Skoor - masochizm Rolli-fikowany

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

18.04.17 - 8x(400m 75s + 100m rol.) p.4min marsz

Mialo byc lekko bo to luzowanie, a ja sie zastanawialem dzis czy wychodzic bo pogoda taka, ze lepiej siedziec w domu. Zebralem sie jednak i polazlem. Wialo(20km/h), bylo zimno (3-4 stopnie) i padalo. Boskie kombo. Gdy dobieglem na moja petle bylem juz caly mokry i zziebniety. Porobilem abc i polecialem 400. Nieparzyste byly pod wiatr, a parzyste z wiatrem i co za tym idzie nieparzystych nie zamykalem, a parzyste wychodzily dosc luzno. Po jednej serii tam i z powrotem bylem zalamany, ze zostalo takich jeszcze 3 :trup: Postanowilem sie nie szarpac i pobiec sobie tak jak mialo byc czyli luzno i bez spiny. Czasow w zasadzie nie zamykalem, udawalo sie to tylko z wiatrem, ale jak juz pisalem, nie walczylem o to. "Toczenie" wychodzilo w okolicy 24s. Po czesci wlasciwej z ulga skierowalem sie do domu. Koncowki palcow mialem tak zziebniete, ze ich nie czulem, a dodatkowo meczyla mnie MEGA zgaga poswiateczna.

TO NIE BYL FAJNY TRENING :lalala:
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Gwoli uzupełnienia

Wrzucam czasy poszczególnych odcinków, czego nie miałem jak zrobić wczoraj.:

1. 1:18.2 + 0:22.8
2. 1:14.3 + 0:22.9
3. 1:18.9 + 0:24.7
4. 1:17.4 + 0:24.4
5. 1:20.1 + 0:23.6
6. 1:13.4 + 0:23.6
7. 1:21.7 + 0:27.8(tu lap udało mi się wcisnąć dopiero za drugim razem po kilku sekundach...)
8. 1:14.3 + 0:24.8

Na wykresie widać jak się pięknie obijałem podczas tego treningu... Każde powtórzenie na niższym tętnie niż poprzednie ;)

Obrazek
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

20.04.17 - 2x1000m 3:45 p.3min

Wyjezdzamy dzis na kilka dni w Gory Swietokrzyskie wiec mimo wolnego wstalem nak zwykle o 5, lyknalem kofeine, zebralem sie, wyprowadzilem "mroczna suke" i polazlem na trening. W planie przedstartowe tysiaczki w zyczeniowym tempie na dyszke. Zrobilem sobie dobieg do mojej petli (calosc pod wiatr) i przeszedlem od razu do tysiaczkow. Nie kontrolowalem tempa jakos specjalnie, jedynie pierwsze 200m sprawdzalem czy jednak nie biegne za wolno. Oczywiscie nie bieglem. Standardowo wychodzilo za szybko. Troche to olalem i juz nie patrzylem na zegarek. Pierwszy tysiac byl pod wiatr i lekko mnie podmeczyl. Zamknalem go w czasie 3:34:8. Drugi z wiatrem, tez z kontrola tempa tylko na pierwszych 200m wyszedl w 3:37:5. No za szybko i nie wiem po co tak szybko skoro mialo byc o 10s wolniej, ale nie bardzo mialem ochote myslec nad treningiem i jego wykonaniem - to zle, wiem. ;)

Kwestia niedzielnego startu... Nie czuje sie ostatnio na silach wiec bede sie cieszyl z zyciowki jakiejkolwiek, nawet tej poprawionej o kilka sekund. Taktyki jawia mi sie 2.
1. Leciec po 3:48 na granicy czasu z jesieni i po 7km przyspieszyc jak bedzie z czego
2. Na wariata. Czyli 3:45 od poczatku, jak da rade to utrzymac do 7km a pozniej walka o zycie

Szczerze? Jestem kiepski w taktycznym bieganiu i chyba wole walke o zycie od 7km, ale znajac zycie to wyjdzie w praniu.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

22.04.17 - 5km 5/km 4x60m spr.

Po kilku dniach zastania i siedzenia postanowiłem iść potruchtać po powrocie z urlopu. Trochę mi to było potrzebne bo przez ostatnie 1,5 tygodnia ruchu było niewiele za to dużo jadła. Warchlak siedzący we mnie dopadł do koryta :tonieja: Tak więc potruchtałem, posprintowałem i polazłem do domu.

