MatiR - Blog treningowy

Moderator: infernal

MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

06.10.18 - sb
Dzień meczowy

Pierwszy meczyk na linii. W końcu z kumplem, z którym trochę meczy razem przesędziowaliśmy, a w tym sezonie to za często już niestety takiej okazji nie będzie, eh... Niemniej jednak do rzeczy - Wojewódzka Liga Juniorów Starszych - na linii około 4,9km.

Wyjazd prosto na drugi mecz (w innym składzie sędziowskim) to historia do opowiadania nie wiem czy nie lepsza od relacji biegowych, ale to nie forum sędziowskie, stety lub niestety. W końcu normalnie posędziowane - w końcu. Cieszy mnie to, nawet jeśli mecz miałem z tych piknikowych. Na środku 7,5km także bez wysilania się. Byłem gdzie miałem być...

07.10.18 - ndz
VII Legnica Półmaraton 21,1km
1:19'48'' brutto, 1:19'46'' netto, 10/345

Miałem ambitne plany na kilka dni przed. Bieg w Bukowcu na 15km, w którym powiedzmy jakiś tam wynik nabiegałem mógł mi dawać nadzieje na kolejne przyzwoite starty. Przyszło choróbsko, w miarę się podkurowałem, z formy raczej aż tak dużo nie uleciało - niemniej jednak na trasie podjąłem decyzję, która zobaczymy czy przyniesie skutki w kolejnych dniach.

Start biegu planowany był na 11, teoretycznie biuro zawodów czynne do 10. Na miejscu byłem 9:40. Odebrałem co miałem odebrać, załatwiłem co miałem załatwić - nawet załatwiłem to dwukrotnie i to raz z 10-15minut przed samym startem. Na rozgrzewkę ruszyłem mniej więcej 10:15. Zrobiłem 10' ciągu po 5'53'' ? [1,7km]... Mogło wyjść trochę więcej, ale biegałem po parku, także sygnał mógł gubić. Dodatkowo ćwiczenia w ruchu i w miejscu. Przed samym startem kilka przebieżek. Byłem w miarę dogrzany, ale przed rozgrzewką to już mówię oooojjj, będzie się działo... Coś brakuje mocy w dwugłowych... Tak jakby nogi się na mnie pogniewały...

Start 11:00... Po jakimś odcinku powiedzmy pierwsze top5 pobiegło swoje. W niej między innymi Adam Putyra, Grzegorz Gronostaj, Sobczyk Tomasz i dwóch zawodników z Ukrainy. Mi się udało złapać całkiem fajnej grupki, w której biegł chociażby mój rywal z M20 i tak sobie biegliśmy razem w czwórkę przez jakiś czas. Z tej czwórki ja mam najgorsze życiówki (jeśli mowa o 10km i 21km). Pierwsze 10' tak średnio mi wchodzi, ale wiem że jak złapię rytm to już to pójdzie. Sama trasa liczyła 3 pętle. Pierwszy raz pierwsze 6km poszło asfaltem i mimo iż dość dość wiało i był jeden nieciekawy mostek do wbiegnięcia na którym wiał naprawdę nieprzyjemny wmordewind, to szło to w miarę. Trzymałem grupkę przez 9km. Można było pogadać, biegło się nie najgorzej mimo że nogi nie szły jak przed dwoma tygodniami. Było znośnie. Tempo szarpane, bo kilometr mi piknął nawet w 3'24'', a był i kilometr np. 3'43'', ale szło powtórzę jeszcze raz: "znośnie"... I tak do 9km... Pisałem już że trasa biegu taka, na której ciężko o jakiekolwiek wyniki ? Jak nie to napiszę :bum: Trasa w 60-70% nawierzchnia szutrowa, temperatura z jakieś 20stopni z lekkim hakiem, nawrotki, zakręty, taki półmaratonowy parkrun (spodobało mi się to określenie w kontekście maratonu na tym forum - tylko nie pamiętam kto tak to nazwał, hmm)... Wracam do 9km. Jakoś mi zaczynało wyłączać prąd w nogach. Nie na zasadzie - bum nie mam siły, umieram, ratujcie mnie. Tylko to było na zasadzie - jak chcesz dowieźć coś sensownego to włącz tryb oszczędzania :hej: Szybka kalkulacja. Okej od Bukowca za mocno nie trenowałem, nie mam żelu, nogi nie podawały do końca jakbym chciał, wyniku tutaj rzędu <1:17 nie nakręcę, walczę dzisiaj typowo o miejsca (Za 1 miejsce w kategorii było 400zł, czyli przyzwoicie, moje 2 miejsce w kat i 250zł mam pewne, bo zawodnik z 3 miejsca wynik z 12 minut gorszy od mojego). O 1 miejsce musiałbym się ostro szarpać, a pamiętając moją piękną wycinkę z Nocnego Wrocław Półmaratonu poszedłem po rozum do głowy. Od 9km kończę zawody :hejhej:

Rozpocząłem jednostkę treningową. Szybko przeliczyłem tempo co i jak i postanowiłem trzymać tempo 3'55''. Może być ciut szybciej, może być ciut wolniej. Nieważne. Szykowałem się na lekkie przyspieszenie powiedzmy na ostatnie dwa kilometry. Tak by nie było wstydu i złamać - sorki za określenie, nie chcę by się tutaj ludzie na forum pogniewali, ale w tym momencie chciałem jak najmniejszym kosztem dowieźć marne < 1:20. Oddechowo cały bieg super. Tym bardziej gdy zwolniłem. Całkiem rozbawiła mnie sytuacja nie wiem na którym to kilometrze, chyba 13-14, kiedy na nawrotce kilka osób mnie zagrzewało do biegu... Brawo, jedziesz, bla bla bla. Włączył mi się tryb smerf maruda, mówię im: "Jakie dobrze, słabo, nogi mi wycięło i coś tam jeszcze" - Ci do mnie: "Biegnij nie gadaj"... Mogliby powiedzieć Biegnij nie p... :hahaha: W każdym razie mimo złości na siebie itp. To od momentu gdy realizowałem jednostkę biegową, miałem nawet niezły humor - cieszyłem się biegiem. O pętlach wspominałem ? O braku żelu, także. O lekkiej wycince w okolicach nerek pewnie nie ? No lekko mnie kuło, ale nie na tyle by było to uciążliwe. W każdym razie nogi to miałem z każdym kilometrem coraz bardziej wypompowane. Biedne nogi - przez zimę dostaną ładnie w pi... w tytę :)
Lubię bieganie na pętlach, oczywiście nie jeśli jest ich na trasie 10, ale taki półmaraton na dwóch pętlach jest niezły, na trzech przejdzie. Powinienem napisać, że lubiłem pętle... Na pętlach zdarzają się duble - wiadomo. Park jak park, trochę miejsca jest, ale gdy moje nogi wołają "daj se siana chłopie" i tak masz te drugie miejsce pewne, a głowa mówi - stary oddechowo trzymasz się super, potrafisz zwolnić i powiedzmy trochę odpocząć na tym tempie to nie jest źle - ambicja mówi "i co na enduhubie znowu powyżej 1:20 ?" to nie fajny jest widok - przepraszam znowu, ludzi biegnących gallowayem... Strasznie kusi wtedy by samemu przejść do marszu :hahaha: W każdym bądź razie jakoś chęć marszu (nie z niemocy - tylko tak jakoś to naszło) mi przeszła. Została - tutaj wielki plus mimo wszystko... chodnikowa prosta z nawrotką o długości powiedzmy 1,3km... Już trzeba było przyspieszyć, bo zegar tykał... Moje wielkie przyspieszenie i walka o jakże "cenne" sekundy była niesamowita. Przyspieszyłem aż do tempa... 3'40'' - 3'45'' :hahaha: No lekki dramat. Koniec końców złamałem te 1:20, ale nogi miałem tak ścięte że po biegu poprzestałem tylko na spacerze i rozciąganiu.

