rubin - komentarze
Moderator: infernal
- lama71
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 353
- Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
- Życiówka na 10k: 52,22
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
Szczere gratulacje wyniku i stanu po biegu.
Jurę znam dość słabo pod kątem biegania, ale jednak trochę znam i wiem jak fajny to obszar.
Zdjęcie skał jest Twoje?
Jurę znam dość słabo pod kątem biegania, ale jednak trochę znam i wiem jak fajny to obszar.
Zdjęcie skał jest Twoje?
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dziękuję A skąd wiesz, w jakim byłam stanie po zawodach ? Faktycznie - czułam się [zważywszy na okoliczności] nadzwyczaj dobrze. Mięśniowo byłam naprawdę dobrze przygotowana - w czasie zawodów, bezpośrednio po, jak i w następnych dniach nie miałam żadnych problemów. Jestem natomiast osłabiona - mogłabym spać i jeść na zmianę, a tu trzeba do pracy... Muszę jedynie zwrócić uwagę na prawą stopę, tę, która zaczęła boleć w czasie zawodów - teraz już tak nie boli, ale czuję że coś tam w ścięgnach nie gra do końca jak należy.
Zdjęcie na ruiny zamku w Ogrodzieńcu - chyba z drona, od znajomego. Podczas zawodów nie zrobiłam ani jednej fotografii, nawet z telefonu.
Zdjęcie na ruiny zamku w Ogrodzieńcu - chyba z drona, od znajomego. Podczas zawodów nie zrobiłam ani jednej fotografii, nawet z telefonu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1392
- Rejestracja: 10 cze 2013, 13:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Gratuluję!rubin pisze: Dziś wreszcie dostałam odpowiedź - uznano mi je jako wystarczające i mogę brać udział w tym, czego pragnę, a nie w czym powinnam. Uff.
Zdrówka życzę by zrealizować marzenie! Bo co do treningu to...rubin pisze:1,5 roku do startu, a ja już mam motyle w brzuchu:... ja chcę tam, chcę...
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dzięki. Na szczęście okazało się, że organizatorzy AUT przymknęli oko na moje brakujące 50 metrów przewyższenia w BRz-U i 3 kilometry na SOG-U, mam więc wolną rękę w planowaniu kalendarza.
Nie wyobrażam sobie startować ad hoc, tylko dlatego, że akurat w pobliżu coś organizują. Toteż w 2017 r. będzie tylko kilka dobrze rozmieszczonych startów i tylko jeden z nich eksploatująco-podniszczający (SOG-U). Z Pirenejami czekam na 2018 r. - gdyby nie to, że już wiem, jak wyglądają tamtejsze szlaki – porwałabym się na Rondę w przyszłym roku...
Co do treningu – na razie się nim tylko miziam. W minionym sezonie poratowała mnie systematyczność, urozmaicenie i brak nadgorliwości. Początek roku miałam bardzo nieciekawy i pod znakiem zapytania stały poważniejsze starty, ale udało się nawet lepiej, niż początkowo planowałam. Do kwietnia byłam tak podniszczona chorobami, że nie mogłam trenować intensywnie. Mam nadzieję, że ten sezon będzie wyglądał inaczej. Na razie jestem spokojna – bo widzę że to, co w planach serwuje mi kolega-trener, zdaje egzamin.
Nie wyobrażam sobie startować ad hoc, tylko dlatego, że akurat w pobliżu coś organizują. Toteż w 2017 r. będzie tylko kilka dobrze rozmieszczonych startów i tylko jeden z nich eksploatująco-podniszczający (SOG-U). Z Pirenejami czekam na 2018 r. - gdyby nie to, że już wiem, jak wyglądają tamtejsze szlaki – porwałabym się na Rondę w przyszłym roku...
Co do treningu – na razie się nim tylko miziam. W minionym sezonie poratowała mnie systematyczność, urozmaicenie i brak nadgorliwości. Początek roku miałam bardzo nieciekawy i pod znakiem zapytania stały poważniejsze starty, ale udało się nawet lepiej, niż początkowo planowałam. Do kwietnia byłam tak podniszczona chorobami, że nie mogłam trenować intensywnie. Mam nadzieję, że ten sezon będzie wyglądał inaczej. Na razie jestem spokojna – bo widzę że to, co w planach serwuje mi kolega-trener, zdaje egzamin.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1392
- Rejestracja: 10 cze 2013, 13:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ech, ciągle nad tym prcujęrubin pisze: W minionym sezonie poratowała mnie systematyczność, urozmaicenie i brak nadgorliwości.
