Quentino-komentarze
Moderator: infernal
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Widzisz, mnie też kusi, żeby sobie z pięty depnąć. Szczególnie jak mi się jakoś wczoraj nogi plątały przy pierwszych przebieżkach na przedzie. Zupełnie się u mnie nie sprawdza zasada, że im szybciej tym łatwiej na śródstopiu. Miałam wrażenie, że przy tych przebieżkach na pięty lecę aż miło. I co ja mam z tym fantem zrobić? Czy ty też przechodziłeś przez taki etap?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Strasb - pamiętaj, że jeśli chodzi o śródstopie to ja ciągle "świeży leszczu" jestem. I z tej pozycji mogę się wypowiadać.
Wiedziałem, że porzucenie piętaszkowania będzie skutkowało wieloma "niedogodnościami". I tak jest.
Akurat z przebieżkami, i w ogóle z przyspieszeniami, problemów nie mam.
Kryzys wiary pojawia się najczęściej przy dłuższym, ale wymagającym bieganiu.
Cały czas myślę o próbie wystartowania na połówce lub na calówce ze śródstopia...To czego się obawiam to sqrczybyków w końcówce - łydki mogą klęknąć...
Z rzeczy śmiesznych i optymistycznych...w tym tygodniu, przed wyjściem na trening, poprosiłem moją Lejdi, aby rzuciła okiem na trzy rodzaje "grzebnięcia"...
Zacząłem od śródstopia, potem przeszedłem na całą stopę i...próbowałem przetruchtać z pięty i...qrva, nie potrafiłem zrobić kilkunastu kroków z pięty.
Li zatem, Brus Li, byłby ze mnie dumny...
Szkoda, że na początku swojego biegania, zamiast na Yacoolove dziwactwa, trafiłem na rozdział Jurka Skarżyńskiego o grzebnięciu z pięty...Całą książkę mogłem pochłonąć, ale czemu kawą nie zalałem tego rozdziału...
Łot e szkoda...
Q.
Wiedziałem, że porzucenie piętaszkowania będzie skutkowało wieloma "niedogodnościami". I tak jest.
Akurat z przebieżkami, i w ogóle z przyspieszeniami, problemów nie mam.
Kryzys wiary pojawia się najczęściej przy dłuższym, ale wymagającym bieganiu.
Cały czas myślę o próbie wystartowania na połówce lub na calówce ze śródstopia...To czego się obawiam to sqrczybyków w końcówce - łydki mogą klęknąć...
Z rzeczy śmiesznych i optymistycznych...w tym tygodniu, przed wyjściem na trening, poprosiłem moją Lejdi, aby rzuciła okiem na trzy rodzaje "grzebnięcia"...
Zacząłem od śródstopia, potem przeszedłem na całą stopę i...próbowałem przetruchtać z pięty i...qrva, nie potrafiłem zrobić kilkunastu kroków z pięty.
Li zatem, Brus Li, byłby ze mnie dumny...
Szkoda, że na początku swojego biegania, zamiast na Yacoolove dziwactwa, trafiłem na rozdział Jurka Skarżyńskiego o grzebnięciu z pięty...Całą książkę mogłem pochłonąć, ale czemu kawą nie zalałem tego rozdziału...
Łot e szkoda...
Q.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Właśnie byłam ciekawa doświadczeń równego świeżaka, jak ja i wiem też, że walisz uczciwie prosto z mostu bez ideologii. Ja truchtać na śródstopiu to mogę bądź ile, po prostu mi się załączyła taka opcja i już z automatu bez myślenia nawet w żelazkach tak biegam (choć fakt, że w żelazkach nieco niewygodnie). W poniedziałek wytupałam 1.5h i łydki nic. Długo tak truchtałam bez żadnego kontrolowania tempa i było gites. Ale teraz próbuję się wziąć za jakiś uczciwy plan treningowy pod połówkę i właśnie mam różne wątpliwości. W żelazkach jak chcę to z pięty pobiegnę, tylko przy wolniejszym tempie muszę mentalnie kontrolować.
