

Moderator: infernal
Hmm, jak moja córka będzie taka szybka w temacie dzieci jak ja, to na biegające wnuki mogę się nie doczekaćSpokojnie, da radę ... à propos rodzinnego biegania... ostatnio na zawodach widziałem biegającą babcię, córkę i wnuczkę... Nie ma to jak tradycja rodzinna i dobre geny
Nie ma to jak podjadanie na marszo-biegowych wycieczkach w górach, ale tego lata mało słońca było i jagody u nas kwaśne. A jeżyny to namierzyliśmy w zeszłym roku także w mieście, nad kanałami, ale w tym roku nie miałam okazji się w tamten rejon zapuścić.Irma pisze: Może wynikało to z przyzwyczajenia, gdyż zawsze na długie rozbiegania chodziłam do lasu a tam szczególnie latem często zatrzymywałam się na poziomki, jagody, maliny, jeżyny a jesienią to nawet grzyby zbierałam biegając
Irma pisze:LadyE - chodziło mi oczywiście o brak przygotowań typowo pod maraton, po prostu biegałam jak wcześniej i tylko wprowadziłam kilka większych objętościowo treningów, ale kilkunastoletni staż treningowy miał tu znaczenie, o czym wspomniałam.
Spoko Irma. Bóg i tak cię kochaIrma pisze:Miałam napisać do czego doprowadził mnie trening, który w skrócie przedstawiłam w poprzedniej wiadomości. Na razie tylko zdradzę, że znów całego dystansu maratonu nie pokonałam biegiem.