Krzychu M - walczymy z dychami
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
18.07.2015
II Bieg Dobczycki
10km - 43'35" (4'21"/km)
Po raz pierwsze namówiłem moją żonę na zawody.Jechała pełna obaw,acz biega 6-10 razy
w tygodniu,ale krótko około 4km jednorazowo.
Do tego ta pogoda.....
Jeszcze przy takim upale nie biegałem.34st w cieniu a cały czas było słońce,do tego silny wiatr.
Na rozgrzewce miałem nadzieję,że zajdzie słoneczko i popada,ale nic takiego nie miało miejsca.
Ponieważ w ostatnich 30 dniach nabiegałem 440km a do piątkowych zawodów ponad 80km
w 4 dni to potraktowałem te zawody treningowo.
Miał być bardzo mocny ciągły......i taki był.
Tabelkowo 10km po 4:15/km,ja wziąłem poprawkę na warun i leciałem pierwsze 4km po 4:20/km.
Odczuciowo coś pomiędzy pierwszym a drugim zakresem.
Do półmetka liczyłem,że wyprzedziłem 45 osób.
Potem był podbieg a zaraz następny i te kilometry były deko poniżej 5:00/km.Jedyne wzniesienia
na trasie,ale w sumie dały aż 80m w górę.Kilka osób nawet szło.
Pomimo spadku tempa intensywność wzrosła i już nie było lekko.
Za to potem bardzo długi zbieg,zacieniony i tam odpoczynkowo zamknąłem kilometr w 3:49.
Ostatnie 3km po płaskim w odsłoniętym terenie i czułem duże odwodnienie.
Biegłem swoje po 4:20 ale już w III zakresie,dalej od czasu do czasu wyprzedzałem.
Na ostatnim kilometrze wyprzedził mnie jeden biegacz,ja biegłem swoje,nie wypluwałem
płuc nie chcąc się dojechać i odpuściłem,choć i tak zamiast 4:20 to 10km wyszedł w 4:11,mimowolnie
trochę przyspieszałem.
Na mecie chwila oddechu,przebrałem się i popiegłem pod prąd zobaczyć co z moją małżonką.
Jak ją spotkałem była około 600m przed metą,dałem Jej wodę,nie wyglądała na zmęczoną.
Powiedziała mi,że zaczęła spokojnie jak biega sama,ogląda się a za nią nie ma żadnego
biegacza tylko jedzie wóz strażacki.
Ludzie podobno krzyczeli,żeby ta pani zeszła,bo nie da rady.
Powiedziałem,że zaraz będzie meta i jak ma siłę to,żeby przyspieszyła.
Poszła ostatnie 120m po około 4:30/km i wyprzedziła kilka osób.
Teraz w statystykach zobaczyłem,że od półmetka(mata była na 4,9km)wyprzedziła 37 osób nie
dając się nikomu.Zuch dziewczynka.
Bardzo się mojej małżonce podobało,acz zaznaczyła że od 5-6km jej się nudziło i wolałaby
zawody na 5km.
Ani razu nie przeszła w marsz,nawet na tych bardzo stromych podbiegach!
Wzięła to sobie za punkt honoru.Brawo!
Dziś co prawda bolą ją uda i ma problem ze schodzeniem ze schodów,no ale jakieś
straty muszą być. (ja się najwidoczniej za bardzo oszczędzałem,bo najmniejszych śladów
zmęczenia nie odnotowano).
Mimo to poszła dziś na pół godzinki pobiegać.
Czekam z niecierpliwością na kolejne wspólne zawody.
Pozdro dla Glonsona i Arqa,za dużo my nie pogadali.Musieliśmy z żoną się zaraz zwijać,trzeba było
wracać do domu i zmienić opiekę na synem.
A wieczorem piwko smakowało,oj smakowało.
II Bieg Dobczycki
10km - 43'35" (4'21"/km)
Po raz pierwsze namówiłem moją żonę na zawody.Jechała pełna obaw,acz biega 6-10 razy
w tygodniu,ale krótko około 4km jednorazowo.
Do tego ta pogoda.....
Jeszcze przy takim upale nie biegałem.34st w cieniu a cały czas było słońce,do tego silny wiatr.
Na rozgrzewce miałem nadzieję,że zajdzie słoneczko i popada,ale nic takiego nie miało miejsca.
Ponieważ w ostatnich 30 dniach nabiegałem 440km a do piątkowych zawodów ponad 80km
w 4 dni to potraktowałem te zawody treningowo.
Miał być bardzo mocny ciągły......i taki był.
Tabelkowo 10km po 4:15/km,ja wziąłem poprawkę na warun i leciałem pierwsze 4km po 4:20/km.
Odczuciowo coś pomiędzy pierwszym a drugim zakresem.
Do półmetka liczyłem,że wyprzedziłem 45 osób.
Potem był podbieg a zaraz następny i te kilometry były deko poniżej 5:00/km.Jedyne wzniesienia
na trasie,ale w sumie dały aż 80m w górę.Kilka osób nawet szło.
Pomimo spadku tempa intensywność wzrosła i już nie było lekko.
Za to potem bardzo długi zbieg,zacieniony i tam odpoczynkowo zamknąłem kilometr w 3:49.
Ostatnie 3km po płaskim w odsłoniętym terenie i czułem duże odwodnienie.
Biegłem swoje po 4:20 ale już w III zakresie,dalej od czasu do czasu wyprzedzałem.
Na ostatnim kilometrze wyprzedził mnie jeden biegacz,ja biegłem swoje,nie wypluwałem
płuc nie chcąc się dojechać i odpuściłem,choć i tak zamiast 4:20 to 10km wyszedł w 4:11,mimowolnie
trochę przyspieszałem.
Na mecie chwila oddechu,przebrałem się i popiegłem pod prąd zobaczyć co z moją małżonką.
Jak ją spotkałem była około 600m przed metą,dałem Jej wodę,nie wyglądała na zmęczoną.
Powiedziała mi,że zaczęła spokojnie jak biega sama,ogląda się a za nią nie ma żadnego
biegacza tylko jedzie wóz strażacki.
Ludzie podobno krzyczeli,żeby ta pani zeszła,bo nie da rady.
Powiedziałem,że zaraz będzie meta i jak ma siłę to,żeby przyspieszyła.
Poszła ostatnie 120m po około 4:30/km i wyprzedziła kilka osób.
Teraz w statystykach zobaczyłem,że od półmetka(mata była na 4,9km)wyprzedziła 37 osób nie
dając się nikomu.Zuch dziewczynka.
Bardzo się mojej małżonce podobało,acz zaznaczyła że od 5-6km jej się nudziło i wolałaby
zawody na 5km.
Ani razu nie przeszła w marsz,nawet na tych bardzo stromych podbiegach!
Wzięła to sobie za punkt honoru.Brawo!
