2020: bliżej, szybciej

Moderator: infernal

Sewer
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 223
Rejestracja: 05 mar 2015, 21:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wracam po długiej przerwie do pisania, nie wiem jak będzie z regularnością.

Najpierw ujęcie statystyczne. Od listopada do połowy marca trenowałem pod półmaraton i debiut w maratonie. Kilometry w kolejnych miesiącach:
Listopad - 278
Grudzień - 323
Styczeń - 326
Luty - 306
Marzec - 195.

Skończyło się na średnio udanej połówce i odwołanym maratonie. Tak jak pisałem we wcześniejszym poście nie było planu co do dalszego treningu. Z perspektywy czasu widzę, że dużo kosztowały mnie te przygotowania w aspekcie fizycznym i psychicznym. Fizycznie nie był to jakiś mega ciężki trening, ale jednak dał mi się we znaki, w połączeniu z czasami ciężką robotą w pracy, owocowało to problemami. Coraz częściej bolały mnie plecy w nocy, zacząłem mieć przez to problemy ze snem. Zdarzało się, że po 3-4h budziłem się z bólem i nie mogłem dalej zasnąć albo sen był często przerywany. Przekładało się to na ogólne zmęczenie, słabą regenerację. Forma zamiast iść w górę to stała bądź nawet był lekki regres. Stąd wynik w półmaratonie, a obawiam się, że gdyby doszło do maratonu to z formą i wynikiem byłoby kiepsko.

Kolejne miesiące:
Kwiecień - 174
Maj - 137
Czerwiec - 125

Nie robiłem jakiejś większej przerwy, a teraz widzę, że była wskazana. Klepałem jakieś BSy, ale jakoś tak ciężko mi się biegało. Coraz częściej nie chciało mi się wychodzić, łatwiej było mi odpuścić trening, bo nie było konkretnego celu i trudno było mi sobie go postawić podświadomie czując, że jestem w miejscu z którego forma raczej nie pójdzie w górę.
Wsiadłem wtedy na rower. Biegać lubię raczej w miarę szybko niż długo i wolno, a na rowerze jest odwrotnie, może też dlatego, że nie potrafię szybko jeździć. Ogólnie to poruszam się rowerem, ale są to krótkie dojazdy. Z kolei jak wsiadłem treningowo to w piątek zaliczyłem 50km i w niedzielę wielkanocną zrobiłem 150km. I tak sobie nabijałem czasami kilometry, ale w zasadzie tylko w weekendy, zwykle było to 50-70km, przed urlopem (3 tygodnie w czerwcu) chciałem zrobić sobie challenge a mianowicie przejechać 200km w ciągu dnia. Czekałem tylko na odpowiedni dzień, szczególnie jeśli chodzi o pogodę (ciepły i z lekkim wiatrem). Czystej jazdy zajęło to 8,5h. Mógłbym dalej jechać, zmęczenie odczułem dopiero później, miałem nawet problem ze snem w nocy. W międzyczasie coraz gorzej się odżywiałem, a kulminacją tego był urlop. W ciągu 29dni biegałem raptem 5 razy.
Po powrocie waga pokazała rekordowe od dobrych kilku lat 69,5kg, lustro też nie dodawało optymizmu. No i wiadomo, stwierdziłem, że tak nie może być. Bieganie było nieprzyjemne. Wolne tempo, wysokie tętno, spore zmęczenie, ociężałość. Pierwsze efekty diety były dość szybkie, bo 3,5kg w dwa tygodnie. Gorzej z bieganiem.

Lipiec - 233
Sierpień - 209

Szybko zdałem sobie sprawę, że nie nabiegam nic sensownego w tym roku na moim chyba ulubionym dystansie 10km. BSy były trochę szybsze, ale to głównie z utraty wagi. Dalej nie było w tym lekkości. Dodawałem jakieś rytmy do tego, 100, 200m tzn nie mam odmierzonego odcinka więc na oko robiłem 20s i 35-40s. Z tym też było ciężko, szybko pojawiał się beton. W ostatnich tygodniach biegałem chyba 3 razy umowny drugi zakres (bo dość szybko przechodził w wyższą strefę), który pokazały mi jak daleko jestem od optymalnej formy z początku roku. Za dużo się nie będę rozwodził nad letnimi treningami, opiszę tylko kilka takich mocniejszych, które dały też trochę satysfakcji i wiary, że można coś fajnego pobiegać a nie tylko męczyć bułę. A z ciekawostek to od 18.03 do 20.07 nie przebiegłem ciągiem nawet JEDNEGO km poniżej 4 minut.
Garść ciekawszych treningów:

- 08.08
- 8x400 p.2:30 + 2x200
- pierwszy trening na bieżni, nie wiedziałem czego się spodziewać i pozytywnie się zaskoczyłem, bo odcinki wchodziły w 1:13-1:16 a ostatni w 1:11 plus dwusetki w 33

- 12.08 - 2x600 (1:48) p.3' + 4x400 (1:12) p.2:30 + 4x200 (33-35) p.2'
- poszedłem za ciosem, 3600metrów w tempie na 1000m,
chyba to był zbyt mocny trening, odczuwałem go przez kolejne 3-4 dni

- 16.08 - 800 (2:23) + 400 (1:09) + 3x200 (33-34)
- byłem zmęczony weekendem, ale się wybrałem, w założeniu chciałem zrobić 3x500 pod ten pandemiczny kilometr, ale dobrze mi się biegło, więc biegłem dalej, nie wiem dlaczego się zatrzymałem po 800m zamiast dociągnąć do końca, potem już mi się średnio biegło, stąd krótki trening

- 19.08 - wybrałem się po wieczorem po pracy z założeniem, żeby zrobić ten 1km, ale okazało się że odbywał się mecz, koło setki ludzi, nie będę pajacował, pobiegałem jakieś dwusetki, ale nie było kompletnie mocy w nogach, wiedziałem że po całym dniu w robocie nie pobiegnę dobrze

23.08 - 6x600 ( 1:53-1:54, ostatni 1:51)p.3' - ehh, znowu zmęczony weekendem, ale trening nieźle wszedł

29.08 - 5x800 (19km/h - 19,5km/h, ostatni 20km/h) p.4' - pogoda fatalna, więc bieżnia mechaniczna, normalnie chciałem to biegać w okolicach 3:12-3:15/km, tu nie wiedziałem do końca jak to przełożyć, żeby było ok ale też nie przedobrzyć, wyszło jak wyszło, ukrop straszny, ale ostatni odcinek na full prędkości nie był jakiś mega ciężki

02.09 - 10x200 (33-34)p.2' - nogi ciężkie po całym dniu, ogólnie jednak na tych krótkich odcinkach brak mi szybkości, za nastolatka nic nie trenowałem (grywałem trochę w kosza, miałem dobrą zwrotność i niezłe odejście ale na 2-3m), nie potrafię po prostu szybko biegać, nie biegałem 200m na maxa, ale sądzę że byłoby to ledwo poniżej 30s

05.09 - 3x1000m 3:11 p.4' + 3:12 p.5' + 3:11 p.5' + 4x200 (34-35, ostatni 32)p.2', nie wiedziałem po ile to biegać ani jaka przerwa, wyszło jak wyszło, dość ciężki trening, przerwa jednak trochę krótka, ciężko było odpocząć

11.09 - 1000m 2:59,0 - challenge completed, nie byłem przekonany czy złamie 3 minuty, ale pozytywnie się nastawiłem i poszło

12.09 - 3000m DNF, spróbowałem, ale tego dnia nie mogło się to udać. Cel 12.09 - 3000m DNF, spróbowałem, ale tego dnia nie mogło się to udać. Nogi coś tam odczuły, a dodatkowo na stadion dojazd 7km rowerem w jedną stronę, dość gorąco i bezchmurne niebo, więc słońce dawało. No i suma sumarum zszedłem po 2100m w 7:00.
Od początku tempo 3:20 nie było lekkie, w połowie już się robiło naprawdę ciężko, trochę powalczyłem, ale mając w perspektywie jeszcze kilometr takiej walki głowa powiedziała sorry stary, ale ni ch. Nie chodziło mi zrobić jakiś wynik tylko konkret sub10. Wszystko albo nic. W zasadzie to nie wiem czy nie przeszacowuje swoich aktualnych możliwości, na pewno jednak podejmę kolejną próbę. Życiówkę mam 10:08 chyba, dokładnie nie wiem bo pochodzi sprzed 2 lat z nieudanej próby na sub17, gdzie zszedłem po 3600m (nie wiem na jakiej podstawie wtedy sądziłem, że złamie 17minut).


