emerce II - bez litości

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek
input:
- body type standart
- gender female
- age 32
- height 175cm
results:
- weight 74,6kg
- fat % 31,5 %
- muscle mass 48,5 kg
- BMR 1542 kcal
- visceral fat rating 4
- BMI 24,4
- ideal body weight 67,4


taki otrzymałam wydruk gdy 24 grudnia rano pojawiłam się na Treningu Personalnym
traktuję to jako punkt wyjściowy

w 2011
najlepszy czas w maratonie 4:55 wiosną, w grudniu 5:07
życiówka na tym dystansie 4:22 (2008)
najlepszy czas w półmaratonie (cros) 2:21 wiosną, 2:33 w grudniu
życiówka na tym dystansie 1:59 (2008)
życiówka na 10km 57:59 (2007)
życiówka w biegu godzinnym 10,554 km

podaję te cyferki, bo na te właśnie zrobię zamach w tym roku


Obrazek

planowałam takie podejście już w ubiegłym roku, ale pojawiła się silna pokusa, więc się wszystko przesunęło, teraz jednak nie odpuszczę
postanowiłam jeden rok uczciwie, sumiennie trenować od początku do końca, przygotować się dobrze do dwóch (tylko!) maratonów, i przebiec je możliwie najlepiej
poza tym, zachęcona konkursem na swojej siłowni, postanowiłam zawalczyć o swoją "idealną sylwetkę"

cel w maratonie- poprawić życiówkę, zawalczyć o "3" z przodu
cel w półmaratonie- poprawić życiówkę
cel na 10km- 53'-55'
cel w biegu godzinnym- min 11km

zastanawiam się nad tą podaną przez maszynę idealną wagą
nie jestem przekonana do niej, trochę mi to mało, ale te 70kg byłoby ok, tu trzeba przede wszystkim rzeźbić, tłuszcz zejdzie rykoszetem, a nie chciałabym przesadzić, bo uważam że kobieta powinna być....miękka, więc ewentualne sześciopaki i inne cuda uznam za osobistą porażkę


komentarze
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

na razie poszło ok
w tym tygodniu 44km ze średnią 7/km
nie udało mi się dotrzeć na zawody, co ogólnie popsuło mi humor i być może zmieni plany na najbliższe miesiące
tzn zawody należą do cyklu i nie wiem teraz, czy nie odpuścić całego tego cyklu, dotarcie na nie jest dosyć czasochłonne, i jestem w plecy o jedną edycję... to już chyba lepiej pobiegać u siebie w parku niż się tam tłuc nie wiadomo po co...

poza tym cieszę się że regularnie ćwiczę w domu, zabrałam się za dwie najsłabsze części mojego ciała, w sensie jedna faktycznie bardzo słaba a druga bardzo do poprawki
mam jeszcze jedną taką to poprawy i rzeźbienia, ale to na później

biegam przeważnie wracając z pracy nocą, w okolicach północy lub nawet później
ludzie pytają mnie czy się nie boję i skąd mam tyle motywacji
ale więcej motywacji i samozaparcia potrzebuję żeby w ciągu dnia jechać do pracy w ciuchach biegowych, zwłaszcza w mojej wściekle fuksjowej kurtce, która na tle czarno-szarych kurtek ogółu cholernie się wyróżnia
czuję się w niej jak ufoludek
raz, gdy kończyliśmy po 1 w nocy, akurat jechał tramwaj, który podwiózłby mnie do połowy trasy- pokusa bardzo silna
poprawiłam tylko czapkę na uszach i ruszyłam swoim rachitycznym truchcikiem
nie ma to tamto, samo się nie nabiega!

komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

hmm, uciekł mi był poniedziałek...

Obrazek

ciekawe jak ja to zrobiłam? a w sumie to już czwartek mamy...
drugi tydzień stycznia był równie obiecujący jak pierwszy:
znowuż 44 km
2 treningi personalne
90 pompek
660 brzuszków
420 ćwiczeń ABS2 (dwa rodzaje brzuszków)

no i długo wyczekiwane pomiary
od Wigilii tylko 1kg, ale za to z tłuszczu mi zeszło
a w pasie ubyło... 7cm.... w ciągu 15 dni.... i to widać na zdjęciach.... co mi się zdecydowanie podoba, bo znowu zaczynam wyglądać jak klepsydra....


