
Nie byłem, nie jestem i nie będę zawodowcem. Jeszcze kilka lat temu byłem typowym kanapowcem. Owszem jeździłem na rowerze i ćwiczyłem coś tam siłowo, ale byciem aktywnym bym tego nie nazwał


Były dwa powody rozpoczęcia mojej biegowej przygody. Po pierwsze dla zdrowia. Po drugie uczyłem syna jeździć na rowerze. Wszyscy rodzice wiedzą, o czym piszę. Generalnie interwały to pikuś, ale za to jest doping adrenaliną, jak młode traci równowagę te parę metrów za daleko i kilka setnych sekundy za wcześnie.
Wiek: aktualnie 40
Staż biegowy: zależy, jak liczyć, ale najuczciwiej chyba będzie napisać 2 lata (niby trzy, ale przez rok to taka rozgrzewka była

Wzrost: 190cm
Waga: aktualnie chyba 97kg (no co, jeszcze wczoraj święta były), ale nie jestem jakiś specjalnie zapasiony i tej wersji się trzymajmy

Sukcesy biegowe: cały czas biegam, jest to sukces
Sukcesy na zawodach: brak zawodów - brak sukcesów/brak zawodów

Plany: po pierwsze primo dalej biegać, po drugie primo przebiec maraton, jak się uda przygotować, po trzecie primo zrobić do kwietnia 10km w 50 min (ale najpierw muszę chociaż raz pobiec te 10km szybko, żeby zobaczyć w jakim tempie dam radę teraz)
Moje bieganie:
Biegam zawsze sam, od roku z piesem. Tylko po lesie, ewentualnie łąkach, polach itd. Od jakiegoś czasu zazwyczaj trzy razy w tygodniu. Dystanse od 5km wzwyż. Przy czym te 5km to już są albo interwały, albo szybkie jak na mnie tempo, takie w okolicach 5. Komfortowy bieg/trucht to dla mnie jakieś 6-6:30 min/km. Tak do 10-13km, powyżej już pewnie ponad 6:30.
Czasem zdarza mi się przebiec jakiś dłuższy dystans, jak jest czas i ochota. Przedwczoraj np 20km. Tempo ciężko określić, bo biegłem nowymi trasami, wpadałem na kanały, bagna, chaszcze i inne takie; zatrzymywałem się, żeby sprawdzić gdzie jestem i w którą stronę biec, robiłem zdjęcia i zaznaczałem fajne miejsca itd
Najczęściej jest to w tygodniu 2x10km i 1x5km, choć w ostatnich dwóch tygodniach było powyżej 40km tygodniowo. Bieganie sprawia, że odpoczywam psychicznie. Bardzo



Poza bieganiem staram się ze dwa/trzy razy w tygodniu ćwiczyć siłowo. Z masą ciała, albo odważnikami kulowymi. Nie zawsze mi to wychodzi, ale nie mam jakiegoś strasznego ciśnienia, po prostu chcę być w marę sprawny i nie mieć problemów z kręgosłupem.
Kiedyś miałem przygodę wymuszonego biegu/marszu ok 40km i moje kolana to odchorowały, więc maraton mnie nie kusił specjalnie, ale w sumie trochę czasu minęło i może warto zrobić podejście. Uważam, że przebiec maraton to jest COŚ


Nie chcę wdrażać żadnych sztywnych planów treningowych, bo wiem, że w momencie, kiedy mi bieganie przestanie sprawiać przyjemność, zacznę go podświadomie unikać. Z drugiej strony nie zamierzam wystartować bez przygotowania, bo nie mam ochoty ani na porażkę, ani na kontuzję przez którą znowu będę miał kilka miesięcy przerwy. No i fajnie byłoby nie być ostatnim (5h? )

Plan jest taki, żeby biegać te 30-40km tygodniowo z jednym wybieganiem 1,5-2h tygodniowo w rozbiciu na 3x. Reszta w zasadzie bez zmian, czyli jeśli krótki trening, to szybkość, albo interwały. Jeśli się uda do września 2017, to świetnie. Jeśli się nie uda, to dalej będę sobie truchtać po swojemu.
Jeśli mój plan jest zły, to proszę o korektę, ale tak jak pisałem, apteki to tutaj nie będzie. To ma być fun, a nie kolejny obowiązek

A tutaj kilka zdjęć z ostatniego biegania




Cykane i filtrowane telefonem

P.S.
Najbliższe bieganie chyba jutro rano. OK 10km w tempie 6min/km.