Aniad1312 Run 4 fun - not 4 records ;)

Moderator: infernal

Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

Witam wszystkich :hejhej:
nad założeniem bloga myślę już od dość dawna, no i w końcu wymyśliłam :)

Na początek kilka informacji:
Wiek:35 lat
Biegam od: 3.04.2010
Wyniki (netto):
10km - 52:46
15km - 1:25:12
21,097 - 1:52:49
42,195 - 4:17:51

Najbardziej lubię biegać rano, wcześnie rano...kiedy to ludzie wstają do pracy :) a ja wtedy wychodzę pobiegać :) Bardzo to lubię - momenty kiedy miasto budzi się do życia, powoli zaczyna się ruch na ulicach. A kiedy wracam z treningu (ok 7 rano), na chwilę wszystko się uspokaja, aż do momentu, kiedy dzieciaki tłumnie ruszają na lekcje.


Dlaczego blog?
A, bo tak lubię sobie pogawędzić o bieganiu...:) Nie tylko o technice, wynikach itepe, ale także o wielu innych rzeczach z bieganiem związanych - odczuciach, słabościach, radościach...
Stąd też tytuł moich zapisków - bo bieganie ma przede wszystkim sprawiać mi radość. Przez pierwszy rok strasznie mocno spinałam się na wyniki - teraz zaczynam luzować :) 'Fun' ma być przed 'records'.

Pozdrawiam,
Ania :)
New Balance but biegowy
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

Jeszcze słów kilka w ramach uzupełnienia pierwszego postu. Nie jest tak, że wyniki są dla mnie zupełnie nieważne, jednak nie mam zamiaru być ich niewolnikiem :)
Kiedy trenuję, oczywiste jest, że chcę widzieć tego efekty. Kiedy wykonam ciężką pracę - chcę być z niej zadowolona i mieć przełożenie na odpowiedni czas na zawodach. Jeśli nie ma progresu, to znak, że coś robię nie tak - albo mam niewłaściwy trening, albo się przetrenowałam. Czas do listopadowego Półmaratonu w Kościanie (stamtąd mam życiówkę) będzie takim sprawdzianem, czy moje bieganie idzie w dobrym kierunku :)

A co do porannego biegania - czas letni ma to do siebie, że mogę się wyspać dłużej i iść na trening później, zwłaszcza, że wtedy zazwyczaj stosuję plany treningowe wymagające miejsc, w których trenując o świcie można nie być zbyt bezpiecznym :) Zatem zamiast do kawy porannej, mój blog może być - także - lekturą do kawy popołudniowej :)

Wpis przed-blogowy 12 czerwca 2011, Półmaraton Słowaka Grodzisk Wlkp

O Słowaku słyszałam wiele dobrych słów. W zeszłym roku nie pojechałam, po 2 miesiącach biegania byłoby to zdecydowanie za wcześnie. W tym roku, po zastanowieniu się (legendy o wyniszczającym upale) powiedziałam sobie: Jadę! Miałam dodatkową motywację - w piątek przed zawodami urodziła się moja śliczna bratanica i postanowiłam, że Słowaka zadedykuję właśnie jej. Trochę się obawiałam, bo regułą jest, że kiedy biegnę z tzw. dedykancją, to mam zawsze! trudno -albo kolka, albo nogi odmawiają posłuszeństwa, albo burza itd. Ale co tam, cel uświęca środki :)
W drodze do Grodziska rozmawialiśmy ze znajomymi o międzyczasach pozytywnych i negatywnych. Ja niestety nagminnie i nie-celowo stosuję pozytywne, a potem zbieram resztki sił, coby dobiec. Tym razem obiecałam sobie: Będzie wolno na początku, a później szybko! Ciotka nie da plamy! No to pobiegłam...Pierwszy bieg w towarzystwie garmina 305. Maszyna pokazuje 5:40/km...Mówię sobie ok, tak biegnij, a potem zobaczymy. Po jakimś czasie patrzę - 5:30/km. Ok ok, luzuj luzuj kobieto...Wracam do 5:40. Za chwilę 5:20 :hahaha: Jak doszłam do 4:58, to mówię sobie, że chyba mnie pogięło...No i można się domyślić jaki był końcowy efekt. Międzyczasy negatywne poszły na spacer, a ja tradycyjnie drugą połowę biegłam wolniej niż pierwszą. Czas netto 2:02:05. Kiedy zmądrzeję, to nie wiem :hejhej:
Sama impreza super -organizacja, atmosfera i zimne piwo na mecie :spoczko: I pierwsze pytanie znajomych: międzyczasy pozytywne czy negatywne? :hej:

A medal będzie czekał, aż maleństwo podrośnie :)
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

14 czerwca 2011

Wczoraj miało być parę kilometrów, ot żeby się rozbiegać po Słowaku. Myślałam wstępnie o 7-8km...Mesję Garmę włączony, ale potrzebował trochę czasu, aby odnaleźć krążące gdzieś satelity, więc pierwsze 7min biegłam bez nawigacji. Wymyśliłam sobie tartan, coby ze spokojem pobiegać w kółeczko. Niestety, stadion był zamknięty :hej: ale ja wcale się nie ucieszyłam, o nie! Wręcz przeciwnie - chmury na horyzoncie nie napawały optymistycznie...Szybko musiałam śmigać z powrotem, czyli nad zalew i do pobliskiego lasku (ok 2km). W sumie to na tym skorzystałam bo okazało się, że moje pomiary z geoportalu zgadzają się z garminowymi. Pobiegałam sobie ze spokojem, średnie tempo wyszło 5:51/km, a całość zamknęła się w 10km. Ciut więcej niż planowałam, ale wciąż przyzwoicie. I nie padało :spoko:
Jeszcze jutro trening z przebieżkami, a w sobotę bieg na 10km w Luboniu.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

16 czerwca 2011

Wczorajszy wieczór jakoś mnie zamulił. Przygnębienie, którego źródła nie potrafiłam zlokalizować - takie przypadki najbardziej mnie wkurzają :grr: I niestety miałam same niezdrowe apetyty :hahaha: Tym bardziej cieszyłam się na bieganie następnego dnia.
A dzisiaj...
Obudziłam się po 6 rano, bez budzika, ale wstawać nie zamierzałam :bleble: Pospałam jeszcze ze 2h i dopiero wstałam. Zawsze przed rannym bieganiem mam stały zestaw: banan + kawa. Bez kawy dnia nie zacznę :)
Dzisiaj Mesję Garmę załapał satelity prawie natychmiast, co mnie baaardzo ucieszyło. Widać trzeba zaczynać trasę w innym punkcie. Zaczęłam biec i już po chwili odczułam okropną przedburzową duchotę. Początek koszmarny, ale że po ok. 1,5km wbiegłam do parku, nie było to zbyt uciążliwe. Pobiegłam wzdłuż jeziora. Dobiłam do 5km i zaczęłam przebieżki. Myślałam o 8-10x100m, ale po przemyśleniu postanowiłam oszczędzić się na sobotnie zawody - tym bardziej, że po niedzielnym półmaratonie ostatnia rzecz, o której pamiętałam to rozciąganie, no i brzuchaty prawej łydki lekko pobolewał. Wobec tego zrobiłam 6 przebieżek, w tempie między 3:34 a 4:04. Nie wiem, czy takie tempo jest ok, czy nie za szybkie... A że komary cięły niemiłosiernie, wróciłam do domu.
Może jeszcze na rower dzisiaj pójdę...
Sum-up: 8.55km, średnie tempo 5:22, kcal 574.
Muszę poczytać instrukcję Garminiaka, coby mieć dokładnie określone tempo kolejnych międzyczasów - w przypadku przebieżek.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

16 czerwca c.d.