Podział tempa biegu
3'43'' - 3'30'' - 3'39'' - 3'24'' - 3'41'' - 3'42'' - 3'39'' - 3'41'' - 3'42'' - 3'54'' - 3'55'' - 3'59'' - 3'53'' - 3'57'' - 3'52'' - 3'57'' - 3'55'' - 3'58'' - 3'56'' - 3'49'' - 3'43'' - 0'23'' [110m]

Czyli początek strasznie dziwny żeśmy w czwórkę wyczarowali, a dodam, że nie było jakiś większych anomaliów z warunkami, profilem trasy... Z tej czwórki w sumie tempo dowiózł tylko jeden. Drugi Rafał, który porwał się na dogonienie pierwszego mieszkańca Legnicy (była taka kategoria), też z czasem spuchł i wiózł nasze marne 3'55'' (dla niego to też mimo wszystko dobry trening, bo za 3 tygodnie leci Frankfurt), trzeci skończył z 17s przede mną. Zdechł bardziej, bo dłużej starał się trzymać grupkę, a ciekawostką jest, że do niedawna jak jeszcze regularnie biegał to legitymował się życiówką półmaratońską na poziomie 1:12...

Podsumowanie biegu
Za tydzień biegnę 10km w Lubinie. Nie wiem jak doprowadzę nogi do ładu by złapały przez ten tydzień trochę mocy. Może porwę się we wtorek na wyjście na bieżnię i zrobię z 3x1000m, a potem będę luzować. Nie wiem. 35' złamać muszę i to z nawiązką. Zobaczymy jak to będzie. Za jakiś czas do tego biegu i co się działo przed nim wrócę, ale to już po sezonie, czyli powiedzmy 10-11 listopada. Dzisiaj, na gorąco. Decyzję uważam za słuszną, ale jaki zwrot z tego będzie w kolejnych dniach to już się okaże niedługo.

PODSUMOWANIE TYGODNIA 01.10-07.10
Zrobiłem około 80km w tygodniu, czyli powiedzmy taka norma. W dniu startu waga 63kg. Odcisków mi się porobiło, że hej, ale szybko się zagoją. W końcu normalnie posędziowałem mecze na weekend - cieszy mnie to, bo ostatnio to już waliłem hity praktycznie co mecz. Kontuzji raczej brak. We wtorek mam fryzjera, bo na ważne starty to już trzeba się prezentować. Dzisiaj ze swoimi kudłami to zbyt fotogeniczny nie byłem :hahaha:
New Balance but biegowy
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

07.10.18 - pon
BSik baaardzo

Mój brachol ciupie w tenisa na dość fajnym poziomie. O ile często towarzyszy mi na biegach na rowerze, tak czasem wygonię go na jakieś truchtanie (młody 12lat). Dla mnie jak znalazł - schłodzenie po zawodach z tymże opóźnione o dzień... Dla niego spoko baza tlenowa i szybkościowa... Biegane na pętli leśnej.

Podział tempa biegu: 6'19'' - 6'10'' - 6'06'' - 5'50'' - 5'12''

Po biegu dokręcone 5x15s (mocne w tempie młodego do pełnego wypoczynku...)

08.10.18 - wto
3x1km

Miałem w planach realizować to na bieżni, ale poszedłem po rozum do głowy i odpuściłem piłowanie i tracenie czasu na dojazd do miasta. Robię raptem 3 powtórzenia i to nawet nie na konkretne tempo, tylko na pobudzenie - tudzież dowalenie nóg i przedmuchanie płuc :)
Na rozgrzewkę 1,5km po 5'06'' [7'40'']... Trochę ćwiczeń w ruchu i w miejscu, czyli standardowa rozgrzewka...

Podział kilometrówek: 3:16.5 - 3:13.1 - 3:07.9
przerwa pomiędzy odcinkami 4' robiona na zasadzie, 2' marsz, 2' trucht

Po zrobiłem 2,4km po 5'12'' [12'35'']

Jak interpretować takie "pobudzenie" i te tempa, dwa dni po półmaratonie zważywszy na to, że jeszcze z 3 powtórzenia bym walnął :ble:
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

10.10.18 - śro
NIBY WOLNE

Niby wolne, ale byłem na basenie pierwszy raz od dawna. Oczywiście z musu, bo raczej sam bym z przyjemnością nie poszedł. Coś tam popływałem, generalnie w wodzie jestem sztywny jak pal i bardziej walczę z wodą niż pływam. Po pływaniu trochę siadły mi plecy...
Potem siadło trochę ćwiczeń siłowych i rozciągających...

11.10.18 - czw
BS 12-14km

Bez historii na pętlach leśnych - 13,2km po 4'53'' [1:04:30]. Niby luźniutko, ale szło to na zasadzie luzu gdy biegniemy już któryś kilometr i jesteśmy w lekkim transie. Nogi bolą, czuć że trochę opadają, niby nie ma tej mocy, ale idą. Takie nogi "niczyje". Nie wiem jak opisać ten stan, ale uczucie jakbym biegł i nie biegł za razem. Całkiem wieczorkiem ćwiczenia rozciągające... Trochę trzymał mnie jeszcze ból w lędźwiach, ale pomału puszczał...

12.10.18 - pt
WOLNE

Odpuściłem standardowy przedzawodowy BSik. Jutro mam mecz, tam trochę nogi rozruszam, a co ma być w niedzielę to będzie - aby tylko nie wiało. Pomału wszystko puszcza, a czy będzie świeżość przekonamy się w niedzielę. W niedzielę planuję następny wpis :)
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

13.10.18 - sb
Mecz

Zrobiłem 9,3km na środku. Sędziowanie w miarę w porządku, kluczowe decyzje poprawne. Na temat zachowań niektórych trenerów się nie wypowiem...

14.10.18 - ndz
Bieg Barbórkowy o Lampkę Górniczą Lubin 10km
37'00'' brutto, 36'58'' netto...