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
trzymam kciuki za dietę (też mam na plus 2kg ) ja się do diet nie nadaję po prostu muszę ograniczać jedzenie i więcej biegać
no i za walkę z bezsennością, na mnie melatonina nie działa
czasem działają suplementy z chmielem, zapomniałam nazwy
nie pamiętam, kiedy ostatnio przespałam całą noc to chyba starość
no i za walkę z bezsennością, na mnie melatonina nie działa
czasem działają suplementy z chmielem, zapomniałam nazwy
nie pamiętam, kiedy ostatnio przespałam całą noc to chyba starość
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ja dotychczas nigdy nie miałam problemów ze snem. Owszem - mogłam długo funkcjonować bez spania - ale jak tylko była okazja - zasypiałam natychmiast i w każdych warunkach. Zolpidem leży głęboko w szufladzie i oby się już nie przydał. Co do melatoniny - żeby odczuć jej działanie - trzeba podobno brać przez kilka dni pod rząd o stałej godzinie... To musi być starość...
Co do wagi - do połowy lutego ma być 55 kg i będzie - nie ma innej możliwości . Najlepiej czuję się właśnie przy takiej wadze. Do czasu czerwcowych zawodów musi się na spokojnie utrwalić.
Co do wagi - do połowy lutego ma być 55 kg i będzie - nie ma innej możliwości . Najlepiej czuję się właśnie przy takiej wadze. Do czasu czerwcowych zawodów musi się na spokojnie utrwalić.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Kurde, sumienie macie nieczyste. Ja spie jak susel. 5min i mnie nie ma, ale ja grzeczny chopak jestem a Wy cos broicie.
Chemia na sen dziala tylko jakis czas, pozniej organizm sie przyzwyczaja a po odstawieniu jest jeszcze gorzej wiec radze stosowac w krytycznych sytuacjach. Zreszta sen po tym jest niby gleboki ale caly dzien sie pozniej chodzi jak zombie.
Chemia na sen dziala tylko jakis czas, pozniej organizm sie przyzwyczaja a po odstawieniu jest jeszcze gorzej wiec radze stosowac w krytycznych sytuacjach. Zreszta sen po tym jest niby gleboki ale caly dzien sie pozniej chodzi jak zombie.
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
Mężczyźni z moich obserwacji zazwyczaj śpią lepiej [FACE WITH STUCK-OUT TONGUE AND WINKING EYE] moje problemy chyba związane są z problemami życiowymi, ale kto ich w sumie nie ma?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 785
- Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
- Życiówka na 10k: 47:21
- Życiówka w maratonie: brak
Być może jesteś przemęczona, z tego powodu również można mieć problemy z zasypianiem. Ja takie miałem jak zaczynałem odchudzanie i jeździłem rowerem po 3-4 godziny. Jak biegam to spię jak dziecko, pewnie jednorazowo nie jestem w stanie biegając tak przemęczyć organizmu.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Broję odkąd pamiętam, widocznie w końcu się nazbierało
Wiem, że zolpidem to g...o, więc użyłam tylko kilka razy w grudniu. Wtedy nic innego mi nie pomagało. Teraz jest już OK. Nie sądzę, że to przemęczenie treningiem - jeszcze nie ten etap. Raczej stres. Ale tak jak pisałam - jestem na już na prostej drodze.
Wiem, że zolpidem to g...o, więc użyłam tylko kilka razy w grudniu. Wtedy nic innego mi nie pomagało. Teraz jest już OK. Nie sądzę, że to przemęczenie treningiem - jeszcze nie ten etap. Raczej stres. Ale tak jak pisałam - jestem na już na prostej drodze.
- lama71
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 353
- Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
- Życiówka na 10k: 52,22
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
tak sobie czytam Twojego bloga, nie jestem ani sportowcem, ani znam się jakoś na trenowaniu, więc z tego jak trenujesz niewiele rozumiem (może trochę przesadzam), ale Ty robisz to pod konkretne zawody. Konkretny bieg. Ale mam pytanie, może uznasz że zbyt osobiste, wtedy po prostu to zignoruj.