Tak jak wstępnie planowałam, wybrałam się na rower w towarzystwie znajomych. Wycieczka całkiem udana - 32.77km w czasie 1h 50min. Fajnie się jechało, lubię kiedy nie muszę rozmawiać cały czas, a milczenie nikomu nie przeszkadza.
Po powrocie mała kolacja - dzisiaj żadnych niezdrowych rzeczy nie było, uff. Wręcz przeciwnie, dużo warzyw i owoców. Mój ulubiony makaron pełnoziarnisty z pesto - mogłabym go jeść talerzami :) ale niestety jeden musi mi wystarczyć. Tydzień przed ubiegłorocznym maratonem z apetytem jadłam go codziennie, a po maratonie momentalnie przestałam mieć zapotrzebowanie. Do czasu... :hej: Ale i tak dziwne to...

Jutro wolne.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

18 czerwca 2011

Bieg Uliczny 10km Luboń

Jechałam na bieg sama, jakoś tak się złożyło, że nikt z moich biegowych znajomych nie był zainteresowany startem.
Wyjechałam jak zwykle (!) na ostatnią chwilę. Hm...Od jakiegoś czasu obserwuję u siebie dziwne zjawisko. Nawet gdybym wstała 5h przed planowaną godziną wyjazdu, to i tak zawsze gnam na ostatnią chwilę :hahaha: W każdym bądź razie, dojechałam bardzo szybko, potem tylko trochę błądziłam po samym Luboniu, na szczęście niedługo.

Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne, miła ekipa przy pakietach startowych, izotonik w pakiecie, czyste szatnie, depozyt. Trasa miała być łatwa, płaska i w ogóle git. Okazała się szybka (2 pętle po 5km), ale nie spodziewałam się podbiegów!
Nieśmiało marzyłam o czasie między 50 a 52. Zaczęłam od ok 5:20, i starałam się utrzymać takie tempo przez pierwsze 2-3 kilometry, a później przyspieszałam nieznacznie. Niestety padałam i traciłam siłę przy tych paskudnych podbiegach. Niby były łagodne...Ale były :bleble: Przy 7-8km stwierdziłam, że nie ma bata i muszę przyspieszyć, choćbym miała paść. A tu znowu podbieg :hejhej: Ale żem go pokonała i wpadłam na metę z czasem 52:32, czyli nową życiówką :uuusmiech: Średnie tempo - 5:15. Kcal 708.

Chwilę po tym jak finiszowałam podszedł do mnie starszy, ok. 70 letni pan i pyta: "Jaki puls?" Ja na to, że nie wiem, bo nie zabrałam paska. On: "Będzie chyba ze 150" Odwróciłam się, coby nie roześmiać, bo puls pewnie sięgał mojego HRmaxa czyli 185 :hahaha:

Po biegu rozciąganie, posiłek i udział w losowaniu nagród - lucky me! ;)
Później powrót do domu "przez Poznań", bo jechałam odwiedzić brata. Byłam z siebie niesamowicie dumna, bo jechałam na kompletnego czuja i udało mi się dotrzeć bez problemu (no, nie licząc tylko jednego złego skrętu, z którego natychmiast zdałam sobie sprawę :spoczko: )

Po raz pierwszy biegłam na zawodach w Mizuno Wave Inspire 4. Nie wiem dlaczego, ale lekko pobolewa mnie lewa stopa jak w nich trenuję. Teraz tez tak było, na szczęście tylko podczas rozgrzewki. Są fajne, bo lekkie i dobrze amortyzują.
Wnioski: jestem zadowolona, bo w końcu zaczęłam biegać z głową - zaczęłam wolno i nie spalałam się na pierwszych kilometrach. Muszę trenować więcej podbiegów i tempówek. Kurczę, wiele osób mówiło mi w zeszłym roku, że za szybko biegam na treningach. Ale jakoś dziwnym trafem wtedy osiągałam szybko lepsze wyniki. A teraz tak mi trudno... :echech:
No i postanowienie: nie poddawać się i nie odpuszczać na trasie!