Kto dzisiaj startował w zawodach temu chwała :hahaha: Dawno pogoda tak nie spieprzyła mi i innym wyników. Można tutaj czasem poprzeklinać ? Przeklnę sobie... Mam lekkiego wkurwa, ale pomału przechodzi, także do szczegół. Na rozgrzewkę wyszedłem tak o 10:10 zrobiłem 2,52km po 5'33'' [14'00''], w miarę szło, ale widziałem że niefajnie kręci wiaterkiem i robi się dość ciepło - 20-22 stopnie. Potem standardowo rozgrzewka w ruchu i w miejscu... Sprawy łazienkowe, przebieżki i byłem gotowy. Planowo miałem otworzyć w okolicach 3'20''-3'25'' pierwszy kilometr tak by na dalszych kilometrach, na hopkach (kto biegał w Lubinie ten wie że trochę pofałdowana trasa) trzymać po 3'30''. Wszystko nie najgorzej, tylko ten j... wiatr...
Ruszyłem dość mocno - może o 5sekund za mocno (3'18''), bo niepotrzebnie wprowadziłem się na wysokie obroty oddechowe, ale jakoś to trzymałem. Trzymałem trzymałem, ale do 3km (2km - 3'29'' ; 3km - 3'30''). 4 i 5km górka i perfidny w mordewind, że w głowie leciały raczej przekleństwa niż jakieś fajne rzeczy... Tempo spadło, ale nie tylko mi i na tabliczce 5km melduję się z czasem około 17'35'' - 17'38'' czyli z 15-18sekund wolniej niż miało być... Dodam, że taki półmetek tylko i wyłącznie ze względu na to, że otworzyłem mocno 1km... tak to byłaby większa tragedia. Pod górkę wmordewind, z górki nie nadrobię bo wmordewind, cały czas nap... słońcem - szit, odechciewa mi się wszystkiego tym bardziej że nie ma za kim się schować i z kim biec. Wóz albo przewóz. Nie złamię 35', bo wiem że dalej będzie w głównej mierze walić wiatrem w ryjca, wybieram przewóz. I tak samotnie - jak większość wyścigu dreptam sobie bez napinki do mety, dłuży mi się to i dłuży. Przyjemniej było powiedzmy za 8km, kiedy wiaterek się obrócił i dmuchało w plecki, ale szarpać mi się nie chciało no bo po co ? Po marne 36'30'' ? Przebudziłem się gdy na zegarku zobaczyłem, tak gdzieś około 300m przed metą że swoim olewatorskim podejściem to ja skończę jeszcze z wynikiem powyżej 37' :hahaha: Nie no opcji takiej nie ma, trochę zerwałem, świeżość w miarę była, także wbiegłem na te 36'58'' netto... bo brutto... 37'00'' :hej:

Na gorąco jeśli miałem już położyć bieg tak jak to dzisiaj zrobiłem, to mogłem wybrać odważniejszą wersję i złapać się w grupkę i spróbować 5km zahaczyć w okolicy 17'. Zwolniłbym pewnie znacząco za tym 5km, ale od 8km może by mi coś w nogach zostało i bym coś tam może wydusił. Można gdybać, brakło opcji B, jedyna opcja jaka była to taka, że biegnę swoje na łamanie 35' z hakiem. Nie interesowało mnie poprawianie rekordu o te marne 4-5sekund (przyp. 35'24'' z sierpnia robione na zmęczonych nóżkach), także z mojej strony trochę błąd. Powinienem mieć kilka opcji, a nie jedną i to zakładającą że warunki będą okej. Nic więcej na temat biegu nie dodam... Widzimy się w Kościanie na półmaratonie. Oby przy normalnej temperaturze i bez wiatru to sobie odkuję wszelkie przeciwności losu :hahaha:
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

PODSUMOWANIE TYGODNIA 08.10-14.10
Niby koło 50km. Nie wiem nie liczę, może jest może nie - nieistotne. Takie luzowanie po półmaratonie który odpuściłem w trakcie biegu, by być świeży na 10km na której też odpuściłem w trakcie :hej: Walić te 35' - bo jak dobrze znam siebie to 35' złamię w przyszłym roku i to dwukrotnie, w trakcie półmaratonu. Myślę że to całkiem realne. W każdym bądź razie nie chce być zbyt uczuciowy i przeżywać niezłamanie 35', bo w przyszłym roku wiem że będę biegać dużo szybciej. Jeśli chodzi o ten rok to zostały mi planowe 3-4 tygodnie gdzie można coś pobiegać, myślę z powrotem wejść w mocniejszy trening tak by luzowanie było naprawdę luzowaniem :) Ten tydzień bez kontuzji, bez chorób... Walczymy o Kościan, ale tym razem nie zapowiadam już jakie to oh i ach zrobię wyniki... :hej:

15.10.18 - pon
BS 10-12km

11,24km po 4'53'' [55'00'']
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

16.10.18 - wto
4x1200/200/400m

Dzień, w którym że tak powiem podjąłem decyzję co dalej mnie czeka w tym roku biegowym.
Zacząłem od 2,07km rozgrzewkowego po 5'34'' [11'30''].
Standardowo rozgrzewka w ruchu i w miejscu i z 4 przebieżki...
Pogoda fajna, ale do biegania taka średniawa. Koło 20 stopni i dosyć mocno odczuwalny wiaterek, ale lecimy...

1. 1200m-4:04 [3'23''] ; 200m-1:01 [5'05''] ; 400m-1:17 [3'12]
przerwa 400m w truchtomarszu, około 3'50''-4'00''
2.1200m-4:01 [3'20'] ; ???????? :bum:

Po drugim mocniejszym odcinku, który był szybszy, czując że drepczę pod ten wiatr w miejscu odpuściłem.
Siadłem na ławce, posiedziałem w spokoju i doszedłem do wniosku że to był bez sens klepać tak mocny trening w tych warunkach tym bardziej jeśli wykonywałem go po biegu na 10km. To nie mogło pyknąć. W ramach schładzania spacerek z dobre 30'.

17.10.18 - śro
WOLNE

Pokaleczyłem basen + rozruch z bratem po lesie (5km po 5'50'' [progresywnie - ostatni kilometr w 4'58''] + 3x15s do pełnego wypoczynku)

18.10.18 - czw
BS 10-12km

10,39km po 4'51'' [50'24''] biegane po wiosce wieczorkiem z latarką...
Bolą mnie kostki - dzisiaj smarowałem po bieganiu metafenem, bo bolało już troszeczkę...

Po Półmaratonie w Kościanie, który biegnę 28.10 w niedzielę, kończę sezon i wchodzę w tygodniowe-półtoratygodniowe roztrenowanie... Starty na 5,5km w Legnicy i na 8km dzień później w Jerzmanowej tak na dobrą sprawę nic w moje bieganie nie wniosą tylko bezsensownie przeciągną mi sezon. Od lipca można powiedzieć, że trenuję bieganie, a nie tylko pobieguję także starczy - dość. Wolę przebiec jeden bieg porządnie - mądrze niż trzy po łebkach. Mam w planach pierwszy raz porządnie przepracować zimę, więc spokój i dodatkowe 2 tygodnie się przydadzą :hejhej:
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

19.10.18 - pt
WYMUSZONE WOLNE

W planach BNP około 14-16km na tempach od 4'10'' do 3'45'' ... Jednostka odpuszczona ze względu na bóle kostek. Jak nie rozruszam nóg, szczególnie jest to odczuwalne z rana, to dosyć dosyć boli. Nie uniemożliwia to ruchu, ale uczucie nieprzyjemne... Nie ma co katować kostek i dojeżdżać się... Jedna z zasad treningu - przede wszystkim nie szkodzić... Dzisiaj bym sobie zaszkodził.

20.10.18 - sb
Dzień meczowy

Dwa mecze... na środku. Wojewódzka liga juniorów młodszych. Wyniki hokejowe. Bez historii.
Zrobione 14,8km czyli bez jakiegoś większego szału. Dwa mecze na sztucznej trawie, bałem się o kostki, ale przeżyłem. Jak rozruszam i złapię rytm to jest w miarę, z rana dramat :hejhej:

21.10.18 - ndz
Dzień meczowy

Linia i środek. 12,45km łącznie. Jestem zadowolony z meczu na środku bo trochę odkułem sobie ostatnie spotkanie z jedną z drużyn, której posędziowałem w sposób no... niezbyt ciekawy.

