Wierzę, że zaczniesz odczuwać radochę (większą) z twojego hobby, bo bardzo się przykładasz,
każdy kto czyta twoje wypociny to wie że chcesz, ale czasem wpisy zalatują deprechą

Jeśli nie czerpiesz radochy z metod Rolliego i brakuje ci cierpliwości - Okej.
Jednak jak będziesz się "biczować" to na dłuższą metę będzie lipa.
Nawet z głupiej piątki, która wg ciebie poszła słabo zawsze można zrobić plus - kwestia myślenia

Osobiście dałbym jeszcze czas i szansę na trening u Rolliego - choćby ze względu na, że teraz w bieganiu nic się nie dzieje i można kombinować. Można się bawić na prędkościach i biegać bez spiny, ale biegać szybko. Z naciskiem bez (dla głowy)

Co by się nie działo będę śledzić twojego bloga i treningi na endo, ale z myśleniem że będzie jak będzie to też może wyjść no hmm - no sory, ale chujowo

Wyniki na zawodach/na treningach są tylko wypadkową. Może się okazać, że powrót do "korzeni" da ci w krótszej perspektywie lepsze wyniki na 5 czy 10km, ale mogłoby się okazać, że metody Rolliego, okej - na dzień dzisiaj nie dadzą ci od razu zwrotu, ale po jakimś czasie możliwe, że osiągnąłbyś dużo więcej niż po "staremu" czyli naszemu.
Wiem, że jak to doczytasz do końca to twój odbiór w głowie może być (ale nie musi ) na zasadzie "fajnie pisać gdy na treningu sobie cyknąłeś xx:yy i fajnie się mądrować" , ale sam jeszcze niedawno byłem w takim położeniu, że słyszałem bym sobie darował bieganie i zmienił hobby - w takim stanie miałem nogi - przez głupotę i wydmuchane ambicje, które właściwie były wynikiem paru szczęśliwych startów i kilku treningów gdzie dowaliłem sobie takie obciążenia (jak na ówczesną formę), że cud że się wcześniej nie rozjebałem, a dopiero w połowie października.
Biegałem sobie po 6-8km na tempie po 5'10" - 5'15" nawet czasem wolniej bojąc się o giry.
Szczytem było pobiec 12km - to był bardzo długi bieg i "longów" unikałem jak cholera.
W każdym razie powrót do biegania sprawił mi radochę i zacząłem doceniać zwykłą możliwość wyjścia na rozruch na 30'. W połowie maja na teście coopera tempo 3'40" było mocno odczuwalne dla nóg.
Czytałem wasze wrzutki, widziałem jak poprawiacie życiówki.
Bieganie to proces - szczególnie nasze amatorskie szuranie gdzie wg mnie najważniejsza jest spokojna praca nad formą, regularność, prewencja urazowa i regeneracja. Też mam swoje ambicje i gdybym wyjechał tutaj ze swoimi celami w dalszej perspektywie to bym popłynął równo




Reasumując. Rozpisałem się bardziej niż u siebie na blogu, ale lubię czytać twojego bloga, kibicuję ci i życzę jak najlepiej.