lekcja pokory - maraton gór stołowych, 10 lipca.
Moderator: infernal
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
załapałem się w ubiegłą niedzielę jakimś psim swędem na trzecie miejsce w mistrzostwach województwa Lubuskiego w biegach górskich. natchnął mnie ten fakt do pewnego partyzanckiego konceptu:
bieganie w okolicach 16min/5k, 33min/10k pozwala póki co w tym kraju trafić na pudło w całkiem sporej ilości miłych, kameralnych biegów bez nagród finansowych.
dlaczego nie zrobić tego bez butów?
uznałem, że tak będzie bardziej zabawnie.
poza tym mam wrażenie, że bieganie boso tak pięknie propagowane przez Stanisława Marca ucierpiało trochę wizerunkowo na skutek odmrożeń i takich tam afer na portalu obok . można próbować to naprawić, zanim zaleje nas fala mody ze stanów - barefoot runningu po 8min/km i wolniej jako super-eko-hardcore-marathon-stajl...eh
-------------------------------------------
plan jest następujący: przed wakacjami dobić do założonaego poziomu, wzmacniając równocześnie nogi/stopy do tego czasu.
w wakacje bawić się bieganiem w kameralnych imprezach na dystansach do 10k (ze wskazaniem na crossy) bez papci, celując w pudło.
-------------------------------------------
na ten moment najdłuższy trening jaki zrobiłem bez butów, to 15k w tym 3 po asfalcie.
przebieżki po miękkim wychodzą pięknie po ok. 3:10 min/km, ale porządnego tempa trochę się jeszcze obawiam. przyjdzie czas.
no nic. sam jestem ciekaw, co z tego wyjdzie.
------------
na początek trzaby dla przyzwoitości odrobić zaległe zadanie domowe: 33:49, z tego wątku:
http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=16917
ale jeszcze wcześniej - 12.05 gp poznania 5km. następnych dni parę ładuję pod to.
0 niedziela: zawody 9,7km sporo podbiegów, zbiegów - czas 33:4x; zrobiona przez poprzednie miesiące siła pięknie oddała.
1 poniedziałek 22,5 km w dwóch treningach, w tym 15 km boso
2 wtorek 7,5 km + 4x200, po 35s, 32s, 31s, 28s; niby miały być w tempie R, ale jakoś tak się rozpędziłem, miło było.
edit: zmieniłem tytuł. nawiązanie do Grzesiuka już nie tak oczywiste, ale zgrabniej brzmi.
pr najważniejszy
zdrówko
bieganie w okolicach 16min/5k, 33min/10k pozwala póki co w tym kraju trafić na pudło w całkiem sporej ilości miłych, kameralnych biegów bez nagród finansowych.
dlaczego nie zrobić tego bez butów?
uznałem, że tak będzie bardziej zabawnie.
poza tym mam wrażenie, że bieganie boso tak pięknie propagowane przez Stanisława Marca ucierpiało trochę wizerunkowo na skutek odmrożeń i takich tam afer na portalu obok . można próbować to naprawić, zanim zaleje nas fala mody ze stanów - barefoot runningu po 8min/km i wolniej jako super-eko-hardcore-marathon-stajl...eh
-------------------------------------------
plan jest następujący: przed wakacjami dobić do założonaego poziomu, wzmacniając równocześnie nogi/stopy do tego czasu.
w wakacje bawić się bieganiem w kameralnych imprezach na dystansach do 10k (ze wskazaniem na crossy) bez papci, celując w pudło.
-------------------------------------------
na ten moment najdłuższy trening jaki zrobiłem bez butów, to 15k w tym 3 po asfalcie.
przebieżki po miękkim wychodzą pięknie po ok. 3:10 min/km, ale porządnego tempa trochę się jeszcze obawiam. przyjdzie czas.
no nic. sam jestem ciekaw, co z tego wyjdzie.
------------
na początek trzaby dla przyzwoitości odrobić zaległe zadanie domowe: 33:49, z tego wątku:
http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=16917
ale jeszcze wcześniej - 12.05 gp poznania 5km. następnych dni parę ładuję pod to.
0 niedziela: zawody 9,7km sporo podbiegów, zbiegów - czas 33:4x; zrobiona przez poprzednie miesiące siła pięknie oddała.
1 poniedziałek 22,5 km w dwóch treningach, w tym 15 km boso
2 wtorek 7,5 km + 4x200, po 35s, 32s, 31s, 28s; niby miały być w tempie R, ale jakoś tak się rozpędziłem, miło było.
edit: zmieniłem tytuł. nawiązanie do Grzesiuka już nie tak oczywiste, ale zgrabniej brzmi.
pr najważniejszy
zdrówko
Ostatnio zmieniony 08 cze 2010, 13:37 przez russian, white russian, łącznie zmieniany 1 raz.
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
wygląda na to, że idea zainteresowała parę osób.
chciałbym jeszcze na wstępie dorzucić parę zastrzeżeń, zwłaszcza dla mniej zaawansowanych biegowo (pozostali pewnie już i tak już mają podobne refleksje):
1 zdaję sobie sprawę, ze swojego poziomu biegowego - duuużo brakuje mi do czołówki w tym kraju. rozpoczynając przygodę z bieganiem w wieku lat 24, a regularny trening w wieku lat 26, z pracą i rodziną - na olimpiadę nie pojadę. tak w skrócie.
tu nie chodzi o epatowanie kogokolwiek. bieganie to zabawa, a bieganie bez butów to jeszcze lepsza zabawa.
z wielkim prawdopodobieństwem, popełnię sporo błędów, z punktu widzenia efektywności przygotowań.
zachowajcie bezpieczny dystans
--------
2 na forum biegowym karierę robi nie ten, co dobrze biega - lecz ten, co dobrze pisze na forum.
zdaję sobie z tego sprawę.
