7 listopadW końcu czwartek zaliczony

I to jak, rewelacja w ogóle

20,4 km dzisiaj przebiegnięte. Same plusy dzisiaj. Po przeczytaniu tego artykułu:
http://www.runners-world.pl/zdrowie/Odd%20...%20egu,4639,1postanowiłem oddychać ustami. Oprócz tego pochyliłem do przodu trochę tułów, bo wcześniej biegałem bardziej wyprostowany (żeby piszczele nie bolały). Pewnie to także wpłynęło na jakże elegancki wynik dzisiaj

Oprócz tego się wyspałem syto, o 11 się obudziłem dopiero.
Biegnąc przypomniałem sobie dlaczego oddychałem nosem zamiast ustami. Jako długoletni palacz (już były) ciągle zbierała mi się wydzielina i więcej plułem niż oddychałem. Dlatego zostałem zmuszony do używania nosa, aczkolwiek wydychałem powietrze już ustami. Teraz ten problem ustąpił

Oczywiście zdarza się coś popluć, lecz myślę, że to taka norma. Ciało to cudowny mechanizm, jak się mu nie przeszkadza to sam się naprawia.
Podczas biegu postanowiłem skakać przez kałuże zamiast je omijać. Bardzo fajna zabawa, polecam

Chociaż po 10 km zaczęło mnie lekko kłuć kolano w jednym punkcie, więc zaniechałem procederu. Postanowiłem, że zainteresuję się plyometryką i wtedy wrócę do skakania podczas biegu, bo jednak obawiam się, że coś sobie zrobię. Bądź co bądź na 15 km stwierdziłem, że nie miałbym już nawet siły brać rozpęd żeby przeskakiwać przeszkody. Na 16. zaczęła się blokada psychiczna, która na szczęście minęła po jakimś kilometrze. Myślenie o piciu o cieście (babka, moja ulubiona) w domu to zło podczas biegania

Jestem bardzo bardzo zadowolony z wyników i za tydzień liczę na równie zacny trening. Do tego czasu kupię sobie zegarek, aby zacząć mierzyć czas. Komórka jest dla mnie zbyt kłopotliwa, aby ją nosić. Mam manię sprawdzania czy dobrze leży, i czy w ogóle jeszcze leży w kieszeni.
Pozdrawiam i życzę takiego samopoczucia jakie ja mam hehe