Chodzi mi o dwie sprawy - logistykę i związany z nią czas. Twój trening trwa przecież ileś tam czasu. Musisz wrócić jakoś się doprowadzić do porządku. Poza tym jak nie biegasz ciągle w tym samym miejscu, musisz jakoś do owego miejsca się dostać. Jak to u Ciebie wygląda czasowo - jak cały trening i wszystko co nazwałbym "okołotreningowymi sprawami" łączysz z normalnym życiem, pracą itd.?
Rozumiem że pracę masz taką, że możesz planować np. popołudnie, wieczór lub jakąś inną porę.
Chodzi mi o dwie sprawy - logistykę i związany z nią czas. Twój trening trwa przecież ileś tam czasu. Musisz wrócić jakoś się doprowadzić do porządku. Poza tym jak nie biegasz ciągle w tym samym miejscu, musisz jakoś do owego miejsca się dostać. Jak to u Ciebie wygląda czasowo - jak cały trening i wszystko co nazwałbym "okołotreningowymi sprawami" łączysz z normalnym życiem, pracą itd.?
Rozumiem że pracę masz taką, że możesz planować np. popołudnie, wieczór lub jakąś inną porę.
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
No, ale to chyba dotyczy każdego z nas ... też chodzimy na siłownię, ja np. wspinam się i jeżdżę dużo na rowerze, inni chodzą na basen itp. I trzeba to jakoś tam z życiem pozasportowym zgrać. Rubin ma dobrze, bo fajne i wymagające tereny biegowe ma nieopodal. Też chciałaby mieć Jurę pod domem .lama71 pisze:Chodzi mi o dwie sprawy - logistykę i związany z nią czas. Twój trening trwa przecież ileś tam czasu. Musisz wrócić jakoś się doprowadzić do porządku. Poza tym jak nie biegasz ciągle w tym samym miejscu, musisz jakoś do owego miejsca się dostać. Jak to u Ciebie wygląda czasowo - jak cały trening i wszystko co nazwałbym "okołotreningowymi sprawami" łączysz z normalnym życiem, pracą itd.?
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czas w sytuacji, gdy ma się rodzinę i pracę zawsze jest w deficycie, u mnie też, nie jestem żadnym wyjątkiem. Mam świadomość, że zajmuje mi na co dzień dużo czasu. Tygodniowo najczęściej 8-9 godzin, w szczycie powyżej 10. I jak to u większości bywa – coś za coś. Rzadko np. oglądam TV, coraz mniej czasu spędzam przed komputerem, nie uprawiam ogródka, bo trzeba coś wybrać. Łatwe to nie jest i nie zawsze idzie gładko.
Trening na siłowni z rozgrzewką i czasem na przebranie trwa do 1,5 godziny. W okolicy jest kilka dużych i ładnych kolorowych fitness klubów, ale ja wybrałam po prostu najbliższą, do której mam 200 metrów od drzwi mieszkania. Taka mała pakernia, ale jest niezbędny sprzęt.
W tygodniu nie biegam rano, nie wiem, może latem jakoś będę potrafiła się zebrać. Na razie to jest ponad moje siły. Na treningi wychodzę albo bezpośrednio po pracy (wtedy reszta popołudnia/wieczór wolne), albo późnym wieczorem, jak już ogarnę wszystko co najważniejsze (zwłaszcza lekcje młodszej córki). Zajmuje mi to zwykle 1 godzinę – 1,5 maks. Stadion lekkoatletyczny mam dokładnie po drodze z pracy do domu, to też ułatwia.
Mieszkam w terenie przyparkowym, bezpośrednio przy Promenadzie Niemena. Mam tam do dyspozycji dwa boiska, specjalnie usypane pagórki, plac ze sprzętem do ćwiczenia kalisteniki, amfiteatr z rewelacyjnymi schodami do podbiegów.
Do miejskiego Lasku Aniołowskiego i otaczających go łąk mam niecałe 1000 metrów. Więc jeśli potrzebuję zrobić kros – nie muszę jeździć daleko. To jest teren po poligonie wojskowym, fajnie ukształtowany (spore leje po bombach, rowy po okopach, wały ziemne), można zrobić trening ze średnim nachyleniem ok. 5-6%).
