Szura: przebiec 20 km!

Moderator: infernal

Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Cel: Póki co marzy mi się przebiegnięcie 30 minut ciągiem. - OSIĄGNIĘTE! 29.08.2010
Cel 2: Przebiegnięcie bez przerw godziny. :usmiech: - OSIĄGNIĘTE! 30.06.2014
Cel 3: Przebiegnięcie 20 km!

O mnie: Mam 20 lat, sportów nigdy nie uprawiałam: mam lekką wadę serca, problemy z oskrzelami, fatalną kondycję. Większość życia spędzam przed komputerem. :ble: Dlaczego w ogóle chcę zacząć? Bo w ramach wolontariatu przez pół roku mieszkałam z amstaffem, resocjalizowałam go, uczyłam reguł życia z ludźmi, zabawy, no i pracowałam nad jego kondycją (lubię ładnie umięśnione psiaki), co wiązało się z tym, że na dworze spędzałam codziennie co najmniej 2-3 godziny. No i pies w nowym domu, a mi zwyczajnie brakuje ruchu, powodu, żeby ruszyć dupsko i coś zrobić. A jako że BARDZO chcę choć trochę podbudować swoją kondycję, jak również wzmocnić układ oddechowy - pomyślałam o bieganiu. Trafiłam na artykuł o początkujących i Wirtualnym Trenerze, i szuraniu - i przeszurałam dziś pierwszy raz w życiu 10 minut. :hej: Normalnie po kilkunastu sekundach padam. Dało mi to kopa energii na cały dzień, i jeśli bieganie tak działa, to ja w to wchodzę!

Z blogiem się bardzo pospieszyłam, ale motywuje mnie posiadanie miejsca, gdzie mogę opisywać swoje 'treningi', spytać o coś itp.

Teraz mam w jednym udzie zakwasy, więc zobaczę rano, czy zrobię dzień przerwy, czy też pobiegnę - docelowo chcę tuptać codziennie.

Dziś: 5 minut marsz, 5 minut szybki marsz, 10 minut bardzo wolnego truchtu, 0:45 minuty szybszego truchtu, 10 minut marszu.

Bardzo nie chcę się poddać, bo to chyba ostatnia szansa na podreperowanie siebie, zamiast gnicia za życia. Mam nadzieję, że pomożecie. :taktak:
Ostatnio zmieniony 01 lip 2014, 11:18 przez Szura, łącznie zmieniany 4 razy.
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
New Balance but biegowy
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dziś, żeby dać odpocząć nogom, zamiast biegania marsz. Dość szybki, ale z nikim się nie ścigałyśmy (wyciągnęłam mamę do towarzystwa :usmiech: ). Przeszłyśmy w ten sposób około 5 km.

Jutro rano kolejne ślimacze szuranie. :bum:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

No i udało się! Pobudka rano, trochę muzyki na rozbudzenie, buty na nogi i w drogę.

marsz - 10 min
ślimacze szuranie - 10 min
trucht - 2:30 min
marsz - 10 min

Biegało się jeszcze fajniej niż dwa dni temu, zarówno ślimaczy trucht mnie chyba trochę mniej męczył (wydaje mi się, że oddech był 'stabilniejszy'), no i gdy po 10 minutach trochę przyspieszyłam, zamiast 45 sekund przebiegłam 3 razy tyle. :hej:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Znowu mały sukces, może to brzmi śmiesznie, ale dla takiej 'kaleki' jak ja, to dużo. :ble:

szybki marsz -10 min
wolny trucht - 10 min
trucht - 5 min
szybki marsz - 10 min

Miło było. I tak się zastanawiam, czemu, cholera, nikt nigdy na WF mi nie powiedział, JAK ZACZĄĆ biegać, tylko mnie zmuszali do przebiegnięcia 400 czy 600 metrów bez przygotowania? :wrrwrr:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

szybki marsz - 10 min
szuranie - 10 min
trucht - 7 min
marsz - około 10 min

Dziś poszłam trochę później i więcej tego błędu nie popełnię - fatalnie znoszę ciepło i słoneczko i zdecydowanie lepiej biega mi się o rześkim poranku, niż przy 25 stopniach i pełnym słońcu. Było mi odczuwalnie ciężej. Ale i tak jestem zadowolona.