19 czerwca 2011

W związku z tym, że nie nabiegałam się dostatecznie, postanowiłam dzisiaj znów założyć moje butki biegowe. Wymyśliłam sobie spokojne 15km . I tak też zrobiłam - 15, tempo 5:52, kcal 1071.
Fajnie się biegło. Słoneczko świeciło, wiał lekki wiatr. Na 12km dostałam mega przyspieszenia - zawsze tak się dzieje, jak biegnę tą trasą, właśnie w tym konkretnym miejscu...Stwierdziłam, że wyładuję emocje i pobiegłam na maksa. A później jeszcze wolne 2km i już byłam w domu :)

I coś czuję, że jutro też będę biegać. Tak już mam, że im więcej siły muszę w sobie znaleźć, tym częściej biegam - wbrew logice i bolącym mięśniom.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

20 czerwca 2011

Zaspałam dzisiaj :bum: na szczęście obsuwa tylko 30min i wyszłam na trening o 6:35.
Lubię biegać w deszczu. Po ubiegłorocznej burzy podczas Wawrzynkowych Biegów w Słupcy niewiele potrafi mnie powstrzymać przed wyjściem na trening w tak pięknych okolicznościach przyrody :hej:
Dzisiaj bez szaleństw, 8.98 km w 49:46; średnie tempo 5:33. Musiałam pobiec ciut szybciej, coby zdążyć...się najeść po biegu. Gdyż jestem z tych, którzy żyją po to, aby jeść :uuusmiech:
Udanego dnia wszystkim! :uuusmiech:
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

21 czerwca 2011

Dzisiaj chciałam zrobić trening na prędkość. Piszę "chciałam", bo jak na razie nie biegam według żadnego planu. Po prostu, staram się robić różne treningi - podbiegi, przebieżki, czasem interwały - w zależności od pory dnia i mojego osobistego "widzimisię". Swego czasu próbowałam planu Skarżyńskiego na <50min. Przeszarżowałam i nabawiłam się kontuzji mięśnia brzuchatego łydki, tracąc tym samym chęć na kontynuację. Ale zejść poniżej 50min na dychę chcę nadal :hahaha:
No i chciałam przetestować Garminiaka, tzn. zacząć wykorzystywać jego rozmaite i bogate wnętrze funkcyjne ;) Przejrzałam instrukcję i stwierdziłam, że się pobawię: 5x1km w tempie 5'36 - 4'20, czyli według G305 - slow run :spoczko: Z przerwami na marsz (zapamiętało mi się polecenie trenera Janika ;) coby robić przerwy truchtem bądź marszem. Jakoś wolę marsz). A że kilometrówki robiłam daaawno temu, to decyzja wydała mi się trafiona.

Na początek rozgrzewka 2,4km średnie tempo 5:44. Chwila na delikatne rozciąganie i uspokojenie płuc i...zaczęłam.
Przy pierwszym kilometrze pomyślałam sobie, że jednak może to nie był dobry pomysł. Przy drugim stwierdziłam, że może nie 5 a 4xkm? Przy trzecim powiedziałam sobie stanowczo, że trzeba być twardym a nie miętkim, a innymi słowy - trzeba mieć jaja, a nie fistaszki - i mam zrobić to co sobie zaplanowałam! No to zrobiłam i skończyłam truchtając 1,8km w tempie 6:00.
I jestem zadowolona, bo:
1km - 5:00
1km - 5:05
1km - 5:12
1km - 5:13
1km - 5:03

