WishSides - sensowne 10k lub przeczołganie się przez maraton

Moderator: infernal

WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

O mnie:
Imię: Marcin
Wiek: 32l.
Wzrost: 181
Waga:86kg

Cel:
W zależności od wyników przygotowań - 15 kwietnia 2012 chcę albo przebiec bieg na 10km w czasie zdecydowanie poniżej 1h, albo (to tajny plan, nikomu nie mówcie) jakoś się przetoczyć/przebiec/przemaszerować/przeczołgać przez metę znajdującą się ponad 31 km dalej niż te 10 km...

Forma:
Może pomińmy ten akapit... no ale niech będzie, w sumie na szczerość trzeba się zdobyć. Forma fatalna. Duża nadwaga, totalny brak ruchu przez wcześniejszą część życia, praca bardzo siedząca w dużej ilości, efekty wiadome. Żona dręczyła żebym coś ze sobą zrobił, ja też widziałem że jak tak dalej pójdzie to niedługo będę miał 3-cyfrową wagę, w rezultacie w okolicach marca/kwietnia tego roku zacząłem biegać. No, marszobiegać :) Ale żeby jakiś cel sobie wyznaczyć zapisałem się na czerwcowe adidas 10k run, wystartowałem i niewiele ponad godzinie zameldowałem się na mecie. Dla mnie sukces. Proszę się nie śmiać :) Po biegu razem z kolegą mieliśmy plany kontynuacji, ale "jakoś się rozmyło". W rezultacie do biegania wróciłem kilka/naście dni temu, pierwsze biegi były tragiczne, obecnie biegam po ok pół godziny, przebiegając w tym czasie ok 5 km. Ale będzie lepiej :) Biegam we wtorki, czwartki, soboty i niedziele, dotąd według lekko zmodyfikowanego planu pumy 6-tygodniowego, teraz będę próbował trochę zmodyfikowane to http://www.maratonwarszawski.com.pl/node/10280 . W międzyczasie czeka mnie trochę drobnych startów - 6 wyścigów po 5km w ramach GP Łodzi, 8km w ramach Biegu Marszałka, 10km w ramach Biegu Sylwestrowego, zobaczymy co mi z tego wyjdzie. Do 12go kwietnia muszę się zdecydować czy wpłacam 120 PLN wpisowego za maraton czy 40 PLN za 10km...
A, spójrzcie na dwa biegi z tego tygodnia – może już na tej podstawie kilka mądrych rad usłyszę (a w każdym razie trzymam za to kciuki)
http://connect.garmin.com/activity/125141339 - tu starałem się w miarę równo biec (chyba że czerwone światło lub bardzo silny wiatr mi przeszkadzały
http://connect.garmin.com/activity/125141334 - tu w ramach eksperymentów z taktyką najpierw zacząłem biec po prostu szybciej niż zwykle (mój zwyczajowy błąd), a potem jak mi zabrakło sił przyjąłem strategię „ przez lekko ponad pół okrążenia boiska biegnę jak szybko się da, przez resztę maszeruję, powtarzać ile się da”, nie przejmujcie się dziwnym akcentem na koniec treningu – dopiero się uczę obsługi Garmina.

Problemy:
1. Brak kogoś kto by pokazał jak powinienem biegać, co powinienem jeść etc.
2. Ograniczony czas
3. Zbliża się zima - ciekawe czy wytrwam w trudnych warunkach
4. Wciąż bardzo słaba forma
5. Ogromny kłopot z utrzymaniem rozsądnego tempa - mam wewnętrzną koncepcję której nie mogę się pozbyć "biegnij jak najszybciej żebyś w momencie gdy już nie będziesz w stanie biec był jak najbliżej mety". Jak to u mnie działa? Przykładowo w biegu na 10km ustawiliśmy się z kolegą na jego prośbę w strefie na 00:45 (ja bym stanął raczej na końcu) i w rezultacie przez pierwsze 5 km wszystkich wyprzedzałem, przez drugie 5 km wszyscy wyprzedzali mnie. Efekt oczywisty...

