25.08.18 - sb
Kunicki Bieg Reggae 10km
35'26'' brutto, 35'24'' netto 4/76
Generalnie to wahałem się nad tym jaki biec bieg. Wiadomo, tylko tyle że miał to być start treningowy, bo forma ma przyjść na jesień. Do wyboru były Kunice, 10km w Górze, ewentualnie myślałem nad startem w Jeziorkach(koło Osiecznej), ale tam niestety był tylko półmaraton, a mnie połówka interesuje, ale to dopiero na październik. Padło na Kunice, bo teoretycznie były lepsze nagrody, których koniec końców i tak nie zdobyłem

W każdym bądź razie chociaż nie zmokłem tak jak biegacze w Górze.
10 start. Na miejscu byłem nie wiem ? Może 8:30. Opłaciłem start, załatwiłem sprawy przedbiegowe, trochę się ponudziłem. O 9:15 byłem gotowy na wyjście na rozgrzewkę. Zrobiłem 16' ciągu - jakieś 2,8km, dołożyłem ćwiczenia w ruchu i przed samym startem parę przebieżek. Pogoda dobra, jakieś 18-20 stopni, wiaterek nie odczuwalny, trasa rozgrywana na pętlach wokół jeziora(biegacze na 5km - jedna pętla, 10km - dwie, oraz 20km - 4), w miarę płasko, ale sporo odcinków po szutrze i jedna nawrotka która mogła trochę wybijać z rytmu. Generalnie trasa mimo wszystko nie najgorsza - często biegam po szutrze, więc dla mnie żadna nowość. W planach miałem powalczyć o pudło i złamać 35minut.... Trasa wg zegarka liczyła 10,07km...
Podział tempa biegu:
3:28.8 - 3:33.9 - 3:30.8 - 3:33.0 - 3:30.3 - 3:30.6 - 3:34.6 - 3:31.5 - 3:32.1 - 3:28.0 - 0:12.7
35 minut nie złamałem... Nie żałuję, bo na ile mnie było dzisiaj stać na tyle pobiegłem. Skumulowały się wszystkie ostatnie moje treningi, a w samotnym biegu jednak ciężej o dobry wynik. Chciałem powalczyć o 3 miejsce, ale nie było na to szans, dostałem ładnego łupnia od znajomego, który z treningu pod maraton nabiegał nową życiówkę na 10km
(polecam jego bloga na FB - Legniczanin w biegu). Na 5km nie było szans o top3 - 16:28 na pewno bym nie nabiegał, a zwycięzca to już w ogóle kosmos - 15:12, imię i nazwisko zawodnika - Mateusz Demczyszak (dziękuję, do widzenia - prawie jak pan Krzysztof Jarzyna ze Szczecina

), na 20km pudło myślę by było, ale nie chciałem lecieć prawie połówki z treningu pod 5km... Bo nagrody... Chociaż całkiem zabawne byłoby lecieć 20km mocno, gdzie ostatni raz mocno biegłem cokolwiek powyżej 12km... Kurcze z 2 miesiące temu ?
Słowem klucz tutaj w tym biegu jest to, że dałem z siebie tyle ile mogły nogi dać... Pierwsze 5km w 17:44, drugie 17:42, czyli teoretycznie równo, ale drugą część walczyłem by przyspieszyć i tak przyspieszałem, że nie zwolniłem. Czasem tak jest, że niby forma jest, walczysz o jakiś tam wynik, ale podświadomie wiesz, że mimo iż stać by cie było na przyspieszenie - Stać by mnie było pobiec powiedzmy poniżej tych 3'30'', ale mogłoby się to skończyć źle... Test zdany, bo pobiegłem mocno na mocno zmęczonych nogach mimo mojego ubogiego kilometrażu. Porównując Opalenicę w upalę, a dzisiejszy wynik - dzisiejszy wynik jest dla mnie dużo bardziej wartościowy... Po biegu około 1,5km truchtania + rozciąganie, ale nie wiem dokładnie ile i jakim tempem, bo nie załączyłem zegarka...
Na plus
- Przyzwoity bieg mimo zmęczonych nóg i generalnie chyba wypompowania ostatnimi tygodniami...
- W końcu na kalkulatorze 5km pokazuje mi poniżej 17minut, także na świeżych nogach i z treningu pod 5km spokojnie 17' pęknie...
Na minus
- Mimo że pułap tlenowy poszedł mi na 100% fest w górę przez te dwa miesiące, to nie ma to aż takiego przełożenia na wyniki na dystansach od 10km+ ... Pytanie teraz takie, jakie postępy zrobię przez 5 tygodni. Czasu mało i dużo, a zaległości w treningach progowych trochę jednak mam... Na połówce może być nieciekawie...
Po zawodach, po ogarnięciu się w domu zamiast na tenisa pojechałem rozruszać nogi na linię bo obsada się wykruszyła i potrzebowali ludzi - 4,8km na bundeslidze...