Łącznie dzisiaj: 9,2km.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

22 czerwca 2011

Oj ciężko się dzisiaj wstawało...Budzik w telefonie serwuje mi róże melodie - kiedyś był to Glen Hansard, od jakiegoś czasu India Arie. Wybieram raczej spokojne melodyjki, coby nie mieć furii od samego rana :hahaha: Ale dzisiaj...jak tylko usłyszałam dźwięki, to jakoś pomyślało mi się, że są takie rytmiczne, bo mam słuchać ich w równych odstępach czasowych :niewiem: - taka chyba/niby analogia do wczorajszych kilometrówek. Po chwili spłynęło na mnie przypomnienie, że budzik dzwoni, bo mam iść na trening. A była to 4:30... :hejhej: :bum: Dałam sobie jeszcze trochę czasu i zwlekłam się z łóżka. Trochę zeszło zanim się pozbierałam, więc wyszłam po 5:30. I szok. Ludzi i samochodów tyle na ulicach, jak na imprezie u Majdana :hej:. Parę razy zastanawiałam się, czy ja jednak nie przysnęłam zbyt długo i nie wyszłam o 5:30, ale o 6:30 :oczko:
Ale nie, jednak nie (uff). Dzisiaj chciałam sobie zrobić rozbieganko, bez szaleństw, wolnym tempem. Oczywiście wolne tempo zaczęło się po 4km, czyli standardowo - międzyczasy pozytywne in use :hahaha: Biegło mi się wyjątkowo ciężko, w końcu to 5 biegany dzień bez przerwy. Najszybsze tempo 5:19/km, najwolniejsze 5:46/km. Średnie tempo 5:35/km, dystans 8.57km.
Jutro wolne od biegania. Zdecydowanie ;)
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

23 czerwca 2011

Miałam nie biegać. I nie biegałam, uff. Dzień zaczęłam od pysznego śniadania, a potem nadszedł czas na "Bękarty wojny". Po małych problemach technicznych (choć mojego wkurzenia nie dałoby się nazwać "małym" :hej:), udało się odpalić film. Byłam na tym daawno temu w kinie, ale że lubię klimaty Tarantino, to postanowiłam mieć na własność. Mój ulubiony fragment, to Brad Pitt mówiący po włosku - kto widział ten wie ;) Zresztą po obejrzeniu "Babel" przestał byc dla mnie blond-złotym-chłoptasiem :hejhej: :bum:
Później stwierdziłam, że dopada mnie popołudniowy kryzys dnia wolnego i postanowiłam wyjść na rower. Założyłam słuchawki, włączyłam folder "running" i pomknęłam chyżo ;) Po 10km przy Davidzie&Co moje wkurzenie zaczęło się ulatniać, a przy okazji playlista się skończyła. Więc włączyłam lajcik i przy Duffy świat znów miał piękne kolory ;) Bez dwóch zdań, odpowiednia piosenka + ruch to jest to, co potrafi mnie wydźwignąć z łez padołu :uuusmiech:
Przejechałam 27.26km, czas 01:25:10, kcal 828.

A wieczorem włączyłam "Oszukaną", czyli Brangelina wczoraj na 102 :) Świetny film.

24 czerwca 2011

Leniłam się dziś od rana i jakoś ciężko się wstawało. Początkowo myślałam o ok.8km, w trakcie biegu mówię sobie: Może dyszka? Ale że zaczęło się robić burzowo, zmieniłam koncepcję trasy. No i przy 6km zaczęło lać, ale co tam...Biegłam dalej..by po chwili jednak schronić się pod drzewkiem - Garmin niby wodoodporny, ale...;) Postałam parę minut, deszcz jakby mniej intensywny zaczął się robić, to pobiegłam dalej.
Wyszło 9,07km, śr. tempo 5:37/km, kcal 622.
I coś mi się wydaje, że zaczynam wracać do moich ubiegłorocznych wymiarów wakacyjnych :uuusmiech: W końcu!