Sprzęt
Od kilku dni Garmin 305, wcześniej różne aplikacje na Androida, np. CardioTrainer – tu macie to moje 10km z Cardiotraintera http://www.worksmartlabs.com/cardiotrai ... 73b3ab01b3
Telefon grający MPtrójkami do uszek

Strój
Buty za 50 PLN z Decathlonu i za 70 PLN z Lidla, trochę tanich koszulek typu Decathlon, trochę starej odzieży rowerowej, trochę bawełny.

Odżywianie
Staram się nie jeść za dużo, szczególnie niezdrowych rzeczy, ale nie mam żadnej typowej diety, ani suplementacji

Prośba
Wspierajcie mnie jak możecie – lekko mi z tym bieganiem nie jest. Jeśli chodzi o wsparcie finansowe – numer konta mogę podać na życzenie, bardziej mi jednak zależy na wsparciu dobrym słowem, lub też złym, ale konkretnym i dobrze uzasadnionym. Wielu z Was jest na etapie na który nigdy nie wejdę, więc Wasz wsad będzie dla mnie bardzo cenny. A żeby nie było że tylko chcę wyciągać informacje to podzielę się też moim wczorajszym odkryciem. Jednoczesnym rozwiązaniem problemów „chce mi się pić podczas biegu” i „brakuje mi energii i szybko się męczę” nie jest wypicie puszki nieznanego energetyka o dziwnym smaku i rozpoczęcie biegu – po 15 minutach biegu kombinacja odruchów wymiotnych i bekania uniemożliwiła dalszy bieg. Cóż, przynajmniej się czegoś nauczyłem :)
New Balance but biegowy
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No i niedzielne bieganie już za mną. Jednocześnie to pierwsze bieganie w ramach blogu :)

Nauczyłem się czegoś nowego: zanim wystartujesz upewnij się że Garminowy GPS złapał fixa, bo może się okazać że biegniesz, biegniesz, chcesz sprawdzić parametry biegowe a tu na wyświetlaczu informacja że nie złapał kontaktu z GPS... Także pierwsze ok 1,2km (patrząc na Google Maps) mojego biegu mam nieudokumentowane. Jak już się zorientowałem, wyłączyłem i włączyłem Garmina który błyskawicznie pokazał że już wie gdzie jesteśmy i uruchomiłem trening interwałowy - 4 minuty biegu, minuta marszu, 8 powtórzeń na łączną sumę 40 minut. W tym czasie pod nogami zniknęło coś między 6 a 7 km + to wcześniejsze 1,2 km daje wynik jak na mnie dość dobry odległościowo, czasowo trochę mniej... Ale przynajmniej pokonałem siebie i ogromną chęć skrętu do domu gdy przebiegałem obok niego gdzieś w okolicach 6-go powtórzenia.

Daje to nadzieję że za 2 tygodnie terenowe 8 km w ramach "Biegu o Puchar Marszałka" za 2 tygodnie jakoś się dotoczę do mety. Pytanie jak bardzo terenowo organizatorzy przygotowali trasę.
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziś zgodnie z planem dzień nietreningowy. Ale cóż, specyfika dnia jutrzejszego oznaczała że dziś i tak się trochę nabiegałem po cmentarzach i po nierealnie długich odcinkach między najbliższym wolnym miejscem parkingowym a wejściem na cmentarz. Muszę coś sobie wymyślić na dni niebiegowe. Jakiś zestaw ćwiczeń żeby trochę nad górą popracować. Może A6W + coś jeszcze. Pomyślę. Chyba że jakaś podpowiedź? :)

A jutro czeka mnie świąteczne bieganie :)

No i na ten Bieg Marszałka muszę się zapisać bo jeszcze zapomnę...
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Heh, no i o ile jeszcze rano nie mogłem się doczekać do biegania, to gdy przyszedł wreszcie czas to było ciężko. Ale mam usprawiedliwienie - najpierw dłuugi i męczący spacer od daaaleko zaparkowanego auta do cmentarza, a pod wieczór równie długi spacer po parku i zabawa piłką z pełnym energii prawietrzylatkiem. I to jeszcze było OK, ale po jakimś czasie energia się skończyła i czekał mnie spacer z kochanymi 17-ma kilogramami prawietrzylatka na ramionach. Bardzo się zastanawiałem nad zostaniem w domu, ale co bym wtedy tu napisał...