Dziś co prawda bolą ją uda i ma problem ze schodzeniem ze schodów,no ale jakieś
straty muszą być. (ja się najwidoczniej za bardzo oszczędzałem,bo najmniejszych śladów
zmęczenia nie odnotowano).
Mimo to poszła dziś na pół godzinki pobiegać.
Czekam z niecierpliwością na kolejne wspólne zawody.
Pozdro dla Glonsona i Arqa,za dużo my nie pogadali.Musieliśmy z żoną się zaraz zwijać,trzeba było
wracać do domu i zmienić opiekę na synem.
A wieczorem piwko smakowało,oj smakowało.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
20.07.2015
16,0 km - 1:24'14" (5'16"/km)
2,9 km - 12'01" (4'09"/km) : +55m up,mega wichura,pioruny,zlewa z nieba i po kostki w wodzie
Razem: 18,9 km
Miał być spokojny bieg długi.Umówiłem się z Wojtkiem na bieganie.Wybiegłem od rodziców i po 3km biegliśmy
już razem.Nic nie wskazywało,że będę miał wybieganie,które na pewno zapamiętam do końca życia.
Jak się na horyzoncie zaczęło robić sino skierowaliśmy się w stronę swoich domów.Ja miałem około 7km,Wojtek
znacznie mniej,ale biegł do pewnego momentu ze mną.
Po tym jak się pożegnaliśmy,on biegł w swoją stronę ja zacząłem wyścig z burzą i zaczynałem pomału przyspieszać.
Wyjąłem czołówkę z kieszeni,bo zrobiło się całkiem ciemno,zaczęło wiać,że prawie mnie stawiało.
Schowałem się pod wiatą,ale po chwili zmieniłem miejsce schronienia i stałem na zawietrznej po budynkiem.
Stałem i mokłem a wiatr szalał,wyłączyli prąd w okolicy.Nie było mi do śmiechu,do domu ponad 2km.
Deszcz i pioruny olewam,ale dostać gałęzią albo konarem nie chciałem.
Przeczekałem z pięć może sześć minut jak wiatr zelżał i postanowiłem biec ile sił w nogach.
Cały czas pod górkę,końcówka pod bardzo stromą,po kostki w wodzie,w ulewie takiej,że czołówka nic nie dawała.
Dobrze,że znam drogę na pamięć,bo nie było nic widać,chyba że akurat piorun walił to coś tam widziałem.
Wykręciłem na tym odcinku taki czas,że na żadnym treningu nie udało by mi się tak szybko pobiec w tym terenie.
Jak dotarłem do domu,to 2 minuty łapałem oddech a nogi miałem tak miękkie,że musiałem usiąść.
Jednak szczęśliwy,że się udało.
Oczywiście dostałem zjebkę od małżonki.
Nie dojechałem się na zawodach to dzień później dorypałem się na amen.
20.07.2015
12,5 km - 1:08'19" (5'28"/km)
20.07.2015 - drugi trening
8,5 km - 43'38" (5'08"/km)
Nie miałem ostatnio czasu na wpisywanie wszystkich treningów,pisałem tylko o akcentach.Teraz spróbuję
pisać na bieżąco,będę mniej biegał to i czas się znajdzie.
Jeszcze do czwartku etap "kilometrażowy" mający poprawić mnie w "tlenie" a potem zostanie 7 tygodni do startu docelowego i na bazie tego co ostatnio nabiegałem plus treningi specjalistyczne i spróbuję zawalczyć o PB na 10 i 21km.
Dziś wolno,regeneracja biegowa,czuję uda po wczorajszym długim finiszu w ekstremalnych warunkach.
Jutro 40 minut BS-a.
16,0 km - 1:24'14" (5'16"/km)
2,9 km - 12'01" (4'09"/km) : +55m up,mega wichura,pioruny,zlewa z nieba i po kostki w wodzie
Razem: 18,9 km
Miał być spokojny bieg długi.Umówiłem się z Wojtkiem na bieganie.Wybiegłem od rodziców i po 3km biegliśmy
już razem.Nic nie wskazywało,że będę miał wybieganie,które na pewno zapamiętam do końca życia.
Jak się na horyzoncie zaczęło robić sino skierowaliśmy się w stronę swoich domów.Ja miałem około 7km,Wojtek
znacznie mniej,ale biegł do pewnego momentu ze mną.
Po tym jak się pożegnaliśmy,on biegł w swoją stronę ja zacząłem wyścig z burzą i zaczynałem pomału przyspieszać.
Wyjąłem czołówkę z kieszeni,bo zrobiło się całkiem ciemno,zaczęło wiać,że prawie mnie stawiało.
Schowałem się pod wiatą,ale po chwili zmieniłem miejsce schronienia i stałem na zawietrznej po budynkiem.
Stałem i mokłem a wiatr szalał,wyłączyli prąd w okolicy.Nie było mi do śmiechu,do domu ponad 2km.
Deszcz i pioruny olewam,ale dostać gałęzią albo konarem nie chciałem.
Przeczekałem z pięć może sześć minut jak wiatr zelżał i postanowiłem biec ile sił w nogach.
Cały czas pod górkę,końcówka pod bardzo stromą,po kostki w wodzie,w ulewie takiej,że czołówka nic nie dawała.
Dobrze,że znam drogę na pamięć,bo nie było nic widać,chyba że akurat piorun walił to coś tam widziałem.
Wykręciłem na tym odcinku taki czas,że na żadnym treningu nie udało by mi się tak szybko pobiec w tym terenie.
Jak dotarłem do domu,to 2 minuty łapałem oddech a nogi miałem tak miękkie,że musiałem usiąść.
Jednak szczęśliwy,że się udało.
Oczywiście dostałem zjebkę od małżonki.
Nie dojechałem się na zawodach to dzień później dorypałem się na amen.
20.07.2015
12,5 km - 1:08'19" (5'28"/km)
20.07.2015 - drugi trening
8,5 km - 43'38" (5'08"/km)
Nie miałem ostatnio czasu na wpisywanie wszystkich treningów,pisałem tylko o akcentach.Teraz spróbuję
pisać na bieżąco,będę mniej biegał to i czas się znajdzie.
Jeszcze do czwartku etap "kilometrażowy" mający poprawić mnie w "tlenie" a potem zostanie 7 tygodni do startu docelowego i na bazie tego co ostatnio nabiegałem plus treningi specjalistyczne i spróbuję zawalczyć o PB na 10 i 21km.
Dziś wolno,regeneracja biegowa,czuję uda po wczorajszym długim finiszu w ekstremalnych warunkach.
Jutro 40 minut BS-a.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
21.07.2015
6,5 km - 31'05" (4'47"/km) 6Px80m
Mam coś pecha do ustawek z Pawłem(Sosikiem) na bieżni.Na Błoniach udało się dwa razy polongować a
jutro muszę znowu tempo odpuścić.