23.04.17 - XXXVII Bieg Siarkowca Im. Kazimierza Sławka

Wstałem rano... Znaczy wstawałem w nocy na kibel ze 4 razy, zważyłem się - 75,5... No ujdzie, ale szału nie ma, w listopadzie ważyłem 0 2kg mniej... Pewnie zeszło jeszcze z 0,5kg po posiedzeniu na tronie, ale to nie to co miało być. Generalnie czułem się niespecjalnie. Byłem wkurzony na siebie i nawet niezbyt miałem ochotę startować, no ale... Jak to mówią słowo się rzekło.

Około 9:30 byliśmy na miejscu, odebrałem pakiet, zapisałem dziewczyny do biegów dla dzieci i coś zacząłem lekko truchtać. Samo truchtanko nawet przyzwoicie szło, nogi dość lekkie, za to jak przyszło do ABC... Dramat... O ile przy skipach było przyzwoicie to na wieloskokach ZERO koordynacji jakiejkolwiek... ZERO! Dla mnie jakość wykonania ABC jest nijako wyznacznikiem luzu i formy, czasem czuję, że jest super, czasem że jest ciężkawo, ale tak jak wczoraj to jeszcze nie było :bum: Nie nastroiło mnie to jakoś optymistycznie co utwierdziło mnie w przekonaniu z dnia poprzedniego, że trzeba walczyć chociaż o 38:07. O 11 ustawiłem się na starcie i poleciałem... Planowałem biec po 3:47 i jak się uda to na końcu coś urwać, ale... Wbiłem się w grupę która zaczęła jak zaczęła, przez jakieś 3km biegliśmy razem, ja wpadłem już w jako taki rytm i ciągnąłem. Trochę się tam chłopaki na przodzie zamieniali więc i ja zacząłem w pewnym momencie prowadzić grupę która później się rozsypała i wyszło na to, że przez jakiś czas biegłem sam. Później doszedł mnie kolega z grupy który pozostał ze mną to był gdzieś na początku 3 okrążenia (około 6,5km) gdzie już zacząłem powoli słabnąć. Trochę pociągnąłem z kolegą ale zaczęło mnie przytykać. W okolicy 7,5km doszedł mnie klubowy kolega na którym się uwiesiłem (taktycznie pobiegł dużo lepiej niż ja bo początek zaczął spokojnie). Ciągnąłem z nim ile się dało, ale lekko mi odchodził. Na 9,5km zaatakował mnie zawodnik z Tarnobrzega... "Takiego wała" i przyspieszyłem dochodząc do klubowego kolegi. Zawodnik z TBG został sporo z tyłu i przestałem czuć ciśnienie do mocniejszego biegu, wiedziałem już, że mam życiówkę i trochę nie chciało mi się zajeżdżać do końca... Myślę, że był to spory błąd. Gdybym uczepił się Tomka na te 500m i zaatakował na końcu to wynik byłby o te 8s lepszy, ale nic to... Biegłem sobie już swoim tempem ze świadomością, że najprawdopodobniej będę zaatakowany przed metą i tak też było. Atak na ostatnich 70m. W porę się zorientowałem i go odparłem kończąc bieg z czasem 37:57:9. Jak na uważam średnią dyspozycję bardzo dobrze.

Oto międzyczasy super taktycznego biegu :hahaha:

1 3:33.0
2 3:42.3
3 3:42.2
4 3:44.6
5 3:44.6
6 3:52.4
7 3:58.1
8 3:50.9
9 3:49.3
10 3:52.0
11 0:08.8
Podsumowanie 37:58
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

25.04.17 - 10km 5:10 + 4x60m spr.

Lekkie truchtanko, chociaż nogi trochę ciężkie były. Na końcu zrobiłem sprinty z przerwą w truchcie bo nie chciało mi się robić na pełnym wypoczynku i upchnąłem to na około 400m odcinku. Po biegu zrobiłem jeszcze szybką siłę która dzisiaj trochę mi dokucza - nogi ciężkie mimo, że ćwiczeń nie było wiele.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

27.04.17 - 3x2km 3:40/km p.5min


Kolejny raz po zawodach biega mi się świetnie akcent. O co chodzi? :niewiem: Nie powinienem być jeszcze dojechany i ciągnąć to w bólach?. Jak wyszło widać na obrazku poniżej. Generalnie pierwsze 2powtórzenia bez problemu. Na trzecim trochę zaspałem i po pierwszym kilometrze byłem 2s w plecy. Trochę się spiąłem i nadrobiłem. Tętno maksymalne 174 i minimum takie sobie życzę na końcówce zawodów.