------------------------
3 bądź co bądź, trenowałem parę lat różne rzeczy wcześniej, i mam wrażenie, że bieganie bez butów jest dla mnie dużo łatwiejsze mięśniowo, niż dla osoby biegającej bez tej bazy. ale oczywiście mogę się mylić.
w każdym razie dystans nadal wymagany.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
jedziemy:
3. dziś wieczorem:
11km, w tym 5km na stadionie po 3:30, ostatnie 500m pod 3:20.
jakby nie patrzeć, wyszło 5k w tempie życiówki na dychę sprzed tygodnia.
pewnie za szybko, ale co ja poradzę, że tak jest przyjemnie?
/ spotkałem w ubiegłym tygodniu przypadkiem Michała Bartoszaka koło Strzeszynka, biega i planuje 16 min w GP Poznania za tydzień.
dalej będę go próbował dogonić.
jeszcze machnę raz interwały i raz ciągły pod 5k, po GP już planuję biegać pod dychę i sporo na boso, z uwzględnieniem uwag yacoola i gaspera.
----------------
zdrówko
chciałbym jeszcze na wstępie dorzucić parę zastrzeżeń, zwłaszcza dla mniej zaawansowanych biegowo (pozostali pewnie już i tak już mają podobne refleksje):
1 zdaję sobie sprawę, ze swojego poziomu biegowego - duuużo brakuje mi do czołówki w tym kraju. rozpoczynając przygodę z bieganiem w wieku lat 24, a regularny trening w wieku lat 26, z pracą i rodziną - na olimpiadę nie pojadę. tak w skrócie.
tu nie chodzi o epatowanie kogokolwiek. bieganie to zabawa, a bieganie bez butów to jeszcze lepsza zabawa.
z wielkim prawdopodobieństwem, popełnię sporo błędów, z punktu widzenia efektywności przygotowań.
zachowajcie bezpieczny dystans
--------
2 na forum biegowym karierę robi nie ten, co dobrze biega - lecz ten, co dobrze pisze na forum.
zdaję sobie z tego sprawę.
------------------------
3 bądź co bądź, trenowałem parę lat różne rzeczy wcześniej, i mam wrażenie, że bieganie bez butów jest dla mnie dużo łatwiejsze mięśniowo, niż dla osoby biegającej bez tej bazy. ale oczywiście mogę się mylić.
w każdym razie dystans nadal wymagany.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
jedziemy:
3. dziś wieczorem:
11km, w tym 5km na stadionie po 3:30, ostatnie 500m pod 3:20.
jakby nie patrzeć, wyszło 5k w tempie życiówki na dychę sprzed tygodnia.
pewnie za szybko, ale co ja poradzę, że tak jest przyjemnie?
/ spotkałem w ubiegłym tygodniu przypadkiem Michała Bartoszaka koło Strzeszynka, biega i planuje 16 min w GP Poznania za tydzień.
dalej będę go próbował dogonić.
jeszcze machnę raz interwały i raz ciągły pod 5k, po GP już planuję biegać pod dychę i sporo na boso, z uwzględnieniem uwag yacoola i gaspera.
----------------
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
4. 15km reeegeeeneracyjnie, w tym trzy km na boso.
5. 7,5 km E + siła
----------------------------------------------------
5. 7,5 km E + siła
----------------------------------------------------
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
6.
weekend spędziliśmy na wsi u znajomych pod Kaliszem.
korzystając z okazji wyskoczyłem do Ostrowa Wlkp. na zawody (5km)
trochę przegiąłem z timingiem- dojechałem osiem minut przed startem. no ale przynajmniej zdążyłem się zapisać i przebrać.
na zawodach było jeszcze lepiej - na czwartym kilometrze zgubiłem klucz od samochodu, który wplotłem w sznurówki.
chwila zawahania, zwolnienie, nerwowe rozglądanie się... klucza nie zauważyłem, zauważyłem natomiast Piotra Taczkę, który mnie gonił... po co mi klucz do samochodu. lecimy dalej.
gdyby nie to małe zamieszanie, pewnie byłoby drugie miejsce, w tych okolicznościach cieszę się z trzeciego.
po dobiegnięciu do mety pobiegłem z powrotem, szukać zguby.
oczywiście klucz znalazła jakaś miła dziewczyna, kupiłem jej jeszcze wino z wdzięczności; wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
-----------------------------------
wieczorne ognisko udało się jeszcze lepiej; zaczęło się od wspólnego zawodzenia piosenek powstańczych, a skończyło na paleniu wierzchniej garderoby.
------------------------------
7.
poranek niestety nie był taki różowy, dzień wcześniej nieopatrznie nauczyłem mojego syna jak korzystać z trąbki sygnałówki.
nie, stanowczo, kac i sygnałówka nie idą razem w parze.
----------
całą niedzielę spędziłem bez butów na dworze. wstyd przyznać, ale papcie założyłem o 20:30... do biegania.