Nie wiem czy to walenie z pięty przy przebieżkach to nie jest subiektywne odczucie, bo jak sobie truchtam, to się to teraz odbywa z taką szaleńczą prędkością , że wogóle nie odczuwam momentu położenie pięty. Przebieżki leciałam nie po asfalcie tylko po lekko wyboistej scieżce i może stąd to uczucie? Ale ogólnie mam uczucie, że ciężko mi ze śródstopia biegać szybko, dawniej mnie limitowały albo zmęczone mięśnie, albo wydolność, a tu jestem świeża, tylko po prostu mechanicznie się szybciej nie da. Dziwne to i niewygodne, pewnie mam coś poprzykurczane itp. ale nie umiem się dokładnie samozdiagnozować. Nie wymuszam lądowania na śródstopiu, biegam tak, jak moje ciało zdecydowało po założeniu lekkich butów. Mam wrażenie, że podobnie do tego, jak biegam na bosaka. Ale być może to tylko wrażenie.
Nie wiem czy to walenie z pięty przy przebieżkach to nie jest subiektywne odczucie, bo jak sobie truchtam, to się to teraz odbywa z taką szaleńczą prędkością , że wogóle nie odczuwam momentu położenie pięty. Przebieżki leciałam nie po asfalcie tylko po lekko wyboistej scieżce i może stąd to uczucie? Ale ogólnie mam uczucie, że ciężko mi ze śródstopia biegać szybko, dawniej mnie limitowały albo zmęczone mięśnie, albo wydolność, a tu jestem świeża, tylko po prostu mechanicznie się szybciej nie da. Dziwne to i niewygodne, pewnie mam coś poprzykurczane itp. ale nie umiem się dokładnie samozdiagnozować. Nie wymuszam lądowania na śródstopiu, biegam tak, jak moje ciało zdecydowało po założeniu lekkich butów. Mam wrażenie, że podobnie do tego, jak biegam na bosaka. Ale być może to tylko wrażenie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
No masz! Bolesną strunę poruszyłaś - bosostope...
Przed stawem wyskokowym, zacząłem sobie fajnie podśmigiwać na bosaka...
A teraz muszę jeszcze się wstrzymać z powrotem - ciągle biegam z usztywnionym stawem. Prawdopodobnie, nawet pierwsze zawody pobiegnę z bandażową opaską.
Wracając do samego poginania na przedzie, to dla mnie cały czas kluczową sprawą jest próba łapania luzu w trakcie. To taka Yacoolova mantra. Nie jest to łatwe, ale od początku, gdy to usłyszałem poczułem, że "to je to".
Klasyczny błąd jaki robi "99 % przecinek koma" biegaczy, gdy próbuje przyspieszyć, albo utrzymać mocne tempo to...spinanie się, "sprężanie", a całe kluczowe clue polega na wyluzowaniu...Ciężka sprawa, ale spróbuj. Biegniesz coś mocniejszego, jesteś na etapie "klapnięcia" i wtedy musisz sobie podpowiadać - luz, luz, luz. Ewentualnie - luz blues, w chodniku same dziury...
Polecam.
Zdrovaś!
Q.
Przed stawem wyskokowym, zacząłem sobie fajnie podśmigiwać na bosaka...
A teraz muszę jeszcze się wstrzymać z powrotem - ciągle biegam z usztywnionym stawem. Prawdopodobnie, nawet pierwsze zawody pobiegnę z bandażową opaską.
Wracając do samego poginania na przedzie, to dla mnie cały czas kluczową sprawą jest próba łapania luzu w trakcie. To taka Yacoolova mantra. Nie jest to łatwe, ale od początku, gdy to usłyszałem poczułem, że "to je to".
Klasyczny błąd jaki robi "99 % przecinek koma" biegaczy, gdy próbuje przyspieszyć, albo utrzymać mocne tempo to...spinanie się, "sprężanie", a całe kluczowe clue polega na wyluzowaniu...Ciężka sprawa, ale spróbuj. Biegniesz coś mocniejszego, jesteś na etapie "klapnięcia" i wtedy musisz sobie podpowiadać - luz, luz, luz. Ewentualnie - luz blues, w chodniku same dziury...
Polecam.
Zdrovaś!
Q.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
może wtrącę tu trzy grosze - z pięt na śródstopie zmieniałem jakieś 3-4 miesiące, po czym wielce zadowolony pokazałem moją technikę yacoolowi, a on w rewanżu pokazał mi milion błędów. Samo śródstopie jest tylko efektem poprawnej techniki, który to efekt przychodzi mimochodem, bez naszej kontroli.
Strasb, zapraszam do poznania na zajęcia a jeżeli nie możesz, przejrzyj wątek - jest tego o wiele za dużo stron, ale można wycisną piękną treść.
