Zauważyłem coś podobnego. Jak tylko zaczynam biegać powyżej 100 km tygodniowo, to właściwie przestaje mieć znaczenie co jem.kapan pisze:Pozwolę sobie wyrazić dość kontrowersyjny pogląd na temat diety.Najlepiej jest, jak się jej nie pilnuje. Przy pełnej akceptacji siebie, łagodności, ale i zdrowej samodyscyplinie oraz regularnym treningu, pozwalając sobie na jedzenie wszystkiego na co się ma ochotę, ale jednocześnie próbując się wsłuchać w organizm czego on potrzebuje, po jakimś czasie organizm sam ustawi sobie optymalną dietę.
Czekolada ze trzy - cztery razy w tygodniu, jakieś ciasto jak mnie przyciśnie, cokolwiek. Organizm się sam reguluje, a "parametry" (waga + wymiary) zdążają do wartości mnie osobiście zadowalających (= czuję się z nimi całkiem dobrze).
A co do Twojego biegania, Fredzio ... nie wiem dlaczego, ale czytając bloga biegowy odnoszę wrażenie, że biegasz bardziej z poczucia obowiązku niż chęci.
Ale może mi się tylko tak wydaje ...