7,5km + 7x200m w 35s
zdrówko
weekend spędziliśmy na wsi u znajomych pod Kaliszem.
korzystając z okazji wyskoczyłem do Ostrowa Wlkp. na zawody (5km)
trochę przegiąłem z timingiem- dojechałem osiem minut przed startem. no ale przynajmniej zdążyłem się zapisać i przebrać.
na zawodach było jeszcze lepiej - na czwartym kilometrze zgubiłem klucz od samochodu, który wplotłem w sznurówki.
chwila zawahania, zwolnienie, nerwowe rozglądanie się... klucza nie zauważyłem, zauważyłem natomiast Piotra Taczkę, który mnie gonił... po co mi klucz do samochodu. lecimy dalej.
gdyby nie to małe zamieszanie, pewnie byłoby drugie miejsce, w tych okolicznościach cieszę się z trzeciego.
po dobiegnięciu do mety pobiegłem z powrotem, szukać zguby.
oczywiście klucz znalazła jakaś miła dziewczyna, kupiłem jej jeszcze wino z wdzięczności; wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
-----------------------------------
wieczorne ognisko udało się jeszcze lepiej; zaczęło się od wspólnego zawodzenia piosenek powstańczych, a skończyło na paleniu wierzchniej garderoby.
------------------------------
7.
poranek niestety nie był taki różowy, dzień wcześniej nieopatrznie nauczyłem mojego syna jak korzystać z trąbki sygnałówki.
nie, stanowczo, kac i sygnałówka nie idą razem w parze.
----------
całą niedzielę spędziłem bez butów na dworze. wstyd przyznać, ale papcie założyłem o 20:30... do biegania.
7,5km + 7x200m w 35s
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
wczoraj popełniłem tragiczny, brzemienny w skutki błąd.
wieczorem, jak to wieczorem - żoneczka zaczęła wyczyniać jakieś aero-fikołki na macie, ze swojej magicznej książeczki.
wymsknęło mi się nieopatrznie: ty pocziwaj, daj ać ja pobruszę.
no i zacząłem robić, te przeklęte, dziadowskie ćwiczenia z książki Joyce Vedral o wdzięcznym tytule "Pupa do góry", trafiłem akurat na rozdział: 'uda, pośladki'.
zrobiłem trochę więcej, i trochę mocniej niż tam dla zaawansowanych było.
czarcia jej mać faszystowska! aerobiku w ogóle powinni zabronić, prawnie zabronić powinni!
dzisiaj mam takie zakwasy dwójek i dupy za przeproszeniem, żem się ledwo kulał 6 min/km, a i to z wdziękiem beagle'a w dziesiątym miesiącu ciąży.
nie wiem, może faktycznie będę miał piękne, gejowskie, jędrne pośladki, ale o to jutrzejsze GP Poznania to się naprawdę martwić zacząłem...
na wszelki wypadek, kupiłem sobie dwie tatry mocne i paczkę cameli i kuruję się w jedyny sposób, co do skuteczności którego jestem przekonany.
ubytki męskości mam już prawie uzupełnione, żeby mnie tak jeszcze dupa nie bolała...eh
zdrówko
wieczorem, jak to wieczorem - żoneczka zaczęła wyczyniać jakieś aero-fikołki na macie, ze swojej magicznej książeczki.
wymsknęło mi się nieopatrznie: ty pocziwaj, daj ać ja pobruszę.
no i zacząłem robić, te przeklęte, dziadowskie ćwiczenia z książki Joyce Vedral o wdzięcznym tytule "Pupa do góry", trafiłem akurat na rozdział: 'uda, pośladki'.
zrobiłem trochę więcej, i trochę mocniej niż tam dla zaawansowanych było.
czarcia jej mać faszystowska! aerobiku w ogóle powinni zabronić, prawnie zabronić powinni!
dzisiaj mam takie zakwasy dwójek i dupy za przeproszeniem, żem się ledwo kulał 6 min/km, a i to z wdziękiem beagle'a w dziesiątym miesiącu ciąży.
nie wiem, może faktycznie będę miał piękne, gejowskie, jędrne pośladki, ale o to jutrzejsze GP Poznania to się naprawdę martwić zacząłem...
na wszelki wypadek, kupiłem sobie dwie tatry mocne i paczkę cameli i kuruję się w jedyny sposób, co do skuteczności którego jestem przekonany.
ubytki męskości mam już prawie uzupełnione, żeby mnie tak jeszcze dupa nie bolała...eh
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
ooo właśnie, tak trza biegać:
----------------------
krótkie podsumowanie:
1. kuźwa, jakiego bloga bym nie założył - i tak rzecz sprowadza się do gonienia Jacka K. dziś bez papci nabiegał 17:36.
2. Szymon Sznura (razem z Pawłem Bondarukiem) zaliczył niemiłą glebę na pierwszym zakręcie. wstał, pozbierał się - i wygrał.
takie akcje lubimy. szacun.
3. Michał był chyba jedynym zawodnikiem z czołówki, który poleciał szybciej niż ostatnio. wygląda na to, że jednak tak szybko go nie dogonię.
4. nadal uważam, że aerobik to wysublimowana forma satanizmu - ale po rzetelnym masowaniu stickiem i rozciąganiu doprowadziłem się do stanu używalności, w tym deszczu i błocie nabiegałem swoje 16:45. 6/~270 osób
5. na osłodę pozostaje mi fakt, że wyprzedziłem drugiego organizatora - Szmajchela, który ostatnio na maniackiej włożył mi jakieś 30s. to za ten dzisiejszy deszcz
generalnie - błoto, cierpienie i szukanie trakcji. aż żal, że nie ma takich imprez więcej. milusio.
edit: jak już się tak ładnie multimedialnie zrobiło, to jeszcze klasyk barefoot rock'n'rolla, dla zdrowotności:
the meteors - go buddy go
zdrówko
----------------------
krótkie podsumowanie:
1. kuźwa, jakiego bloga bym nie założył - i tak rzecz sprowadza się do gonienia Jacka K. dziś bez papci nabiegał 17:36.