Obrazek
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

28.04.17 - 15km 4:50/km + 4x60m spr.

Taki szybki bieg wcisniety miedzy prace, a odbieranie dziewczyn ze szkoly. Wyszedl szybciej niz planowalem bo po 4:39/km i dosc ciezko, ale bez zajezdni. Sprinty zrobilem ciagiem na ostatnim kilometrze bo czas gonil, fajnie noga podawala na nich mimo zmeczenia.

29.04.17 - 8km 4:50/km

Tez za szybko mimo, ze nic mnie nie gonilo. Wyszlo po 4:42/km zupelnie luzno. Mialem biec pod wieczor, ale wstalem wczesniej wypilem kawe, a ze nie bylo co robic to zebralem sie i poszedlem pobiegac.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

30.04.17 - 15x200/100 40s/35s

Ciężko-lekki trening na odmulenie. Generalnie dość fajnie wyszedł mimo, że końcówka dawała już trochę popalić. W zasadzie wszystko w wyznaczonym czasie z lekkimi odstępstwami.

1. 0:44.1
0:28.9
2. 0:41.8
0:32.5
3. 0:40.6
0:34.5
4. 0:39.7
0:31.1
5. 0:40.5
0:32.9
6. 0:39.3
0:33.6
7. 0:41.3
0:30.1
8. 0:41.6
0:33.4
9. 0:40.1
0:34.2
10. 0:40.3
0:33.5
11. 0:40.8
0:32.8
12. 0:41.1
0:32.1
13. 0:40.7
0:31.8
14. 0:41.1
0:29.3
15. 0:40.5
0:32.6
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

02.05.17 - 5km + 4x60m spr.

Kuuuuurewsko mi sie nie chcialo robic sprintow. Noga podawala, bieglo sie dobrze, a zamiast koncowych sprintow zrobilem mocniejszy ostatni kilometr. W sumie wyszedl on po 4/km z koncowka po 3:30, cos na ksztalt finiszu.

Po wczorajszym czyszczeniu dzialki troche od pasa w gore jestem sztywny...
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

03.05.17 - XXIX Uliczny Bieg Konstytucji 3 go Maja w Stalowej Woli (5km)

Do tej piątki mentalnie zacząłem się przygotowywać już z tydzień wcześniej. Fizycznie wiedziałem, że powinno być ok, ale wydawało mi się, że głowa za wcześnie się poddaje. Utwierdzał w tym przekonaniu Siarkowiec który walki na ostatnich kilkuset metrach nie uświadczył. Nastawiałem się w związku z tym właśnie na cierpienie podczas ostatniego kilometra. Wizualizowałem sobie to jak będę zmęczony i jak jeszcze przyśpieszam. No nie myślałem o tym codziennie, ale starałem się pamiętać... że coś takiego będzie i że w zasadzie musi być, jest wymagane i koniec. Na sam bieg plan miałem taki aby nie szarżować na początku. Zaczynam po 3:40/km i tak trzymam do 4km. 5km jeszcze ze 300m ciągnę normalnie, a później... odlot. Przed startem zgadałem się z moim imiennikiem Tomkiem. Postanowiłem wykorzystać go na początkowych metrach jako hamulcowego. Facet ma świetne poczucie tempa, a że w planie miał trzymać 3:40 jak ja, grzechem byłoby nie wykorzystać okazji. Tak więc zaczęliśmy razem, spokojnie po 3:40, lekko mijając wolniejszych zawodników, było szeroko bo trasa prowadziła po dwu pasmowej drodze, najpierw biegło się prawą stroną i wracało lewą, było tego około 2,5 okrążenia. 1km bez przygód zamknęliśmy po 3:40, cały czas kogoś wyprzedzaliśmy. W okolicy 1,7km Tomek puścił mnie przodem, trochę tu już biegłem swoim rytmem, trochę niosła adrenalina wyszło 3:35 na 2km. Pamiętam, że chwilę biegłem sam i że była jakaś grupka przede mną. Jakoś tak zagapiłem się chwilę na tą grupkę i wyrównałem tempo, ale szybkie spojrzenie na zegarek przypomniało, że ma być 3:40, a nie 3:50. Przyśpieszyłem, wyprzedziłem i znowu trochę sam biegłem do następnej grupy którą prowadził chłopak z którym przegrałem 2 razy w tym sezonie. Dogoniłem ja w okolicy 3km i zamknąłem go w 3:41. Wiedziałem, że 4km będzie najcięższy dla głowy i, że muszę go wytrzymać nie zwalniając. Uwiesiłem się więc na plecach i ciągnąłem. Nie pamiętam czy wyprzedzaliśmy wtedy, na 100% dublowaliśmy, ale udało się dość dobrze trzymać tempo, 4km piknął w czasie 3:43. Gdy zaczął się 5km interesowało mnie tylko to, żeby na mecie być przed gościem który biegł metr przed moim wzrokiem. Po nawrotce (800m do końca) gdy wyszliśmy na ostatnią prostą nieznacznie przyśpieszyłem, zrównałem się wtedy ze znienawidzonym wrogiem i łyknąłem. Zajęło to jakieś 200m, kolejne 100m trzymałem tempo oddalając się od wyprzedzonego zawodnika.

