


Moderator: infernal
jejku, a czemu tak? nerwy jakieś czy co...?kachita pisze:nie pamiętam, kiedy przespałam całą noc bez budzenia się co parę godzin. Dla mnie sukcesem jest jak przebudzę się tylko raz.
Sensowne było by więc dobrze przygotować się do jednego-dwóch startów w sezonie w których można by liczyć na poprawę życiówki, zamiast startować kilkanaście razy bez większych efektów.
Są różne drogi. A start treningowy nie jest jakimś usprawiedliwieniem na udział w zawodach (no, chyba, że ktoś rzeczywiście czegoś takiego potrzebuje), a rzeczywiście porządnym treningiem. Różnica między zawodami treningowymi, a docelowymi jest jedna: Podczas startu treningowego możesz odpuścić jak już bardzo boli, a na docelowym zaciskasz zęby i lecisz na wyniszczenie (ja to sobie mniej więcej tak tłumaczę).Od razu powiem, że tłumaczenie się tzw. "startem treningowym" zupełnie nie ma sensu, bo start to start i trudno go uznać za zwykłą jednostkę treningową, może z wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś biegnie np. w roli zająca.
Czyli np Gife robi wszystko w porządku, bo na częste zawody nie uczęszcza, za to robi sobie własne, samotne testy okołożyciówkoweZ punktu widzenia metodyki treningu to raczej nie ma sensu.
That's the spirit!Gife pisze:Jakby robili zawody na 5 km w okolicy, pewnie bym biegł zawody. Większość testów nie pokrywa się z zawodami więc robię je sam. Zawody traktuję z reguły jako sprawdzian formy, ale i tak start docelowy jest najważniejszy i do wyrzygu musi być