14.10. Toruńskie Sztafety Wolności vol 4
To nie powinno mieć miejsca...
Wystartowałem w 4 edycji Toruńskich Sztafet Wolności. Z kolegami zdecydowaliśmy się na start w sztafecie (4x5km). Pogoda do biegania piękna. Temperatura około 20 stopni w październiku, lekki wiatr, zatem zapowiadał się bardzo przyjemny bieg.
Po rozgrzewce, ustawiłem się w 3 linii na starcie. Wpisałem sobie wynik z półmaratonu sprzed tygodnia w kalkulator biegowy, a ten pokazał prognozowany czas 18.12 na 5km. Założyłem sobie, że biegnę na złamanie 18 minut, a jak będą nogi niosły, to odrobinę szybciej. Pierwsze dwa kilometry chciałem pobiec spokojnie, ponieważ prowadzą one przez wiatr. Jeszcze kilkanaście metrów po starcie jest w mojej ocenie kompletnie niepotrzebne zwężenie. Jest dużo terenu, ale postawiono taśmy i basta.
Odpaliłem zegarek odrobinę szybciej, aniżeli przekraczając matę ponieważ, przez to zwężenie lepiej mieć się na baczności od samego początku a i łokcie też się przydają.
Gremlin nieco zwariował na początku, bo nawet pokazał tempo 17s na km. No no rekord świata przez chwilę był zagrożony
Jak to na biegu w miejscu zamieszkania sporo było znajomych. Porozmawiałem z kilkoma mocnymi zawodnikami i dowiedziałem się jaki mają plan na swój bieg. Jeden z moich kolegów startował na dystansie 10km. Powiedział, że nasz wspólny znajomy będzie jego pacemakerem i ma pobiec 17.15 połowę dystansu (i tak też było i przy okazji wygrał "piątkę"). Wiedziałem, że takie tempo jest dla mnie nieosiągalne, ale kolejnych trzech znajomych biega zwykle 35.30-36.00 a tu już mógłbym się podpiąć do pociągu.
Pierwszy kilometr zacząłem spokojnie. Garmin, gdy już załapał co i jak, to pokazał tempo 3.50 i 3.45. Decyzja: oczywiście lekko przyspieszam, szybka ocena, kto tu biegnie dobrze, a kto wystrzelił jak z procy niepotrzebnie.
Pierwszy kilometr kończy się podbiegiem na Bulwarze Filadelfijskim. Zegarek pokazał 3.44 (choć było nieco szybciej, tętno 157(?). Po selekcji złapałem grupę, owych biegaczy z dyszki i biegliśmy razem, gęsiego w kilka osób. Pierwszych trzech zawodników daleko z przodu. Mimo pofalowanej trasy i biegu pod wiatr 2 km wszedł w niecałe 3.34. Drugi km wypada kilkanaście metrów po agrafce.
Koledzy przyspieszyli, a ja nie chciałem być gorszy. Czułem się bardzo dobrze, a bieg z lekkim wiatrem idealnie w plecy zawsze pomaga. Trzeci km - 3.32. Szybka kalkulacja, nie no jest nieźle. Kilku nieznanych mi zawodników osłabło, a ja trzymałem tempo swoich szybkich znajomych. Około 3,8km przebiegamy koło mety, gdzie wiele osób dopinguje i wypatruje swoich... To bardzo pomaga.
4km 3.31 .. zaraz podbieg, ogromny zbieg i do mety. Wiem z doświadczenia z poprzednich biegów, że przed tym zbiegiem najlepiej wysunąć się na czoło jeśli z kimkolwiek biegniemy. Zacząłem długi finisz... Zbiegłem bardzo szybko, a nawet jak już wyhamowałem, to 3.15 na zegarku. Skręt w lewo i 550 metrów pod lekki, ale mimo wszystko, wiatr w pysk.
Czułem, że jest bardzo szybko, a meta coraz bliżej. Tuż przed ostatnim skrętem zerknąłem na zegarek i zobaczyłem 17.24, no to gaz do mety co sił. Zobaczyłem Arka, któremu przekazywałem pałeczkę. Zmiana wyszła płynnie. Potem zastopowałem Garmina i widzę 17.35, a parę sekund będzie urwane.
Ostatecznie 17.31 i czas startu 0.01 zatem ->
17.30 i nowy rekord życiowy na 5km.
I co ja mam powiedzieć? Cisnąłem w zimę i biegałem nieźle, ale nie tak szybko, a tu taki wynik znikąd....
Ostatecznie zajęliśmy 2 miejsce spośród 41 sztafet.
Wyniki:
https://www.maratonypolskie.pl/wyniki/2 ... wol8sz.pdf
Na koniec słów kilka o maratonie i o kilku osobach.
Po pierwsze znajoma. Lat 41, staż biegowy bodajże 3 czy 4 lata ... 3.14 w Wawie... a dziś był maraton w Poznaniu,o czym wszyscy wiemy...
3.10.19 nabiegała moja znajoma (połówka w tempie na 3.01). Owa koleżanka biega sobie sama jak chce, bez planu, bez trenera, a mocne jednostki zalicza podczas startów. W ubiegłym roku zrobiła w Poznaniu 3.29
2.39.07 - znajomy Andrzej .... OK on dużo trenuje i dobrze, ale debiutował chyba w 2012 roku z czasem.. 4.00.24 a tu taki wynik (15 kwietnia w Gdańsku uzyskał 2.40.04)
A na koniec crem de la creme... Andżelika - często prowadzi nam BBL w poniedziałki. Ogólnie treningowy kozak i bardzo ambitna zawodniczka.
Dzisiaj po raz pierwszy ukończyła maraton (Orlen zaczęła na 2.49, ale zeszła z trasy).
Czas 2.41.58! A pomyśleć, że w ubiegłym roku wygrałem z nią na 10km. Po drugie.. tydzień temu pobiegła "półmaraton: we Włocławku. Doliczając do pełnego dystansu uzyskałaby 1.17 - zatem bardzo mocno i to tydzień przed maratonem. Jak widać jak ktoś jest mocny, to i taki start nie zaszkodzi.
Teraz puenta.
Duży postęp jest możliwy, a ogranicza nas chyba często tylko głowa. Nie ma rzeczy niemożliwych. Nie ma innej drogi jak solidna praca treningowa, a wyniki przyjdę, jeśli tylko zdrowie nas nie ograniczy.
Dzisiaj 1.5 +5km
Czas 17.35, czas ruchu 17.29
Kadencja 184
Tętno: 178, maks tętno 195
śr. długość kroku 1.54
Tydzień 35km