Przed sobą widziałem neonową czapeczkę... Jakieś 30m dalej? Ok... Jeszcze tylko jednego... Cisnę... Jeszcze tylko jednego... Cisnę... Jest bliżej... 15m? Cisnę... 5m... walka, Walka. Dobra jest! Pykło. @#$%^ mety jeszcze nie widać... Czarna koszulka... 20m? JESZCZE TYLKO JEDNEGO! Walka... Coś tam idzie, ale słabo... Mocniej! Cisnę... 10m? O meta, @#$%^ meta! WALKA... Trochę idzie ale słabo! MOCNIEJ! Oddech się rwie, nogi miękną... 5m... E no co przyśpieszasz! nie walcz! @#$%^, przegrałem... Cholera przegrałem, pojedynek!!! :wrrwrr: Ok, meta! 50m?... 17:50 pokazuje! Zapierdalaj jeszcze trochę!


Mijam zegar kątem oka widzę 17:57. No! Stopuję zegarek 17:58,9. Noooooo!! To ja rozumiem! Ostatni kilometr w 3:18.

Jak się później okazało o 1s przegrałem 4msc. w M30, było to miejsce premiowane. Dostałbym 60zł ;) szkoda, byłoby na paliwo :hahaha: Jak się również okazało oficjalny czas to 18:00 z ręcznego pomiaru sędziego bo nie było czipów.

Trochę dziegciu w tej beczce miodu... Przegrałem pojedynek na końcu... Wydaje mi się, że trochę go odpuściłem na samej końcówce. Tak troszeczkę... Było takie pstryk w głowie zaraz gdy pojawiła się myśl "przegrałem" i poczułem że wyraźnie zwolniłem. Widać to na wykresie tempa.

Obrazek

ALE I TAK POSZŁO BAAAARDZO DOBRZE. :taktak:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

04.05.17 - 8km 5:10/km + 4x60m spr.

Taki tam trening na zaliczenie. Generalnie miło i przyjemnie acz lekko za szybko. No i za ciepło się ubrałem. Jak wychodziłem było chłodno, a jak pozałatwiałem co miałem załatwiać i podjechałem nad jeziorko to już się robiło cieplej.

W niedzielę miałem biec kolejne 5km, ale nie wiem czy się uda. Komunia bruździ :wrrwrr:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

06.05.17 - 14km 4:40/km

Fajny trening w fajnych warunkach, chociaz od 10km robilo sie ciezko, oddech niby spokojny, ale tetno lecialo w gore. Nie jakos dramatycznie ale jednak. Moze to jednak miec cos wspolnego z tym, ze od srody znowu jestem na LC. Do nastepnego przedakcentowego podladowania weglami jeszcze troche niestety.

Jutro 5km nie biegne. Bedzie zwykly trening. Nastepne zwody to Ultraroztocze ktore traktuje lajtowo jako zabawe (2tygodnie) i dyszka liczaca sie do GP za 3 tygodnie.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

07.05.17 - 25km 5:10/km - co 4km 100m spr.