Po sobotnich zawodach zdrów jak ryba,ale plany pokryżował mi niedzielny bieg w burzy,gdzie 3km na maksa
zmasakrowały mi nogi.Jeszcze wczoraj tylko delikatnie czułem mięśnie.
Dziś postanowiłem zrobić rozruch i przebieżki,żeby zobaczyć co i jak?
Niestety dwójki skasowane(ciekawe,nigdy mnie nie bolą,może to efekt ciśnięcia pod mega wiatr i pod górę?),
z łydkami i pośladkami jest trochę lepiej,czwórki nic nie bolą.
Dobrze,że ból na obu nogach jednakowy,czyli nie żadne naciągnięcie tylko zwykłe "zakwasy".
Delikatnie mówiąc jestem wk.......y,może za trzecim razem się uda.Mam czas do końca sierpnia.
Póki dalej zakwasiorki będą trzymały to tylko BS-uję.Może jestem przewrażliwiony i powinienem jutro
polecieć z Pawłem ten ciągły.
Jednak nie dałbym rady 5-6km,na przebieżkach zewnętrzne części dwójek dawały w kość i przez to bieg był
nie komfortowy a i podmęczone mięśnie najprawdopodobnie nie wytrzymałyby tempa 3:55/km.
Powodzenia jutro.Sorki,że tak wyszło.
6,5 km - 31'05" (4'47"/km) 6Px80m
Mam coś pecha do ustawek z Pawłem(Sosikiem) na bieżni.Na Błoniach udało się dwa razy polongować a
jutro muszę znowu tempo odpuścić.
Po sobotnich zawodach zdrów jak ryba,ale plany pokryżował mi niedzielny bieg w burzy,gdzie 3km na maksa
zmasakrowały mi nogi.Jeszcze wczoraj tylko delikatnie czułem mięśnie.
Dziś postanowiłem zrobić rozruch i przebieżki,żeby zobaczyć co i jak?
Niestety dwójki skasowane(ciekawe,nigdy mnie nie bolą,może to efekt ciśnięcia pod mega wiatr i pod górę?),
z łydkami i pośladkami jest trochę lepiej,czwórki nic nie bolą.
Dobrze,że ból na obu nogach jednakowy,czyli nie żadne naciągnięcie tylko zwykłe "zakwasy".
Delikatnie mówiąc jestem wk.......y,może za trzecim razem się uda.Mam czas do końca sierpnia.
Póki dalej zakwasiorki będą trzymały to tylko BS-uję.Może jestem przewrażliwiony i powinienem jutro
polecieć z Pawłem ten ciągły.
Jednak nie dałbym rady 5-6km,na przebieżkach zewnętrzne części dwójek dawały w kość i przez to bieg był
nie komfortowy a i podmęczone mięśnie najprawdopodobnie nie wytrzymałyby tempa 3:55/km.
Powodzenia jutro.Sorki,że tak wyszło.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
22.07.2015
5,0 km - 19'31" (3'54"/km)
Razem: 13,9 km
Budzik nastawiony na 3:20,ale wstałem o 3:04 i w sumie pospałem 4h(po przyjściu z treningu jeszcze 1,5h wpadło)i
ruszyłem samochodem do Wieliczki.Punkt 4-ta jak zaczynałem rozgrzewkę było 22st,parno i już po kilometrze
byłem cały mokry.
Za 20 minut dołączył Paweł(Sosik) i zrobiliśmy jeszcze 2 kółka,w tym przebieżki.
Miałem obawy o moje "zakwaszone" dwójki,pośladków i łydek już nie czułem a i dwójasy po rozgrzewce nie dawały
o sobie znać.
Paweł był moim zającem i cały czas dyktował tempo,patrząc na zegarek co 200m czy aby trzymamy odpowiednie
tempo.Ja jak ten głupek tylko trzymałem się 2-3 metry za nim i co kilometr zerkałem na swój zegarek.
Muszę przyznać,że Sosik to urodzony pejsmejker,każdy kilometr równo w 3:55 albo 3:54.
Biegliśmy ten ciągły bez koszulek,lało się z nas potwornie.
A odczucia? Po 3 kółkach pomyślałem,że nie dam rady tak długo biec w kółko,potem już jakoś szło.
Do końcówki czwartego kilometra było dość komfortowo,później oddech się przyspieszył i Paweł jak minęliśmy
4km rzucił pytaniem: 5 czy 6? Ja od razu powiedziałem,że pięć.Teraz trochę żałuję,bo poszło nadzwyczaj łatwo.
Od razu przeszliśmy do schłodzenia i jeszcze ponad 5km wybiegaliśmy wspólnie gadając.
Dzięki Paweł,sam nie dałbym rady,odpuściłbym na pewno po 3-4km,nie mówiąc o tym,że nie potrafiłbym
utrzymać tak równego tempa na bieżni,w terenie nie mam z tym problemów.
Do końca tygodnia same BS-y,ewentualnie jakieś wstawki progowe czy szybki finisz.
5,0 km - 19'31" (3'54"/km)
Razem: 13,9 km
Budzik nastawiony na 3:20,ale wstałem o 3:04 i w sumie pospałem 4h(po przyjściu z treningu jeszcze 1,5h wpadło)i
ruszyłem samochodem do Wieliczki.Punkt 4-ta jak zaczynałem rozgrzewkę było 22st,parno i już po kilometrze
byłem cały mokry.
Za 20 minut dołączył Paweł(Sosik) i zrobiliśmy jeszcze 2 kółka,w tym przebieżki.
Miałem obawy o moje "zakwaszone" dwójki,pośladków i łydek już nie czułem a i dwójasy po rozgrzewce nie dawały
o sobie znać.
Paweł był moim zającem i cały czas dyktował tempo,patrząc na zegarek co 200m czy aby trzymamy odpowiednie
tempo.Ja jak ten głupek tylko trzymałem się 2-3 metry za nim i co kilometr zerkałem na swój zegarek.
Muszę przyznać,że Sosik to urodzony pejsmejker,każdy kilometr równo w 3:55 albo 3:54.
Biegliśmy ten ciągły bez koszulek,lało się z nas potwornie.
A odczucia? Po 3 kółkach pomyślałem,że nie dam rady tak długo biec w kółko,potem już jakoś szło.
Do końcówki czwartego kilometra było dość komfortowo,później oddech się przyspieszył i Paweł jak minęliśmy
4km rzucił pytaniem: 5 czy 6? Ja od razu powiedziałem,że pięć.Teraz trochę żałuję,bo poszło nadzwyczaj łatwo.
Od razu przeszliśmy do schłodzenia i jeszcze ponad 5km wybiegaliśmy wspólnie gadając.
Dzięki Paweł,sam nie dałbym rady,odpuściłbym na pewno po 3-4km,nie mówiąc o tym,że nie potrafiłbym
utrzymać tak równego tempa na bieżni,w terenie nie mam z tym problemów.