2. Szymon Sznura (razem z Pawłem Bondarukiem) zaliczył niemiłą glebę na pierwszym zakręcie. wstał, pozbierał się - i wygrał.
takie akcje lubimy. szacun.
3. Michał był chyba jedynym zawodnikiem z czołówki, który poleciał szybciej niż ostatnio. wygląda na to, że jednak tak szybko go nie dogonię.
4. nadal uważam, że aerobik to wysublimowana forma satanizmu - ale po rzetelnym masowaniu stickiem i rozciąganiu doprowadziłem się do stanu używalności, w tym deszczu i błocie nabiegałem swoje 16:45. 6/~270 osób
5. na osłodę pozostaje mi fakt, że wyprzedziłem drugiego organizatora - Szmajchela, który ostatnio na maniackiej włożył mi jakieś 30s. to za ten dzisiejszy deszcz
generalnie - błoto, cierpienie i szukanie trakcji. aż żal, że nie ma takich imprez więcej. milusio.
edit: jak już się tak ładnie multimedialnie zrobiło, to jeszcze klasyk barefoot rock'n'rolla, dla zdrowotności:
the meteors - go buddy go
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
następny sensowny kawałek o bieganiu boso z którym się nie zgadzam
------------------------------
to jest o niebo lepsze od biegania na boso: http://www.youtube.com/watch?v=Xk_Digox ... =topvideos
/txh 00jan/
------------------------------
w związku z tym, progresja w GP właśnie się skończyła (19:3x ->18:0x -> 17:0x-> 16:3x -> 16:45, w kolejnych edycjach) /choć wyniki głównie zależały od warunków/, pora coś zmienić.
dziś rano zobaczyłem na wadze 75,6kg. czuję się jak chuchro jakieś, ale nic to. i tak ważę 17 kg więcej od Ryana Halla, który jest mojego wzrostu. chętnie posiłowałbym się z nim na łapę.
tak sobie wymyśliłem, ze jak się dołoży objętości, a z akcentów zostawi tylko zawody - masa powinna iść dalej.
------
plan na następne 2 tyg: 110-130km w tygodniu, spokojniej.
potem tydzień skromniejszy/szybszy i ładna życióweczka w Gnieźnie na dychę.
--------------
dziś 23 km, w tym dwa boso, w dwóch porcjach.
--------------
dygresja dietetyczna:
szamając sobie dziś na kolację zupę pokrzywową (sprawka żoneczki) i pogryzając pyłkiem( niby od wspólnego znajomego... ale to jednak Ona zorganizowała), popijam piwo, palę rakotwora (to z kolei mój wkład w dietę), i tak sobie myślę:
większość przecenia znaczenie suplementacji.
prawda leży zupełnie gdzieś indziej.
to baba robi różnicę.
chcesz złamać trójkę w maratonie? chcesz złamać 35 min na dychę? zamiast kombinować z dietą, czy z treningiem - znajdź sobie dobrą babę!
zdrówko
------------------------------
to jest o niebo lepsze od biegania na boso: http://www.youtube.com/watch?v=Xk_Digox ... =topvideos
/txh 00jan/
------------------------------
w związku z tym, progresja w GP właśnie się skończyła (19:3x ->18:0x -> 17:0x-> 16:3x -> 16:45, w kolejnych edycjach) /choć wyniki głównie zależały od warunków/, pora coś zmienić.
dziś rano zobaczyłem na wadze 75,6kg. czuję się jak chuchro jakieś, ale nic to. i tak ważę 17 kg więcej od Ryana Halla, który jest mojego wzrostu. chętnie posiłowałbym się z nim na łapę.
tak sobie wymyśliłem, ze jak się dołoży objętości, a z akcentów zostawi tylko zawody - masa powinna iść dalej.
------
plan na następne 2 tyg: 110-130km w tygodniu, spokojniej.
potem tydzień skromniejszy/szybszy i ładna życióweczka w Gnieźnie na dychę.
--------------
dziś 23 km, w tym dwa boso, w dwóch porcjach.
--------------
dygresja dietetyczna:
szamając sobie dziś na kolację zupę pokrzywową (sprawka żoneczki) i pogryzając pyłkiem( niby od wspólnego znajomego... ale to jednak Ona zorganizowała), popijam piwo, palę rakotwora (to z kolei mój wkład w dietę), i tak sobie myślę:
większość przecenia znaczenie suplementacji.
prawda leży zupełnie gdzieś indziej.
to baba robi różnicę.
chcesz złamać trójkę w maratonie? chcesz złamać 35 min na dychę? zamiast kombinować z dietą, czy z treningiem - znajdź sobie dobrą babę!
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
poranny trening - marzenie.
same takie mógłbym biegać.
próbuję sobie wyobrazić dyscyplinę, do której takie treningi są robotą specyficzną, ale jakoś weny mi brakuje. jakieś pomysły?
wyglądało to tak:
1,5km rozgrzew
5,5km po 4:00-4:10 (medium, na tętnie ~77% max)
3km boso po 4:10-4:20, ziomka na bajku spotkałem po drodze, pogadaliśmy sobie.
3x170m podbieg (w butach, pierwszy kawałek ścigaliśmy się, potem Wiciu pojechał dalej, a ja trzymałem tempo)
3x 70m wieloskok +100m podbieg (podbiegi też na maxa, ale po pierwszych trzech odcinkach i wieloskokach byłem już ścięty równo z ziemą)
0,5km dochodzenia do siebie, pewnie jakieś po 6:30
1km po 3:40
potem wlazłem w majtach do rusałki na jakieś 5 minut, coby ochłonąć.
dalej 1,5 km truchtu do domu,
po drodze obowiązkowy trening propriocepcji, ale z fantazją - chodziłem sobie po barierkach mostków w parku sołackim.
w sumie ~15km
-----------
po tym wszystkim kasza jaglana z mlekiem i dżemem + gotowane buraki i smażony łosoś.
bardzo się razem wszystko pięknie komponowało, jakby się kto pytał.
faja, godzinka snu
...i do roboty
---------------------------------------------
wieczorem 6 km recovery, z przerwą na czynności towarzyskie, tytoń i piwo.