PODSUMOWANIE TYGODNIA 15.10-21.10

Około 60km. Trochę musiałem zweryfikować plany na koniec tego sezonu, trochę ten tydzień padł mi ze względu na bóle kostek. Cel na przyszły tydzień to potrenować tak, bym mógł w fajny sposób zakończyć w niedzielę sezon - pal już licho te <1:16:59... W przyszłym sezonie mierzyć będę dużo szybciej. Teraz chcę trafić w fajne warunki, dobrze pobiec i w dobrym humorze zakończyć sezon. Po sezonie jak już zacznę pisać sobie dokładny trening na najbliższy okres, to spróbuję podsumować moje podrygi biegowe... Szykuje się dłuższy referat...
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

22.10.18 - pon
12-14km BS + :hej:

BS zrobiłem... wieczorkiem... Świetna pogoda, taka angielska. Nawet taką lubię nie powiem, jakby jeszcze nie wiało byłoby całkiem git. Dorzuciłem nawet 3x1min/1min... Fajny BSik...
Siadło spoko, z kostkami nie najgorzej - przeżyłem...
Zrobione wg GPSa 12,28km, średnie tempo trzymałem w okolicach 4'35''... Tak zrobiłem ciągiem około 49' z lekkim hakiem...
Potem minutówki...

Zabrałem pulsometr i się lekko załamałem. Na minutówkach, spoko - wjechałem na tętno max 183 na trzecim powtórzeniu, generalnie tętno oscylowało w okolicach 156-158 uderzeń. Dlaczego się załamałem ? Bo takie tętno miałem w sierpniu, ale na prędkości 4'10'' - może warunki ? może aż tak mi forma siadła ? Raczej, aż tak nie, bo trochę wcześniej zrobiłem chyba jeden z lepszych treningów ostatnimi czasy...

Halóweczka 1,5h - Dawno nie ciupałem w halówkę... Przypomniały się czasy, w sumie jeszcze nie tak dawne, bo z 1,5 roku temu gdzie w amatorskiej lidze halowej pocinałem co mecz bez zmian i nikt nawet nie chciał bym schodził :hahaha: Czucie może nie takie jak było, choć nie jest źle, na hali zawsze miałem w miarę fajną czutkę, ale na ganiając za szmaciakiem to idzie się zmęczyć... Zapomniałem jak to jest - świetny trening oddechowy... Tego brakowało :)

Trochę długie dzisiejsze wypociny.... Wiem, że przed startem nie ma co kombinować, ale jestem w trakcie dwóch lekturek... Mam na stanie książkę biegową Fitzgeralda (od 5km do maratonu) oraz poczytałem trochę o metodzie Pose. Nie chce za dużo kombinować, ot jako taka ciekawostka, ale na minutówkach przy tempie około 3'05'' starałem się jak najbardziej rozluźnić i starać się sylwetkę wysunąć w przód... Ciekawe odczucie... Bieg mało siłowy, ograniczałoby mnie na dłuższą metę raczej zakwaszenie mięśni. Kadencja też ciekawa bo około 186 na powtórzeniach, co przy moim wzroście - 172cm jest dosyć spoko. Pytanie do jakich ram czasowych byłbym w stanie się wydłużyć w takim tempie ? Priorytetem mimo wszystko będzie trening ogólnorozwojowy - przynajmniej tak do końca stycznia...
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

23.10.18 - wto
Mecze

Pogwizdałem kilka godzin halówkę... Hala jest fajna bo jest ciepło i nie wieje, ale nawet stanie jest męczące... Mecze na trawie szybciej mijają. Następnie miałem okazję pogwizdać juniorów na dworze - pogoda po ch... nie ma co, ale trzeba się przemęczyć...
Łącznie uznam, że było te 10km...

24.10.18 - śro
WOLNE

Chwilę porozciągałem... Tak swoją drogą musiałbym się zastanowić czy moje ćwiczenia, które stosuje są bardziej na rozciąganie czy rozluźnienie mięśni... hmmm...

25.10.18 - czw
BS 10-12km

Zrobiłem 10,13km po 4'52'' [49'20''], pętle leśne...

Teoretycznie przed zawodami nie powinno się zbyt dużo cudować i wymyślać, ale z ciekawości musiałem przetestować nowe człapaki - Adidas Response Boost... Bostonów mimo wszystko szkoda na BSy, choć dla mnie jest to but idealnie skrojony do treningu, także jak już wspomniałem wybrałem Response...
But nie najgorszy niemniej jednak przyzwyczaiłem się do idealnego dopasowania do nogi - na zawodach biegam w Adiosach 2, w Bostonach zaś klepię mocniejsze treningi i tam but jest fajny wąski - Response jest znacznie szerszy i dużo bardziej amortyzowany... O ile na asfalcie jest spoko, tak na leśnej ścieżce jest troszeczkę dla mnie za miękko, szczególnie pod piętą której mimo wszystko podczas biegu nie używam - ląduje w 90% przypadkach na przodostopiu. Wejdę w treningi do nowego sezonu to myślę że mimo wszystko z butami się zaprzyjaźnię i nie popsuje to relacji z butami o mniejszej amortyzacji, którą mimo wszystko wolę.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

26.10.18 - pt
BS 6-8km

Zrobione 6,68km po ok. 4'27''
Standard leśna pętla. Standard na dwie tury, bo robione przed zawodami czyli pomiędzy trzeba wrzucić ćwiczonka...
Dzień wcześniej ciupałem w responsach, a dzisiaj przyszło ciupać w Bostonach... No delikatna różnica jest...
Po treningu trening ogólnorozwojowy na działce z łopatą - przekopywanie ogródka...

27.10.18 - sb
Dzień meczowy

6km i stojanow na środku. Wynik hokejowy - trenerzy obu drużyn dawali do zrozumienia, że średnio widzi im się specjalne wydłużanie meczu...

28.10.18 - ndz
XIV Kościański Półmaraton im. Henryka Florkowskiego
1:19:43 netto 35/909

Życiówka poprawiona o 3'' :hahaha:
Opis mógłbym sprowadzić do tego, że od jakiegoś czasu wiem że się po prostu minąłem z formą, ale tak to jest jak się samemu układa plany treningowe i w gruncie rzeczy wcześniej "pobiegiwało" zamiast trenować. Od lipca czyli od momentu założenia bloga staram się pilnować regularnych treningów, przestałem "pobiegiwać" i rozpocząłem jakiś tam ukierunkowany trening lecz naturalnym jest to, że będę popełniać błędy. Tak czy siak i tak na nowo za parę dni mam zamiar rozpisać swój profil biegowy itp. Myślę że ułatwi mi to pogląd na wiele spraw, także pewnie szykuje się dłuższy wpis z mojej strony...

Co do biegu - Jestem zadowolony. Zadowolony, bo na koniec sezonu pobiegłem na ile mogłem, rozegrałem dość fajnie taktycznie bieg, a wynik jest po czystą wypadkową tego, że minąłem się z formą - ot najprościej to tak ujmę :hej: Pogoda wręcz świetna - 6-7stopni, bez deszczu, wiaterek choć odczuwalny to nie miał przynajmniej w moim wypadku większego wpływu na wynik, tym bardziej że powiedzmy od 3km do mety biegłem sam...
Co do przygotowań przed samym biegiem. Byłem bardzo szybko, bo około 3h przed samym startem... Walnąłem się na ławce na dole i sobie tam siedziałem... Przebrałem się, toaletka i tak około 11:10-20 ruszyłem na rozgrzewkę... Trochę mimo wszystko pizgało, a byłem ciepło ubrany. Na rozgrzewce zrobiłem 2km po 5'38'' [11'17'']... Dorzucić ćwiczenia w ruchu, rozgrzewkę w miejscu robiłem już w środku by mnie nie wytargało i żebym przypadkiem nie zrobił krzywdy mięśniom... Na starcie byłem zameldowany dosłownie kilka minut przed.
Taktyka na bieg bardzo prosta. Zacząć jak najwolniej - 3'50'', nie patrzeć się na innych, z którymi niedawno jeszcze biegłem łeb w łeb. Zacząć asekuracyjnie, by z czasem co ileś kilometrów przyspieszać - jeśli się uda. Taki wariant fajnie mi wypalił we Wrocławiu w zeszłym roku, teraz była to jedyna sensowna opcja, bo ruszając znowu za szybko to bym sobie popsuł nastrój na zakończenie sezonu.

