Zbyszek - jaka szkoda, że się nie stykneliśmy za metą. Miałeś nie biec, ściemniaczu...
Ja jestem już po krótkiej drzemce i 5 browarach. A czuję się tak jakbym pobiegł mocną piątkę i do tego wczoraj.
Szuranie ma swoje plusy.
A co do kilometrażu, to będzie w nowym poście, gdy się ogarnę, bo na razie jadą na imprezkę pomaratońską.
Przytoczę tylko fragment rozmowy ze znajomym tuż po dzisiejszym biegu.
- To ile dziś pobiegłeś? - pyta kolega.
- Poniżej 3:30, ale cieszę się jak dziecko, bo jestem zorany robotą, i przez cały rok biegałem poniżej 30km na tydzień.
- To tak jak.
Moja mała konsternacja. Ale trwała krótko, bo wiem, że nie ma większych mitomanów niż maratończycy. Więc dopytuję:
- To jaki trening robisz w tygodniu?
- Biegam najczęściej 4 razy na tydzień.
- Ja podobnie - 3-4 razy, ale u mnie bardzo często jest to po 6-7 km.
- No nie, ja najkrótsze treningi mam po 12km.
Piiiijęknie...Facet robi minimum 50km na tydzień, ale "biega tyle co ja"...Srata ta.
Już słyszałem niejedną taką perełkę, ale gdy człowiek przyciśnie to się okazuje, że nie rozdawali, tylko ukradli, i nie jemu tylko on...
Mam nadzieję, że jutro będę się czuł fizycznie podobnie jak teraz.
Zdrovyś!
Q.