Do końca tygodnia same BS-y,ewentualnie jakieś wstawki progowe czy szybki finisz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
23.07.2015
14,6 km - 1:12'17" (4'57"/km)
Wybiegłem z domu o 6.30 i już było ciepło.Trochę sam,trochę z kolegą pobeesowaliśmy.
Jak przybiegłem do domu byłem bardzo odwodniony.Dwa piwa no alk postawiły mnie na nogi.
A później nad wodę i plażing.
24.07.2015
14,63 km - 1:09'07" (4'43"/km)
1,5 km - 5'49" (3'53"/km)
380m - 1'13" (3'12"/km)
890m - 4'50" (5'26"/km)
Razem: 17,4 km - 1:21'01" (4'39"/km)
Wybiegłem z domu a tu niespodzianka,+20st i pochmurno,warun marzenie.
Nogi kręciły jak szalone po pagórkach,więc z szybkiego BS-u postanowiłem zrobić na końcu
tempo T10 wykończone finiszem.Wyszła typowa Mcmillanowska DUSA.
Na końcu lekko betonowe nogi,ale już po minucie samopoczucie super.Dawno mi się tak
lekko nie biegało.
Na dzisiejszym trenie przekroczyłem 2000km od początku roku.W dwóch poprzednich latach
w tym samym czasie miałem więcej kilometrów.Jednak w całej tej zabawie nie chodzi tylko o
kilometry.
Jutro long,coś koło 20km.
14,6 km - 1:12'17" (4'57"/km)
Wybiegłem z domu o 6.30 i już było ciepło.Trochę sam,trochę z kolegą pobeesowaliśmy.
Jak przybiegłem do domu byłem bardzo odwodniony.Dwa piwa no alk postawiły mnie na nogi.
A później nad wodę i plażing.
24.07.2015
14,63 km - 1:09'07" (4'43"/km)
1,5 km - 5'49" (3'53"/km)
380m - 1'13" (3'12"/km)
890m - 4'50" (5'26"/km)
Razem: 17,4 km - 1:21'01" (4'39"/km)
Wybiegłem z domu a tu niespodzianka,+20st i pochmurno,warun marzenie.
Nogi kręciły jak szalone po pagórkach,więc z szybkiego BS-u postanowiłem zrobić na końcu
tempo T10 wykończone finiszem.Wyszła typowa Mcmillanowska DUSA.
Na końcu lekko betonowe nogi,ale już po minucie samopoczucie super.Dawno mi się tak
lekko nie biegało.
Na dzisiejszym trenie przekroczyłem 2000km od początku roku.W dwóch poprzednich latach
w tym samym czasie miałem więcej kilometrów.Jednak w całej tej zabawie nie chodzi tylko o
kilometry.
Jutro long,coś koło 20km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
24.07.2015 - drugi trening
4,1 km - 20'15" (4'56"/km) 4Px80m
Taki rozruch,żeby potem zrobić sesję rozciągania na rozgrzanych mięśniach.
25.07.2015
20,0 km - 1:44'37" (5'14"/km)
Po prostu bieg długi.Szybko zleciały km,cały tren z kumplem,nigdzie się nam nie spieszyło.
27.07.2015
4x 1,6 km (<3'54"/km) / p.3' + 2 km (4'15"/km)
1. 6'11" (3'52"/km)
2. 6'13" (3'53"/km)
3. 6'09" (3'51"/km)
4. 6'07" (3'49"/km)
5. 8'30" (4'15"/km)
Razem: 14,4 km - 1:04'40" (4'29"/km)
W orginale 6x 1 mila na 3 minutowej w T10.Ponieważ przez weekend miałem gości,duuuużo jadłem i mało spałem to
dziś wstając o 7-mej po 4h snu nie robiłem sobie wielkich nadziei na ten trening.
W dodatku posmak po tzatziki i krewetach w sosie czosnkowym towarzyszył mi dość długo.
Mycie zębów nie pomaga.
Nie bardzo mogłem tę jednostkę przełożyć,w sobotę połówka w Rudzie Śląskiej a ja mam w lipcu nabiegane
prawie 420 km i trzeba choć trochę odpocząć.
Pogoda za to wyśmienita,+20st,pochmurno,zero wiatru,lekka duchota.
Po 3 km rozgrzewce zaczynam interwał,czyli po 4 serie po 4 kółka na bieżni tartanowej.Przerwa 400m trucht.
Za cholerę nie mogę się wbić w rytm i pierwsze 400m po 3:58/km.....idzie ciężko,topornie.
Cóż +2,5kg,uczucie ciężkości w żołądku plus posmak czegoś co było kiedyś czosnkiem nie sprawił,że nastawienie
było pozytywne.Zmęczyłem drugi interwał......głowa chciała odpuścić......
Wiedziałem,że sześć milowych odcinków mnie zabije,poza tym sobotni start......powinienem w ogóle zrobić sobie
lekki secik a nie męczyć tempo dychy?.....nawet szybsze.
Na trzecim interwale jakby zeszło zmeczenie i uczucie ciężkości i nawet dwie 400-setki zamknąłem w 1:32(po 3:50/km).
Postanowiłem dokręcić jeszcze czwarte powtórzenie,które pobiegłem po 3:49/km czyli coś w okolicach tempa
interwałowego.......za szybko,ale noga podawała.
Potem BS-ik i na koniec 2 km po 4:15/km.......chciałem sprawdzić jak na zmęczeniu wchodzi tempo,którym będę
biegł w sobotę połówkę......będzie ciężko.
4,1 km - 20'15" (4'56"/km) 4Px80m
Taki rozruch,żeby potem zrobić sesję rozciągania na rozgrzanych mięśniach.
25.07.2015
20,0 km - 1:44'37" (5'14"/km)
Po prostu bieg długi.Szybko zleciały km,cały tren z kumplem,nigdzie się nam nie spieszyło.
27.07.2015
4x 1,6 km (<3'54"/km) / p.3' + 2 km (4'15"/km)
1. 6'11" (3'52"/km)
2. 6'13" (3'53"/km)
3. 6'09" (3'51"/km)
4. 6'07" (3'49"/km)
5. 8'30" (4'15"/km)
Razem: 14,4 km - 1:04'40" (4'29"/km)
W orginale 6x 1 mila na 3 minutowej w T10.Ponieważ przez weekend miałem gości,duuuużo jadłem i mało spałem to
dziś wstając o 7-mej po 4h snu nie robiłem sobie wielkich nadziei na ten trening.
W dodatku posmak po tzatziki i krewetach w sosie czosnkowym towarzyszył mi dość długo.
Mycie zębów nie pomaga.
Nie bardzo mogłem tę jednostkę przełożyć,w sobotę połówka w Rudzie Śląskiej a ja mam w lipcu nabiegane
prawie 420 km i trzeba choć trochę odpocząć.
Pogoda za to wyśmienita,+20st,pochmurno,zero wiatru,lekka duchota.