Podział tempa biegu:
3'50'' - 3'46'' - 3'47'' - 3'40'' - 3'42'' - 3'42'' - 3'42'' - 3'42'' - 3'46'' - 3'46'' - 3'49'' - 3'43'' - 3'47'' - 3'44'' - 3'44'' - 3'45'' - 3'44'' - 3'48'' - 3'48'' - 3'46'' - 3'57'' - 0'48'' [wg zegarka 0,21km]

Ruszyłem zgodnie z planem. Start biegu był równoczesny ze startem biegu na 6km z lekkim hakiem, także początek był lajtowy. Nie dość że niskie tempo, tak jeszcze było za kim się trzymać. Najs. Od 3km chciałem przyspieszyć - tak też uczyniłem. Od tego 3km zaczęło się już w miarę szybsze człapanie... Następnym punktem na przyspieszenie - myślałem nad 3'35'' - 3'40'' był punkt "12km" , ale odstąpiłem od tej myśli - nie żebym miał aż taką niemoc, ale to nie było po prostu to... Przy negative splicie w dobrej dyspozycji mógłbym przyspieszać bez korygowania tempa - w ciemno. Tu tak to nie działało, także punkt "12km" - przespałem... Kolejny punkt "17km" - również przespałem. W najlepszej opcji pewnie bym do końca mety jechał po 3'30'' - 3'35'' - dzisiaj trochę utopijna wizja... Oddechowo - tym bardziej przy tak świetnej temperaturze dla mnie (w ogóle najlepiej mi się biega przy temperaturze 6-12stopni i zachmurzeniu) było cacy, ale z nogami - szczególnie łydkami... Bida. Od drugiej części dystansu każdy następny krok był coraz bardziej odczuwalny... Po części jest to na pewno pogorszenie formy, ale na pewno jest to też związane z ostatnimi bólami kostek, które potem przechodziły na bóle łydek... Może na przyszłość na zawody od 15km ubierać getry kompresyjne ? Nie jest to dla mnie alibi, ale pokazuje mi to gdzie mam braki i na czym warto się skupić. Ostatni kilometr co warto odnotować miałem tak zjechane łydki, że nawet nie miałem z czego przyspieszyć. W głowie kalkulowałem już "Na koniec sobie przyspieszę no to będzie poniżej 1:19, czyli ujdzie" a tu zonk nie ma z czego lutnąć :hahaha: Dobrze, że kończę sezon :hahaha: Tak w ogóle dawno tylu pion nie pozbijałem z dziećmi :D

PODSUMOWANIE TYGODNIA 22.10-28.10
65km - podobno... Nie liczyłem. Szczerze to podsumować nie ma co, dłuższy wpis na temat swoich przemyśleń rzucę w najbliższych dniach. Zachęcam chętnych do czytania, bo może będzie ciekawa lekturka.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Podsumowanie sezonu 2018

Tak jak obiecałem tak zrobię także jeśli nie chcesz tego czytać to nie czytaj, raczej to działa na zasadzie informacji zwrotnej dla mnie aczkolwiek uważam, że warto poświęcić te parę minut na dłuższą lekturkę.

Mógłbym sprowadzić to do podsumowania roku 2018, niby mógłbym. Wyniki były coraz lepsze, na forum biegowym prezentuję podobno ciekawe treningi, jakieś tam pojęcie o bieganiu, treningach myślę mam. W każdym bądź razie jeśli miałbym określić jakoś swoją przygodę z bieganiem to nazwałbym ją sporą ściemą co nie byłoby nadużyciem. Bez ładu, bez składu i tak w większości odkąd biegam.

Moje bieganie zaczęło się w 2014-2015 roku - STOP. Niech będzie stop, bo jakieś tam powiedzmy wyniki robię - przeciętne bo przeciętne, ale są. Sport uprawiam od dawien dawna. Jak teraz tak czytam, co i w jakim wieku powinno się robić by dbać o rozwój dzieci, tak uważam że jestem sporym szczęściarzem. Jestem z rocznika, który pamięta jeszcze trzepaki, stawy wzmacniałem ??? poprzez włóczenie się ze szmaciakiem po osiedlach i kopiąc piłkę na różnojakich boiskach - w głównej mierze betonowych. Na trawie grywałem tylko na treningach w klubie, a boisko trawiaste byłoby w tym wypadku sporym nadużyciem. Po boiskach asfaltowych biegałem w nieamortyzowanych butach :orany: Dodatkowo przez parę dobrych lat - szkoda że to się skończyło szybko, miałem styczność z tańcem towarzyskim. Na zawodach parę punktów zdobyłem, raptem parę, nigdy wybitnym talentem tanecznym nie byłem, ale podstawowa znajomość kroków została, a przede wszystkim świetny słuch muzyczny - wyczucie rytmu. Odnotuje, że jestem niepraktykującym instruktorem fitness :hej: Grałem w piłkę, wspinałem się na drzewa, skakałem po murkach, całą koordynację, sprawność w mniejszym bądź większym stopniu wyrabiałem na dworze podczas zabaw. To co na podwórkach robiły moje roczniki i pewnie wasze, dzisiejsze muszą realizować na drabinkach koordynacyjnych, gumach, płacąc trenerom bo na podwórku tego nie zrobią, bo nawet nie ma z kim. W tamtym okresie miałem już małą styczność z zawodami - startowałem w czwartkach lekkoatletycznych, sztafetowych biegach przełajowych - fajne czasy... Typowa taktyka młodzików i młodziczek na kilometr/600m - szpula w przód od startu, a potem włóczenie nogami pod koniec :hahaha: Podstawówkę kończyłem z wynikiem między 3:20-3:30 na kilometr na trasie przełajowej - kilometr mógł być, bo kiedyś z ciekawości z zegarkiem +/- mierzyłem i wychodziło. Człowiek nigdy nie myślał o bieganiu - wolał kopać szmaciaka, jednak jakby się tak zastanowić to ciekawe co by było gdybym tak idąc do gimnazjum przypadkiem uderzył się gdzieś w głowę i poszedłbym do lokalnego klubu na bieganie... Można gdybać... Wynik tego rzędu szału nie robi, ale przy dobrym ukierunkowaniu...
Gimnazjum przeleciało szybko. Dalej kopałem szmaciaka - w głowie miałem głównie szmaciaka, ale widzę teraz po czasie że chyba mi aż tak nie zależało. Trenowałem, ale to było bardziej "trenowanie", grałem bo grałem... Częściej nie grałem i miałem wielkie pretensje do świata - w dużej mierze uważam że jednak słuszne, ale złość powinienem przekierowywać raczej na treningi i tam się wykazywać. W każdym razie na temat treningów piłkarskich i ogólnie samych treningów pewnie kilka razy felieton już ktoś napisał. Chcąc cokolwiek osiągnąć w sporcie, trzeba trenować od wczesnych lat i trzeba trenować... Nie 3 razy w tygodniu... Trzeba trenować dzień w dzień. Ja chciałem, ale tak naprawdę chyba nie chciałem. Trenowałem, bo trenowałem. Na boisku typowa zapchajdziura. W sumie z przygotowaniem biegowym było podobnie. Byłem dość szybki - nie na tyle by być sprinterem. Byłem dość wytrzymały, ale też nie jakoś specjalnie... Po gimnazjum dalej kopałem szmaciaka z tymże w innym klubie na wiosce - już w seniorach. Tutaj z treningami było jeszcze gorzej... Moja aktywność ruchowa sprowadzała się do zajęć z wuefu, kopaniu szmaciaka 2x w tygodniu i to był maks - oprócz tego na weekend jeden mecz gdzie kopałem się z dziadkami w okręgówce czy a klasie. W 2011 roku w wakacje opracowałem "świetny" plan treningowy. Przez wakacje dzień w dzień wykonywałem ten sam trening - 10' żwawego biegu na trasie wzdłuż wału, dorzucałem ćwiczenia w ruchu i robiłem po 10 podbiegów pod górkę. O mojej dziennej dyspozycji miało świadczyć to czy dam radę przebiec cały odcinek bez zatrzymywania się :hahaha: Powrót w ramach odpoczynku robiłem marszem... W 2012 roku dołączyłem do organizacji sędziowskiej, a w 2013 roku zrezygnowałem całkowicie z grania na trawie, choć do 2017 roku z powodzeniem grałem jeszcze w lokalnej lidze halowej. W 2013 roku co warto odnotować podczas wykonywania wślizgu "została" mi lewa noga - podkręcony staw skokowy...
W 2013 roku osiągnąłem największy sukces piłkarski - ustrzeliłem darmowe zakupy w media markcie na kwotę 5999zł... :hej:

W 2014 roku zainstalowałem Endomondo na telefon i pod wpływem euforii wróciłem do treningów z 2011 roku - a nawet dorzuciłem dłuższe biegi. Udało mi się zrobić w upale po byle jakiej trasie 20km ciągiem (na półmaratonie miałbym wtedy wynik poniżej 1:50), zacząłem klepać dyszki, standardowo co bieg to mocniej - statystyki muszą się zgadzać. Były to raczej pojedyncze epizody biegowe. Częstsze odpały zaczęły się w 2015 roku - pierwsze starty w zawodach. Wystartowałem w lokalnym crossie, gdzie były rowy z wodą, błoto na górkach - biegłem w halówkach :hahaha: Na kolejne starty zakupiłem buty - Będę biegaczem przełajowym, będę startować w crossach i górach pomyślałem - kupiłem adidas kanadia 4 ... W tym obuwiu wystartowałem w ... Półmaratonie Wrocławskim :hahaha: Widok młokosa na biegu ulicznym w butach crossowych musiał być epicki. Start w połówce oczywiście z marszu... wynik 1:41 z hakiem, gdzie od 16km to praktycznie maszerowałem... Moja wiedza na temat biegania, tempa była świetna, na temat doboru obuwia też (buty z takim bieżnikiem na asfalt :bum: )... Pamiętam do dziś, ktoś przed biegiem spytał się mnie na jaki czas idę - Moja odpowiedź: "Wiesz, 1:30 złamię, będzie super, jak będzie 1:30 z hakiem nie będzie źle, jak nie to mi wyjdzie 1:40 ..." Lekki rozjazd celów biegowych :hahaha: W sumie leciałem na te 1:30, ale złapałem taką bombę że nie wiedziałem gdzie jestem, ogólnie zmęczony byłem też całym dniem. Powrót nocą autem - samemu kosztował mnie wymianę opon na przedniej osi... Byłem tak wywalony, że za kółkiem z dwa, trzy razy przysnąłem, na szczęście zarzucało mnie w prawą stronę na krawężniki - ludzi też o tej godzinie na szczęście nie było... Debilizm skrajny. Przez miesiąc czasu miałem lekką traumę podczas jazdy autem, ale minęła. Przemyślałem temat biegania, zmądrzałem... Za miesiąc wystartowałem w pierwszym maratonie - górskim.. DFBG na 45km... Ukończyłem - fajna wycieczka, nawet ukończyłem 50minut przed limitem choć górskie biegu w moim wykonaniu są bardzo dokładne(znaczy bardziej człapie :hejhej: ). Na trasie ubzdurałem sobie że będę pokonywać wszystkie zbiegi bardzo mocno - przecież nadrobię na czasie. Mocne zbiegi były... Potem była mocna, ciężka nocka. Ten ból dwójek i pośladkowych :zero: W tym samym roku ukończyłem maraton we Wrocławiu - 3:50 bodajże, z przerwą na którymś kilometrze na WC. W tym samym też roku pierwsze 10km na ateście - 39:44, drugi półmaraton - 1:36 z hakiem. Dodam, że do 2017 roku - do Półmaratonu Ślężańskiego wszystkie starty powyżej 10km praktycznie pokonywałem zmodyfikowanym Galloweyem - około 6-7km biegu i potem minuta, półtorej minuty marszu... Taki byłem przygotowany... Przygotowanie po ch... :hahaha:
Przeczytałem w tamtym okresie że biegaczem możesz się nazwać jeśli złamiesz 40' na dychę. Będziesz w elitarnym gronie, złamać taką barierę... :hahaha: Dzisiaj weryfikując to, mógłbym to skwitować komentarzem - "ja p... jakie głupoty". Nie dlatego, że wynik 40minut na dychę uważam za słaby - choć tak uważam... Tylko są to dla mnie głupoty, bo robi się z tego sztuczną ścianę. Tempo 4:00 - wolno... Tempo 3:59... Jezu, boję się mam z wrażenia kisiel w gaciach... To jest głupie, bo wynik 40' dla mnie będzie słaby, dla innego świetny - on się do tego wyniku długo szykował, uczciwie trenował i dostał zasłużoną nagrodę. Takie coś uważam za super sprawę. Poprzez uczciwy, konsekwentny trening poprawa swojego wyniku - to jest super, bo wynik jest wierzchołkiem góry. Cała zabawa jest poniżej - to jest sedno, zawody powinny być tylko nagrodą, udokumentowaniem treningu. Tutaj chciałbym poza tematem oddać, że magazyn bieganie dużo bardziej mi leży niż konkurencyjne czasopismo - w tamtym to jest aż za dużo komerchy, a treść sprowadza się głównie do zdjęć i co tu nowego kupić do biegania zamiast bardziej się skupić na merytorycznym podejściu do biegania. Odnośnie jeszcze sprzętu - w 2015 roku w sierpniu kupiłem zegarek biegowy, trochę wcześniej buty do klepania asfaltu - adizero feather... Maraton górski pokonywałem z endomondo i bidonem w ręku. Bez żadnych kompresji i innych rzeczy... Praktycznie dopiero zaczynałem zbierać sprzęt...
2016 rok przyniósł takie zmiany, że trochę więcej biegałem - oczywiście zimy nie przepracowałem bo po co - W marcu pierwszy start, Półmaraton Ślężański i wynik 1:35. Gdy zacząłem częściej biegać - rok 2016 spędziłem w dużej mierze biegając trasy krosowe, 3 miesiące później na połówce miałem już wynik 1:27. Zdobywałem góry - byłem gość :hahaha: Taki gość, że przecież bez przygotowania i treningu można polecieć ultra - przecież to głównie marsz i bieg, jak nie będzie siły biec, to będę sobie szedł - fajna wycieczka... Ignorancja zakończyła się na 68km w Długopolu, a ostatnie 20 parę kilometrów to ja naprawdę pokonywałem marszem. W ramach rewanżu za rok miałem cel ukończyć Super Traila 130km (Tak poważnie chciałem... :hahaha: )... 2016 rok zakończyłem z wynikiem 37:40 na 10km, maraton - ten upalny we Wrocku 3:19 z hakiem, półmaraton z wynikiem 1:26:02 - modyfikowanym gallowayem...
2017 rok przyniósł takie zmiany, że biegałem częściej i więcej. Walczyłem przy okazji z kamienicą nerkową - koniec końców kamyczek udało się wydalić - 7mm... Pobiegiwałem więcej, nawet tak patrząc teraz po czasie miało to jakieś ręce i nogi - Pierwszy zalążek normalnego biegania - sporo treningów wykonywałem w ramach BNP, sporo biegów długich i to dość wówczas mocnych, sporo biegania progowego - i to na zmęczeniu pod koniec biegów długich. Opłaciło się to - wynik 1:21:31 w Półmaratonie Wrocławskim robiony jeszcze w Asicsach Gel Pulsach. Świetny bieg, a dodam że pierwsze 5km otwierałem w czasie chyba 20:20, czyli dość wolno... Miesiąc później ukończyłem wspomnianego wcześniej Super Traila - czas 22h z hakiem, z tymże tak. Spora część czasu zmarnowana była na bufetach, kamerowaniu bo to naprawdę świetna pamiątka i jednak na zgonie na 110km. Do 100km wyglądałem świetnie - zahartowała mnie walka z kamienicą :hahaha: Potem gdy zapomniałem zjeść.... Szansa była bez napinki na złamanie 20h... Bieg ukończyłem - ponad tydzień dochodziłem do siebie - kalafiory, bóle w prawym kolanie, podkręcone kostki. Ból w prawym kolanie co jakiś czas wracał, a przez głupotę straciłem całą jesień. Chciałem połamać 3h w maratonie praktycznie bez przygotowania maratońskiego. Termin Wrocław Maraton... Przygotowania - pobiegłem Maraton w Lesznie po lesie bez żelów i innych rzeczy - szedłem na wynik 3:03, ale na 32km bomba i skończyłem w 3:12 (to jest mój rekord), tydzień później chciałem poprawić "nogi" i w upale pobiegłem Półmaraton w Osiecznej - DNF... Miałem dwa tygodnie, które poświęciłem na nic nie robienie, przed Wrocławiem jeszcze się pochorowałem, kolano bolało. We Wrocławiu kolejny DNF... Po tym DNFIE zrobiłem przerwę i bieganie wznowiłem od praktycznie października - doprowadziłem się do takiego stanu, że prawdopodobnie nie złamałbym 40minut na 10km - w czerwcu to tempo nie robiłoby na mnie żadnego wrażenia. Skrajna głupota, ale i spore szczęście że moje wygłupy nie skończyły się gorzej....