Kilka słów podsumowania. Chyba trochę za mocno brałem do siebie zimowe przygotowania. Napinałem się, nie odpuszczałem, w tym przypadku się to nie sprawdziło. Zamierzonej formy nie osiągnąłem, do tego straciłem przyjemność z biegania, bardziej mnie dołowały kolejne treningi niż sprawiały radość. Trochę miało to odniesienie do pozostałych sfer, ogólnie większe zniechęcenie, jakby mniej energii, do tego więcej śmieciowego jedzenia, bo przestawało mi zależeć. Nie tędy droga, bo biegania czy w ogóle sport to ma być hobby, pasja a nie kolejne czynności do odbębnienia. Wiadomo, że biegać nie trzeba. Z aktywności szkoda rezygnować, bo to bardziej styl życia, dobrze jest zachować trochę balansu w tym wszystkim.
Co do dalszego biegania to nie mam narazie nic sprecyzowanego. Niedługo spróbuję znowu 3000m. Może pobiegnę jeszcze piątkę. Zobaczę. Albo zrobię ją na bieżni mechanicznej, tam będzie łatwiej (oszukam się, że pobiegnę szybciej niż życiówka). Chodzi mi po głowie wciąż debiut w maratonie, ale nie wiem jak to wyjdzie, bo planuję w perspektywie zmianę pracy i lokalizacji, nie wiadomo jak wyjdzie z treningiem. A na pewno chciałbym pobiec go w dobrej formie, z dobrym wynikiem, a nie na pół gwizdka na zaliczenie. Sam trening maratoński nie jawi mi się jako coś co chciałbym robić, nie lubię robienia bazy, nabijania kilometrów, ale z drugiej strony sam bieg maratoński na pewno kusi. Czas pokaże. Aktywność aktywnością, ale w dłuższej perspektywie bieganie samo w sobie nie daje mi tej satysfakcji co robienie konkretnych, mocnych jednostek jak te wyżej. W najbliższym czasie wrzucę pewnie jakieś biegi progowe, bo lubię ten rodzaj treningu. Longi już niekoniecznie, ostatnie pół roku kilka razy przekroczyłem 15km a 20km ani raz na jednym treningu. Chciałem jeszcze o czymś napisać, ale zgubiłem zupełnie wątek, bo zrobiłem przerwę w pisaniu na rozbieganie. Wyszło przydługo i może chaotycznie momentami, ale ktoś może dobrnie do końca. Pewnie jeszcze coś napiszę, bo inne kwestie chciałem poruszyć jeszcze. Na dziś tyle.

PS. Sądzicie, że te sub 10 na 3000m realne? Nawet jak małe szanse to pewnie i tak spróbuję.
1000m: 2:59,0 (IX 2020), 3000m:9:57 (IX 2020), 5km: 17:25 (V 2018), 10km: 35:54 (IX 2019), HM: 1:20:31 (III 2020)

https://www.endomondo.com/profile/20382960
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60771
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60772
New Balance but biegowy
Sewer
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 223
Rejestracja: 05 mar 2015, 21:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

13.09: 11,4km BS

15.09: 13,3km BS, niby tempo 4:44, ale męczyłem się, za mocno jak na moje obecne możliwości

16.09: 11,5km , 4km BS + 10x200m, 2x100m, niestety bieganie na nie odmierzonej trasie takich odcinków jest słabe, w założeniach miałem biegać solidnie, ale niezbyt mocno, zegarek pokazywał tempa rzędu ok. 3:15/km, myślę sobie bez jaj i przycisnąłem, zmęczyłem się solidnie, okazało się że jednak tempa były w okolicach 2:50-3:00

17-18.09: nic, miałem zrobić jakiś rozruch, ale nogi ciężkie, raczej nie po bieganiu, tylko od dłuższego czasu robota daje po dupie, stąd taki a nie inny kilometraż w ostatnich tygodniach, zbierałem siły na sobotę i może ostatni bieg na czas w tym roku
1000m: 2:59,0 (IX 2020), 3000m:9:57 (IX 2020), 5km: 17:25 (V 2018), 10km: 35:54 (IX 2019), HM: 1:20:31 (III 2020)

https://www.endomondo.com/profile/20382960
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60771
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60772
Sewer
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 223
Rejestracja: 05 mar 2015, 21:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

19.09: 3000m - 9:57

Rozgrzewka 4km w tym 2x100 i 1x200, odczucia nieszczególne, nie było ciężaru w nogach, ale luzu też nie bardzo. Kilka ćwiczeń, kilka minut odpoczynku i ogień.