wpadłam w miłą i bezpieczną rutynę ćwiczeń
skoro pozwoliłam swojemu ciału na trzytygodniową adaptację, od przyszłego tygodnia będę mogła dołożyć nowy bodziec
za to skupienie się tylko na reżimie ćwiczeń jakoś mnie tak zamuliło, a może to te późne powroty z pracy? nie zasypiam przed 2, znowu zdarzyła mi się noc bezsenna

chociaż prę do przodu i gdy ćwiczę, biegnę, czuję że jest moc, to mentalnie przebieram nogami w miejscu, duszę się
coś złego się dzieje, ale nie potrafię zlokalizować w sobie źródła tego niepokoju
rozmemłałam się jakoś strasznie, tylko jak pozbierać to wszystko znowu do kupy?
czuje jak czas ucieka mi między palcami, i nawet nie to jest straszne, ale to że w zasadzie nic mnie to nie obchodzi, że nic z tym nie robię



komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

BTW

Obrazek

za końcową klasyfikację generalną kobiet, w której zajęłam II miejsce (warto było powoli ciułać po kilometrze te maratony) otrzymałam 700zł


jak mi teraz jakiś palant wyskoczy, że on biega maraton w 3:15 i jest taki super gość, a ja potrzebuję 5h na te 42kaemy, to mu odpowiem "no, i jeszcze mi za to płacą"

nie wiem co się ostatnio porobiło że tyle osób zadziera nosa z powodu swoich wyników, traktując resztę z góry, ale cholernie mi się to nie podoba
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

motywacja zaczęła się chwiać gdzieś tak w czwartek
gdy w piątek wieczorek podpisywałam rozwiązanie umowy o pracę, psycha siadła mi już zupełnie
bo pomijając wszystko inne, z pracą jest jak z dominem- to ciągnie za sobą wszystko
niepotrzebnie uwierzyłam, że może się zaczęło wszystko układać....
poza tym pojawiło się kilka innych problemów i z leksza mnie to wszystko przerosło

mam co chwile zawiasy- zagapię się w jakiś punkt i nie zauważam jak mijają godziny, albo np nie pamiętam, czy zrobiłam w sobotę rano brzuszki- niby wydaje mi się że robiłam, ale zazwyczaj wpisuję to od razu po zakończeniu, a wpisane nie było, fakt że się spieszyłam rano, ale żeby aż tak? a że te brzuszki robię codziennie, że wszystko zlewa się w jedno, że każdy dzień podobny jest do następnego...
jedyne co wiem na pewno, to że trening personalny miałam w tym tygodniu jeden, bo później tak się głupio poukładało, że nie było jak się umówić na następny :(

w tym tygodniu dokładam dodatkowe obciążenia i zajęcia fitness- wracam na jogę, cycling, zobaczymy czy coś jeszcze


muszę się pozbierać...

komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

a imię jego czterdzieści i cztery
@#$%^, nie umiem więcej tych kilometrów zrobić czy co?
sory, może być dużo mięcha teraz

brzuchy, pompki, dorzuciłam przysiady
załapałam się na jeden cycling i jeden trening personalny
ostatni... mam nadzieję, że to nie prorocze...

chciałam napisać więcej
ale właśnie sypie mi się
dosłownie od kilku minut
nie wiem czy bardziej jestem wściekła czy zrozpaczona
tak bym chciała być omylna
nie mieć racji raz czy drugi

oddałabym wszystko, żeby to tylko mogło trwać
nawet to durne bieganie i całą resztę
nie chcę znowu umierać razem ze swoją miłością



komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

no tak, nie ma podsumowania 21 dni...
trudno, bez etykietki będzie (a tak je lubię)

dostałam pracę
12h co drugi dzień
totalnie mi to wszystko rozpiździło
ogarniałam się 10 dni
gdy już zaczęłam wychodzić na prostą i myślałam, że najgorsze już za mną
pewien mężczyzna stwierdził po 6 miesiącach obcowania ze mną, że to jednak nie to

w sumie w całej tej strasznej rozmowie był moment, gdy autentycznie miałam ochotę wybuchnąć śmiechem
mianowicie, wszystkie zbliżenia (no, poza tym pierwszym) JA inicjowałam
było to stwierdzenie brzmiące jak zarzut, niezbyt współgrające (nie napiszę przecież pokrywające się) z prawdą
poczucie bycia seryjną gwałcicielką- bezcenne

i nie byłoby z tym wszystkim problemu, gdybym go tak nie kochała, nie odnalazła w nim tego wszystkiego, czego mi brakuje całe życie, co utraciłam razem z pełną rodziną mając 6 lat, a co odnalazłam gdy pierwszy raz znalazłam się w jego ramionach
spokój i siła, których nigdy nie znalazłam ani w sobie, ani w innym człowieku, zwierzęciu widoku, wierze...