Po 3 km rozgrzewce zaczynam interwał,czyli po 4 serie po 4 kółka na bieżni tartanowej.Przerwa 400m trucht.
Za cholerę nie mogę się wbić w rytm i pierwsze 400m po 3:58/km.....idzie ciężko,topornie.
Cóż +2,5kg,uczucie ciężkości w żołądku plus posmak czegoś co było kiedyś czosnkiem nie sprawił,że nastawienie
było pozytywne.Zmęczyłem drugi interwał......głowa chciała odpuścić......
Wiedziałem,że sześć milowych odcinków mnie zabije,poza tym sobotni start......powinienem w ogóle zrobić sobie
lekki secik a nie męczyć tempo dychy?.....nawet szybsze.
Na trzecim interwale jakby zeszło zmeczenie i uczucie ciężkości i nawet dwie 400-setki zamknąłem w 1:32(po 3:50/km).
Postanowiłem dokręcić jeszcze czwarte powtórzenie,które pobiegłem po 3:49/km czyli coś w okolicach tempa
interwałowego.......za szybko,ale noga podawała.
Potem BS-ik i na koniec 2 km po 4:15/km.......chciałem sprawdzić jak na zmęczeniu wchodzi tempo,którym będę
biegł w sobotę połówkę......będzie ciężko.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
27.07.2015 - drugi trening
6,6 km - 34'49" (5'17"/km)
Cholerny nałóg biegania.
Miałem luzować przed zawodami a jak miałem dzień wolny to nie mogłem wytrzymać.
Na hamulcu,aby nie za szybko i nie za długo.
28.07.2015
8,3 km - 40'00" (4'49"/km)
Nogi same niosły.Aż dziw,bo wczorajszy akcent był najmocniejszy od dawien dawna.Nawet te 5km po 3:54/km
biegane z Sosikiem to było nic przy wczorajszych interwałach.
Jutro godzinny BS i spróbuję zrobić wolne w czwartek.Muszę wrzucić wszystkie ciuchy biegowe do pralki,wtedy
na pewno nie pobiegam.
6,6 km - 34'49" (5'17"/km)
Cholerny nałóg biegania.
Miałem luzować przed zawodami a jak miałem dzień wolny to nie mogłem wytrzymać.
Na hamulcu,aby nie za szybko i nie za długo.
28.07.2015
8,3 km - 40'00" (4'49"/km)
Nogi same niosły.Aż dziw,bo wczorajszy akcent był najmocniejszy od dawien dawna.Nawet te 5km po 3:54/km
biegane z Sosikiem to było nic przy wczorajszych interwałach.
Jutro godzinny BS i spróbuję zrobić wolne w czwartek.Muszę wrzucić wszystkie ciuchy biegowe do pralki,wtedy
na pewno nie pobiegam.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
29.07.2015
12,2 km - 57'57" (4'45"/km) 8Px100m
Nie lubię wieczornych treningów,zdecydowanie wolę rano lub o świcie.
Dziś przed 19-tą jeszcze ciepło,słonecznie 23st i bez wiatru.
Latałem to nad zalewem gdzie każde koło to 1,25km,GPS tam okrutnie fałszuje i lapuję na BS-ach
zawsze ręcznie co 4 okrążenia.Pierwsze 5km wyszło po 4:56/km i biegło się topornie,ale z każdym kilometrem
nogi same niosły i druga piątka zamknięta po 4:37/km przy bardzo spokojnym oddechu.Byłem tym faktem zdziwiony,dodałem osiem nie za szybkich przebieżek i tak minęła godzinka spokojnego biegania.
Ta luźny szybki BS cieszy mnie bardziej niż interwały czy biegi ciągłe acz na tych treningach domyka się
założone tempo i zawsze jest ciężko i nie ma właściwego odniesienia.
Natomiast BS-y raz mi idą po 5:10-5:20/km i nie idzie przyspieszyć a bardzo rzadko po 4:45/km na totalnym luzie.
Oby się sprawdziło jak do tej pory,że takie przyspieszone wybieganko zwiastowało formę.
Jutro wolne,w piątek rozruch a w sobotę przyjdzie mi się zmierzyć
po raz trzeci w życiu z półmaratonem.
Poprawa życiówki(1:30:02) o trzy sekundy mnie w pełni zadowoli.
12,2 km - 57'57" (4'45"/km) 8Px100m
Nie lubię wieczornych treningów,zdecydowanie wolę rano lub o świcie.
Dziś przed 19-tą jeszcze ciepło,słonecznie 23st i bez wiatru.
Latałem to nad zalewem gdzie każde koło to 1,25km,GPS tam okrutnie fałszuje i lapuję na BS-ach
zawsze ręcznie co 4 okrążenia.Pierwsze 5km wyszło po 4:56/km i biegło się topornie,ale z każdym kilometrem
nogi same niosły i druga piątka zamknięta po 4:37/km przy bardzo spokojnym oddechu.Byłem tym faktem zdziwiony,dodałem osiem nie za szybkich przebieżek i tak minęła godzinka spokojnego biegania.
Ta luźny szybki BS cieszy mnie bardziej niż interwały czy biegi ciągłe acz na tych treningach domyka się
założone tempo i zawsze jest ciężko i nie ma właściwego odniesienia.
Natomiast BS-y raz mi idą po 5:10-5:20/km i nie idzie przyspieszyć a bardzo rzadko po 4:45/km na totalnym luzie.
Oby się sprawdziło jak do tej pory,że takie przyspieszone wybieganko zwiastowało formę.
Jutro wolne,w piątek rozruch a w sobotę przyjdzie mi się zmierzyć
po raz trzeci w życiu z półmaratonem.
Poprawa życiówki(1:30:02) o trzy sekundy mnie w pełni zadowoli.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
31.07.2015
5,0 km - 25'08" (5'02"/km)
Rozruch przed jutrzejszą wieczorną połówką w Rudzie.
O 7-mej rano tylko 12st,zimny wiatr i zmarzły mi dłonie.
Aż nie chce się wierzyć,że jutro ma być pod 30st.
Podsumowanie lipca:
450,5 km (4'57"/km) : 36 treningów i 3 dni wolne
zeszłoroczny lipiec:
523,2 kkm (5'14"/km) : 42 treningi i 2 dni wolne
Biegałem mniej jak rok temu ale znacznie szybciej.Wtedy byłem zmęczony i potrzebowałem sporo
biegów regeneracyjnych.Z perspektywy czasu myślę,że bieganie ponad 500km w jednym miesiącu
jest bez sensu.
5,0 km - 25'08" (5'02"/km)
Rozruch przed jutrzejszą wieczorną połówką w Rudzie.
O 7-mej rano tylko 12st,zimny wiatr i zmarzły mi dłonie.
Aż nie chce się wierzyć,że jutro ma być pod 30st.