Strasb, zapraszam do poznania na zajęcia a jeżeli nie możesz, przejrzyj wątek - jest tego o wiele za dużo stron, ale można wycisną piękną treść.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Też wyczułam, że luz kluczowy i nawet osiągnełam przy truchtaniu znów ten stan, że nie muszę myśleć o tym, że biegnę, ale na pewno jeszcze sporo pracy przede mną. Mantrę rozluźniająca skrzętnie notuję.
Quba, jak pisałam, u mnie efekt przyszedł mimochodem, bez kontroli. Gdzieś w maju zaczęłam robić eksperymenty z lekkimi butami pozwalając się ciału dopasować do 'feedbacku'. I tak powstał mój krok biegowy, nie planowałam jakoś szczególnie całkowitegi przerzucenia się na śródstopie (bo np. niedawne złamanie zmęczeniowe wołało o rozwagę), ale nogi wybrały same. I skoro nie spowodowało to zwiększenia kłopotów zdrowotnych (zmniejszenia też nie ), to kontynuuję. Do Poznania mam kapkę daleko, wątek trochę podczytywałam, może po obronie spróbuję coś z niego wycisnąć.
Dzięki za wskazówki.
Quba, jak pisałam, u mnie efekt przyszedł mimochodem, bez kontroli. Gdzieś w maju zaczęłam robić eksperymenty z lekkimi butami pozwalając się ciału dopasować do 'feedbacku'. I tak powstał mój krok biegowy, nie planowałam jakoś szczególnie całkowitegi przerzucenia się na śródstopie (bo np. niedawne złamanie zmęczeniowe wołało o rozwagę), ale nogi wybrały same. I skoro nie spowodowało to zwiększenia kłopotów zdrowotnych (zmniejszenia też nie ), to kontynuuję. Do Poznania mam kapkę daleko, wątek trochę podczytywałam, może po obronie spróbuję coś z niego wycisnąć.
Dzięki za wskazówki.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Melduję z przyjemnością, że mantra zdaje się pomagać, chyba nieświadomie starałam się biegać wogóle bez stawiania pięty, dziś było pod hasłem luz-blues, wyraźnie czułam moment kontaktu pięty z podłożem, niemniej lądowanie wciąż na przód i bez overstriding. Jak już byłam dogłębnie wyluzowana to spróbowałam znów przebieżki, na twardym i gładkim tym razem, poczucie plątania się nóg i niestabilności znacznie ograniczone. Mocniejszego niż wcześniej walenia piętą chyba też nie zanotowano.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Zuch Dziewczyna! W sensie Kobieta/Lejdi/Madmuazel.
Pamiętaj, że śródstopne nie jedno ma imię i oblicze. Sam się tego uczę i wiem, że wydeptuję jak sołfar przedszkolne ścieżki, ale...
Walczę i czerpię z tego dużo fajnego funu.
Moim zdaniem warto dać się stopie wygadać podczas biegu...należy kombinować z różnymi wariantami - bardziej na przedzie, po całości z pacnięciem pięty...to wymaga czasu i treningu.
Podoba mi się to, że szukasz. Czasami można pobłądzić, ale szukanie to cudne qrestvo...esencja rzekłbym...
Strasb, trzymam za Ciebie kciuki, zarówno rąk jak i stoop.
Powodzenia!
Quentino
Pamiętaj, że śródstopne nie jedno ma imię i oblicze. Sam się tego uczę i wiem, że wydeptuję jak sołfar przedszkolne ścieżki, ale...
Walczę i czerpię z tego dużo fajnego funu.
Moim zdaniem warto dać się stopie wygadać podczas biegu...należy kombinować z różnymi wariantami - bardziej na przedzie, po całości z pacnięciem pięty...to wymaga czasu i treningu.
Podoba mi się to, że szukasz. Czasami można pobłądzić, ale szukanie to cudne qrestvo...esencja rzekłbym...
Strasb, trzymam za Ciebie kciuki, zarówno rąk jak i stoop.
Powodzenia!
Quentino
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Dzięki. Co prawda ja już ładną chwilę nie Madmuazel, ale miejscowi zgodnie twierdzą, że jeszcze z dobrych 10 lat zanim będę na madame wyglądać.