Ciekawe zjawisko, że podbiegając do autobusu oddech mi się czasem całkiem uspokajał po pół godzinie, a nawet więcej, a po bieganiu jeszcze podczas marszu do domu. :ble:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dziś było super! Choć jak wróciłam do domu to mama wybałuszyła aż oczy, bo cała świeciłam - od potu. :ble:

Tradycyjnie 10 minut szybki marsz, potem szuranie. Szuram i myślę, że dziś to dużo z tego nie będzie, że pierwszy dzień okresu, że tak jakby duszno trochę jest, no ale te 17 minut ciągłego biegu to bym chciała zrobić chociaż... No to po 10 minutach przechodzę na minimalnie szybsze tempo, ale zamiast się cieszyć bieganiem, to miałam 'byle do siedemnastej minuty'. Przy szesnastej zaczął się kryzys - miałam dość, wszystko było nie tak i przeszkadzało i drażniło nawet to, że ptaszki śpiewają. :bum: Ale się uparłam i już, więc uznałam, że najlepiej nie patrzeć na stoper, wtedy mniej boli wolny upływ czasu. ;) Jak już się odważyłam zerknąć, to było 17:40, no to dawaj, jeszcze 20 sekund chociaż. I jakoś dostałam drugiego kopa energii, zaczęło mi się biec po tej 18stej minucie jak na początku, oddech super, nogi super, nastawienie jeszcze lepsze. Dobiegłam na luzie 22 minuty i przestałam tylko dlatego, że nie chcę przeszarżować i sobie krzywdy zrobić. Myślę, że do 25 bym dobiła.

Ach, endorfinki, radość i wewnętrzna satysfakcja. :hej:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dziś wysiłek dla mnie był spory, ale i nastawienie dobre. Tradycyjnie 10 minut marszu, 10 szurania (początkowo średnio mi szło, dopiero z czasem było łatwiej), no i co najważniejsze, 15:30 truchtu, pewnie, że wolnego, ale jak się zorientowałam, że bez przerwy przebiegłam ponad 25 minut, to przez całą drogę powrotną i rozciąganie w domu uśmiech mi z twarzy nie zszedł, dopiero go zmyłam pod prysznicem (swoją drogą, nie ma to jak zimny prysznic...).

Myślałam, że do 30 minut będę dochodzić jakieś 2-3 miesiące, a postępy będą rzędu kilkunastu sekund - pół minuty. No i nie podejrzewałam, że bieganie - nawet jak łydki bolą, od potu się świecę i serce wali - jest przyjemne. :bum:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Wczoraj był odpoczynek od biegania (po prostu zaspałam, a na wieczór miałam plany :lalala: ), w zamian zrobiłam szybkim marszem 3-4 km spacer.

A dziś już grzecznie z rana na trening.

szybki marsz - 10 min
szuranie - 10 min
trucht - 17 min
szybki marsz - 4 min
trucht - 4 min

Momentami było ciężko, nawet nie kondycyjnie, ale chyba za ciasno zapięłam stanik :hej: , noszę naprawdę ściśle dopasowane, chyba za bardzo jak na bieganie, żebra mnie pod obwodem przy głębokim oddychaniu bolały. :bum: Mimo tego udało mi się ciągiem przebiec 27 minut, a gdy wracałam marszem do domu, po 4 minutach uznałam, że powinnam bez problemu resztę dystansu przetruchtać, tak też zrobiłam.

Pomijając "drobne niedogodności" jestem z treningu i z siebie bardzo zadowolona. A niektórych biegaczy na mojej trasie zaczynam już kojarzyć i rozpoznawać. :hahaha:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dziś pierwszy raz miałam okazję przekonać się, jak się biega w ulewnym deszczu, przy okazji na czymś pomiędzy lekkim rauszem a kacem. ;)

Najbardziej się cieszę, że w ogóle poszłam, bo zmobilizować się najtrudniej. Szczególnie, że bardzo szybko moje spodnie dresowe jak i lekka kurteczka (w marszu było za zimno na samego t-shirta) momentalnie namokły jak gąbka. A po 10 minutach i w butach wesoło chlupotało. :bum:

Przebiegłam 22 minuty truchtem - mam wrażenie, że szybciej niż ostatnio, ale to się zorientowałam później, inaczej bym zwolniła: nigdzie mi się nie spieszy. Potem pogoda ze mną wygrała, a ciężar spodni i kurtki wydawał się zbyt nieznośny, więc wróciłam. Muszę sobie sprawić lekką wiatrówkę i odpowiedniejsze spodnie, ale to może we wrześniu.
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Wczoraj od biegania wolne, z tego prostego powodu, że od rana pracowałam na babcinym polu i byłam wyczerpana. Mój kręgosłup zdecydowanie nie przepada za takimi pracami.