Podsumowanie lipca:
450,5 km (4'57"/km) : 36 treningów i 3 dni wolne
zeszłoroczny lipiec:
523,2 kkm (5'14"/km) : 42 treningi i 2 dni wolne
Biegałem mniej jak rok temu ale znacznie szybciej.Wtedy byłem zmęczony i potrzebowałem sporo
biegów regeneracyjnych.Z perspektywy czasu myślę,że bieganie ponad 500km w jednym miesiącu
jest bez sensu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
01.08.2015
I Industrialny Rudzki Półmaraton
21,1 km - 1:28'37" (4'12"/km)
Bieg zaczynał się o 21-wszej a ja przybyłem do Rudy około 19.40.
Dobrze,że byłem wcześniej,bo na miejscu okazało się,że nie ma mnie na liście osób które
opłaciły bieg.
Takich biegaczy było więcej,musieliśmy czekać aż wszyscy odbiorą pakiety i około 20.15 zaczęto
wydawać pakiety które pozostały po tych co nie przybyli na bieg.
Z tego całego zamieszania zapomniałem odebrać koszulkę,bo musiałem jeszcze iść się przebrać i zrobić
rozgrzewkę.
Było ciepło,w Krakowie 22st a na Śląsku +24st i niebo przykryte chmurami.Wiatr słaby do umiarkowanego.
Już po rozgrzewce stwierdziłem,że warun niezły,trochę wilgotno i duszno ale do przeżycia.
Spotkałem Maurycego,krótka rozmowa,życzenie powodzenia(nabiegał 1:17:20 czyli po 3:40/km,chciał
sprawdzić formę przed Berlinem.Dla mnie wynik kosmiczny,gratki.)
Powiedzieć,że trasa pofałdowana to nic nie powiedzieć,non stop góra-dół.
Półmaraton to trzy pętle po 7,033m i na całej trasie było aż 170m podbiegów.Do tego Garmin dorzucił aż
245m co raczej zdarza mu się nie doliczać,ale nigdy nie dokłada metrów.
Niemniej trasa miała atest,więc nie mam powodów myśleć,że było więcej jak 21,1km.
W związku z profilem trasy nie ustawiałem autolapa tylko biegłem na wyczucie,ręcznie odcinając
każdą siedmio kilometrową pętlę.
Na pierwszym kółku cały czas czułem uczucie ciężkości(owsianka z dżemem 3h przed się nie strawiła)i nie
było całkowitego komfortu.
Na 2km przed końcem każdąej pętli był Marjas ze swoją Panią i bardzo mi dopingowali,za co serdecznie dziękuję.
Później żołąd odpuścił i biegło się wspaniale.Na stromych zbiegach tempo oscylowało około 3:45/km a na podbiegach
wychodziło i po 4:20-4:30/km.
Pierwsze i drugie kółko biegłem równo po 4:10/km i czułem się znakomicie.
Nie biegałem półmaratonu ponad dwa lata,tłukłem ostatnio tylko dyszki i nie wiedziałem,że połówa jest
tak przyjemna.
Do 16km biegło się w mega komforcie,zero rzeźby jak na dychach,oddech spokojny.
Na około 5km do mety zaczynał się długi podbieg i na nim mięśniowo się trochę dojechałem.
Czułem coś na pograniczu skurczu w lewej dwójce i ogólnie ciężkie nogi.
Wiedziałem,że 1:30 złamię z palcem w ...... ,więc nie cisnąłem na siłę przez co dalej oddechowo był komforcik.
Na 2km przed metą ostatni doping Marcina i cały czas pod górę,tu wiedziałem że tracę.
Przy tabliczce 20km zaczynał się zbieg i na nim znowu poczułem tą dwójkę,trochę się wystraszyłem(na Orlenie właśnie
ona zastrajkowała)i nie cisnąłem na tyle ile mogłem.
Dopiero na ostatnich 200m zafiniszowałem.Ostanie koło równo w 30 minut czyli nie straciłem tak wiele.
Jestem bardzo zadowolony,że połamałem 1:30 na trudnej trasie,bez luzowania w treningach.
W ostatnich 30 dniach Garmin naliczył mi 460km i pewnie dlatego nogi nie wytrzymały tych ciągłych zbiegów i podbiegów.
Czemu jak tak długo nie biegałem połówek?
To taki fajny bieg,zupełnie inny komfort jak na dychach,cały czas jest się w "tlenie" i można nawet rozmawiać.
Na koniec dodam,że orgi się znowu się spisały,nie ma mnie na liście z wynikami(napisałem maila o co kaman),więc
tak naprawdę nie mam nowego PB.
Na domiar złego wracając z Rudy miałem kontrole policji i dostałem 50zł za brak dokumentu prawa jazdy.
Było super,już nie mogę doczekać się połówki w Krk i nowej życiówki,może tym razem orgowie zamieszczą mnie na
liście wyników.
7,03 km - 29'17" (4'10"/km)
7,03 km - 29'20" (4'10"/km)
7,03 km - 30'00" (4'15"/km)
I Industrialny Rudzki Półmaraton
21,1 km - 1:28'37" (4'12"/km)
Bieg zaczynał się o 21-wszej a ja przybyłem do Rudy około 19.40.
Dobrze,że byłem wcześniej,bo na miejscu okazało się,że nie ma mnie na liście osób które
opłaciły bieg.
Takich biegaczy było więcej,musieliśmy czekać aż wszyscy odbiorą pakiety i około 20.15 zaczęto
wydawać pakiety które pozostały po tych co nie przybyli na bieg.
Z tego całego zamieszania zapomniałem odebrać koszulkę,bo musiałem jeszcze iść się przebrać i zrobić
rozgrzewkę.
Było ciepło,w Krakowie 22st a na Śląsku +24st i niebo przykryte chmurami.Wiatr słaby do umiarkowanego.
Już po rozgrzewce stwierdziłem,że warun niezły,trochę wilgotno i duszno ale do przeżycia.
Spotkałem Maurycego,krótka rozmowa,życzenie powodzenia(nabiegał 1:17:20 czyli po 3:40/km,chciał
sprawdzić formę przed Berlinem.Dla mnie wynik kosmiczny,gratki.)
Powiedzieć,że trasa pofałdowana to nic nie powiedzieć,non stop góra-dół.
Półmaraton to trzy pętle po 7,033m i na całej trasie było aż 170m podbiegów.Do tego Garmin dorzucił aż
245m co raczej zdarza mu się nie doliczać,ale nigdy nie dokłada metrów.
Niemniej trasa miała atest,więc nie mam powodów myśleć,że było więcej jak 21,1km.
W związku z profilem trasy nie ustawiałem autolapa tylko biegłem na wyczucie,ręcznie odcinając
każdą siedmio kilometrową pętlę.
Na pierwszym kółku cały czas czułem uczucie ciężkości(owsianka z dżemem 3h przed się nie strawiła)i nie
było całkowitego komfortu.