Zatem pobiegłem. Bolały mnie nogi, głowa, miałem odruchy wymiotne ze zmęczenia (ech, kiedy wreszcie miną...), ale biegłem. No, snułem się - w pół godziny przemieściłem się o jakieś 4,5 km, no, ale kilka minut nadprogramowo maszerowałem zamiast biec bo rozmawiałem przez telefon. Nadal kiepsko. Zaczynam się zastanawiać nad tym najbliższym biegiem. 8km biegu terenowego to pewnie +/- odpowiednik 10 km po płaskim które mnie wymęczyły pół roku temu gdy byłem w lepszej kondycji... Co tu robić, co tu robić... :niewiem:
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Takie luźne przemyślenie - ciekawe czy Wy też tak macie. Biegam na ogół albo po prostu po osiedlu, okolicznych parkach etc - tu minusem są nieplanowane przerwy w bieganiu na czerwone światła, ulice, jadące samochody, podejrzanie wyglądające psy etc, albo na bieżni wokół boiska - jakieś 950 m od domu, długość bieżni to +/- 400 m, dokładnie nie mierzyłem, może kilka metrów mniej. A może nie. Bieżnia w stanie średnim - ziemia (to jeszcze w miarę OK), miejscami żwir - to już mniej OK. Jak popada są kałuże. Ale nic to, powoli przechodzę do konkretów.

Plusem bieżni jest to że dobiegam do niej, zaczynam kręcić kółeczka i już - odpadają wszystkie przeszkadzajki wymienione powyżej w związku z bieganiem terenowym, więc jest fajnie. Trochę bardziej nudno, ale słuchawki na uszach więc w miarę przyjemnie. Byłem na tej bieżni kilkadziesiąt razy. Przez ten czas kilka razy spotkałem na niej biegaczy. I poza jednym przypadkiem (no, dwoma) efekt zawsze ten sam - albo parka ludzi w strojach biegowych przychodzi na boisko, rozciąga się, rozciąga i spokojnym krokiem wraca do domu. Albo gdy ja wbiegam na bieżnię i ktoś już biegnie to po jednym okrążeniu znika i znów biegnę sam. Te 2 przypadki w których było inaczej to gość z megaformą który średnią prędkość miał chyba wyższą niż moja maksymalna i dziewczyna z podobną formą jak moja, więc fajnie sobie razem trochę pobiegaliśmy, pogadaliśmy, nawzajem się ciągnęliśmy ("może jeszcze jedno kółeczko? No dobra"), ale po tym biegu miałem dłuższą przerwę biegową i już niestety na nią nie trafiłem.

Czemu jest taki problem ze znalezieniem sobie osoby z którą możnaby sobie pobiegać? Sami indywidualiści wokół, ew. osoby które "no może rzeczywiście zacznę biegać, tylko nie dziś ani nie w przyszłym tygodniu, wróćmy do tematu w sierpniu, OK?". Przecież nawet różnica formy nie jest strasznym problemem. Biegasz słabiej niż ja, szybciej się męczysz? OK, to zrobię sobie najpierw 20-minutową przebieżkę, wtedy jak dobiegnę do Ciebie to już będę na tyle zmęczony że +/- w tym samym obciążeniu biegowym możemy równo lecieć. Biegasz szybciej? Jak wyżej, tylko odwrotnie. Jasne, jak ktoś trenuje konkretnie i po prostu przyjmuje że biegnie cały trening w tempie np. 4 min/km to to nie ma sensu, ale chodzi mi raczej o osoby początkujące, które boją się zacząć. A samemu czasem ciężko jest się zmobilizować do wyjścia. Co innego gdy wiadomo że "dziś o 18tej wychodzę biegać bo X też wychodzi". A idzie zima więc tym bardziej nikogo nie zmobilizuję żeby ruszył tyłek. Zresztą nie mam co pozować na twardziela, sam nie wiem jak to moje bieganie będzie wyglądać jak zacznie się silny deszcz, jakieś zadymki śnieżne etc. W szczególności zastanawiam się nad kwestią butów - jak biegać gdy będzie ślisko. Widziałem jakieś patenty ze śrubami wkręcanymi w buty, ale nie wiem... a co tam, ważne że nie będę sam z tym problemem, MY BIEGACZE jakoś sobie damy radę.