W weekendy czasami pozwalam sobie na dalsze wypady. Ale znowu – Jura jest „za płotem”, więc zdarza się, że jeśli chcę zrobić ok. 36 km wycieczki biegowej w terenie – nawet nie muszę nigdzie podjeżdżać samochodem. Innym razem – jeśli jedziemy kawałek za miasto – to jest to dojazd zajmujący 20 minut. I wówczas umawiamy się np. wcześnie rano. Bywa, że o 9 w niedzielę jestem już po treningu i wchodząc do domu budzę męża i córkę. Czasami jednak nie ma mnie pół dnia albo i lepiej - ale na to już nie mogę sobie zbyt często pozwolić.
Wiesz, nie mam już małych dzieci, którymi muszę się ciągle zajmować, które ciągle bałaganią (starsza córka od października studiuje i mieszka w akademiku, młodsza ma 12 lat). Gdyby były mniejsze – pewnie miałabym więcej dylematów).
Do tego jeszcze jestem na tyle asertywna, by po prostu wstać i wyjść z domu na trening, tak jak to zwykle robią faceci, nie pytając się o pozwolenie Nie mieszkam sama, więc też nie uważam, że wszystkie obowiązki domowe leżą na mojej głowie. Może to czasami burzy męską wizję świata kobiety, no trudno…
Trening na siłowni z rozgrzewką i czasem na przebranie trwa do 1,5 godziny. W okolicy jest kilka dużych i ładnych kolorowych fitness klubów, ale ja wybrałam po prostu najbliższą, do której mam 200 metrów od drzwi mieszkania. Taka mała pakernia, ale jest niezbędny sprzęt.
W tygodniu nie biegam rano, nie wiem, może latem jakoś będę potrafiła się zebrać. Na razie to jest ponad moje siły. Na treningi wychodzę albo bezpośrednio po pracy (wtedy reszta popołudnia/wieczór wolne), albo późnym wieczorem, jak już ogarnę wszystko co najważniejsze (zwłaszcza lekcje młodszej córki). Zajmuje mi to zwykle 1 godzinę – 1,5 maks. Stadion lekkoatletyczny mam dokładnie po drodze z pracy do domu, to też ułatwia.
Mieszkam w terenie przyparkowym, bezpośrednio przy Promenadzie Niemena. Mam tam do dyspozycji dwa boiska, specjalnie usypane pagórki, plac ze sprzętem do ćwiczenia kalisteniki, amfiteatr z rewelacyjnymi schodami do podbiegów.
Do miejskiego Lasku Aniołowskiego i otaczających go łąk mam niecałe 1000 metrów. Więc jeśli potrzebuję zrobić kros – nie muszę jeździć daleko. To jest teren po poligonie wojskowym, fajnie ukształtowany (spore leje po bombach, rowy po okopach, wały ziemne), można zrobić trening ze średnim nachyleniem ok. 5-6%).
W weekendy czasami pozwalam sobie na dalsze wypady. Ale znowu – Jura jest „za płotem”, więc zdarza się, że jeśli chcę zrobić ok. 36 km wycieczki biegowej w terenie – nawet nie muszę nigdzie podjeżdżać samochodem. Innym razem – jeśli jedziemy kawałek za miasto – to jest to dojazd zajmujący 20 minut. I wówczas umawiamy się np. wcześnie rano. Bywa, że o 9 w niedzielę jestem już po treningu i wchodząc do domu budzę męża i córkę. Czasami jednak nie ma mnie pół dnia albo i lepiej - ale na to już nie mogę sobie zbyt często pozwolić.
Wiesz, nie mam już małych dzieci, którymi muszę się ciągle zajmować, które ciągle bałaganią (starsza córka od października studiuje i mieszka w akademiku, młodsza ma 12 lat). Gdyby były mniejsze – pewnie miałabym więcej dylematów).
Do tego jeszcze jestem na tyle asertywna, by po prostu wstać i wyjść z domu na trening, tak jak to zwykle robią faceci, nie pytając się o pozwolenie Nie mieszkam sama, więc też nie uważam, że wszystkie obowiązki domowe leżą na mojej głowie. Może to czasami burzy męską wizję świata kobiety, no trudno…