Na 2km przed końcem każdąej pętli był Marjas ze swoją Panią i bardzo mi dopingowali,za co serdecznie dziękuję.
Później żołąd odpuścił i biegło się wspaniale.Na stromych zbiegach tempo oscylowało około 3:45/km a na podbiegach
wychodziło i po 4:20-4:30/km.
Pierwsze i drugie kółko biegłem równo po 4:10/km i czułem się znakomicie.
Nie biegałem półmaratonu ponad dwa lata,tłukłem ostatnio tylko dyszki i nie wiedziałem,że połówa jest
tak przyjemna.
Do 16km biegło się w mega komforcie,zero rzeźby jak na dychach,oddech spokojny.
Na około 5km do mety zaczynał się długi podbieg i na nim mięśniowo się trochę dojechałem.
Czułem coś na pograniczu skurczu w lewej dwójce i ogólnie ciężkie nogi.
Wiedziałem,że 1:30 złamię z palcem w ...... ,więc nie cisnąłem na siłę przez co dalej oddechowo był komforcik.
Na 2km przed metą ostatni doping Marcina i cały czas pod górę,tu wiedziałem że tracę.
Przy tabliczce 20km zaczynał się zbieg i na nim znowu poczułem tą dwójkę,trochę się wystraszyłem(na Orlenie właśnie
ona zastrajkowała)i nie cisnąłem na tyle ile mogłem.
Dopiero na ostatnich 200m zafiniszowałem.Ostanie koło równo w 30 minut czyli nie straciłem tak wiele.
Jestem bardzo zadowolony,że połamałem 1:30 na trudnej trasie,bez luzowania w treningach.
W ostatnich 30 dniach Garmin naliczył mi 460km i pewnie dlatego nogi nie wytrzymały tych ciągłych zbiegów i podbiegów.
Czemu jak tak długo nie biegałem połówek?
To taki fajny bieg,zupełnie inny komfort jak na dychach,cały czas jest się w "tlenie" i można nawet rozmawiać.
Na koniec dodam,że orgi się znowu się spisały,nie ma mnie na liście z wynikami(napisałem maila o co kaman),więc
tak naprawdę nie mam nowego PB.
Na domiar złego wracając z Rudy miałem kontrole policji i dostałem 50zł za brak dokumentu prawa jazdy.
Było super,już nie mogę doczekać się połówki w Krk i nowej życiówki,może tym razem orgowie zamieszczą mnie na
liście wyników.
7,03 km - 29'17" (4'10"/km)
7,03 km - 29'20" (4'10"/km)
7,03 km - 30'00" (4'15"/km)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
03.08.2015
15,8 km - 1:27'14" (5'31"/km)
Spędziłem dziś na treningu tyle samo czasu ile podczas połówki.
Tempo regeneracyjne,nogi z początku drętwe,potem lepiej.Wpadło też 210m up.
Po trenie wskoczyłem na rolkę i bez bólu się nie obyło.
Czwórki zmasakrowane i deczko łydki.
Nie przypominam sobie abym biegł tak pagórkowatą atestowaną trasę na zawodach.
Biegam sporo po pagórach,ale są to tylko BS-y,tempa zawsze na płaskim.
Może czas zacząć biegać krosy aktywne,aby wzmocnić nogi?
Z drugiej strony w tym roku już będą same płaskie trasy nie licząc Więcławic,ale to bieg
treningowy,bo nikt nie daje atestu na 12,5km.
Do końca tygodnia regeneracja biegowa,może za 3-4 dni jakieś przebieżki włącze,póki co
bolą nogi.
15,8 km - 1:27'14" (5'31"/km)
Spędziłem dziś na treningu tyle samo czasu ile podczas połówki.
Tempo regeneracyjne,nogi z początku drętwe,potem lepiej.Wpadło też 210m up.
Po trenie wskoczyłem na rolkę i bez bólu się nie obyło.
Czwórki zmasakrowane i deczko łydki.
Nie przypominam sobie abym biegł tak pagórkowatą atestowaną trasę na zawodach.
Biegam sporo po pagórach,ale są to tylko BS-y,tempa zawsze na płaskim.
Może czas zacząć biegać krosy aktywne,aby wzmocnić nogi?
Z drugiej strony w tym roku już będą same płaskie trasy nie licząc Więcławic,ale to bieg
treningowy,bo nikt nie daje atestu na 12,5km.
Do końca tygodnia regeneracja biegowa,może za 3-4 dni jakieś przebieżki włącze,póki co
bolą nogi.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
04.08.2015
11,3 km - 58'04" (5'08"/km)
Z nogami dużo lepiej,już tylko lekkie zakwasy.Dziś wokół zalewu czyli po płaskim.Przyjemne 25st o 9.20 jak kończyłem trening.
Boosty mają 700 km i wyglądają jak nówki a poprzednie modele NB czy Faasy przy 600 km miały prawie do zera
startą podeszwę na śródstopiu.
Dociągałem w nich do 800-850km i do kosza,Faasom stuknął tysiąc i jeszcze zostawiłem na krótkie rozbiegania ale
komfort biegu żaden.
Ciekawe ile jeszcze w Adidolach pobiegam zanim kupię kolejną parę Bostonów.
11,3 km - 58'04" (5'08"/km)
Z nogami dużo lepiej,już tylko lekkie zakwasy.Dziś wokół zalewu czyli po płaskim.Przyjemne 25st o 9.20 jak kończyłem trening.
Boosty mają 700 km i wyglądają jak nówki a poprzednie modele NB czy Faasy przy 600 km miały prawie do zera
startą podeszwę na śródstopiu.
Dociągałem w nich do 800-850km i do kosza,Faasom stuknął tysiąc i jeszcze zostawiłem na krótkie rozbiegania ale
komfort biegu żaden.
Ciekawe ile jeszcze w Adidolach pobiegam zanim kupię kolejną parę Bostonów.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
04.08.2015 - drugi trening
6,2 km - 32'56" (5'19"/km)
Odstresowanie po pracy w 30st upale.Nogi już prawie oki.
Straszny nałóg to bieganie.
6,2 km - 32'56" (5'19"/km)
Odstresowanie po pracy w 30st upale.Nogi już prawie oki.
Straszny nałóg to bieganie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
05.08.2015
15,0 km - 1:14'02" (4'56"/km)
Dziś już nogi same niosły,więc się nie wzbraniałem przed takim tempem acz to dalej bieg spokojny.
Po powrocie i wejściu na rolkę jednak poczułem to i owo,znaczy Rudzka połówka jeszcze siedzi w mięśniach.
Teraz 2-3 dni bezbiegowe,krótki 4 dniowy urlop,trochę piwa się popije,popływa w jeziorze,ot taki lekki resecik przed
całą gamą zawodów.
Jesienne plany startowe uzależniałem od wyniku na nocnej połówce.....udało się zejść poniżej 1:29..........