Kombinować i szukać będę, mam to we krwi a w tutejszym narzeczu mój zawód to nic innego jak "poszukiwaczka". Mam wrażenie, że chyba nawet każda z 4 przebieżek była dziś w nieco innym stylu, stanowczo stwierdzam duże pole do eksperymentów przy nieco większych prędkościach. Mam bliższych lub dalszych planach śmiganie bardziej po górkach niż po płaskim (cóż innego robić na miesiąc przed przeprowadzką na podnóże Alp) i czytałam też trochę o zaletach i wadach różnego stawiania stopy na podbiegach i zbiegach. Czynię obserwacje, co też moje stopy sądzą na ten temat jak zdobywamy dzielnie strasbourskie wiadukty czy inne okoliczne wzniesienia. Będę ćwiczyć przerzucanie się z przodowania na "po całości" i vice versa.
Trzymam kciuki również za Twoje eksperymenty!
Kombinować i szukać będę, mam to we krwi a w tutejszym narzeczu mój zawód to nic innego jak "poszukiwaczka". Mam wrażenie, że chyba nawet każda z 4 przebieżek była dziś w nieco innym stylu, stanowczo stwierdzam duże pole do eksperymentów przy nieco większych prędkościach. Mam bliższych lub dalszych planach śmiganie bardziej po górkach niż po płaskim (cóż innego robić na miesiąc przed przeprowadzką na podnóże Alp) i czytałam też trochę o zaletach i wadach różnego stawiania stopy na podbiegach i zbiegach. Czynię obserwacje, co też moje stopy sądzą na ten temat jak zdobywamy dzielnie strasbourskie wiadukty czy inne okoliczne wzniesienia. Będę ćwiczyć przerzucanie się z przodowania na "po całości" i vice versa.
Trzymam kciuki również za Twoje eksperymenty!
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Pisaliśmy o różnych twarzach śródstopnego, tam piszą o różnych twarzach piętaszkowania, ale w sumie chodzi o to samo:
http://www.runblogger.com/2011/08/why-m ... among.html
http://www.runblogger.com/2011/08/why-m ... among.html
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12924
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Pierwszy kontakt stopy z podłożem jest zarazem ostatnim momentem, nad którym można pracować. Potem następuje "przybicie" i bierne czekanie na kolejny krok...
Analizę ostatniego momentu sprowadzić można już tylko do jakościowej oceny relacji pomiędzy punktem kontaktu i rzutem środka ciężkości ciała na podłoże. W skrócie: im bliżej siebie leżą te punkty tym lepiej. Najczęstszym wnioskiem po takiej analizie jest sztuczne skrócenie kroku. Niestety.
Zaczynającym przygodę w poszukiwacza optymalnego ruchu, sugeruję w pierwszej kolejności zwrócić uwagę na zapiętek w bucie. Często jego sztywność nie pozwala na luźne opuszczenie stopy tuż przed lądowaniem. Stopa jest więc ciągle zadarta, prowokując tym samym do korzystania z dobrodziejstw amortyzacji w pięcie. Czyli po Bożemu, bo zgodnie z intencjami twórców obuwia "biegowego". Zwykła kosmetyka w postaci ekstrakcji kluczowego elementu może, choć oczywiście nie musi, poprawić relacje pomiędzy punktami. Zapraszam do eksperymentowania.
Analizę ostatniego momentu sprowadzić można już tylko do jakościowej oceny relacji pomiędzy punktem kontaktu i rzutem środka ciężkości ciała na podłoże. W skrócie: im bliżej siebie leżą te punkty tym lepiej. Najczęstszym wnioskiem po takiej analizie jest sztuczne skrócenie kroku. Niestety.
Zaczynającym przygodę w poszukiwacza optymalnego ruchu, sugeruję w pierwszej kolejności zwrócić uwagę na zapiętek w bucie. Często jego sztywność nie pozwala na luźne opuszczenie stopy tuż przed lądowaniem. Stopa jest więc ciągle zadarta, prowokując tym samym do korzystania z dobrodziejstw amortyzacji w pięcie. Czyli po Bożemu, bo zgodnie z intencjami twórców obuwia "biegowego". Zwykła kosmetyka w postaci ekstrakcji kluczowego elementu może, choć oczywiście nie musi, poprawić relacje pomiędzy punktami. Zapraszam do eksperymentowania.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Widać jak z tych nadgorliwych i mimo wszystko próbowałam więcej kontrolować.yacool pisze:Pierwszy kontakt stopy z podłożem jest zarazem ostatnim momentem, nad którym można pracować. Potem następuje "przybicie" i bierne czekanie na kolejny krok...