---------------------------------------------
byle tak dalej, na pewno będzie rekord świata, ale jeszcze nie wiem w czym.
zdrówko
same takie mógłbym biegać.
próbuję sobie wyobrazić dyscyplinę, do której takie treningi są robotą specyficzną, ale jakoś weny mi brakuje. jakieś pomysły?
wyglądało to tak:
1,5km rozgrzew
5,5km po 4:00-4:10 (medium, na tętnie ~77% max)
3km boso po 4:10-4:20, ziomka na bajku spotkałem po drodze, pogadaliśmy sobie.
3x170m podbieg (w butach, pierwszy kawałek ścigaliśmy się, potem Wiciu pojechał dalej, a ja trzymałem tempo)
3x 70m wieloskok +100m podbieg (podbiegi też na maxa, ale po pierwszych trzech odcinkach i wieloskokach byłem już ścięty równo z ziemą)
0,5km dochodzenia do siebie, pewnie jakieś po 6:30
1km po 3:40
potem wlazłem w majtach do rusałki na jakieś 5 minut, coby ochłonąć.
dalej 1,5 km truchtu do domu,
po drodze obowiązkowy trening propriocepcji, ale z fantazją - chodziłem sobie po barierkach mostków w parku sołackim.
w sumie ~15km
-----------
po tym wszystkim kasza jaglana z mlekiem i dżemem + gotowane buraki i smażony łosoś.
bardzo się razem wszystko pięknie komponowało, jakby się kto pytał.
faja, godzinka snu
...i do roboty
---------------------------------------------
wieczorem 6 km recovery, z przerwą na czynności towarzyskie, tytoń i piwo.
---------------------------------------------
byle tak dalej, na pewno będzie rekord świata, ale jeszcze nie wiem w czym.
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
super ten wczorajszy trening, tyle że mi się parę rzeczy od piątkowego popołudnia konkretnie poprzestawiało w kalendarzu, i jakoś tak wyszło, że dzisiaj musiałem startować. znowu wyszedł syberyjski tapering, ale nic to. za tydzień odda.
-----------
było super.
...ale nie jedźcie do konina w przyszłym roku na bieg milowego słupa, naprawdę.
odwrotność poznańskiego GP.
ot - były pieniądze w budżecie miasta, no to trzeba było wydać, coby się bilans zgadzał.
orgów z miejscowego osiru było chyba więcej niż zawodników w biegu głównym.
nie chce mi się wymieniać wszystkich farfocli, a najzabawniejsze, że przy okazji odbyły się jakieś mistrzostwa samorządowców.
koniński osir dał czadu!
(ja zresztą też )
8/~40 osób
(pierwsze cztery miejsca - Ukraińcy. przyjechali podkreślić absurdalny charakter imprezy, bardzo dobrze zresztą)
zdrówko
----------------------
aha, najważniejsze.
dawno już tylu głupot na forum nie napisałem naraz. ale mam twarde alibi:
dla niezdecydowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=U8-3NI7qEjE
-----------
było super.
...ale nie jedźcie do konina w przyszłym roku na bieg milowego słupa, naprawdę.
odwrotność poznańskiego GP.
ot - były pieniądze w budżecie miasta, no to trzeba było wydać, coby się bilans zgadzał.
orgów z miejscowego osiru było chyba więcej niż zawodników w biegu głównym.
nie chce mi się wymieniać wszystkich farfocli, a najzabawniejsze, że przy okazji odbyły się jakieś mistrzostwa samorządowców.
koniński osir dał czadu!
(ja zresztą też )
8/~40 osób
(pierwsze cztery miejsca - Ukraińcy. przyjechali podkreślić absurdalny charakter imprezy, bardzo dobrze zresztą)
zdrówko
----------------------
aha, najważniejsze.
dawno już tylu głupot na forum nie napisałem naraz. ale mam twarde alibi:
dla niezdecydowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=U8-3NI7qEjE
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
miały być kilometry, a wyszło jak zwykle.
robota+warsztaty z pisania scenariuszy skutecznie wyleczyły mnie z myśli o bieganiu.
----------------------------------------------------------------------------
niedziela: 8km, połowa boso. ni cholery nie miałem czasu na więcej.
poniedziałek: reścik. znaczy tyra.
dziś (wtorek): 6km po 4:15-4:20, 3x1000 po 3:10-3:15 p. 3min
(początek szybciej, coby się trochę rozgrzać.)
fajnie wiało i padało, przynajmniej stadion był pusty, i mogłem sobie spokojnie biegać tak jak lubię najbardziej - czyli odwrotnie.
----------------------------------------------------------------------------
dzisiaj zrobiłem pierwszy od trzech lat porządny research w materii muzycznej .
będzie co słuchać, bo nowe gogol bordello już mi się znudziło;
zresztą epatowanie się jedną kapelą, w dodatku punkową, przez 5 lat - to chyba oznaka zaawansowanego alzheimera.
zdrówko
robota+warsztaty z pisania scenariuszy skutecznie wyleczyły mnie z myśli o bieganiu.