nie zmienia to postaci rzeczy... jest ze mną po prostu bardzo źle
ciało zareagowało po swojemu
nic nie jem, mam problemy z oddychaniem i napady hercklekotów, jak to się mówi na Śląsku
durna cipa wymyślam sobie próby przekonania rzeczonego mężczyzny o ciąg dalszy
nie mam zielonego pojęcia co robić, jak się zachowywać
nie wiem nic o sobie ani o nim





do ćwiczeń dorzuciłam mocne interwały, jestem po nich cała mokra, ale nie męczą wystarczająco, trzeba coś dorzucić
reszta idzie tak w miarę, brzuszki tylko z dwa razy opuściłam, gorzej z bieganiem, dopiero wychodzę na prostą
mam nadzieję że się nie załamię i będę dalej tak cisnąć z tymi wszystkimi ćwiczeniami
teraz tylko to trzyma mnie w pionie


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

jest źle
jadłowstręt, z trudem i na siłę coś tam jem, w granicach 400 kcal dziennie
budzę się po parę razy w ciągu nocy


odstawiłam wszystkie intensywniejsze ćwiczenia, nawet spokojne są wysiłkiem

co za durna sytuacja, walczyć z sobą o każdy oddech, każdego dnia

komentarze


nie nastraja to wszystko dobrze, tak się cieszyłam po styczniu że fajnie się układa, że bieganie, że wyniki może będą.....
nie cieszy nawet nowe ciało które widuję w lustrach- taka szczupła jeszcze nigdy nie byłam...
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

tak pewnie, @#$%^, na zachętę


zdałam praktyczny na prawo jazdy

za pierwszym razem




drżyjcie narody....
agnieszka_
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 522
Rejestracja: 15 kwie 2008, 17:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice
Kontakt:

Nieprzeczytany post

emerce pisze:Obrazek

tak pewnie, @#$%^, na zachętę


zdałam praktyczny na prawo jazdy

za pierwszym razem




drżyjcie narody....
No i to jest konkret!
Brawo!
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

efekt uboczny różnych odżywek dla kosmonautów, a może braku normalnego jedzenia- wydęło mnie
wkurza mnie to niesamowicie, bo są ostatnie pomiary, zdjęcie, i trzeba by się jakoś zaprezentować, a tu kicha, a raczej balonik...

zawzięłam się jednak i zaczęłam biegać, trochę z duszą na ramieniu, bo zdarzały się i omdlenia i różne inne takie nieciekawe
ale słucham tego wewnętrznego głosu, słucham ciała i intuicji, za dużo lat biegam i żyję, żeby się co do samej siebie pomylić


pierwsze bieganie było 29, taki koniec jest idealny na nowy początek
i zrobiłam 5,5km po 6:08
2. marca walnęłam 6,5km już po 5:55 i lekko się zdziwiłam, bo biegło mi się komfortowo, lekko, bezwysiłkowo, z kilkoma postojami na smarkanie- to zdecydowanie nie moja prędkość na luz, przynajmniej ostatnio nie
jakim cudem wykonałam taki "skok" po kilkunastu dniach poszczenia i załamki?
wisienką okazał się bieg niedzielny, chciałam machnąć trochę więcej spokojna już o brak ekscesów ze strony organizmu
trochę się jednak zagapiłam i wyszło więcej niż planowałam
16,5km po 6:30
to było tempo "wkurwiająco wolno", takie wrażenie biegania na wstecznym, a przecież jeszcze niedawno to było tempo mocno zadyszkowe

pomyślałam sobie później, że nie wszystko stracone
do połówki w Warszawie bliziutko, ale może nie będzie totalnej klapy
zdążę się ogarnąć, muszę

może to też nadzieja na inną wersję zdarzeń
nie wiem na ile naiwna, ale jeśli pozwala mi żyć normalnie chociaż przez chwilę, to czemu nie?
tylko szkoda że nadal nie potrafię jeść, ale po tych odżywkach to w sumie nie dziwota :D



komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

coś robiłam przez ten tydzień
ale popadłszy w marazm nie zapisywałam od razu i uleciało
kilka razy próbowałam biegać, udało się tylko dwa
na pewno ćwiczyłam, tak z 3, może 4 razy
w domu, ABS2 i zwykłą swoją superserię
ale coś modyfikowałam, jakieś na skośne wprowadziłam
konkretów nie pamiętam

zaliczyłam dwa krwotoki z nosa, dwa omdlenia i jeden totalnie urwany film
i wkurwiam się tylko na swoje ciało
jak nie moje
jak to możliwe, że tak bardzo nad nim nie panuję?

na półmaraton już nawet nie liczę, nie wiem czy jest sens jechać?


na ręce wenflon
już nawet kisielki nie wchodzą
tak sobie ubzdurałam, że jest gorzej, bo to już sięgam dna
zaraz się na pewno od niego odbiję i będzie cacy



dzisiaj była rozmowa ostatniej szansy
nie dostałam jej

komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

siadło totalnie i nie robiłam już nic
nie miałam siły, nie miałam do tego serca
zresztą, z tego narządu pompującego ostał się jeno popiół pff

