Sobota ( 25.06.2016 10:54 )
Wytrzymałość tempowa: 3 * 1000 m 3'15"-3'20" + 6' S
Miałem to biegać w piątek wcześnie rano. Jednak w czwartek wieczorem urwała się głowica w baterii wannowej. Na szczęście wcześniej wziąłem prysznic. Odpuściłem ranny trening, bo po nim jestem mega spocony, a bez prysznica ciężko by się było domyć. Dodatkowo obiecałem młodszemu, że pójdę z nim na zakończenie roku do szkoły. Więc wczoraj rano zamiast biegać, to wybierałem na www nową baterię do łazienki i od razu do kuchni, bo okazało się, że w kuchni bateria zlewozmywaka ma minimalną dziurkę w szyjce i przy dużym ciśnieniu woda się tamtędy też leje. Wybrałem baterię, Żona zaakceptowała. Ja jeszcze na koniec "strzeliłem sobie w stopę", pokazując Małżonce całkiem ładny zlew. Bardzo jej się spodobał no i stwierdziła, "że w sumie jego też można wymienić". Chwilę po 7 wsiadłem w auto i jazda do Obi. Pół godziny później wracałem z bateriami i zlewem. Dodatkowo dorzuciłem zawór do spłuczki ( w aktualnym po przekręceniu kurka nie dawał żadnego efektu ). Wiedziałem, że to będzie długi dzień.
Poszliśmy z Młodym na mszę, potem do szkoły. Syn z klasą przygotowywali jakieś przedstawienie. Oglądnąłem. Potem w klasie odebrał świadectwo, książkę za wyniki i dyplom za 100 % frekwencji ( trzeci raz z rzędu

). Po zakończeniu zabrałem go na lody.
Po powrocie do domu, nakarmiłem ich ( starszy w międzyczasie też wrócił ) i wcieliłem się w hydraulika. O ile w łazience poszło gładko, to wymiana zlewu dostarczyła mi mnóstwo stabilizacji i ćwiczeń core

. Jak skończyłem to nie mogłem się wyprostować
Dzisiaj rano było już lepiej z plecami. Ok 7 przeszła mocna burza, jednak po godzinie już nie było po niej śladu i żar się z nieba zaczął lać. Mimo takich warunków stwierdziłem, że spróbuję pobiec te tysiączki w szybszej wersji.
Odstawiłem dzieciaki na kung fu. Do ręki zabrałem butelkę z wodą i ruszyłem ku bieżni. Po dotarciu na miejsce, pokręciłem się chwilę, potem zrobiłem dynamiczną rozgrzewkę. Założyłem kolce, po trzech przebieżkach i paru łykach wody rozpocząłem pierwszy tysiąc. Temperatura w cieniu > 30 stopni, w słońcu pewnie z 10 więcej. Tartan tak rozgrzany, że bosą stopą nie dało się chodzić ( chłopaki trening w gałę mieli i po zakończeniu paru próbowało bez butów, ale szybko zakładali z powrotem ). Odcinek poszedł bardzo równo, pod pełną kontrolą. Ciężkie było ostatnie 200 metrów. Czas na końcu 3'16" - Ładnie, ale wiem, że nie ma szans tego utrzymać na pozostałych dwóch. Na schłodzeniu, w marszu od razu byłem cały w pocie. Wypiłem parę łyków wody i po 6 minutach ruszam na drugi tysiąc z planem powalczyć o 3'20". Praktycznie się udało. Jednak trudy pierwszego dały się we znaki i ostatnie ok 400 metrów było lekko rzeźbione. Zaczęło mnie też palić w gardle. Znów marsz, parę łyków wody i po kolejnych 6 minutach ruszam na ostatnie. Tu już jest walka od 400 metrów. Na 600 mam równo 2 minuty i obiecuję sobie, że utrzymam to do końca. Udało się! Jednak na ostatniej prostej to już siłowo i bardzo ciężko. Przekraczając metę rzucam okiem na czas: 3'20", tętno 190 bpm. Lap udało się wcisnąć dopiero za drugą próbą. Zwalniam, przechodzę w marsz. Jednak po kilku metrach przez chwilę stoję i podziwiam swoje kolce. Czuję jakbym miał w gardle ogień. Mimo dużego wysiłku byłem z siebie bardzo zadowolony, za tą walkę i że udało się tempo 3'20" dowieźć do końca. Po następnych 6 minutach odpoczynku, w trakcie których uzupełniam zapas wody ( kranówką ) i zmieniam buty, ruszam na ok 2 km truchtu po torze rolkowym. Na końcu zabieram swoje rzeczy i wracam pod szkołę kung fu. Tu zrobiłem 15 minut rozciągania i zakończyłem trening.
Odczucia: Jak na takie upały, to poszło nadzwyczaj dobrze. Jest duża szansa, że przy 15-20 stopniach i bez słońca ( czyli o tej 4:30 ) zrobiłbym wszystkie po ok 3'16".
Dł. odcinka / Czas odcinka / Tempo odcinka / Śr. puls / Maks. Puls
3,52 18:22 05:13 142 (73%) 165 (85%)
1,00 03:16 03:16 174 (90%) 185 (96%)
0,37 05:58 16:08 136 (71%) 185 (96%)
1,00 03:21 03:21 174 (90%) 187 (97%)
0,34 05:57 17:30 145 (75%) 187 (97%)
1,00 03:20 03:20 177 (91%) 190 (98%)
0,31 06:01 19:25 144 (75%) 190 (98%)
3,09 17:00 05:30 159 (82%) 166 (86%)
Całość:
10,64 1:03:19 5:57 152 (79%) 190 (98%)
Waga: 83 -> 81 kg - w trakcie ok 1 l płynów, więc całkowita strata to ok 3 kg
Plany: Może jutro rano skuszę się na mały rozruch w celu "odrobienia" piątkowego treningu. Jeżeli nie, to w poniedziałek beesik.
p.s. BRAWO PIŁKARZE - ćwierćfinał jest nasz. Teraz nie muszą nic, a mogą wszystko