----------------------------------------------------------------------------
niedziela: 8km, połowa boso. ni cholery nie miałem czasu na więcej.
poniedziałek: reścik. znaczy tyra.
dziś (wtorek): 6km po 4:15-4:20, 3x1000 po 3:10-3:15 p. 3min
(początek szybciej, coby się trochę rozgrzać.)
fajnie wiało i padało, przynajmniej stadion był pusty, i mogłem sobie spokojnie biegać tak jak lubię najbardziej - czyli odwrotnie.
----------------------------------------------------------------------------
dzisiaj zrobiłem pierwszy od trzech lat porządny research w materii muzycznej .
będzie co słuchać, bo nowe gogol bordello już mi się znudziło;
zresztą epatowanie się jedną kapelą, w dodatku punkową, przez 5 lat - to chyba oznaka zaawansowanego alzheimera.
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
ostatnie dwa dni znów bez treningu, tyle co sobie po dachach pobiegałem zrzucając różne przedmioty w ramach projektu Teatru Ósmego Dnia 'drugie miasto' na Śródce.
bardzo to wszystko przyjemne, ale praca teatralna jednak strasznie obciąża wątrobę.
--------------------------------------------------------------------------------------
dzisiaj wezbrałem się z łóżka pogańsko wcześnie rano, płynnym ruchem fali powodziowej wlałem w siebie kawę, spaliłem cygareta i pojechałem na malta trail running /8k, cross /.
wiecie co można zrobić z numerem startowym 999?
podpórka w wykonaniu mojej ulubionej kapeli country:
http://www.youtube.com/watch?v=tgphO4JJIrw
---------------------------------------------------------
oddała jednak trochę ta siła com się w niej zadurzył bez pamięci.
na piątym kilometrze doszedłem trzeciego zawodnika, i na każdym podbiegu po drodze urywałem się po kilka metrów. na szczęście ~500m przed metą był jeszcze średni ale dość długi podbieg, więc obyło się bez finiszowania w trupa. do drugiego na mecie Marcina Świerca straciłem EDIT: prawie dwie minuty.
-----------------
do tej pory moim faworytem z nagród biegowych była koperta z napisem: 'niepełnosprawne kobiety 2'.
od dziś mam coś lepszego.
-------------------
przyjechaliśmy całą rodziną, i jakoś tak wyszło, że Lenka załapała na losowanie nagród dla uczestników biegu.
nie ma to jak mieć swoich ludzi w komisji.
w efekcie dostałem jeszcze od córki koszulkę.
jak fart, to fart.
zdrówko
bardzo to wszystko przyjemne, ale praca teatralna jednak strasznie obciąża wątrobę.
--------------------------------------------------------------------------------------
dzisiaj wezbrałem się z łóżka pogańsko wcześnie rano, płynnym ruchem fali powodziowej wlałem w siebie kawę, spaliłem cygareta i pojechałem na malta trail running /8k, cross /.
wiecie co można zrobić z numerem startowym 999?
podpórka w wykonaniu mojej ulubionej kapeli country:
http://www.youtube.com/watch?v=tgphO4JJIrw
---------------------------------------------------------
oddała jednak trochę ta siła com się w niej zadurzył bez pamięci.
na piątym kilometrze doszedłem trzeciego zawodnika, i na każdym podbiegu po drodze urywałem się po kilka metrów. na szczęście ~500m przed metą był jeszcze średni ale dość długi podbieg, więc obyło się bez finiszowania w trupa. do drugiego na mecie Marcina Świerca straciłem EDIT: prawie dwie minuty.
-----------------
do tej pory moim faworytem z nagród biegowych była koperta z napisem: 'niepełnosprawne kobiety 2'.
od dziś mam coś lepszego.
-------------------
przyjechaliśmy całą rodziną, i jakoś tak wyszło, że Lenka załapała na losowanie nagród dla uczestników biegu.
nie ma to jak mieć swoich ludzi w komisji.
w efekcie dostałem jeszcze od córki koszulkę.
jak fart, to fart.
zdrówko
Ostatnio zmieniony 24 maja 2010, 21:42 przez russian, white russian, łącznie zmieniany 1 raz.
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
megarecovery, jak to celnie nazwała kiedyś B&B.
większość w wesołym towarzystwie drużyny. na koniec wspólnego biegania, tradycyjnie wyścig z Mikaelosem na ok. 500m.
wreszcie mnie sprał. i bardzo dobrze. jest młodszy, szybszy, ma świetne warunki do biegania - może w końcu zacznie porządnie trenować.
potem jeszcze doczłapałem swoje. w sumie 25km po jakieś 5:30-4:30 (w tym ~500m po ok 3:10 na 19km) i 4x200 po 35-37s na koniec.
---------------------------------------------------
wziąłem ze sobą piątkę na picie, i natknąłem się na paskudny spisek w barze nad rusałką.
gatorade od zeszłego roku podrożał z 5 do 6zł.
co miałem zrobić... jakbym chciał wody tobym się napił prosto z jeziora.
leszek z kija i papieros wysępiony od rowerzysty (błogosław Boże palących rowerzystów!), pozwoliły przebiec ostatnie 6km w dobrym zdrowiu i aż za dobrym samopoczuciu.
zdrówko
większość w wesołym towarzystwie drużyny. na koniec wspólnego biegania, tradycyjnie wyścig z Mikaelosem na ok. 500m.
wreszcie mnie sprał. i bardzo dobrze. jest młodszy, szybszy, ma świetne warunki do biegania - może w końcu zacznie porządnie trenować.
potem jeszcze doczłapałem swoje. w sumie 25km po jakieś 5:30-4:30 (w tym ~500m po ok 3:10 na 19km) i 4x200 po 35-37s na koniec.