.....decyzja zapadła......trzeba się zmierzyć z maratonem
Na tych imprezach chciałbym pobiec:
05.09 - 10 km Czerwionka-Leszczyny: pierwsza próba ataku na PB czy łamania 39min.Marjas tym razem lecimy to razem.
12.09 - 10 km Kraków: drugi start na dychę i ostatni.Ile można próbować? Albo rybki albo ....
19.09 - 12,5 km Więcławice: kilka km od mojego domu,super impreza,bieg górski.W tamtym roku leciałem
na 7 km a w tym wybiorę dłuższy wariant.Za to moją małżonkę zapiszę na krótszą opcję.
04.10 - 42,2 km słowackie KOSZYCE: 3 lata temu ten maraton mnie przeczołgał.....pora na rewanż.
Plan to złamać 3:10 i w końcu zanotować NS.Później tydzień regeneracyjny i walczymy dalej.
24.10 - 21,1 km Kraków: minimum PB.......plan jest taki,żeby utrzymać tempo gości co mają lepszą życiówkę
ode mnie.(Panucci,Marjas i Sosik).
Po Królewskiej połówce 7-10 dni roztrenowania.
Zobaczymy czy uda mi się zaliczyć na jesieni hattricka i ustrzelić na tych dystansach nowe PB.
Jedno już mam,brakuje dychy i maratonu.
15,0 km - 1:14'02" (4'56"/km)
Dziś już nogi same niosły,więc się nie wzbraniałem przed takim tempem acz to dalej bieg spokojny.
Po powrocie i wejściu na rolkę jednak poczułem to i owo,znaczy Rudzka połówka jeszcze siedzi w mięśniach.
Teraz 2-3 dni bezbiegowe,krótki 4 dniowy urlop,trochę piwa się popije,popływa w jeziorze,ot taki lekki resecik przed
całą gamą zawodów.
Jesienne plany startowe uzależniałem od wyniku na nocnej połówce.....udało się zejść poniżej 1:29..........
.....decyzja zapadła......trzeba się zmierzyć z maratonem
Na tych imprezach chciałbym pobiec:
05.09 - 10 km Czerwionka-Leszczyny: pierwsza próba ataku na PB czy łamania 39min.Marjas tym razem lecimy to razem.
12.09 - 10 km Kraków: drugi start na dychę i ostatni.Ile można próbować? Albo rybki albo ....
19.09 - 12,5 km Więcławice: kilka km od mojego domu,super impreza,bieg górski.W tamtym roku leciałem
na 7 km a w tym wybiorę dłuższy wariant.Za to moją małżonkę zapiszę na krótszą opcję.
04.10 - 42,2 km słowackie KOSZYCE: 3 lata temu ten maraton mnie przeczołgał.....pora na rewanż.
Plan to złamać 3:10 i w końcu zanotować NS.Później tydzień regeneracyjny i walczymy dalej.
24.10 - 21,1 km Kraków: minimum PB.......plan jest taki,żeby utrzymać tempo gości co mają lepszą życiówkę
ode mnie.(Panucci,Marjas i Sosik).
Po Królewskiej połówce 7-10 dni roztrenowania.
Zobaczymy czy uda mi się zaliczyć na jesieni hattricka i ustrzelić na tych dystansach nowe PB.
Jedno już mam,brakuje dychy i maratonu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
08.08.2015
20,4 km - 1:46'27" (5'13"/km)
Minęły 3 doby od poprzedniego treningu co u mnie się nie zdarza oprócz roztrenowania.
Pobyt nad Białką(pojezierze lubelskie) i bieg długi w tamtejszych terenach.Bardzo przyjemnie.
09.08.2015
20,0 km - 1:47'49" (5'23"/km)
Lublin i bieg długi z forumową koleżanką Magdą (neevle).Dobrze,że zaczęliśmy o 6.30 bo kończąc trening po
ósmej było już gorąco.Long w miłym towarzystwie.Tydzień po połówce to same BS-y,co prawda nazbierało się
88 km,ale w średnie tempo tylko 5:15/km.
10.08.2015
10x 400m (1'29" - 1'30") / p.200m
wszystkie 1'29" - 1'30" (3'41"-3'45"/km) / p. 1'08" - 1'11"
Razem: 8,4 km - 38'33" (4'35"/km)
Dziesięć 400-setek w T5 miało być łatwym treningiem,przynajmniej wg. Mcmillana.
Po 8mej jak zaczynałem było pełne słońce i 25st.
Biegałem to na tartanie,pierwsze 5-6 interwałów to bułka z masłem,potem było coraz trudniej.
Pomimo braku koszulki lało się ze mnie tragicznie,spodenki jak po wyjściu z wody a tren trwał mniej niż
40 minut.
Przerwy 200m w truchcie wychodziły po około 1:10 i już na końcowych powtórzeniach czuć było narastające
zmęczenie.Cieszy,że biegałem bardzo równo,wszystkie interwały zgodnie z założeniami 1:29-1:30,ostatni
w 1:27.
Dziś ciężko mi było sobie wyobrazić,że to było tempo biegu na pięć kilometrów,nie wiem czy kilometr bym przebiegł.
20,4 km - 1:46'27" (5'13"/km)
Minęły 3 doby od poprzedniego treningu co u mnie się nie zdarza oprócz roztrenowania.
Pobyt nad Białką(pojezierze lubelskie) i bieg długi w tamtejszych terenach.Bardzo przyjemnie.
09.08.2015
20,0 km - 1:47'49" (5'23"/km)
Lublin i bieg długi z forumową koleżanką Magdą (neevle).Dobrze,że zaczęliśmy o 6.30 bo kończąc trening po
ósmej było już gorąco.Long w miłym towarzystwie.Tydzień po połówce to same BS-y,co prawda nazbierało się
88 km,ale w średnie tempo tylko 5:15/km.
10.08.2015
10x 400m (1'29" - 1'30") / p.200m
wszystkie 1'29" - 1'30" (3'41"-3'45"/km) / p. 1'08" - 1'11"
Razem: 8,4 km - 38'33" (4'35"/km)
Dziesięć 400-setek w T5 miało być łatwym treningiem,przynajmniej wg. Mcmillana.
Po 8mej jak zaczynałem było pełne słońce i 25st.
Biegałem to na tartanie,pierwsze 5-6 interwałów to bułka z masłem,potem było coraz trudniej.
Pomimo braku koszulki lało się ze mnie tragicznie,spodenki jak po wyjściu z wody a tren trwał mniej niż
40 minut.
Przerwy 200m w truchcie wychodziły po około 1:10 i już na końcowych powtórzeniach czuć było narastające
zmęczenie.Cieszy,że biegałem bardzo równo,wszystkie interwały zgodnie z założeniami 1:29-1:30,ostatni
w 1:27.
Dziś ciężko mi było sobie wyobrazić,że to było tempo biegu na pięć kilometrów,nie wiem czy kilometr bym przebiegł.