Ale nic to, nie chcecie biegać to nie :) Dam sobie radę sam, mam swój blog, życzliwych ludzi z bieganie.pl, jakiś harmonogram, jakieś plany, dam radę.
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No i jak to w tym filmie "Skoro dziś czwartek to znaczy że czas biegać" (a może ten film inaczej się nazywał?) poszedłem biegać. Najpierw próbowałem pokonać to moje zbyt wysokie tętno biegowe, ustawiłem sobie rozsądny zakres w pulsometrze i zacząłem biec. Piszczenie że jestem poniżej zakresu. OK, przyspieszam, piszczenie, jestem w zakresie. Super. Biegnę trochę dalej, piszczenie, jesteś poza zakresem. Zwolnienie - bez zmian. Zatrzymanie się - pooowolny spadek. No, tak to ja 10km przebyłbym w 3 godziny przy dobrych wiatrach. Ograniczam kawę, może to pomoże. Pewnie ograniczenie stresu też by się przydało, ale cóż, marzenie... Nawet nie wiem ile w tym trybie zakresowo-tętnowym przebiegłem i musiałem porzucić ten tryb biegowy i spróbować normalnie przebiec wreszcie w te pół godziny 5 km. I jak zwykle przebiegłem w te pół godziny 4,8 km. Wstrętne 201 metrów których mi zabrakło.

Nic to, damy radę, ale w kontekście obecnej formy coraz bardziej zastanawiam się czy się zapisywać na te terenowe 8 km za niecałe 1,5 tygodnia. Szczególnie że jak mnie już kolega uprzedził - to BARDZO terenowe 8km, jakieś tory dla BMXów etc. Wcześniej myślałem że te terenowe 8km to będzie +/- odpowiednik tych 10km po płaskim które już mam za sobą, ale coraz gorzej to widzę. Szczególnie że na bieg jak do tej pory zapisało się raptem kilkadziesiąt osób, większość biegająca w różnych klubach etc., więc w tłumie nie zginę. A propos, pamiętacie czyj to tekst "nie zginiesz w tłumie póki jeszcze umiesz przystanąć gdy zaśpiewa ptak"? No w każdym razie ja umiem przystanąć więc tym bardziej nie zginę w tłumie. Ech te dylematy.

Choć plusem mojego ew. startu byłaby może uświadomienie sobie: "WishSides, NIE STARTUJ W BIEGU DO KTÓREGO NIE JESTEŚ PRZYGOTOWANY" i ciśnienie na ten maraton spadnie?
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziś było tak sobie. Wcześniej spędziłem klika godzin chodząc po mieście niezbyt solidnie będąc ubranym, w związku z czym zapamiętałem: jest zimno. Bazując na tym fakcie ubrałem się dość solidnie na wieczorne bieganie. Za solidnie :| Efekt: zwyczajowy czas i dystans, natomiast poziom spocenia i zmęczenia ponad przeciętną. Zobaczymy jak będzie jutro - powinienem pokonać minimum 7-8 km żeby ocenić realność startu za tydzień na terenowych 8 km. Zobaczymy. Korci mnie ale jednocześnie widzę duże problemy z kondycją.
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nadeszła decydująca niedziela jeśli chodzi o start za tydzień. Pobiegłem i... nadal nie jestem pewien. Z jednej strony - kondycję mam znacząco słabszą niż na wiosnę, długa przerwa mi nie służyła niestety. Z drugiej strony jeśli teraz nie wystartuję to za rok nie będę miał do czego porównywać poprawionego wyniku... Próbowałem dziś odtworzyć warunki zbliżającego się biegu, czyli pobiegłem ok 8 km po bardzo zróżnicowanym wysokościowo i trudnościowo torze. Zajęło mi to lekko ponad 50 minut, więc jest szansa że na rzeczywistych zawodach zmieszczę się w podobnym czasie i nie będzie totalnej kompromitacji. Decyzję pewnie podejmę jutro. A tymczasem pojawiła się wreszcie mapka biegu Marszałka - dwie pętle po lekko ponad 4 km. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Biegowo wtorek zaliczony. Czas i dystans zwyczajowe, przy czym przez pierwsze 3 km udawało mi się biec w miarę równo i nawet lekko poniżej 6min/km chyba, pozostałe dwa z przyczyn losowo-zdrowotnych musiałem znacząco wolniej pociągnąć.