Profil biegowy

Kilometraż na przestrzeni lat - wg garmina [pomijam 2015 rok, choć tam uwierzcie mi, ale było na pewno mniej niż 1000km]

2015 - mniej niż 1000km
2016 - 1815km [151km miesiąc]
2017 - 2321km [193km miesiąc]
2018 - 2326km [232km miesiąc - stan na 31.10.18]

Spory kilometraż, co ? Liczony włącznie z meczami piłkarskimi.

Ewaluacja wyników
5km/10km/21km/maraton

2015 - X - 39:44 - 1:36:30 - 3:50:19
2016 - X - 37:40 - 1:26:02 - 3:19:09
2017 - 18:24 - X - 1:21:31 - 3:12:36
2018 - 16:50 - 35:24 - 1:19:43 - X

Problem z wynikami z 2018 roku jest taki, że 5km strzelałem wprawdzie w szczytowej formie, ale na trasie Parkruna. Głupio jest pisać co by było gdyby, ale uważam że byłem przygotowany na 16:30-16:35. To samo tyczy się 10km i półmaratonu. 10km ? Szybciej pobiegłem 10km podczas biegu na 15km :hahaha: , a jeśli dowiózłbym jeszcze przez 6km tempo rzędu 3:55-4:00, co by nie było fest wymagające to nabiegałbym i poniżej 1:17. Świetna lekcja jak nie dobierać obciążeń treningowych na przyszłość i jak nie wstrzeliwać się z formą. Nie mam podparcia wynikami, ale szczyt formy w 2018 uważam za wyniki rzędu 16:35/34:40/1:16:50 - szkoda że bez podparcia :hahaha:

Mocne/słabe strony

Praktycznie nie wykorzystałem jeszcze żadnego z bodźców treningowych. Mały kilometraż - jeśli uznajemy że prawdziwy trening miał miejsce od lipca tego roku to biegałem 60-80km w tygodniu. Przejście na kilometraż 85-100km byłoby świetnym bodźcem. Myślę, że mój organizm by to zniósł. Trening uzupełniający - jeśli realizowałem to w małym stopniu. Krótko mówiąc, co bym nie stosował to przyniesie efekty, aby to było robione przede wszystkim z głową... Każdy błąd uczy, ale aby nie były to błędy które wpływają na zdrowie i obniżenie sprawności ruchowej...

Słabą stroną na co muszę zwrócić uwagę to siła. Główną przeszkodą, nawet jeśli byłem w niezłej dyspozycji było przygotowanie aparatu ruchowego. Oddechowo świetnie się trzymałem, głowa też jak najbardziej, ale nogi nie podawały. Brakowało tego pier... ęcia, że tak to określę. Nie będę sprężysty, nie będę cykał jak sprężynka, ale przydałoby się popracować trochę nad mocą. Czystą mocą i wykorzystaniem mięśni których raczej zbytnio nie angażuję - np. poślady. Dodatkowo łydki. Po ostatnim półmaratonie bolały mnie praktycznie do dzisiaj, a co będzie jeśli porwę się na łupanie na wynik zawodów na bieżni w kolcach ? Bez wzmocnienia, parę dni przerwy w najlepszym wypadku gwarantowanych.

Starty 2019

Prawdopodobnie będę mieć okazję w przyszłym roku pobiec na dystansach 1500m, 3000m, dlatego też okres od końcówki marca do końcówki maja chciałbym skupić się na treningach przygotowujących mnie właśnie do biegania na tych odcinkach. No i może lekkie wydłużenie pod 5km... Okres od listopada tego roku do końca stycznia poświęcam na bazę, trening ogólnorozwojowy i podwaliny pod BPS. Od końca stycznia do powiedzmy marca realizuję treningi na których chcę się skupić na przygotowaniach do dystansów od 10-21km... Plan treningowy ogólnie (mam rozpisane bloki treningowe do marca) jest w miarę przygotowany. Modyfikację co i jak oczywiście będę przeprowadzać na bieżąco. Zostało mi jeszcze rozpisanie ćwiczeń do wykorzystania na siłowni, w terenie czy miejmy nadzieję na salce...