Wątpiłem w sub10, ale postanowiłem sobie, że nie będzie dnf. Może być wolniej, mogę zaliczyć zjazd i skończyć w np.10:30, ale mam dobiec do końca. Naoglądałem się sceny death crawl z filmu Facing the giants i sobie powtarzałem przed biegiem i wiele razy w trakcie biegu zdanie dont quit till you got nothing left. Podziałało. Założenie na sub10 było proste - 20s na każde 100m. Już po pierwszym kółku przestało być luźno, pierwszy km w 3:21, na kolejnych dwóch kółkach traciłem sekundę, już kalkulowałem, że jeśli utrzymam to tempo to skończę w 10:05-10:10, nie liczyłem już wtedy na sub10, bo biegło się naprawdę ciężko. Nie pasowało mi jedynie to, że tętno było jeszcze poniżej 190, myślę sobie coś jest nie tak, bo skoro tętno nie jest aż tak wysokie to mogę dać z siebie więcej. Zacząłem minimalnie przyspieszać, cały czas jednak miałem w głowie, żeby nie przesadzić bo do mety daleko. Drugi kilometr wszedł 3:22. Wolno bo wolno, ale odrabiałem stratę. Fajne uczucie, bo biegłem sam ale miałem wrażenie, że ścigam wirtualną linię, która jest 10-15m przede mną, a ja mam ją dogonić. Pamiętam międzyczasy 7:42, potem 8:41 i wtedy dopiero wiedziałem, że cel jest do osiągnięcia, bo zostało ostatnie kółko i dam z siebie wszystko. Nie napalałem się za wcześnie, na 2900m było 9:40. Pomyślałem, że dam z siebie tyle ile mi zostało i mam to. Tak też było, przyspieszyłem i ostatnie 100m wpadło w 17s, ostatni kilometr w 3:14, a całość w 9:57. Padłem na trawę, poleżałem z minutę. Czas jest jaki jest, ale zostało poczucie, że pobiegłem na miarę swoich obecnych możliwości i dałem z siebie wszystko. Dawno żaden bieg nie dał mi takiej satysfakcji.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
1000m: 2:59,0 (IX 2020), 3000m:9:57 (IX 2020), 5km: 17:25 (V 2018), 10km: 35:54 (IX 2019), HM: 1:20:31 (III 2020)

https://www.endomondo.com/profile/20382960
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60771
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60772
Sewer
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 223
Rejestracja: 05 mar 2015, 21:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

20.09:

BS 15,12 km 1:13:50 4:53/km

21.09:

45 min ćwiczenia siłowe, taki standardowy miszmasz

22.09:

3x2km Tp 13,21km 57:18 4:20/km

Wyszło w 7:22, 7:29 i 8:35 (2,3km), tętno na pewno było przekroczone, ale bardziej chodziło, żeby tempo było przyzwoite. Nie było źle, mimo wszystko lubię ten typ treningu.

23.09:


BS 10,7km 52:58 4:57/km

Przejadłem się, miałem olać ten bieg ale wyszedłem przed 20 i odwaliłem swoje. Już od dość dawna miewam tak, że często na BSy nie chcę mi się wychodzić.

24.09:

BS + podbiegi 9,4km 46:44 4:58/km

W sumie było ponad 10, ale zegarka zapomniałem włączyć. Nieźle wchodził BS na początku, podbiegi tak na czuja, w miarę mocno, potem 2 odcinki na płaskim.

25.09:

Wolne

26.09:


Bieżnia mech. BS + 7x800m 18,5km/h p.~2:30+ 2x1min 20km/h p.1:30, 3,2km + 10,4km

Pogoda fatalna, póki jeszcze mam kartę to bieżnia na siłowni. Dość ciężko wchodziło, duszno i pot leje się strumieniami, ale wolę jednak ciepło niż zimno. Coś jest chyba nie tak skoro przy +15 dłonie mi marzną jakby blisko 0 było. Dość ciężko wchodziło, ale bieżnia jednak ułatwia. Tak zakładam, że 18,5km/h daje 3:14/km - ok. 10s racji bieżni, czyli tempo 3:25/km, w sumie bez szału.

Poprzednie dwa sezony kończyłem będąc już dojechanym, pod formą i robiłem wtedy ok. 17:50 na 5km. Myślę, że jeśli pociągnę jeszcze ze 3 tygodnie treningu, gdzie zrobię 3-4 biegi progowe i 2-3 interwały 5-6x1km, to zakręcę się ok. 17:30, może zaatakuję życiówkę. Szkoda tylko, że będzie bez zawodów. Ale stadion też jest ok, oby tylko pogoda była jeszcze dobra.
1000m: 2:59,0 (IX 2020), 3000m:9:57 (IX 2020), 5km: 17:25 (V 2018), 10km: 35:54 (IX 2019), HM: 1:20:31 (III 2020)

https://www.endomondo.com/profile/20382960
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60771
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60772
ODPOWIEDZ