Zapisałem się na niedzielne terenowe 8-9km, udało się też kolegę namówić więc jakiś plus. No i muszę dziś jak się wszyscy położą wziąć wreszcie za jakieś ćwiczenia - nie samym biegiem człowiek żyje...
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Po kilku dniach, ale loguję się ponownie :) Ci, którzy stawiali na to że już odpadłem z biegowego blogowania nie zgadli, dla pozostałych brawa :) A wracając do kwestii biegowych.
W czwartek było OK, choć czas i dystans stabilny - różne taktyki biegowe stosuję na treningach i praktycznie zawsze kończę z wynikiem rzędu 4,8 km w pół godziny i jakieś smętne dobieganie tych pozostałych 200 metrów. Planowo po czwartku powinienem biegać w sobotę, ale nie biegałem. Dlaczego? Bo było święto w piątek. Jakie to ma znaczenie? Bo w świąteczny piątek okazało się że nie ma krakersów które Szanowna Małżonka potrzebuje pilnie do ciasta. Nic to, zawsze pobliska Żabka otwarta w święta, damy radę. A, skoro wychodzę to się przetruchtam. Efekt piątku: wszystkie okoliczne sklepy pozamykane, albo zamiast krakersów oferują mi Delicji lub Jeżyki. Ostatecznie udało mi się nabyć właściwe ciastka, natomiast zajęło mi to 7,5 km truchtu :) W tych okolicznościach zrezygnowałem z sobotniego treningu żeby nie być padniętym przed niedzielnym biegiem.

A skoro o niedzielnym biegu mowa - fajnie było :) Zimno, ale udało mi się podczepiać pod szybszych od mojego zwyczajowego tempa i się ich trzymać, w rezultacie:
1. Przebyłem 8,5 km BARDZO TERENOWEGO biegu w czasie lekko powyżej 48 minut.
2. Byłem szybszy o ponad 3 minuty od kolegi który trenuje dłużej
3. Wspominałem już że było bardzo terenowo? łącznie z wspieraniem się znakiem drogowym przy jednym z podejść (bo jako podbieg chyba nikt tego nie traktował)?
4. PRZEBIEGŁEM TE 8,5 KM BARDZO TERENOWEGO BIEGU! Miałem może kilka metrów marszu podczas przebijania się przez tor dla BMXów.
5. Brawo dla mnie :)
6. W sumie myślę że jeszcze te 1,5 km bym dał radę przebiec, zatem mam szansę przebiec 10km na wiosnę. A może przejść/przebiec więcej? Zobaczymy, na razie za 2 tygodnie 5km, mam nadzieję że też będę po nich zadowolony :)

PS. Organizatorzy przez megafony polecali ze względu na temperaturę ok pół godziny solidnej rozgrzewki. Więc w ramach twórczego podejścia do tematu w ramach rozgrzewki schowaliśmy się w ciepłym pomieszczeniu :) Tak, wiem, nie ma czym się chwalić, rozgrzewanie i schładzanie jest ważne, kiedyś się tego nauczę...
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No i efekt którego mogłem się spodziewać - we wtorek zgodnie z planem bieg, na szczęście krótszy miał być - 4km + kilka przebieżek. Nakręcony po niedzielnym sensownym biegu ustawiłem na Garminie oczekiwane 4km w tempie 5:30. No i pierwszy kilometr był nawet lekko powyżej 5 min/km, a później zaczął się ból łydek. Silny. Sprawiający że resztę zacząłem strasznie przeplatać marszem. Ogólnie wyszło mi na półgodzinny trening ok 4,5km. Zdecydowanie poniżej oczekiwań. No nic, mam nadzieję że w czwartek będzie lepiej. GP Łodzi już za 1,5 tygodnia. A w dodatku nie wiem co wyjdzie z treningiem sobotnim i dłuższą niedzielną przebieżką - w piątek muszę jechać do Krakowa i wrócę prawdopodobnie w niedzielę póóóźnym wieczorem. I solidnie zmęczony.

