Czwartek 08.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:40/km (od blisko 4:00/km do 3:05/km w zależności od chęci). Razem 10km.
Piątek 09.08 - miało być 4x3km szybciej niż T21, ale lekko mi się zaspało, więc zrobiłem 3x3km na przerwach 2 minutowych, ale w tempie bliskim T10 (4:10, 4:10 i 4:07/km). Razem 11.8km.
Niedziela 11.08 - najpierw 60 min BS, a następnie 10x 90sek T10/90 sek BS. Na końcu schłodzenie i weszło 21.2 km. Naprawdę dobre warunki, więc biegło się przyjemnie, a zmęczenie po biegu umiarkowane.
W tygodniu zrobione prawie 65 km, czyli już przyzwoicie
Poniedziałek 12.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:50/km, więc bez szaleństw.
Wtorek 13.08 - znowu lekko mi się zaspało

Zrobiłem więc szybkie 3x2km na 2 minutowej przerwie. Miałem biec na samopoczucie, ale raczej trzymać się tempa T21-T10 (4:19-4:07/km). Tempa wchodziły po 4:13/km, 4:13/km, 4:05/km. Byłem tak zaspany, więc nawet nie zauważyłem że się trening skończył
Czwartek 15.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:45/km
Piątek 16:08 - pierwszy trudny trening od dłuższego czasu. Najpierw 3x2km T21 (weszło po 4:17/km) na przerwach 3 minuty, następnie 3x1km T10 (weszło po 4:05/km) na przerwach 2 minuty i na koniec ostatni kilometr w tempie T5, który wszedł na hamulcu w 3:51/km. Jak sobie później sprawdziłem, to tętno sugerowało że wcale tak łatwo nie było, ale odczuciowo cały trening zrobiłem z pewnym zapasem. Razem 17 km w tempie 4:43/km HR151 (83%)
Załącznik:
interwały.jpg
Niedziela 18.08 - BS po lesie - 18.5 km. Łatwo, lekko i przyjemnie. Po piątkowych szaleństwach dałem nogom odpocząć, tym bardziej że na wtorek planowałem kolejny mocny trening.
Tydzień zakończony dystansem 67 km.
Poniedziałek 19.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:45/km. To już standardowy trening który ostatnio robię 2x w tygodniu.
Wtorek 20.08 - miało być grubo: 3x4km 102% T21 (4:13/km) na przerwach 2 minuty w truchcie. Tu już nie ma zlituj się - to jest ciężki trening. Trafiłem na idealną pogodę (14 stopni, mgła, bezwietrznie) i jakoś to zmęczyłem, ale zapasu już dużego nie było, bo to już Danielsowskie tempo progowe. Odcinki wchodziły kolejno po 4:12, 4:12 i 4:11/km, a HR nie doszło wyżej niż 170 (94% max HR). Przy wysokim zmęczeniu zazwyczaj rośnie mi kadencja i spada długość kroku, co również widać na screenie poniżej.
Z tego co zauważyłem, to relacja tempo/tętno jest minimalnie gorsza niż pod koniec marca przed półmaratonem w Poznaniu, co potwierdza moje spostrzeżenie, że o rekord w półmaratonie w Pile może być ciężko. Runalyze również pokazuje, że mogę liczyć na okolice 1:32-1:33. Dużo będzie zależało od pogody. Mam jeszcze 2 tygodnie na ostre treningi i później kilka dni odpoczynkowych. Zobaczymy co wyjdzie w praniu. Razem 16 km w tempie 4:32/km HR 154.
Załącznik:
3x4.jpg