---------------------------------------------------
wziąłem ze sobą piątkę na picie, i natknąłem się na paskudny spisek w barze nad rusałką.
gatorade od zeszłego roku podrożał z 5 do 6zł.
co miałem zrobić... jakbym chciał wody tobym się napił prosto z jeziora.
leszek z kija i papieros wysępiony od rowerzysty (błogosław Boże palących rowerzystów!), pozwoliły przebiec ostatnie 6km w dobrym zdrowiu i aż za dobrym samopoczuciu.
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
16,5km, w tym 8,5km z żoneczką w hektolitrach letniej mżaweczki, w tym 7,5 boso, w tym 1,5km po asfalcie.
reszta samopas raniuśko - czyli jak zwykle po 4:00-4:10 + parę dwusetek.
------------------
eh tak nam pięknie na głowy rozpadało , żeśmy się jeszcze z dzieciakami po trawniku w środku burzowej ulewy gonili. pyszna zabawa dla małych i dużych.
-------------------
zdrówko
reszta samopas raniuśko - czyli jak zwykle po 4:00-4:10 + parę dwusetek.
------------------
eh tak nam pięknie na głowy rozpadało , żeśmy się jeszcze z dzieciakami po trawniku w środku burzowej ulewy gonili. pyszna zabawa dla małych i dużych.
-------------------
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
ehm... wakacji na wsi w środku tygodnia się zachciało... no ale przynajmniej w niedzielę będę Pana robotą chwalił.
we wtorek coś tam biegałem, w tym parę pięćsetek po 1:35 - 1:30, dla zdrowotności
we środę po uprzednim wybadaniu tematu telefonicznie (zdrówko Cichy!), podjechałem kawałek do Sulęcina, na 24 cross Sulęty. /wchodzący, zdaje się, w gp lubuskiego/
jak już, to już.
trasa idealna na boso - 5km, trzy czwarte po trawie, z kilometr po bardzo piaszczystej drodze w lesie, reszta głębokie błoto/kawałeczek szutrowej drogi (ale z nieagresywnym piaskiem).
na starcie stanęło około 50 osób, upewniłem się jeszcze, że żadne szkła/żużle na moje dziewicze kopyta nie czyhają - i jazda!
biegło się wyśmienicie, na tej nawierzchni w butach szybciej bym nie pobiegł.
no i tak się jakoś niefortunnie zdarzyło, że już w debiucie bez papci wygrałem.
nie bardzo wiem, co mam o tym myśleć - pierwszy start boso, i pierwsze zwycięstwo w karierze biegowej. fatum jakieś, kuźwa.
pierwsza myśl - nikt mocny nie przyjechał - no ale na tym niestety chyba wygrywanie polega, żeby z Bekele (ani innymi typami jego pokroju) za często nie startować...
na fajterskie pocieszenie pozostaje tylko, że czwarty był Marek Szopa, który na ostatnim maratonie poznańskim włożył mi 10 minut. whatever.
------------------------------------------------------
parę uwag co do rodzaju trasy:
1 trawa. super. kiedy jest mokra, nogi nie rozjeżdżają tak jak w startówkach. (prioprocepcja rulez!)
--------------------------------------------------
2 podmokła trawa/torf (taki lekko zasysający). bez butów znacznie szybciej.
----------------------------------------------------------------------
3 podbiegi - przy szybkich podbiegach pięta i tak nie w ogóle dotyka podłoża. różnica między bieganiem na boso a startówkami jest taka, jak między startówkami a ciężkimi butami treningowymi - czyli jakieś 200g.
szybciej się biega bez zbędnych obciążników na nogach. /zresztą tam się zerwałem drugiemu zawodnikowi/
-----------------------
4 ubita droga gruntowa - wydaje mi się, że odrobinę wolniej - trzeba trzymać krótki krok i wysoką kadencję.
---------------
5 zbiegi takąż drogą - ten kawałek biegłem ewidentnie wolniej - bez butów nie można "puścić nog" i fruunąć. z górki skrócenie kroku i wymuszone lądowanie na śródstopiu ewidentnie spowalnia.
---------------
6 błoto - marzenie każdego bosego.
------------
7 meta - dzieciaki się śmieją, a spiker emocjonuje się chyba z większym zaangażowaniem niż zazwyczaj.
----------------------------------------------------------------------------------------------
wczoraj (czwartek) znalazłem na strychu przepyszną ławeczkę do robienia pleców, którą kiedyś kupiłem w Czaczu za trzy dychy. takie plecy i brzuch machnąłem, że mi przeszły wszystkie myśli o bieganiu.
dzisiaj jakieś dreptanie(aj, jak ciężko się prostować!) i trzysetki w 53-52-51-50s.
jak się w nocy uwinę z robotą do szóstej rano, to jutro pewnie jeszcze coś wystartuję.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
--nawiązując do tematu blogu--
cóż, złoto głupców już mam, ale wiadomo że:
nie to jest ważne - co się zdobywa - lecz to, czego się po drodze trzeba wyrzec
jedziemy dalej.
zdrówko
we wtorek coś tam biegałem, w tym parę pięćsetek po 1:35 - 1:30, dla zdrowotności
we środę po uprzednim wybadaniu tematu telefonicznie (zdrówko Cichy!), podjechałem kawałek do Sulęcina, na 24 cross Sulęty. /wchodzący, zdaje się, w gp lubuskiego/
jak już, to już.
trasa idealna na boso - 5km, trzy czwarte po trawie, z kilometr po bardzo piaszczystej drodze w lesie, reszta głębokie błoto/kawałeczek szutrowej drogi (ale z nieagresywnym piaskiem).
