
Nie lubicie czasem pobalansować po granicy życia i śmierci


Moderator: infernal
no, 490 było na szosceklosiu pisze:Hmm, zauważam u Ciebie tą samą tendencję do zarzynania się co w zeszłym roku, tylko na rowerze. 490 km na tydzień? Oby to się jakąś kontuzją znów nie skończyło, bo 2000km miesięcznie to już sporo, szczególnie jak się skokowo zwiększa objętość. Też można narobić sobie problemów.
Może trochę przystopuj, albo nie wiem, rozkręcaj się jakoś stopniowo?
wygląda na to, że rowerowanie jest dla mnie mało kontuzjogenne. statystycznie chyba najmniej - już pływanie gorsze pod tym względem, hihiklosiu pisze: Jeżdżąc tyle, o ile to przetrwasz bez kontuzji
mogłabym jechać cały dzień (jak wytłumaczę swojemu umysłowi, że MOGĘ się napić z bidonu jadąc a to że mam SPD wcale nie znaczy, że się przy tym wypierdzielę), to fakt, ale i tak nie sądzę, żebym cokolwiek, gdziekolwiek i jakkolwiek mogła wygrać coś na rowerzewyrobisz sobie taką wytrzymałość, że po prostu musisz w przyszłym roku wystartować w jakimś supermaratonie szosowym, moim zdaniem pudło masz w kieszeni, objedziesz wszystkie kobiety na samej wytrzymałości na dystansie 200-250km.
LOL :P wiesz, zawsze mozesz schować się za tirem i cisnąć za nim kawałek, rozpędzając się do niemożliwości. tylko PO COŁeee tam wasze kilometry, liczy się prędkość maksymalna, a nikt nie chce tego wyjawić![]()
kisio pisze:Ufff... a myślałem, że tylko ja jestem taki strachliwy, że się bałem na początku bidon wyciągać haha :D
hmm, znaczy strasznie?Zobaczysz jak się pierwszy raz na lemondce położysz khekhe :D
Grr, jak ja nie lubię takiego podejścia u kobietioannahh pisze: mogłabym jechać cały dzień (jak wytłumaczę swojemu umysłowi, że MOGĘ się napić z bidonu jadąc a to że mam SPD wcale nie znaczy, że się przy tym wypierdzielę), to fakt, ale i tak nie sądzę, żebym cokolwiek, gdziekolwiek i jakkolwiek mogła wygrać coś na rowerze![]()
może - ale ja naprawdę nie wygrywamklosiu pisze: Co druga takie głupoty gada "nie sądzę, nie umiem, nie dam rady, nie wygram"![]()
hym, no dobra, w maratonie na którym wystartowałyby cztery kobiety może przy odrobinie szczęścia bym wygrała. tylko co to za satysfakcja?Szczególnie na tzw ogórkach, czyli małych lokalnych maratonach na 300-500 osób.
to było dawno..przecież biegałaś w zeszłym roku bardzo dobrze
wczoraj przez 40 km jechaliśmy we trójkę i zmienialiśmy się na prowadzeniu co dwa kilometry. co prawda podobno strasznie 'zaciągałam', ale chyba powoli uczę się, jak się jedzie komuś na kolepojedź może na jakiś trening grupowy, żeby się oswoić z jazdą na kole i od przyszłego roku wygrywaj