobry trener![]()
Zgodnie z feedbackiem od trenera powinieneś napisać: "Gdyby nie głowa..."kamilo pisze:Gdyby nie wiatr... strach pomyśleć
U mnie to trochę inaczej wygląda. Nie było odpuszczenia na 7-8, pomijając 1km (z górki i z wiatrem) to 9-10km miałem najszybsze (9 w 3:45, 10 w 3:49, ale z podbiegiem i akurat obiektywnie dużą wichura w ryj), a kilometry 5-6-7-8 różniły się o 1 sekundę. Myślę, że problem jest gdzie indziej: już na starcie nastawiłem się, że 38:20 to max co mogę w tych warunkach nabiegać i jak zaczęło mocniej zawiewać to po prostu nieco podprogowo przyjąłem tak, a nie inaczej. A patrząc na chłodno: skoro byłem w stanie pobiec 10km (w tym istotny podbieg pod górkę i dobre 600-700 metrów pod wiatr) w 3:49, a końcówkę poniżej 3:30 to wynika z tego że jednak jakaś rezerwa była i to nie taka mała. Pierwsze z brzegu: Choćby mogłem spróbować uczepić się Wigiego jak zaczynał długi finisz -> na mecie był przecież tylko 10 sekund przede mną. Ale to się też nazywa doświadczenie, ja stosunkowo krótko biegam (i mało zawodów) i poziom też mi się skokowo zmienia, więc ciężko mi się precyzyjnie określić na ile jestem...b@rto pisze:Co prawda, to prawda z tą pogodą. Za dużo przeżywamy i psycha swoje robi. Jak na 7-8 km robi się ciężko to bardzo łatwo sobie odpuścić "bo ten wiatr". Ja sam też tak mam... A walczyć z tym ciężko.
Bledna analiza!!!marek84 pisze:U mnie to trochę inaczej wygląda. Nie było odpuszczenia na 7-8, pomijając 1km (z górki i z wiatrem) to 9-10km miałem najszybsze (9 w 3:45, 10 w 3:49, ale z podbiegiem i akurat obiektywnie dużą wichura w ryj), a kilometry 5-6-7-8 różniły się o 1 sekundę. Myślę, że problem jest gdzie indziej: już na starcie nastawiłem się, że 38:20 to max co mogę w tych warunkach nabiegać i jak zaczęło mocniej zawiewać to po prostu nieco podprogowo przyjąłem tak, a nie inaczej. A patrząc na chłodno: skoro byłem w stanie pobiec 10km (w tym istotny podbieg pod górkę i dobre 600-700 metrów pod wiatr) w 3:49, a końcówkę poniżej 3:30 to wynika z tego że jednak jakaś rezerwa była i to nie taka mała. Pierwsze z brzegu: Choćby mogłem spróbować uczepić się Wigiego jak zaczynał długi finisz -> na mecie był przecież tylko 10 sekund przede mną. Ale to się też nazywa doświadczenie, ja stosunkowo krótko biegam (i mało zawodów) i poziom też mi się skokowo zmienia, więc ciężko mi się precyzyjnie określić na ile jestem...b@rto pisze:Co prawda, to prawda z tą pogodą. Za dużo przeżywamy i psycha swoje robi. Jak na 7-8 km robi się ciężko to bardzo łatwo sobie odpuścić "bo ten wiatr". Ja sam też tak mam... A walczyć z tym ciężko.