Wszelkie ćwiczenia/rady w kwestii "co robić żeby nie bolały łydki po intensywnym biegu" bardzo mile widziane.
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No i się nie pochwaliłem :) w czwartek zwyczajowo pobiegłem sobie, zwyczajowe 5 km i zamiast zwyczajowo skończyć je w 32-33 minuty skończyłem je w 28:59 :D Z czego sporo maszerowałem bo... no z różnych powodów. Pozytywny prognostyk przed zawodami za tydzień. Inna sprawa że na zawodach raczej te 5 km zawsze przebiegałem <30min, ale na treningach zawsze szło mi wolniej.

A teraz siedzę drugi dzień w Krakowie i się wkurzam bo za oknem fajne jeziorko które chętnie bym obiegł, ale w garniturze kiepsko się biega. No nic, jak wrócę do hotelu to spróbuję gdzieś to zwyczajowe 5km przetruchtać, gorzej jutro bo coś w stylu 10-12 km o ile pamiętam mam przewidziane w planie. Chyba będę musiał wcześniej wstać i przed śniadaniem to przebiec bo nie wiem o której do Łodzi wrócę, ale to może być baardzo późny wieczór. A bieganie po północy nie będzie się liczyło jako bieganie niedzielne :)
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No i zaczyna się przeplatanie mikrosukcesów z porażkami. Przez ostatnie 4 tygodnie udawało mi się utrzymywać harmonogram biegania, w międzyczasie co prawda zmodyfikowałem swój Gallowayowy plan bardziej w kierunku planu Skarżyńskiego, no ale oba uwzględniały treningu krótsze (rzędu 5 km) we wtorek, czwartek i sobotę, oraz dłuższy w niedzielę. W ostatnią niedzielę nie udało mi się pobiec - wróciłem bardzo późno do domu z bardzo dużym poziomem zmęczenia i równie dużą liczbą pilnych spraw domowych do zrobienia, odpuściłem niedzielny trening. Tzn. nie tyle odpuściłem co przesunąłem na poniedziałek. Konsekwentnie zresztą przesuwając pozostałem dni, tym samym mój plan miał wyglądać: pon: długie wybieganie (obecnie po 10-12 km), śr, pt, sob krótsze biegi (obecnie 5-6km + ew. przebieżki, oczywiście z czasem te 5-6km się wydłuża).
Uzasadnienie dla tego miałem bardzo dobre - W ramach startującego w tą niedzielę GP Łodzi czeka mnie do marca czy kwietnia seria niedzielnych wyścigów na 5km. Tym samym znacznie sensowniej będzie jak te +/- 5km wyścigu będzie się wpisywało w normalny trening. Sprytnie? Pewnie że tak. jak to realnie wyglądało?

Poniedziałek. Zaplanowane 10-11 km. Bez ograniczeń czasowych, po prostu przebyć ten dystans. Rzeczywistość: kłopoty żołądkowe po 3km wymusiły konieczność powrotu do domu i zamknięcia się w toalecie. I tak błogosławię decyzję nie pobiegnięcia po jednej pętli ok 10 km tylko dobiegnięcia do szkolnego stadionu (ok 950m) i zaczęcie kółek na bieżni wokół niego (po ok 400m), dzięki temu powrót do domu był krótszy...