Obrazek

długo czekałam na ten bieg i do końca nie byłam pewna, czy warto jechać
i nabiegałabym życiówkę, gdyby nie to że start się przeciągnął i mnie mocno przewiało, co zaowocowało częstymi wizytami w toi-toiach
i teraz mnie zżera ciekawość, czy ta życiówka by była, bo to w końcu wielka niewiadoma...


ale wiem jedno- jest ze mną dużo lepiej niż myślałam
jestem silniejsza, szybsza, mocniejsza
po tym wszystkim, pomimo tego wszystkiego...

komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

po nieudanej połówce odpuściłam cokolwiek
jeszcze po biegu, wdrapując się na stół do masażu, wykręciłam się w paskudnym kurczu prawej łydki, który trzymał mnie ponad minutę i z którym mój masażysta nie potrafił sobie poradzić
no ale to byli ludzie z jakiegoś studium, którzy się uczyli
doświadczony masażysta na pewno potrafiłby mi pomóc
i chociaż po biegu nie miałam żadnych mięśniowych dolegliwości, poza standardowym zmęczeniem, to po tym kurczu zaczęłam utykać, bo tak bolało
z dnia na dzień było lepiej, chociaż podróż powrotna i kilka godzin w nieruchomej prawie, siedzącej pozycji też była nieprzyjemna
postanowiłam jednak udać się po pomoc
trafiłam na fajnego fizjoterapeutę, który zrobił mi porządny masaż i nóżka była jak nowa
na szczęście było to tylko naciągnięcie, żaden poważniejszy uraz, bo taki wykluczyłby mnie z biegania na jakiś czas- dopóki nie ustąpiłby ból i dałoby się normalnie biegać

a tak mi zależało, żeby sprawdzić tę życiówkę....


Obrazek


skoro z nogą okazało się wszystko ok, wybrałam się na następne zawody
o nogę byłam spokojna- odpoczywała cały tydzień, była wypieszczona, więc nie powinno być z nią problemów
jednak bieganie na życiówkę połówki, tydzień po tygodniu, to jednak męczące
zabrakło tej świeżości w nogach, zabrakło siły na końcu, nie było już takiego pięknego finiszu, który uskuteczniałam tydzień wcześniej na ostatnich 2km z naciskiem na końcowe 500m
był moment, że totalnie opadłam z sił
miałam wrażenie że przebieram nogami w miejscu a do przodu poruszam się tylko mentalnie
miałam ochotę przejść do marszu, chociaż na chwilę
zaczęłam wątpić w swoje małe zwycięstwo...
...ale nie dałam się
cisnęłam z całych sił, walczyłam do końca
bo przecież
dopóki walczysz jesteś zwycięzcą
tak mam napisane na breloczku, który noszę przy kluczach

byłam załamana patrząc na mijające sekundy, gdy zorientowałam się że może się nie udać, że jestem blisko swojej życiówki, a nie mam siły na przyspieszenie w końcówce
czekałam z przestrachem na oficjalne wyniki
mijały godziny, podany tylko czas brutto
wiedziałam że będzie trochę różnicy i czekałam coraz bardziej zrezygnowana

Obrazek

no i mam tę życiówkę
niewielką, wręcz minimalną, więc nie potrafię się tak do końca z niej cieszyć, wiem że mogłam urwać jeszcze z 2-3 minuty...


pocieszające że mój poziom jest dobry
jest to jakiś punkt wyjścia
wczoraj jeszcze spałzowałam, tylko marsz
dzisiaj też raczej nic nie będę robić żeby dać nogom odpocząć
od jutra wracam do ćwiczeń i biegania


za miesiąc maraton....
patrzę na niego z optymizmem, bo ta życiówka dała mi ogromną motywację


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

plany piękne, ale życie bezlitosne (co mnie podkusiło na taki tytuł bloga?)

praca
to główny motyw
namieszało się nieźle, ale już się uspokoiło
tym niemniej- nie było kiedy biegać
jedyną możliwością było poświęcać i tak niewielki skrawek czasu przeznaczony na sen, ale aż taka ambitna nie jestem
dzisiaj po raz pierwszy kończę o 19 i mam nadzieję, że po przyjściu do domu nie zalegnę, tylko ubiorę biegowe ciuszki i ruszę jak rącza klaczka
od paru dni próbuję też ćwiczyć, wygląda to tak że znienacka rzucam się na podłogę, robię szybko z 20 brzuszków prostych, po 15 na stronę skośnych i lecę dalej, i tak kilka razy w ciągu dnia
kretynizm, ale co robić?

Silesia coraz wyraźniej majaczy na horyzoncie, a mi ze strachu przed nią coraz bardziej tyłek ściska


komentarze
ODPOWIEDZ