Dlugie wybieganie ze sprintami. Na poczatku bardzo dretwo to szlo i myslalem, ze bedzie dramat, ale rozkrecilem sie. 4km szly luzno a sprinty wychodzily bardzo dynamicznie. Od 16km nogi mialem juz lekko podmeczone i luz w dupie sie zrobil przez co jakos tak sie rozluznilem. Czulem, ze biegnie sie dosc miekko i fajnie mimo, ze miesnie mialem juz zmeczone. Calosc wyszla leciutko szybcien od zalozen i w sumie dosc mnie zmeczyla. Nie przywyklem do tak dlugiego biegania.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wpis nie do końca treningowy, ale zamykający pewien etap więc wart opisania jako, że to blog treningowy i wszystko co z bieganiem związane ma znaczenie.

Wychodzi na to, że właśnie zakończyłem redukcję wagi. Z przebojami trochę to trwało i zatrzymało się trochę wcześniej niż planowałem, ale jak się okazało, żeby zejść niżej musiałbym poświęcić za wiele...

Zaczynałem na początku roku z okolicą 78kg i tym:

Obrazek

Skończyłem na 71kg i tym:

Obrazek

Niestety, żeby zejść niżej (obecnie mam około 10% tłuszczu - około bo dokładnego skanu nie miałem jak zrobić) musiałbym palić mięcho i wyrobić sylwetkę kenijczyka czyli ograniczyć białka i wejść w ketozę - mało przyjemne. Dodatkowo spadłaby wydolność i znając życie samopoczucie które na redukcji też rewelacyjne nie było. Tak więc przedział wagi 71-72kg przyjmuję jako moją wagę startowo/treningową. Oczywiście z diety nie rezygnuję zmieniam tylko jej "profil" na utrzymanie wagi i poprawę wydolności. Stety/niestety nie obyło się bez pomocy dietetyka. Pod opiekę wziął mnie nasz forumowy kolega Bogil.

09.05.17 - 2x4km 400/400 TWL 84/98s p.4min

Trening nie domknięty praktycznie wcale. Od rana czułem się fatalnie, było mi zimno, psychicznie byłem w strzępach, był to efekt dość niskiej kaloryki ostatnich dni. Na rozgrzewce noga podawała, było lekko i sprężyście ale czułem się źle. Szybkie 400tki których zrobiłem 2 wchodziły bez problemu, ale głowa mówiła, że jest fatalnie. Przerwałem trening i wróciłem do domu na podwójne śniadanie i trochę słodyczy. Pomogło.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

11.05.17 - 6x200m 29s p.4min

Takie treningu dawno nie miałem. Nie bardzo miałem czas nad nim myśleć bo sporo spraw pozabiegowych ostatnimi czasy mam i trening trochę wciskam między nie, ot brakuje czasu na bieganie i pisanie o nim trochę. Nie sądziłem, że do tego dojdzie ;) Mniejsza z tym jednak. Na trening udało się wygospodarować trochę czasu w środku dnia, akurat wtedy kiedy żona planowała wyjść. Zgadałem się więc z nią, ona robiła TMŻ-ta a ja kółko rozgrzewki, ABC i jazda.

1. 0:28.5
2. 0:28.6
3. 0:29.0
4. 0:30.3
5. 0:31.1
6. 0:31.4

Ciekawe doświadczenie. Pierwsze 3 nie powiem, że na luzie ale zamykane spokojnie z lekkim drętwieniem nóg na końcu. Miałem jednak na nich odczucie, że gdybym przycisnął dałbym radę pobiec mocniej. Noga naprawdę podawała, było super. Kolejne 3 już cięższe, zadyszka na końcu nogi sztywne, ale i tak szło to względnie. Ostatnie dwie wyszły wolniej, ale tu trochę muszę zrzucić na żonę. Rozpraszała mnie bo postanowiła biegać setki ze startem razem ze mną no i rozśmieszała mnie, coś tam gadała... Jak to baba ;) Po ostatniej 200tce wsiadłem od razu w auto bez schłodzenia bo nie było już na nie czasu i wróciliśmy do domu. W trakcie jazdy czułem mięśnie pośladkowe, normalnie bolały mnie podczas siedzenia. Dupa dostała w dupę jednym słowem :hahaha:

Wniosek jest taki, że potrafię pobiec 200m w 28,5s po asfalcie. Chętnie sprawdziłbym się na tartanie w kolcach. Może kiedyś... :lalala:
Zablokowany