Wtorek: Zgodnie z nowym planem - brak biegu. Wykonałem bez zastrzeżeń :)

Środa: Zaplanowane łatwe 4km. Rzeczywistość: Baaardzo duża liczba tematów domowych po powrocie do domu, realnie mogłem zacząć biegać ok 23:00. Przyznam że nie chciało mi się już przebierać (teraz żałuję), ustawiłem sobie budzik na czwartek 5:00, uznając że to się +/- będzie liczyło jako środowy bieg. Przygotowałem sobie nawet przy drzwiach strój, pulsometr etc., żeby nie tracić czasu i nie budzić rodziny. Rzeczywistość2: o 4:00 obudził nas płacz Malucha, więc trzeba było się nim zająć, potem położyliśmy się i już wiedziałem że jak o 5tej zadzwoni budzik i będę miał biegać to będzie tragedia zmęczeniowa, a do końca tygodnia muszę być na naprawdę wysokich obrotach (w sumie to do końca roku, ale nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość.

Czwartek: Zgodnie z nowym planem - brak biegu. No ale to już byłaby przesada. Spróbuję mimo wszystko wyjść choćby na te 5 km. Zobaczymy co z tego wyniknie.

Jak Wy sobie radzicie z utrzymywaniem harmonogramu treningów, szczególnie jeśli macie rodziny i dodatkowo bierzecie na głowę czasem znacznie więcej innych obowiązków niż przeciętny człowiek?
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartek w miarę wyszedł. Prawie. Czyli wyszły 4 km ciągłego biegu w tempie 5:45-5:50, po 4 km pojawił się problem związany ze strojem... nic, lepiej że na treningu a nie na zawodach. W każdym razie czułem że jeszcze ten 1 km dałbym rade bez stresu biec, dziś spotkanie z kolegami z dawnych lat więc pewnie z biegów nici, jutro testowo spróbuję te 5km przebiec jeszcze raz, w niedzielę 5km w ramach zawodów, od poniedziałku zobaczymy czy będę biegał wt-czw-sob-nied czy pon-śr-pt-nied.
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ha! A nie mówiłem że dam radę? Nie mówiłem? No dobra, bo w sumie to wcale tak do końca nie dałem rady. Ale tragedii też nie było. Do rzeczy:

1. Dziś (no, patrząc na godzinę to wczoraj) przebiegłem pierwszy z biegów w ramach GP Łodzi.

2. To tylko 5 km ale bardzo ciężko mi się biegło - 2 tygodnie temu na zawodach przebiegłem całość (ponad 8 km), teraz już po 4 km zacząłem ostatni kilometr przeplatać marszem. Bardzo :| A wszystko przez to że wsiadłem do zbyt szybkiego autobusu... zawsze się staram na zawodach podłączyć do kogoś szybszego i się go trzymać. I tym razem okazało się że w tempie kierowcy autobusu to ja dam radę tylko przez te 4 km, po czym wysiądę nie na tym przystanku co trzeba. A mogłem wybrać zamiast pospiesznego tylko linię przyspieszoną... Średnia pocieszka, bo smutno mi z tego powodu, ale kolega odpadł po pierwszym okrążeniu i zszedł z trasy, ja się jakoś doturlałem do mety.

3. Zaraz, czy ja czegoś nie powinienem podać w związku z biegiem? A, nawiążmy do klasyki - kto pamięta skąd to:
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.Proszę usiąść.Numer pańskiej karty?
- 255
- Hm, no i widzi Pan,powinien Pan bardziej uważać...
- Proszę Pana wynik, wynik... Jaki jest wynik?
- Jest to minus, jednak na przyszłość powinien Pan bardziej uważać...
no w każdym razie jak wynika z opublikowanych właśnie, jeszcze nieoficjalnych wyników, przebiegłem te 5 km w 26:45, co daje mi średni (bardzo zaniżony przez ostatni kilometr) czas (jeśli dobrze liczę) 5:21 min/km. Co bardzo mnie satysfakcjonuje biorąc pod uwagę wciąż maleńka formę. Dało mi to wynik 214 na 272 osoby które dobiegły do mety. Najlepszy zawodnik zameldował się na mecie po niecałych 17 minutach... :orany: , po drugiej stronie listy widzę u kogoś czas 41:19.
Dla zainteresowanych wynikami osób wspierających się na tej samej trasie kijkami do chodu nordyckiego, rekordzista miał czas 30:38, osoba daleka od rekordu 56:46.
ODPOWIEDZ