Jutro się lenię :spoko:
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

26 czerwca 2011

Dzisiaj wybieganie.
Zmieniłam trasę i nawet się nie spostrzegłam jak z powrotem byłam w domu. Fajnie się biegło. Po wczorajszym obżarstwie nie miałam chęci na szybki bieg (atakowały mnie Michaszki, krzycząc niby Osioł ze Shreka: ale to ja, weź mnie! :hejhej: . A serio - miałam ostatnio dość dużo stresów, więc w końcu dałam im ujście no i postanowiłam, że wykończę gady=cukierki, coby mnie nie kusiły ;)

Poza tym spróbowałam posłuchać Qby Krause i zwolnic tempo ;) Efekt: 15.23 km, śr. tempo 6:06/km.
Najszybszy km - 5:58
najwolniejszy - 6:13

Jestem zadowolona :) Tym bardziej, że chwile po tym, jak przybiegłam do domu zaszło słońce :)
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

28 czerwca 2011

Przed bieganiem było ciężko. Raz, że ciut trochę nie chciało mi się iść; dwa, że nie miałam pojęcia, co chciałabym dziś potrenować. Najpierw pomyślałam o kilometrówkach (eee, nieeee), później o przebieżkach (eee, nieee), no to w końcu wymyśliłam podbiegi (no dooobra...).
No to pobiegłam wte 3.44km tempo 5:50 i wewte 3.96km tempo 5:44. W środku były podbiegi:
10x 0,144, średnie tempo 4:00
. Między podbiegami trucht, którego uzbierało się 1.44km.
W sumie dzisiaj 9.28km.
I jak na razie w tym tygodniu zrobię jeszcze jeden wczesnoranny trening, potem niedzielne wybieganie. Jak już mi się lekko ciut nie chce wyjść na trening, to znak że za dużo było biegania ostatnio.

No i jeszcze 3 tygodnie i będę musiała się zdecydować na jeden z dwóch planów do maratonu. Z dwóch, które wyglądają na takie, że dam im radę :hej: Jak już kiedyś wspominałam - nie bardzo lubię biegać wg planu, ale do maratonu to jednak mus :)
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

Podsumowanie czerwca: 179,72km.

1 lipca 2011

Wczoraj rano nie mogłam zwlec się z łózka, więc przełożyłam bieg na dzisiaj. Dzisiaj też był problem, ale na szczęście nie tak duży, więc przed siódmą wyszłam z domu - prosto w ciepły, poranny deszczyk. Żadnego zakładanego tempa, żadnego zakładanego dystansu (no, powiedzmy, że na 15km i więcej nie mogłam sobie czasowo pozwolić), żadnej wcześniej wymyślonej trasy.
Biegło się super, żałowałam, że nie padało mocniej :uuusmiech:
Wyszło 10.12km, średnie tempo 5:22. Takie tempo miało być, takie dzisiaj było mi potrzebne. Bo: Czasami człowiek musi, inaczej się udusi... ;)
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

3 czerwca 2011

Już się bałam, że nie pobiegam dzisiaj...Nad ranem, za każdym razem kiedy się przekręcałam na drugi bok, za oknem słychać było deszcz. Na szczęście, kiedy wstałam przestało padać, do momentu gdy ubierałam buty :wrrwrr: Furia mnie ogarnęła, ale....Uff, to było tylko parominutowe lekkie oberwanie chmury :spoko:
Planowałam zrobić 18km, wyszło 18.54km. Średnie tempo 6:01. Wiem, powinnam była wolniej...Cóż, samo tak się pobiegło :oczko:
Chciałam sobie przemyśleć parę spraw, ale jakoś nie mogłam skupić uwagi.
Niech już wróci to słońce, to może i humor będzie lepszy. A bo, jakieś takie spadki nastroju mam ostatnio. Nie lubię, nie lubię... :hejhej:
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

5 lipca 2011

Nastrój: Cholerny świat.
Wobec czego wyszło 16km po 5:37.
W trakcie trochę wyszło ze mnie wkurzenie, tym bardziej, że po drodze usłyszałam: Pani taka szczupła, to nie musi się tak męczyć :hejhej:
Po 3dniowym pobycie u znajomych i długich rozmowach przy stole (zastawionym) będę wspominać te słowa z utęsknieniem :hahaha:
ODPOWIEDZ