Cele wynikowe:
1500m - 4:14
3000m - 8:59
5km - 15:50
10km - 32:59
21km - 1:13:59

Dodatkowo chciałbym z 2-3 razy jak się uda wystartować w Biegu Górskim na dystansie do maksymalnie 20-21km. Lubię góry, chcę nauczyć się biegać w górach, a nie tylko pobiegiwać tym bardziej że docelowo, w bardzo dalekiej przyszłości chciałbym już na dobre zaprzyjaźnić się z ultra biegami... Tak powalczyć w B7S <3

Nie jest powiedziane kiedy mam to zrealizować. Wyniki też nie są "musem", który muszę koniecznie osiągnąć. Do nich po prostu będę w przyszłym roku dążyć. Nie wkurzę się, jeśli półmaraton pobiegnę przypuśćmy po 1:14:30. Będzie to oznaczało po prostu tyle, że zbyt entuzjastycznie podszedłem do tematu, choć mimo wszystko uznałbym to za spory progres. W głównej mierze ogranicza nas głowa, w dalszej części wychodzą wszystkie mankamenty ruchowe - nasze kalectwa, braki, a tych trochę mam, choć i tak ruchowo pewnie jestem sprawniejszy niż 80% naszego społeczeństwa (nie pytać jak to wyliczyłem :hej: )

Projekt

W przyszłym roku w ramach projektu organizować będę bieg - termin prawdopodobnie w maju. Termin dobrany będzie tak aby nie kolidował z imprezami w okolicy (Wings for Life, Bieg w Bojanowie, Wolsztynie itd.) Więcej informacji zamieszczać będę w późniejszym czasie na stronie biegu, czy też tutaj na moim blogu treningowym. Myślę, że ten bieg byłby ciekawą opcją dla mieszkańców z okolic Leszna (wielkopolskie) - dość ciekawa forma treningu, na ciekawej i wymagającej trasie i dodam że na 90% udział będzie bezpłatny - Co nie oznacza, że bieg będzie szitem :hej:

MIŁEJ LEKTURY :)
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

03.11 - 04.11 - sb i ndz
Mecze

Końcówka rundy i powiedzmy nareszcie od tych kilku meczy wróciłem do normalnego poziomu gwizdania. Cieszy, że poukładałem sobie rzeczy boiskowe, co i jak i że potrafię nadal tym się cieszyć i to jeszcze bardziej. Zdążyłem przed końcem rundy :hahaha:

Dwa mecze na środku i zrobione 17,7km... Tym razem weekend bez hali...

LISTOPAD 2018 - MARZEC 2019

Od jutra ruszam z pierwszymi treningami po tygodniu nic nie robienia w zakresie ruchowym... Nic zero. Pierwsze parę minut wczorajszego meczu było całkiem zabawne dla nóg :oczko:
Pierwsze dwa tygodnie poświęcić chcę na typowe biegi spokojne, czystą rekreację uzupełnianą treningiem dodatkowym oraz treningiem uzupełniającym... Z czasem będę wprowadzać nowe-stare bodźce, a z czasem całkowicie nowe. Póki co wchodzę w etap nawet nie nazwę tego prologiem przygotowań.

Oznaczenia
Bieg spokojny - BS - tempa na dzień dzisiejszy +/- powyżej 4'20''
Trening uzupełniający - TU - jednostki typu skakanka, rozciąganie, siła wykonywana w domu (z obciążeniem własnym)
Trening dodatkowy - TD - jednostki typu rower, basen itp.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

05.11.18 - pon
BS 10-12km

BS 10,09km ~ 4'53'' [49:17] + TU

Wykonano na pętli leśnej. Z upływem czasu mam zamiar wchodzić w dwa treningi dziennie stąd aktualnie przestawiam się na pierwszy trening z rańca. Ruszyłem o 5:15-5:20... Pierwsze dwa kilometry szły ciężko, kompletna niemoc w nogach, ale wytrwałem...

Przed spaniem rozciąganie

06.11.18 - wto
BS 12-14km

BS 12km ~ 4'42'' [56:29] + 20' TU

Ruszyłem o 3:50. Jak przestawię swój "budzik" to myślę te treningi z rańca będą całkiem przyjemne. Podoba mi się ta cisza. Zresztą nie ma różnicy czy to 3:50 czy 16/17, bo i tak dookoła już ciemno :hej: Bieg wykonywany częściowo na pętli leśnej, częściowo wałem przeciwpowodziowym także nawierzchnie typowo przełajowe. Dzisiaj szło już bardzo lekko - całkowite przeciwieństwo wczorajszego biegu. Pod wieczór w planach jeszcze 20' skakanka oraz przed spaniem rozciąganie
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

07.11.18 - śro
WOLNE

Teoretycznie wolne, ale weszło TU w formie basenu. Mój basen to wygląda bardziej jak pluskanie się na torach i walka z wodą, ale jakiś tam wysiłek i uzupełnienie jest. Pod wieczór zaznaczenie TD w formie paru ćwiczeń rozciągających/rozluźniających...

08.11.18 - czw
BS 10-12km

BS 10,09km ~ 4'54'' [49:26]

Szurałem tym razem pod wieczór i po asfalcie. Kadencja 160-161, przy długości kroku 1,27m...

09.11.18 - pt
BS 16-18km + hala

Darowałem sobie BSa, bo nie ma co przedobrzać i dowalać sobie do pieca już na starcie przygotowań do sezonu. Posędziowałem tylko na wieczór halóweczkę i wróciłem z buta spacerkiem do domu (ok. 30-40')... Na hali trafił mi się spektakularny babol, na szczęście zainterweniował kolega na drugiej stronie. Miałem taki ciekawy punkt widzenia (znaczy bardzo ch... wy), że zagwizdałem rękę u bramkarza po "podaniu od współpartnera" ... Sęk w tym, że zagrywał napastnik :hahaha: Na usprawiedliwienie dodam, że było już po godzinie 21 :hahaha: W domu kolejna spektakularna wtopka, schodząc po ciemku po schodach wy... się ze schodów :hahaha:

10.11.18 - sb
BS 16-18km

BS 17,72km ~ 4'31'' [1:20:10] + TU

Klepane w lesie, ale nawierzchnia 50/50 asfalt/ścieżki leśne...
Oddechowo mega lajty. Gorzej z nogami - w drugiej części odczuwałem zmęczenie nóg choć na tempach w tych okolicach - powiedzmy środkowy/górny BS biega mi się lżej niż na tempie 5'00''... Dzisiaj kadencja 170, przy długości kroku 1,30m... Zatem tutaj kompensowałem kadencją, a nie długością kroku...
Tak w ogóle pierwszy raz na części dzisiejszej trasy spotkałem biegacza - szkoda, że leciał tylko kawałek mojej pętli i nieco wolniej - na oko 4'50'', bo może byłoby z kim pobiec...

Powodzenia dla wszystkich startujących dzisiaj i jutro :)
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

11.11.18 - ndz
Mecze

Dwa mecze środek i linia. Razem 13,8km... Końcówka sezonu i mi coraz częściej dziękują za sędziowanie - nawet zdarza się że powiedzą, że było fajne :hahaha:
Trochę bolą mnie kostki i achillesy...

PODSUMOWANIE TYGODNIA 05.11-11.11 [1]

Około 64km. Mniej więcej tyle chciałem, bo miało wyjść około 60km. Te 4km to można sobie darować. Waga delikatny up - choć praktycznie nieodczuwalny - 63,5kg - 64,5kg... Staram się w miarę możliwości rozciągać, niedługo stopniowo będę wrzucać ćwiczenia siłowe z wykorzystaniem swojej masy, a z czasem ze sprzętem... Na razie chcę to wprowadzać stopniowo by nie przedobrzyć. Przyszły tydzień będzie podobny choć w planach kilometraż rzędu 70-75km. Pierwszy tydzień był ok, choć koniecznie muszę zwrócić uwagę na kostki i łydki, bo trochę pobolewają...
ODPOWIEDZ