Dziś poszłam dopiero koło 15stej, odespałam wczorajsze męki, hehe. Było ekstra. Truchtałam na luzie, bo deszcz mnie nie gonił jak ostatnio, jeno mżawka (co jakiś czas się nasilało, ale ledwo to zauważałam), no i bez ogromnego zmęczenia przebiegłam w końcu magiczne 30 minut bez przerwy! :hej: Najpierw 10 min marszu, tyleż szurania, 18,5 minut normalnego truchtu, minuta szybkiego truchtu i pół minuty na niemalże pełnym gazie - na koniec miałam jeszcze zapasik siły a i ciekawość, jak to jest biegać szybciej, to się pokusiłam o sprawdzenie. Ale póki co przyspieszanie odkładam na półeczkę, a na nowy cel sobie ustawię ciągły bieg przez godzinę. :bum:

Cel pierwszy osiągnięty. :hej:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

5 min marszu, 30 min truchtu (wolnego, ale szuranie odstawiłam, bo mi się nie chce co chwila hamować siebie :P ), 5 min marszu. Miło i przyjemnie. :usmiech:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dziś ciężko, mięśnie odmawiają posłuszeństwa, ogólnie się czuję tak byle jak. Poprzednie dwa dni było wolne, bo organizm sobie zażyczył, a ja zwykłam nie ignorować jego próśb, bo to się zawsze źle kończy. ;)

Po spacerze 15 minut truchtu, a potem kilka razy marsz przeplatany 2-3 minutami biegu, nie pamiętam, ile łącznie. Nastawienie dodupne, ale pogoda taka piękna i dwudniowe lenistwo mnie skłoniły do ruszenia się.
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Witam po prawie roku!

We wrześniu miałam kontuzję kolana (upadłam - o ironio - bięgnąc na egzamin :bum: ), a po miesięcznym odpoczynku okazało się, że jest za zimno dla moich płuc na bieganie. Zaczęłam mieć problemy z oskrzelami, znowu, więc zgodnie z zaleceniami lekarza (i z bólem serca) bieganie odstawiłam do wiosny. Jest duża szansa, że jeśli będę regularnie biegać w tym roku, płuca się wzmocnią, moja kondycja wzrośnie i już nie będę musiała robić przerw na jesień-zimę. :hej:

Rozleniwiłam się haniebnie, poza długimi spacerami nie robiłam absolutnie nic. Koniec z tym! Włożyłam dziś buty do biegania, zegarek zostawiłam w domu, żeby się nie dołować i poszłam do parku - z towarzyszem! od grudnia żyje ze mną Tonic:

Obrazek

którego największą pasją jest bieganie. Nie ma chyba lepszej motywacji, żeby ruszyć dupsko. :hejhej:

Marszem na Forty, a na fortach spokojnym, człapliwym truchcikiem zrobiłam pełne okrążenie i trochę szybciej jeszcze kawałek. Od pierwszych sekund poczułam, jak mi tego brakowało. Jestem super zadowolona, że do Was wracam, kochani!
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dziś też bez zegarka, bo wiedziałam, że rewelacji nie będzie. Po pierwszym od dawna biegu nogi zmęczone, ale ja pełna zapału. Dziś pogoda śliczna, nie za zimno, nie za ciepło. Okrążyłam na spokojnie forty i wystarczy. Zmęczyło mnie to (fizycznie i psychicznie) bardziej niż wczoraj. Ale fajnie było. :D

A jutro przerwa na regenerację. :)
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
Szura
Wyga
Wyga
Posty: 78
Rejestracja: 18 sie 2010, 09:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

ŁAŁ. :hej:

Zegarek mi wysiadł, więc wzięłam stoper, włożyłam nowe ciuchy (oddychająca koszulka, wiatrówka, spodnie bieganiowe), psa pod pachę i wio do parku. Strasznie żałuję, że nie wiem, ile ma jedno okrążenie! Muszę w końcu jakoś wymyślić, jak to porządnie zmierzyć.

Zaczęłam truchtać, na luzie, ale nie hamując się maksymalnie. Jedno okrążenie, zero kryzysu, czuję się jak na początku. No super, to lecimy drugie. Było równie łatwo! Oddech - moja największa zmora - regularny, mięśnie dają radę, nastawienie super. Pobiegłam jeszcze kawałek szybciej, ale pomyślałam, że płuca płucami, mięśnie mięśniami, ale moje stopy nie są przyzwyczajone do biegania i lepiej pobiegać trochę krócej niż odrobinę za długo.

Pobiegłam 30 minut! :bum:

Pierwsze okrążenie - 14 minut
Drugie okrążenie - 13:55 minut (cieszy mnie, że naturalnie utrzymuję stałe tempo - że ślimacze, to teraz nieistotne :P )
szybszy finisz to dwie i pół minuty.

Czuję się niesamowicie. :bum:
Jeśli powstaniesz choć jeden raz więcej niż upadłeś, uda ci się.

Komentarze
ODPOWIEDZ