turystycznie-partyzancko-łupieżczo oczywiście też, ale nie tylko.
po pierwsze, tak często startuję piątki, bo:
DOM pisze:
Szkoda, że organizowanych jest tak mało "piątek".
nie wiem, ile ich już nabiegałem, ale wiem na pewno, że żadna nie miała atestu.
w związku z tym, że całkiem straciłem już wiarę, że kiedyś pobiegnę atestowaną piątkę - postanowiłem zastosować podejście probabilistyczne do wyrobienia sobie zdania o życiówce na tym dystansie
-------------
po drugie - wczoraj zrealizowałem jeden z moich licznych celów okołobiegowych:
wyrobiłem sobie jakieś 200m przewagi - i dobiegając jako pierwszy do mety wziąłem córkę za rękę i przetruchtałem z nią ostatnich parę metrów.
w ten sposób Lenka była pierwszym zawodnikiem/zawodniczką, który przekroczył/a metę na IV biegu Lubońskim.
-------------
po trzecie - niedzielne wybiegania z grupą w tempie 4:50-5:30 są dla mnie trochę zbyt wolne, żeby były budujące.
chyba, że dzień wcześniej walnę konkretny akcent - wtedy wychodzi takie recovery-long, i te prędkości na tym zmęczeniu mięśniowym dają już fajny efekt.
zaznaczę, że to nie jest tylko moje teoretyzowanie, a zdanie potwierdzone przez Michała.
a że z lubię biegać z grupą - co tydzień kombinuję, jakby tu się w sobotę załatwić na cacy. zawody na 5km są pięknym ku temu narzędziem, dycha na zawodach jest dla mnie za mocna, żeby następnego dnia zrobić sensownie te dwadzieścia parę km.
zdrówko