Chodzi o to, że początkujący nie mają na tyle dobrej mechaniki, że nie są w stanie lądować pod środkiem masy przy swojej typowej długości kroku? Czy że pod wpływem analizy pojawia się niekorzystna ten tendencja do skrócenia kroku? Pytam z ciekawości.yacool pisze:Analizę ostatniego momentu sprowadzić można już tylko do jakościowej oceny relacji pomiędzy punktem kontaktu i rzutem środka ciężkości ciała na podłoże. W skrócie: im bliżej siebie leżą te punkty tym lepiej. Najczęstszym wnioskiem po takiej analizie jest sztuczne skrócenie kroku. Niestety.
W moich obecnych butach za dużo tego dobrodziejstwa nie ma, niemniej i tak nie kusi za bardzo. Zapiętek klasyczny, ale nie mam kłopotów z opuszczeniem stopy, nawet na mój gust lądowałam na początek z za bardzo obciągniętą stopą, teraz próbuję bardziej płasko, luźniej.yacool pisze:Zaczynającym przygodę w poszukiwacza optymalnego ruchu, sugeruję w pierwszej kolejności zwrócić uwagę na zapiętek w bucie. Często jego sztywność nie pozwala na luźne opuszczenie stopy tuż przed lądowaniem. Stopa jest więc ciągle zadarta, prowokując tym samym do korzystania z dobrodziejstw amortyzacji w pięcie. Czyli po Bożemu, bo zgodnie z intencjami twórców obuwia "biegowego". Zwykła kosmetyka w postaci ekstrakcji kluczowego elementu może, choć oczywiście nie musi, poprawić relacje pomiędzy punktami.
Eksperyment na żywym organizmie trwa nieubłaganie. Dziękuję za wskazówki.yacool pisze:Zapraszam do eksperymentowania.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12924
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
To co dzieje się z nogą i w jakiej relacji geometrycznej znajduje się względem podłoża i reszty ciała, jest wynikiem, rezultatem końcowym. Tor stopy tuż przed wylądowaniem jest bardzo złożony. Samo przechylanie stopy (pięta - zadzieranie lub śródstopie - obciąganie) nie zmieni wiele. Korzyści z biegania na śródstopiu są odczuwalne tylko przy całkowitym przeprogramowaniu ciała. Stopa przed wylądowaniem wpierw przyspiesza, potem zwalnia zakreślając wahadłowy tor w płaszczyźnie strzałkowej. Taka trajektoria w połączeniu z samym lądowaniem od palców ku pięcie, wydłuża czas przybijania, czyli pełnego dociążenia nogi podporowej. W tym właśnie czasie środek ciężkości ciała przemieszcza się bardziej do przodu, dając pożądany efekt geometryczny. Wciąż jednak jesteśmy po stronie efektów. My chcemy przyczyn! A przyczyną jest rytm.
Jak to opisać do praktycznego użytku? Jak sprawić by internetowy wpis stał się jasnym instruktażem, prostym do wcielenia w bieg? To wyzwanie, bo moim zdaniem poprawnej techniki biegu, nie da się nauczyć w biegu...
Jak to opisać do praktycznego użytku? Jak sprawić by internetowy wpis stał się jasnym instruktażem, prostym do wcielenia w bieg? To wyzwanie, bo moim zdaniem poprawnej techniki biegu, nie da się nauczyć w biegu...
- mimik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4097
- Rejestracja: 16 maja 2009, 19:42
- Życiówka na 10k: 38:56
- Życiówka w maratonie: 03:44:08
- Lokalizacja: okolice wrocławia
czy dzięki temu rodzajowi skipu można mniej więcej wyczuć o co chodzi z tym śródstopiem?
http://www.youtube.com/watch?v=fdKdTxZ6 ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=fdKdTxZ6 ... re=related
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Mnie próbowano nauczyć tego skipu. Na początek miałam spore kłopoty z koordynacją. Po paru próbach już lepiej jak próbowałam w marszu. Niemniej waliłam piętą.
Moim zdaniem najlepszy do wyczucia, o co w tym chodzi, jest "bosak". Ale niech się jeszcze guru wypowie.
Moim zdaniem najlepszy do wyczucia, o co w tym chodzi, jest "bosak". Ale niech się jeszcze guru wypowie.