na starcie stanęło około 50 osób, upewniłem się jeszcze, że żadne szkła/żużle na moje dziewicze kopyta nie czyhają - i jazda!
biegło się wyśmienicie, na tej nawierzchni w butach szybciej bym nie pobiegł.
no i tak się jakoś niefortunnie zdarzyło, że już w debiucie bez papci wygrałem.
nie bardzo wiem, co mam o tym myśleć - pierwszy start boso, i pierwsze zwycięstwo w karierze biegowej. fatum jakieś, kuźwa.
pierwsza myśl - nikt mocny nie przyjechał - no ale na tym niestety chyba wygrywanie polega, żeby z Bekele (ani innymi typami jego pokroju) za często nie startować...
na fajterskie pocieszenie pozostaje tylko, że czwarty był Marek Szopa, który na ostatnim maratonie poznańskim włożył mi 10 minut. whatever.
------------------------------------------------------
parę uwag co do rodzaju trasy:
1 trawa. super. kiedy jest mokra, nogi nie rozjeżdżają tak jak w startówkach. (prioprocepcja rulez!)
--------------------------------------------------
2 podmokła trawa/torf (taki lekko zasysający). bez butów znacznie szybciej.
----------------------------------------------------------------------
3 podbiegi - przy szybkich podbiegach pięta i tak nie w ogóle dotyka podłoża. różnica między bieganiem na boso a startówkami jest taka, jak między startówkami a ciężkimi butami treningowymi - czyli jakieś 200g.
szybciej się biega bez zbędnych obciążników na nogach. /zresztą tam się zerwałem drugiemu zawodnikowi/
-----------------------
4 ubita droga gruntowa - wydaje mi się, że odrobinę wolniej - trzeba trzymać krótki krok i wysoką kadencję.
---------------
5 zbiegi takąż drogą - ten kawałek biegłem ewidentnie wolniej - bez butów nie można "puścić nog" i fruunąć. z górki skrócenie kroku i wymuszone lądowanie na śródstopiu ewidentnie spowalnia.
---------------
6 błoto - marzenie każdego bosego.
------------
7 meta - dzieciaki się śmieją, a spiker emocjonuje się chyba z większym zaangażowaniem niż zazwyczaj.
----------------------------------------------------------------------------------------------
wczoraj (czwartek) znalazłem na strychu przepyszną ławeczkę do robienia pleców, którą kiedyś kupiłem w Czaczu za trzy dychy. takie plecy i brzuch machnąłem, że mi przeszły wszystkie myśli o bieganiu.
dzisiaj jakieś dreptanie(aj, jak ciężko się prostować!) i trzysetki w 53-52-51-50s.
jak się w nocy uwinę z robotą do szóstej rano, to jutro pewnie jeszcze coś wystartuję.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
--nawiązując do tematu blogu--
cóż, złoto głupców już mam, ale wiadomo że:
nie to jest ważne - co się zdobywa - lecz to, czego się po drodze trzeba wyrzec
jedziemy dalej.
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
wyszedł mi w sumie ładny ruski tydzień BPS-u przed dychą w Gnieźnie. 5 x bieganie, w tym trzy starty.
wczoraj jeszcze startowałem w Kórniku, ("bieg z Białą Damą") na 2,5km - niestety "utwardzona droga gruntowa" okazała się niebiegalna na boso (póki co) - kilkaset metrów asfaltu i kilkaset metrów żużlu.
poleciałem w papciach, spokojnie swoje.
dzisiaj - bieg Łazarski o puchar wolności, 5km.
coś ostatnio spać nie mam czasu i wychodzi po 5-6h na dobę, kolejna zawalona przez pracę noc - byłem ewidentnie podjechany. niestety nie udało się wygrać trzeciego biegu w tygodniu - 3 miejsce, po walce i w bardzo średnim samopoczuciu.
/czasów nie podaję - te trzy biegi biegłem bez zegarka/gps-u/etc, zresztą średnio mnie obchodzą czasy na takich biegach. będzie atest - będzie co mierzyć/
teraz wreszcie 4 dni bez machania nogami - i życiówka w Gnieźnie. ponoć są jakieś podbiegi, ale to i lepiej.
btw
czekam na dzień, kiedy gdzieś wybudują stadion lekkoatletyczny z min 20m przewyższenia-podbiegów na kole - wtedy zacznę biegać bieżnię
zdrówko
wczoraj jeszcze startowałem w Kórniku, ("bieg z Białą Damą") na 2,5km - niestety "utwardzona droga gruntowa" okazała się niebiegalna na boso (póki co) - kilkaset metrów asfaltu i kilkaset metrów żużlu.
poleciałem w papciach, spokojnie swoje.
dzisiaj - bieg Łazarski o puchar wolności, 5km.
coś ostatnio spać nie mam czasu i wychodzi po 5-6h na dobę, kolejna zawalona przez pracę noc - byłem ewidentnie podjechany. niestety nie udało się wygrać trzeciego biegu w tygodniu - 3 miejsce, po walce i w bardzo średnim samopoczuciu.
/czasów nie podaję - te trzy biegi biegłem bez zegarka/gps-u/etc, zresztą średnio mnie obchodzą czasy na takich biegach. będzie atest - będzie co mierzyć/
teraz wreszcie 4 dni bez machania nogami - i życiówka w Gnieźnie. ponoć są jakieś podbiegi, ale to i lepiej.
btw
czekam na dzień, kiedy gdzieś wybudują stadion lekkoatletyczny z min 20m przewyższenia-podbiegów na kole - wtedy zacznę biegać bieżnię
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable