CEL? FUN! Przemo i jego droga.
Moderator: infernal
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
2km luźno + 1' szybko + 3x60
myślałem, że to szybko wyjdzie szybciej.
dzisiaj jakoś te luźniejsze kilometry weszły lżej. nie wiem czemu, czy to kwestia obuwia czy jak.
za to ta minuta szybko miała wyjść szybciej. co prawda biegałem to na czuja. zegarek ustawiony wyłącznie na stoper, krok dosyć swobodny. bez jakiegoś siłowania.
odczuciowo miałem wrażenie, że jest szybciej niż wskazuje na to stryd. być może ma to jakieś znaczenie, że padało i asfalt był dosyć mokry. jakiś tam delikatny uślizg był.
następnie minuta w marszu żeby dość do miejsca, gdzie jest prosto i bez kałuż i 3x60. tak samo spokojnie bez piłowania. przyjemnie weszło.
i to by było na tyle.
myślałem, że to szybko wyjdzie szybciej.
dzisiaj jakoś te luźniejsze kilometry weszły lżej. nie wiem czemu, czy to kwestia obuwia czy jak.
za to ta minuta szybko miała wyjść szybciej. co prawda biegałem to na czuja. zegarek ustawiony wyłącznie na stoper, krok dosyć swobodny. bez jakiegoś siłowania.
odczuciowo miałem wrażenie, że jest szybciej niż wskazuje na to stryd. być może ma to jakieś znaczenie, że padało i asfalt był dosyć mokry. jakiś tam delikatny uślizg był.
następnie minuta w marszu żeby dość do miejsca, gdzie jest prosto i bez kałuż i 3x60. tak samo spokojnie bez piłowania. przyjemnie weszło.
i to by było na tyle.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
1 MILA - Warszawa
nadszedł czas na debiut stadionowy.
na warszawski awf dojeżdżam ok 15:30. robię rozeznanie, odbieram pakiet. udaje mi się nawet zrobić zdjęcie z Asią Jóźwik i zamienić słówko (zdjęcia nie dam, bo nie wyszło )
rozgrzewkę zaczynam mniej więcej 30min przed starem mojej serii. dwa kilometry na tętnie 170 (adrenalinka działa), abc w pełnym słońcu. nogi lekko zdrętwiałe ale na przebieżkach zaczynają nieść i chętnie wchodzę w wysokie tempo.
wołają serię, idę się odhaczyć i jeszcze ciut dogrzać.
kończy się seria przede mną, zaczynają wywoływać z imienia i nazwiska zawodników. jako, że alfabetycznie to wychodzę ostatni.
spokojnie ustawiam się w drugiej linii przy krawężniku.
celem było sub5, a taktyka na ten bieg wyglądała następująco:
-200m spokojnie w 38sekund. bez podpalania, niech harty biegną.
-400m w 74-75s i utrzymywać tempo do 1000m.
-1km zacząć przyspieszać
-1300m przygotowania do finiszu
-ostatnie 200m ogień piekielny.
BYŁ JEDEN ISTOTNY SZCZEGÓŁ: START PRZESUNIĘTY O 9M DO TYŁU.
a wyglądało następująco (szczerze mówiąc, tak byłem skoncentrowany, że właśnie z tej środkowej części to niewiele pamiętam.)
starter puszcza bieg. Ci szybcy lecą do przodu. na spokojnie trzymam się krawężnika i 200m - znaczy się 209m mijam w 38s. czyli nawet za szybko. niby złapałem się z jakąś grupą, ale już mi coś zaczynało nie pasować. ok 350m mijam ze dwie osoby.
pierwsze koło w punkcie startu było bodajże 77sekund. czyli tutaj już jest strata. podłączam się do jakiegoś pana - i tu był chyba mój błąd. bo biegło mi się komfortowo, nawet bardzo.
600m nie sprawdziłem czasu. cały czas duży komfort biegu.
kończymy drugie koło. nie wiem czy tam nie było coś koło 2:35. nie wiem szczerze mówiąc, nie chce kłamać.
dobiegam do 1000m, patrzę na zegarek a tam coś pomiędzy 3:16-18. no i panika. nie tak miało być. 3:05 czy 3:06 maks.
to zaczynam przyspieszać. co mi pozostaje innego. 1200m a tam bliżej 3:55 niż 3:50 chyba.
co mi pozostało. mijam łuk, 300m do końca i przyspieszam. a było z czego skoro taka obsuwa. 200 i sprint.
ostatnie 100m i zaczyna mnie ciut zalewać kwasem ale teraz to już nie istotne.
wbiegam na metę, odbieram medal. podpieram się na kolanach. zdecydowanie nie był to bieg na moje możliwości dziś.
oficjalny czas to 5:03.80
jak widać, w serii zajmuję 5 miejsce. w open 29 na 343 startujących.
a tutaj garmin dla fajnego finiszu
________________________________________________________________________________________________________________________
szkoda kurczę, na prawdę szkoda. byłem gotowy na to sub5.
zdecydowanie przespałem myślę, z 600m środkowe jak nic. ja już w trakcie biegu czułem, że jakoś wolno to idzie, bo biegnie mi się zbyt komfortowo.
jeśli miałbym porównać ten bieg do czegoś, to do zeszłorocznej pierwszej próby sub3 na 1000m. też za wolno otworzyłem i ganiałem. tylko tam wiedziałem po 200m a tu po 1000m.
dlaczego wspomniałem o cofnięciu startu? może to zabrzmi śmiesznie, ale rozbiło mi to liczenie odcinków i pilnowanie czasu.
tak samo pobiegłem zbyt zachowawczo. brakło takiego ryzyka z mojej strony. ale może gdybym po 600m zobaczył, że czas się nie zgadza to bym przyspieszył. teraz można gdybać.
niepotrzebnie też próbowałem biec z kimś. niestety w mojej serii tylko dwie osoby zrobiły sub5, a w następnej chyba 7 czy 8. ale to akurat nie jest argument.
moja wina, moje błędy. nie ma co na nikogo zwalać winy. czułem się dobrze, noga podawała. na ostatnich 300m było z czego przyspieszyć.
ale szczerze? mimo, że się nie udało. to jestem zadowolony. podobało mi się, nawet bardzo. co prawda wolałbym bardziej policzalne odcinki do biegania, ale kurcze. takie bieganie to jest coś.
może tak mówię, bo pół dystansu przebimbałem i mnie nie odcięło.
nie wiem co mam więcej w sumie napisać. trochę mam pustkę w głowie.
wynik: zły. sam udział: pozytywny. taki fajny bodziec motywacyjny.
nadszedł czas na debiut stadionowy.
na warszawski awf dojeżdżam ok 15:30. robię rozeznanie, odbieram pakiet. udaje mi się nawet zrobić zdjęcie z Asią Jóźwik i zamienić słówko (zdjęcia nie dam, bo nie wyszło )
rozgrzewkę zaczynam mniej więcej 30min przed starem mojej serii. dwa kilometry na tętnie 170 (adrenalinka działa), abc w pełnym słońcu. nogi lekko zdrętwiałe ale na przebieżkach zaczynają nieść i chętnie wchodzę w wysokie tempo.
wołają serię, idę się odhaczyć i jeszcze ciut dogrzać.
kończy się seria przede mną, zaczynają wywoływać z imienia i nazwiska zawodników. jako, że alfabetycznie to wychodzę ostatni.
spokojnie ustawiam się w drugiej linii przy krawężniku.
celem było sub5, a taktyka na ten bieg wyglądała następująco:
-200m spokojnie w 38sekund. bez podpalania, niech harty biegną.
-400m w 74-75s i utrzymywać tempo do 1000m.
-1km zacząć przyspieszać
-1300m przygotowania do finiszu
-ostatnie 200m ogień piekielny.
BYŁ JEDEN ISTOTNY SZCZEGÓŁ: START PRZESUNIĘTY O 9M DO TYŁU.
a wyglądało następująco (szczerze mówiąc, tak byłem skoncentrowany, że właśnie z tej środkowej części to niewiele pamiętam.)
starter puszcza bieg. Ci szybcy lecą do przodu. na spokojnie trzymam się krawężnika i 200m - znaczy się 209m mijam w 38s. czyli nawet za szybko. niby złapałem się z jakąś grupą, ale już mi coś zaczynało nie pasować. ok 350m mijam ze dwie osoby.
pierwsze koło w punkcie startu było bodajże 77sekund. czyli tutaj już jest strata. podłączam się do jakiegoś pana - i tu był chyba mój błąd. bo biegło mi się komfortowo, nawet bardzo.
600m nie sprawdziłem czasu. cały czas duży komfort biegu.
kończymy drugie koło. nie wiem czy tam nie było coś koło 2:35. nie wiem szczerze mówiąc, nie chce kłamać.
dobiegam do 1000m, patrzę na zegarek a tam coś pomiędzy 3:16-18. no i panika. nie tak miało być. 3:05 czy 3:06 maks.
to zaczynam przyspieszać. co mi pozostaje innego. 1200m a tam bliżej 3:55 niż 3:50 chyba.
co mi pozostało. mijam łuk, 300m do końca i przyspieszam. a było z czego skoro taka obsuwa. 200 i sprint.
ostatnie 100m i zaczyna mnie ciut zalewać kwasem ale teraz to już nie istotne.
wbiegam na metę, odbieram medal. podpieram się na kolanach. zdecydowanie nie był to bieg na moje możliwości dziś.
oficjalny czas to 5:03.80
jak widać, w serii zajmuję 5 miejsce. w open 29 na 343 startujących.
a tutaj garmin dla fajnego finiszu
________________________________________________________________________________________________________________________
szkoda kurczę, na prawdę szkoda. byłem gotowy na to sub5.
zdecydowanie przespałem myślę, z 600m środkowe jak nic. ja już w trakcie biegu czułem, że jakoś wolno to idzie, bo biegnie mi się zbyt komfortowo.
jeśli miałbym porównać ten bieg do czegoś, to do zeszłorocznej pierwszej próby sub3 na 1000m. też za wolno otworzyłem i ganiałem. tylko tam wiedziałem po 200m a tu po 1000m.
dlaczego wspomniałem o cofnięciu startu? może to zabrzmi śmiesznie, ale rozbiło mi to liczenie odcinków i pilnowanie czasu.
tak samo pobiegłem zbyt zachowawczo. brakło takiego ryzyka z mojej strony. ale może gdybym po 600m zobaczył, że czas się nie zgadza to bym przyspieszył. teraz można gdybać.
niepotrzebnie też próbowałem biec z kimś. niestety w mojej serii tylko dwie osoby zrobiły sub5, a w następnej chyba 7 czy 8. ale to akurat nie jest argument.
moja wina, moje błędy. nie ma co na nikogo zwalać winy. czułem się dobrze, noga podawała. na ostatnich 300m było z czego przyspieszyć.
ale szczerze? mimo, że się nie udało. to jestem zadowolony. podobało mi się, nawet bardzo. co prawda wolałbym bardziej policzalne odcinki do biegania, ale kurcze. takie bieganie to jest coś.
może tak mówię, bo pół dystansu przebimbałem i mnie nie odcięło.
nie wiem co mam więcej w sumie napisać. trochę mam pustkę w głowie.
wynik: zły. sam udział: pozytywny. taki fajny bodziec motywacyjny.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
8km luźno
w taką pogodę zdecydowanie lepiej machnąć jakieś 6x150m
ciepło gorzej chyba niż wczoraj. w słońcu to spokojnie ze 30 stopni. ale dobrze, przyjdzie pora to odda.
samopoczucie okej. 5,5h snu (zanim ze mnie wszystko zeszło to trochę minęło), nogi lekko obolałe. niby zakwasy a niby nie. szału nie ma ale bez tragedii.
tempo widać luźne, kierowałem się oddechem i terenem. przy tej pogodzie ciężko utrzymać tętno w ryzach, dlatego bieg bez patrzenia w zegarek.
do pewnego momentu nawet dosyć luźno, ale pod koniec już w nogach siedziało i zmęczenie i temperatura.
nie ma co marudzić, trzeba podkręcić tempo i iść za ciosem.
w taką pogodę zdecydowanie lepiej machnąć jakieś 6x150m
ciepło gorzej chyba niż wczoraj. w słońcu to spokojnie ze 30 stopni. ale dobrze, przyjdzie pora to odda.
samopoczucie okej. 5,5h snu (zanim ze mnie wszystko zeszło to trochę minęło), nogi lekko obolałe. niby zakwasy a niby nie. szału nie ma ale bez tragedii.
tempo widać luźne, kierowałem się oddechem i terenem. przy tej pogodzie ciężko utrzymać tętno w ryzach, dlatego bieg bez patrzenia w zegarek.
do pewnego momentu nawet dosyć luźno, ale pod koniec już w nogach siedziało i zmęczenie i temperatura.
nie ma co marudzić, trzeba podkręcić tempo i iść za ciosem.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
500m w 84s, p. 2' + 300m w 50s
KTO TO WIDZIAŁ 800m NA TRENINGU BIEGAĆ! SKANDAL!
ale z drugiej strony, gdyby nie trzeba byłoby się rozgrzewać, to taki trening bym machnął w trakcie przerwy w pracy
generalnie pogoda się troszku popsuła. 20 stopni i dzisiaj padało. dodatkowo w nogach jeszcze siedział finisz z niedzieli, bo łydki i uda dosyć ciężkawe. potrzebwałem chwilę czasu żeby się rozkręcić.
500: 84,68
jak ogarnę pierwsze 100/200m to powinno być nieźle. bo otwarcie po łuku w ~15sek a po dwustu mamy 31/2. 300m nie wiem, bo mi się pachołki pomyliły i pobiegłem dalej a na 400m miałem 66. czas na mecie pokazuje, że zacząłem zwalniać.
sam przebieg biegu to całkiem przyjemne odczucia 200m zleciało nie wiadomo kiedy. mniej wiecej na 250/60m dostałem podmuch, który był na całej prostej czyli jakieś 80/90m. po 300m mniej więcej zaczęło się robić ciężko oddechowo a po 400m w łydkach zaczynało się gotować od mleczanu. cały dystans pod kontrolą, zero odcinki czy problemów. po skończonym odcinku ciężki oddech ale od razu w marszu. bez podpierania czy klękania, szybkie wyrównanie oddechu i uspokojenie tętna.
300: 46.94
tutaj posypuje głowę popiołem. bieg mocny bez kontroli czasu. ruszam z łuku dosyć mocno. miałem po stówce skontrolować czas, ale gnoje przekopali mi pachołek i wrzucili na środek bieżni więc po prostu pobiegłem dalej. 200m w 31sekund po połowie łuku. nie ma co. i stała się dziwna rzecz. jak czułem, że powoli zaczynam zwalniać to chyba przyspieszyłem. trochę jakbym włączył miednicę i poszedł do końca. czasem byłem bardzo zaskoczony.
ostatnie 60m już odczuwalny wysiłek był, bo brakowało troszku powietrza. łydki też z mleczanem. po wszystkim ciężki oddech, ale jak wcześniej od razu marsz.
na connecie fajnie widać po długości kroku w którym miejscu biegałem po łuku
fajnie weszło. ciekawe tempa, które coraz bardziej stają się komfortowe.
KTO TO WIDZIAŁ 800m NA TRENINGU BIEGAĆ! SKANDAL!
ale z drugiej strony, gdyby nie trzeba byłoby się rozgrzewać, to taki trening bym machnął w trakcie przerwy w pracy
generalnie pogoda się troszku popsuła. 20 stopni i dzisiaj padało. dodatkowo w nogach jeszcze siedział finisz z niedzieli, bo łydki i uda dosyć ciężkawe. potrzebwałem chwilę czasu żeby się rozkręcić.
500: 84,68
jak ogarnę pierwsze 100/200m to powinno być nieźle. bo otwarcie po łuku w ~15sek a po dwustu mamy 31/2. 300m nie wiem, bo mi się pachołki pomyliły i pobiegłem dalej a na 400m miałem 66. czas na mecie pokazuje, że zacząłem zwalniać.
sam przebieg biegu to całkiem przyjemne odczucia 200m zleciało nie wiadomo kiedy. mniej wiecej na 250/60m dostałem podmuch, który był na całej prostej czyli jakieś 80/90m. po 300m mniej więcej zaczęło się robić ciężko oddechowo a po 400m w łydkach zaczynało się gotować od mleczanu. cały dystans pod kontrolą, zero odcinki czy problemów. po skończonym odcinku ciężki oddech ale od razu w marszu. bez podpierania czy klękania, szybkie wyrównanie oddechu i uspokojenie tętna.
300: 46.94
tutaj posypuje głowę popiołem. bieg mocny bez kontroli czasu. ruszam z łuku dosyć mocno. miałem po stówce skontrolować czas, ale gnoje przekopali mi pachołek i wrzucili na środek bieżni więc po prostu pobiegłem dalej. 200m w 31sekund po połowie łuku. nie ma co. i stała się dziwna rzecz. jak czułem, że powoli zaczynam zwalniać to chyba przyspieszyłem. trochę jakbym włączył miednicę i poszedł do końca. czasem byłem bardzo zaskoczony.
ostatnie 60m już odczuwalny wysiłek był, bo brakowało troszku powietrza. łydki też z mleczanem. po wszystkim ciężki oddech, ale jak wcześniej od razu marsz.
na connecie fajnie widać po długości kroku w którym miejscu biegałem po łuku
fajnie weszło. ciekawe tempa, które coraz bardziej stają się komfortowe.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
1000m w 3:04
jest dobrze, wydłużamy!
taka historia pogodowa. jak się rozgrzewałem to przez pół 25min grzmiało, pieruny szły i wiało. jak zmieniłem buty na kolce zaczęło padać. i padało całe 5 minut podczas przebieżek i kilometra. a jak wróciłem do adidasów to wyszło słońce i wszystko zaczęło parować
nogi lekko obolałe po wczorajszych biegach. szczególnie łydki jakieś takie troszkę pospinane były. ale temperatura zrobiła trochę swoje i rozbieganie trochę poluzowało nogi.
może i dobrze, że popadało bo było dosyć znośnie. jakbym biegał w słońcu mogłoby być ciut gorzej.
3:03,5(37, 75, 1:52, 2:27)
pierwsze 100m pod wiatr, później po łuku puściło i 200m w punkt. następnie końcówka prostej, łuk. pierwsze koło za mną, całkiem przyjemnie pod względem samopoczucia.
400m mijam w 75sek czyli już jest -1. ale bez stresu. czuje się dobrze więc biegnę swoje. 600m jest w 1:52. czyli już -2 i tutaj zaczyna się robota właściwa. mam z czego depnąć więc ruszajmy.
trzecie koło idzie mocniej niż poprzednie dwa, po prostu czuję to. przedostatni łuk. 800m w 2:27 czyli poprzednie 200m w 36s i strata odrobiona. wychodząc na prostą cały czas mocna robota, nie ma co odpuszczać bo to ma zasymulować finisz. niestety u mnie ostatnie 100m jest po łuku mimo to staram się trzymać tempo.
lapuję na linii. chwilę się podpieram na kolanach, ciężki oddech ale bez dramatu. nie wiedziałem czego się spodziewać, ale było dosyć znośnie.
potrzebuję takich biegów, żeby głowa w końcu się oswoiła z tym, że takie tempa mogą wchodzić bardzo przyjemnie.
jak na szybki km z pełnego treningu to całkiem nieźle poszło.
najbardziej cieszy robota na ostatnich 400m, gdzie poszło w 71-72 sekundy pod pełną kontrolą. gdybym miał biec sobie spokojnie i luźno, to pewnie by weszło w 3:05-07.
przyjemnie było mniej więcej do 750-800m, gdzie później już troszkę brakowało tlenu. ale też nie było jakieś odciny czy powłóczenia nogami itd. itp.
lecz w ogólnym rozrachunku weszło dobrze.
PS. Rolii, wiesz, że żartuję z dystansem biegania
jest dobrze, wydłużamy!
taka historia pogodowa. jak się rozgrzewałem to przez pół 25min grzmiało, pieruny szły i wiało. jak zmieniłem buty na kolce zaczęło padać. i padało całe 5 minut podczas przebieżek i kilometra. a jak wróciłem do adidasów to wyszło słońce i wszystko zaczęło parować
nogi lekko obolałe po wczorajszych biegach. szczególnie łydki jakieś takie troszkę pospinane były. ale temperatura zrobiła trochę swoje i rozbieganie trochę poluzowało nogi.
może i dobrze, że popadało bo było dosyć znośnie. jakbym biegał w słońcu mogłoby być ciut gorzej.
3:03,5(37, 75, 1:52, 2:27)
pierwsze 100m pod wiatr, później po łuku puściło i 200m w punkt. następnie końcówka prostej, łuk. pierwsze koło za mną, całkiem przyjemnie pod względem samopoczucia.
400m mijam w 75sek czyli już jest -1. ale bez stresu. czuje się dobrze więc biegnę swoje. 600m jest w 1:52. czyli już -2 i tutaj zaczyna się robota właściwa. mam z czego depnąć więc ruszajmy.
trzecie koło idzie mocniej niż poprzednie dwa, po prostu czuję to. przedostatni łuk. 800m w 2:27 czyli poprzednie 200m w 36s i strata odrobiona. wychodząc na prostą cały czas mocna robota, nie ma co odpuszczać bo to ma zasymulować finisz. niestety u mnie ostatnie 100m jest po łuku mimo to staram się trzymać tempo.
lapuję na linii. chwilę się podpieram na kolanach, ciężki oddech ale bez dramatu. nie wiedziałem czego się spodziewać, ale było dosyć znośnie.
potrzebuję takich biegów, żeby głowa w końcu się oswoiła z tym, że takie tempa mogą wchodzić bardzo przyjemnie.
jak na szybki km z pełnego treningu to całkiem nieźle poszło.
najbardziej cieszy robota na ostatnich 400m, gdzie poszło w 71-72 sekundy pod pełną kontrolą. gdybym miał biec sobie spokojnie i luźno, to pewnie by weszło w 3:05-07.
przyjemnie było mniej więcej do 750-800m, gdzie później już troszkę brakowało tlenu. ale też nie było jakieś odciny czy powłóczenia nogami itd. itp.
lecz w ogólnym rozrachunku weszło dobrze.
PS. Rolii, wiesz, że żartuję z dystansem biegania
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
4km luźno + 1' szybko
no, dzisiaj to szybko to poczułem.
od rana na nogach więc bieganie dopiero o 12 w samo słońce. luźno jak to luźno. raz lepiej raz gorzej.
szybko dzisiaj to faktycznie czułem, że szybko. nawet chyba ciut za szybko, ale co tam.
jeszcze pod koniec jakieś dwie miłe panie wyszły z boku. i mimo, że mnie widziały to nie stanęły tylko szły dalej. miałem ochotę w nie wjechać na pełnej pani ale ostatecznie ciut zwolniłem i je minąłem.
nic mnie tak nie !@#$% jak złośliwi ludzie.
no, dzisiaj to szybko to poczułem.
od rana na nogach więc bieganie dopiero o 12 w samo słońce. luźno jak to luźno. raz lepiej raz gorzej.
szybko dzisiaj to faktycznie czułem, że szybko. nawet chyba ciut za szybko, ale co tam.
jeszcze pod koniec jakieś dwie miłe panie wyszły z boku. i mimo, że mnie widziały to nie stanęły tylko szły dalej. miałem ochotę w nie wjechać na pełnej pani ale ostatecznie ciut zwolniłem i je minąłem.
nic mnie tak nie !@#$% jak złośliwi ludzie.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
OUTDOOR TRACK RUN Sieradz - 800m
nie ma to jak jechać godzinę, żeby pobiegać dwie minuty z ogonem
piękna pogoda, ponad 30 stopni w słoneczku. malina.
na rozgrzewkę udaje się do pobliskiego parku, który okazał się w pełni zacieniony. tempo 5'/km a tam tętno pod 170. stresik działa.
abc trochę w cieniu, trochę w słońcu. generalnie bardzo spokojnie rozgrzewka.
kończę dynamiczny streching i podchodzę zamienić słowo z redaktorem Brągielem
taktyka na bieg była prosta:
-mocny start aby zająć dobrą pozycję
-200m w 31-32sek
-starać się utrzymać do 400m aby koło zamknąć w 64-65sek.
-dociągnąć po łuku i po 500m atak!
założenie czasowe 800m w 2:14.
w serii mam pięciu chłopaków (jeden Pan wiekiem zaawansowany Masters).
startujemy z linii, ustawiam się drugi od krawężnika.
gotowi? POSZLI!
na czoło biegu wysuwa się Krzysiek, ja też ruszam bardzo mocno i staram się skleić plecy redaktora. kończy się łuk. bardzo mocne otwarcie, bo setka w około 14,5sekundy. obok mnie przebiega młodszy biegacz i wchodzi przede mnie. okej, leć.
200m w 31s czyli zgodnie z planem. oddechowo się ciężko robi, ale co się dziwić. dobre tempo. 300m nie wiem w ile, bo staram się trzymać tego chłopaka przede mną. ale powoli zaczynają mi drętwieć nogi, co mnie dziwi w sumie bo takie tempo już biegałem. ale o dziwo jestem spokojny. musi być ciężko.
pierwsze koło zamykam w ~64-65sekund. w punkt. idealnie.
czyli teraz zaczyna się zabawa.
samopoczucie całkiem niezłe, nogi dosyć świeże. mijam 500m. no nic, trzeba przyspieszyć.
chłopak, który biegł przede mną ewidentnie osłabł, dochodzę go prawie na dwusetnym metrze.
I TU POPEŁNIAM BŁĄD!
powinienem go mniej więcej na 180m do końca zaatakować po łuku. mocno, agresywnie. ale ciut zwolniłem. pobiegłem za nim po łuku. koniec łuku...
finisz. ze setnego metra zaczynam atak. przebiegam obok tego gościa i słyszę tylko jego jęk. chciał pobiec za mną i odeprzeć atak ale nie miał z czego dać. nie powiem, nakręca takie coś jak masz dać z wątroby żeby kogoś wyprzedzić.
mocna końcówka. wpadam na metę.
zegar złapał 2:11.97 !!
mijam linię, chwilę stoję i w sumie od razu siadam żeby złapać tchu. mówię do Krzyśka, że chyba mi się to nie podoba. ale z drugiej strony lepiej biec 800m w pełnej patelni niż 10km
______________________________________________________________________________________
samemu w życiu bym takiego czegoś nie wykręcił. jednak jak się kogoś goni to inna robota jest. tak samo każdy powinien spróbować stadionu i bieżni. zmienia perspektywę na postrzeganie biegania i prędkości. coś pięknego.
z samego biegu jestem zadowolony.
jakiś tam niedosyt jest. ale jak na debiut nie ma co psioczyć. z drugiej strony dzisiejsze 800m pokazało, że 1mila tydzień temu to zdecydowanie wypadek przy pracy, bo sub5 było jak najbardziej w zasięgu.
jeszcze jako ciekawostka: waga startowa dziś rano wyniosła 72,5kg przed toaletą. ostatni raz tyle ważyłem w grudniu.
Ps. Krzyśku, pozdrawiam Cię serdecznie i do zobaczenia! Powodzenia w Toruniu
nie ma to jak jechać godzinę, żeby pobiegać dwie minuty z ogonem
piękna pogoda, ponad 30 stopni w słoneczku. malina.
na rozgrzewkę udaje się do pobliskiego parku, który okazał się w pełni zacieniony. tempo 5'/km a tam tętno pod 170. stresik działa.
abc trochę w cieniu, trochę w słońcu. generalnie bardzo spokojnie rozgrzewka.
kończę dynamiczny streching i podchodzę zamienić słowo z redaktorem Brągielem
taktyka na bieg była prosta:
-mocny start aby zająć dobrą pozycję
-200m w 31-32sek
-starać się utrzymać do 400m aby koło zamknąć w 64-65sek.
-dociągnąć po łuku i po 500m atak!
założenie czasowe 800m w 2:14.
w serii mam pięciu chłopaków (jeden Pan wiekiem zaawansowany Masters).
startujemy z linii, ustawiam się drugi od krawężnika.
gotowi? POSZLI!
na czoło biegu wysuwa się Krzysiek, ja też ruszam bardzo mocno i staram się skleić plecy redaktora. kończy się łuk. bardzo mocne otwarcie, bo setka w około 14,5sekundy. obok mnie przebiega młodszy biegacz i wchodzi przede mnie. okej, leć.
200m w 31s czyli zgodnie z planem. oddechowo się ciężko robi, ale co się dziwić. dobre tempo. 300m nie wiem w ile, bo staram się trzymać tego chłopaka przede mną. ale powoli zaczynają mi drętwieć nogi, co mnie dziwi w sumie bo takie tempo już biegałem. ale o dziwo jestem spokojny. musi być ciężko.
pierwsze koło zamykam w ~64-65sekund. w punkt. idealnie.
czyli teraz zaczyna się zabawa.
samopoczucie całkiem niezłe, nogi dosyć świeże. mijam 500m. no nic, trzeba przyspieszyć.
chłopak, który biegł przede mną ewidentnie osłabł, dochodzę go prawie na dwusetnym metrze.
I TU POPEŁNIAM BŁĄD!
powinienem go mniej więcej na 180m do końca zaatakować po łuku. mocno, agresywnie. ale ciut zwolniłem. pobiegłem za nim po łuku. koniec łuku...
finisz. ze setnego metra zaczynam atak. przebiegam obok tego gościa i słyszę tylko jego jęk. chciał pobiec za mną i odeprzeć atak ale nie miał z czego dać. nie powiem, nakręca takie coś jak masz dać z wątroby żeby kogoś wyprzedzić.
mocna końcówka. wpadam na metę.
zegar złapał 2:11.97 !!
mijam linię, chwilę stoję i w sumie od razu siadam żeby złapać tchu. mówię do Krzyśka, że chyba mi się to nie podoba. ale z drugiej strony lepiej biec 800m w pełnej patelni niż 10km
______________________________________________________________________________________
samemu w życiu bym takiego czegoś nie wykręcił. jednak jak się kogoś goni to inna robota jest. tak samo każdy powinien spróbować stadionu i bieżni. zmienia perspektywę na postrzeganie biegania i prędkości. coś pięknego.
z samego biegu jestem zadowolony.
no prawie. mogę sobie teraz gdybać, czy jakbym zaatakował odważnie po łuku czy udałoby się połamać 2:10. bo zwolniłem solidnie, co widać po tempie na końcówce.teraz wchodzi typowy Przemek...
jakiś tam niedosyt jest. ale jak na debiut nie ma co psioczyć. z drugiej strony dzisiejsze 800m pokazało, że 1mila tydzień temu to zdecydowanie wypadek przy pracy, bo sub5 było jak najbardziej w zasięgu.
jeszcze jako ciekawostka: waga startowa dziś rano wyniosła 72,5kg przed toaletą. ostatni raz tyle ważyłem w grudniu.
Ps. Krzyśku, pozdrawiam Cię serdecznie i do zobaczenia! Powodzenia w Toruniu
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
8km luźno + 4x60
światła run. co światło to czerwone.
pisałem posta, ale mi go wywaliło. generalnie wszystko okej oprócz tego, że lało.
biegałem w oratlionie, żeby jak najbardziej ograniczyć deszcz.
a jak wróciłem, to i tak z daszku i kurtki kapało.
przebieżki na zaliczenie, bo juiż miałem zwyczajnie dość tej pogody.
___________________________________________________________
tutaj macie potwierdzenie czasów z 800m.
____________________________________________________________
a tutaj jedno z lepszych ujęć z jednej mili.
światła run. co światło to czerwone.
pisałem posta, ale mi go wywaliło. generalnie wszystko okej oprócz tego, że lało.
biegałem w oratlionie, żeby jak najbardziej ograniczyć deszcz.
a jak wróciłem, to i tak z daszku i kurtki kapało.
przebieżki na zaliczenie, bo juiż miałem zwyczajnie dość tej pogody.
___________________________________________________________
tutaj macie potwierdzenie czasów z 800m.
____________________________________________________________
a tutaj jedno z lepszych ujęć z jednej mili.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
1200m TWL 300-300 w 63-55-63-52s, p.8' + 3x200 w 31s, p. 4'
jeeeeny, jak mi się nie chciało. niby środa ale mentalnie piątek.
dzisiaj mówię do żony: "nie chce mi się biegać, najchętniej to bym tylko biegał wyścigi". na co moja małożnka kontruje: "niby fajnie, ale pomiędzy zawodami wypadałoby jednak coś zrobić".
mądra kobieta. dlatego ją wziąłem.
no ale nie o tym...
nie zmienia to faktu, że strasznie zaspany byłem. wczoraj zasnąłem przed 20:30, spałem ponad 8h a dzisiaj przed 13 zasypiałem na siedząco w pracy.
zresztą na rozgrzewce też mi się oczy zamykały
niby ciepło niby zimno. 18 stopni i chmury. jak wyszło słońce to dawało radę.
a ja jak sprinter. na rozgrzewce dresik i koszulka z długim. mimo wszystko lubię.
szczególnie jak zakładam kolce i ściągam spodnie. to się taki fajny luz pojawia nagle.
1200 w 59.2 - 53.4 - 61.9 - 51
pierwsze 300m strasznie dziwne, bo zaczynałem mieć dopiero zadyszkę. za dużo tlenu miałem i wariowałem zdecydowanie za szybko, ciężko mi było wbić się w tempo. szczególnie, że to sam początek.
szybkie 300 dosyć sprawnie poszło. nawet nieźle udało się wbić w tempo. międzyczasy średnio kojarzę tutaj ale ogólne samopoczucie całkiem dobre.
i teraz moment, którego nie lubię czyli luźne trzysta. trzeba zwolnić i jeszcze w międzyczasie jakoś wyrównać oddech. o dziwo udało się to dosyć szybko, bo ok 150-180m oddech był już w miarę równy. końcówka to już przygotowanie do odpalenia wrotek. nawet chwilę przed znacznikiem zacząłem.
finiszowe 300m to już raczej pełna moc. dosyć równy i mocny bieg. wszystkie setki w 17sekund. tutaj bardziej doskiwerał brak tlenu aniżeli inne problemy. po wszystkim chwilę podparłem kolana i zrobiłem sobie 8minut marszu.
200m w 28.7, 29.4 i 29.2
pierwsze dwieście weszło tak swobodnie, że aż w szoku byłem. 8minut przerwy zrobiło swoje. było szybko i luźno. organizm nie zdążył się zorientować o co chodzi.
drugie już trochę luźniej pobiegłem, zresztą nogi powoli zaczynały się buntować po 150m. mleczan zaczynał wrzeć w łydkach, ale cały czas było pod kontrolą.
do ostatniego podchodziłem już na zmęczonych nogach. tutaj najszybciej nogi odcinało, ale jeszcze cały czas była kontrola. zero siłowania czy drobienia.
dobrze weszło jak na moje chciejstwo dziś. szczególnie ta pierwsza dwusetka daje nadzieje na coś fajnego.
a na koniec taka ciekawostka: coraz częściej mi się zdarza, że jak jestem zmęczony to staram się wydłużyć krok zamiast skracać. szczególnie na szybkich odcinkach.
jeeeeny, jak mi się nie chciało. niby środa ale mentalnie piątek.
dzisiaj mówię do żony: "nie chce mi się biegać, najchętniej to bym tylko biegał wyścigi". na co moja małożnka kontruje: "niby fajnie, ale pomiędzy zawodami wypadałoby jednak coś zrobić".
mądra kobieta. dlatego ją wziąłem.
no ale nie o tym...
nie zmienia to faktu, że strasznie zaspany byłem. wczoraj zasnąłem przed 20:30, spałem ponad 8h a dzisiaj przed 13 zasypiałem na siedząco w pracy.
zresztą na rozgrzewce też mi się oczy zamykały
niby ciepło niby zimno. 18 stopni i chmury. jak wyszło słońce to dawało radę.
a ja jak sprinter. na rozgrzewce dresik i koszulka z długim. mimo wszystko lubię.
szczególnie jak zakładam kolce i ściągam spodnie. to się taki fajny luz pojawia nagle.
1200 w 59.2 - 53.4 - 61.9 - 51
pierwsze 300m strasznie dziwne, bo zaczynałem mieć dopiero zadyszkę. za dużo tlenu miałem i wariowałem zdecydowanie za szybko, ciężko mi było wbić się w tempo. szczególnie, że to sam początek.
szybkie 300 dosyć sprawnie poszło. nawet nieźle udało się wbić w tempo. międzyczasy średnio kojarzę tutaj ale ogólne samopoczucie całkiem dobre.
i teraz moment, którego nie lubię czyli luźne trzysta. trzeba zwolnić i jeszcze w międzyczasie jakoś wyrównać oddech. o dziwo udało się to dosyć szybko, bo ok 150-180m oddech był już w miarę równy. końcówka to już przygotowanie do odpalenia wrotek. nawet chwilę przed znacznikiem zacząłem.
finiszowe 300m to już raczej pełna moc. dosyć równy i mocny bieg. wszystkie setki w 17sekund. tutaj bardziej doskiwerał brak tlenu aniżeli inne problemy. po wszystkim chwilę podparłem kolana i zrobiłem sobie 8minut marszu.
200m w 28.7, 29.4 i 29.2
pierwsze dwieście weszło tak swobodnie, że aż w szoku byłem. 8minut przerwy zrobiło swoje. było szybko i luźno. organizm nie zdążył się zorientować o co chodzi.
drugie już trochę luźniej pobiegłem, zresztą nogi powoli zaczynały się buntować po 150m. mleczan zaczynał wrzeć w łydkach, ale cały czas było pod kontrolą.
do ostatniego podchodziłem już na zmęczonych nogach. tutaj najszybciej nogi odcinało, ale jeszcze cały czas była kontrola. zero siłowania czy drobienia.
dobrze weszło jak na moje chciejstwo dziś. szczególnie ta pierwsza dwusetka daje nadzieje na coś fajnego.
a na koniec taka ciekawostka: coraz częściej mi się zdarza, że jak jestem zmęczony to staram się wydłużyć krok zamiast skracać. szczególnie na szybkich odcinkach.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
300 w 46 + 250 w 38 + 200 w 30 + 150 w 21 + 100 w 14, p. pomiędzy 3'
stoi na stacji lokomotywa. puff jak gorąco. ale chociaż fajnie się biega.
piękna pogoda, na termometrze około 25 stopni a w pełnym słońcu jeszcze więcej. odmierzam sobie ładnie 300m na trzecim torze co by łuki łagodniejsze były i lecim.
o dziwo nogi troszkę obolałe po wczorajszym treningu, ale bardzo chętnie wchodziły na obroty. nawet lepiej noga podawała niż po dniu wolnym.
300 w 44.30
bardzo przyjemne powtórzenie, bo zrobione na świeżości. fajny, lekki bieg. mniej więcej 100 i 200 w 14 i 29 sek bodajże. mocno do samego końca.
250 w 36.44
od początku mocno, bo za bardzo nie byłem w stanie się doliczyć w ile mam jaki dystans przebiec legendarne 9metrów hehe. 150m całkiem solidnie, później wyjście na ostatnią prostą i rura. dosyć wymagające powtórzenie pod kątem wysiłku. nogi ciężkie oddech płytki. trochę mnie to kosztowało.
200 w 28.27
w tym momencie nogi zaczynają się robić z galaretki. ale takie dwusetki w ~28s to chyba zaczyna być norma w moim przypadku. ostatnimi czasy dosyć regularnie zdarza mi się biegać w takim czasie. coraz przyjemniejsze powtórzenia, bo coraz krótsze.
150 w 20.75
trzeba było się zmierzyć z legendą. myślałem, że uda się trochę szybciej ale na łuku najwidoczniej trochę za wolno. zresztą coraz szybciej nogi odmawiają posłuszeństwa. nie ma co marudzić, weszło w kopyta.
100 w 13.40
ostatnie najłatwiejsze, bo najkrótsze. starałem się biec mocno, ale już nie było za bardzo z czego. krótki odcinek to nóg nie zdążyło odciąć. dopiero po tym powtórzeniu pozwoliłem sobie na chwilę podparcia na kolankach, bo tak to twardo od razu w marsz przechodziłem.
to jest robota. krótka, szybka, dynamiczna. jak na mnie oczywiście. takie 14s na 100m czy 28 na 200 to już powoli staje się dla mnie kolejnym dniem w biurze i bardzo swobodnie mi przychodzi takie tempo.
sama przyjemność i radocha z takiego biegania.
PS. Roland, już wiem czemu mi się wczoraj tak nie chciało. bo jak widzę odcinek o długości 1000m do biegania lub dłuższy to mi się nie chce zwyczajnie
stoi na stacji lokomotywa. puff jak gorąco. ale chociaż fajnie się biega.
piękna pogoda, na termometrze około 25 stopni a w pełnym słońcu jeszcze więcej. odmierzam sobie ładnie 300m na trzecim torze co by łuki łagodniejsze były i lecim.
o dziwo nogi troszkę obolałe po wczorajszym treningu, ale bardzo chętnie wchodziły na obroty. nawet lepiej noga podawała niż po dniu wolnym.
300 w 44.30
bardzo przyjemne powtórzenie, bo zrobione na świeżości. fajny, lekki bieg. mniej więcej 100 i 200 w 14 i 29 sek bodajże. mocno do samego końca.
250 w 36.44
od początku mocno, bo za bardzo nie byłem w stanie się doliczyć w ile mam jaki dystans przebiec legendarne 9metrów hehe. 150m całkiem solidnie, później wyjście na ostatnią prostą i rura. dosyć wymagające powtórzenie pod kątem wysiłku. nogi ciężkie oddech płytki. trochę mnie to kosztowało.
200 w 28.27
w tym momencie nogi zaczynają się robić z galaretki. ale takie dwusetki w ~28s to chyba zaczyna być norma w moim przypadku. ostatnimi czasy dosyć regularnie zdarza mi się biegać w takim czasie. coraz przyjemniejsze powtórzenia, bo coraz krótsze.
150 w 20.75
trzeba było się zmierzyć z legendą. myślałem, że uda się trochę szybciej ale na łuku najwidoczniej trochę za wolno. zresztą coraz szybciej nogi odmawiają posłuszeństwa. nie ma co marudzić, weszło w kopyta.
100 w 13.40
ostatnie najłatwiejsze, bo najkrótsze. starałem się biec mocno, ale już nie było za bardzo z czego. krótki odcinek to nóg nie zdążyło odciąć. dopiero po tym powtórzeniu pozwoliłem sobie na chwilę podparcia na kolankach, bo tak to twardo od razu w marsz przechodziłem.
to jest robota. krótka, szybka, dynamiczna. jak na mnie oczywiście. takie 14s na 100m czy 28 na 200 to już powoli staje się dla mnie kolejnym dniem w biurze i bardzo swobodnie mi przychodzi takie tempo.
sama przyjemność i radocha z takiego biegania.
PS. Roland, już wiem czemu mi się wczoraj tak nie chciało. bo jak widzę odcinek o długości 1000m do biegania lub dłuższy to mi się nie chce zwyczajnie
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
2x333m w 57s, p. 4'
Coraz cieplej, ale na takie bieganie idealna pogoda.
Nogi jeszcze troche trzymały po czwartkowych sprintach, ale głównie na rozgrzewce. W trakcie roboty było już okej.
333 w 54.20 i 54.60
Żeby było bardziej realnie, start był z miejsca.
Pierwsze koło na świeżości, od początku była moc bo 200 minąłem w 31. Końcówkę trochę zluzowalem jak 300m bylo chyba w 48s.
Drugie ruszyłem spokojniej, przez co cały bieg był równiejszy niż pierwsza seria. Do końca praca. Pod koniec już było czuć zmęczenie ale generalnie pod kontrolą.
No nie ma co ukrywać, jest dobrze.
Coraz cieplej, ale na takie bieganie idealna pogoda.
Nogi jeszcze troche trzymały po czwartkowych sprintach, ale głównie na rozgrzewce. W trakcie roboty było już okej.
333 w 54.20 i 54.60
Żeby było bardziej realnie, start był z miejsca.
Pierwsze koło na świeżości, od początku była moc bo 200 minąłem w 31. Końcówkę trochę zluzowalem jak 300m bylo chyba w 48s.
Drugie ruszyłem spokojniej, przez co cały bieg był równiejszy niż pierwsza seria. Do końca praca. Pod koniec już było czuć zmęczenie ale generalnie pod kontrolą.
No nie ma co ukrywać, jest dobrze.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6km luźno + 4x60
ostatecznie było 3x60. bo zapomniałem sprawdzić przed wyjściem i wolałem zrobić jedno mniej zamiast więcej.
nie wiem co gorsze. jak pół dnia leje czy jak wychodzi słońce i wszystko zaczyna parować.
okropna pogoda. rano na przemian, około 11 zaczęło lać i tak do z lekkimi przerwami do 16. więc postanowiłem wykorzystać okno pogodowe i wyjść.
sam bieg całkiem spoko, tylko straszna duchota była. w momencie się ze mnie lało.
nogi trochę bolały, bo sobotę i niedzielę obskoczyliśmy mini zoo i orientarium. tylko wczoraj przeszedłem ponad 16 tysięcy kroków w tym skwarku.
przebieżki na spokojnie, luźno. dopiero ostatnią, trzecią ciut mocniej żeby zakręcić kopytem.
ostatecznie było 3x60. bo zapomniałem sprawdzić przed wyjściem i wolałem zrobić jedno mniej zamiast więcej.
nie wiem co gorsze. jak pół dnia leje czy jak wychodzi słońce i wszystko zaczyna parować.
okropna pogoda. rano na przemian, około 11 zaczęło lać i tak do z lekkimi przerwami do 16. więc postanowiłem wykorzystać okno pogodowe i wyjść.
sam bieg całkiem spoko, tylko straszna duchota była. w momencie się ze mnie lało.
nogi trochę bolały, bo sobotę i niedzielę obskoczyliśmy mini zoo i orientarium. tylko wczoraj przeszedłem ponad 16 tysięcy kroków w tym skwarku.
przebieżki na spokojnie, luźno. dopiero ostatnią, trzecią ciut mocniej żeby zakręcić kopytem.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
Warsaw Track Cup - 1000m
10 dni przed startem dowiedziałem się, że będzie możliwość pościgania się na bieżni. żonka wyraziła zgodę, Roland rozpisał plan i można było zaatakować. zwłaszcza, że i tak miałem robić test na 1000m.
ogólnie to był dzisiaj dzień wariata.
pobudka o 5, bo na 6 do pracusi. w pracy co prawda unikałem zajęcia jak mogłem (nawet mi się to udawało), żeby jak najmniej się zmęczyć. w pracy na obiad pierogi. (jako, że wywodzę się ze sportów drużynowych, pewnych schematów się nie zmienia jak działają. włącznie z ubiorem startowym ) i o 14 prosto z fabryki ruszam na warszawę.
zamiast jechać 1,5godziny jechałem 2,5 bo panowie postanowili sobie wyciąć asfalt na autobanie o rozmiarach 2x2. i tak się z tym pierdolili a ja w ciągu 40min pokonałem 3km.
na miejsce docieram o 16:40, robię rozeznanie w terenie. odbieram numerek i dalej się krzątam ponad godzinę. po czym ok 18:10 ruszam na rozgrzewkę.
wszystko zgodnie z protokołem.
Rolli założenia na bieg ustalił w następujący sposób:
przy zegarze 200m w 32-33, 600m w 1:41-43, na 750m przyspieszenie i ostatnia stówka pełna moc. celem było sub 2:54.
liczna seria ( bodajże 12 osób.)
tradycyjnie na starcie ustawiam się w drugiej linii przy krawężniku, co by nie musieć się:
1. przepychać
2. ruszać jak raptus, bo inni jak harty ruszą.
do boju: i strzał!
początek dosyć spokojny w moim wykonaniu. nawet mam wrażenie, że jest ciut za wolno. ale to dobrze, będzie ciut zapasu na później. 200m mijam w 32sekundy. perfekcyjnie w punkt.
udaje mi się złapać gościa, który biegnie dla mnie idealnym tempem. nawet na odcinku 300-400m mam wrażenie, że jest ciut za wolno. ale idzie łuk, nie będę nadkładał dystansu. jeszcze 1,5 koła. po 400m zegarek pokazuje 66sek. ciut za szybko. i tu jest kluczowy moment z perspektywy czasu: nie panikuje tylko biegnę swoje, nie ma co kombinować. czuję się dobrze, zobaczymy na ile starczy.
na łuku spokojnie cały czas za gościem. mijam 700m i na przeciwległej prostej następuje atak. zbiegam na drugi tor i mijam zajączka. dobiegam do 800m a tam 2:15 czyli na styk. nie ma co, trzeba atakować.
finisz próbuję rozpocząć mniej więcej od 150m ale jest już ciężko. pod względem mleczanu aniżeli oddechu. ostatnia prosta co pozostało. nie dać się wyprzedzić. zamknąć oczy, kolana do góry i pruj!
mijam metę, zatrzymuje zegarek.
chwilę stoję na nogach. po czym muszę usiąść, bo zaczyna mi się kręcić w głowie. o przełyku i gardle nie wspominam, bo zwyczajnie wszystko płonie. nogi beton i galareta jednocześnie.
patrzę na czas, a tam 2:49.16.
oficjalny czas to:
2:50 połamane!!
nie będę oszukiwał. mimo, że założenia były inne, ja jechałem z nastawieniem na atak na 2:50. po prostu czułem się mocny. wiedziałem gdzieś w środku, że jestem w stanie to zrobić. 2:50 i nic innego mnie nie interesowało. po sieradzkiej osiemsetce czułem się mocny. Roland wybacz, ale 2:54 mnie nie interesowało
zwyczajnie biegłem swoje. wyszedłem z założenia, że jak spadać to z porządnego konia.
wszystko ułożyło się idealnie, mocny bieg (Redaktorze Brągiel, gratuluję zwycięstwa i fenomenalnego czasu!), forma dnia. dyspozycja mentalna i nastawienie. od początku wiara w 2:50.
no nic, dwa piwka przyjąłem na lepszy sen więc idę rozpakować torbę. chyba wszystko napisałem.
10 dni przed startem dowiedziałem się, że będzie możliwość pościgania się na bieżni. żonka wyraziła zgodę, Roland rozpisał plan i można było zaatakować. zwłaszcza, że i tak miałem robić test na 1000m.
ogólnie to był dzisiaj dzień wariata.
pobudka o 5, bo na 6 do pracusi. w pracy co prawda unikałem zajęcia jak mogłem (nawet mi się to udawało), żeby jak najmniej się zmęczyć. w pracy na obiad pierogi. (jako, że wywodzę się ze sportów drużynowych, pewnych schematów się nie zmienia jak działają. włącznie z ubiorem startowym ) i o 14 prosto z fabryki ruszam na warszawę.
zamiast jechać 1,5godziny jechałem 2,5 bo panowie postanowili sobie wyciąć asfalt na autobanie o rozmiarach 2x2. i tak się z tym pierdolili a ja w ciągu 40min pokonałem 3km.
na miejsce docieram o 16:40, robię rozeznanie w terenie. odbieram numerek i dalej się krzątam ponad godzinę. po czym ok 18:10 ruszam na rozgrzewkę.
wszystko zgodnie z protokołem.
Rolli założenia na bieg ustalił w następujący sposób:
przy zegarze 200m w 32-33, 600m w 1:41-43, na 750m przyspieszenie i ostatnia stówka pełna moc. celem było sub 2:54.
liczna seria ( bodajże 12 osób.)
tradycyjnie na starcie ustawiam się w drugiej linii przy krawężniku, co by nie musieć się:
1. przepychać
2. ruszać jak raptus, bo inni jak harty ruszą.
do boju: i strzał!
początek dosyć spokojny w moim wykonaniu. nawet mam wrażenie, że jest ciut za wolno. ale to dobrze, będzie ciut zapasu na później. 200m mijam w 32sekundy. perfekcyjnie w punkt.
udaje mi się złapać gościa, który biegnie dla mnie idealnym tempem. nawet na odcinku 300-400m mam wrażenie, że jest ciut za wolno. ale idzie łuk, nie będę nadkładał dystansu. jeszcze 1,5 koła. po 400m zegarek pokazuje 66sek. ciut za szybko. i tu jest kluczowy moment z perspektywy czasu: nie panikuje tylko biegnę swoje, nie ma co kombinować. czuję się dobrze, zobaczymy na ile starczy.
na łuku spokojnie cały czas za gościem. mijam 700m i na przeciwległej prostej następuje atak. zbiegam na drugi tor i mijam zajączka. dobiegam do 800m a tam 2:15 czyli na styk. nie ma co, trzeba atakować.
finisz próbuję rozpocząć mniej więcej od 150m ale jest już ciężko. pod względem mleczanu aniżeli oddechu. ostatnia prosta co pozostało. nie dać się wyprzedzić. zamknąć oczy, kolana do góry i pruj!
mijam metę, zatrzymuje zegarek.
chwilę stoję na nogach. po czym muszę usiąść, bo zaczyna mi się kręcić w głowie. o przełyku i gardle nie wspominam, bo zwyczajnie wszystko płonie. nogi beton i galareta jednocześnie.
patrzę na czas, a tam 2:49.16.
oficjalny czas to:
2:50 połamane!!
nie będę oszukiwał. mimo, że założenia były inne, ja jechałem z nastawieniem na atak na 2:50. po prostu czułem się mocny. wiedziałem gdzieś w środku, że jestem w stanie to zrobić. 2:50 i nic innego mnie nie interesowało. po sieradzkiej osiemsetce czułem się mocny. Roland wybacz, ale 2:54 mnie nie interesowało
zwyczajnie biegłem swoje. wyszedłem z założenia, że jak spadać to z porządnego konia.
wszystko ułożyło się idealnie, mocny bieg (Redaktorze Brągiel, gratuluję zwycięstwa i fenomenalnego czasu!), forma dnia. dyspozycja mentalna i nastawienie. od początku wiara w 2:50.
no nic, dwa piwka przyjąłem na lepszy sen więc idę rozpakować torbę. chyba wszystko napisałem.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6km luźno + 3x60
trzeba toczyć ten kamień.
5h w trasie, 3 piwka i 4,5h snu. więc zwyczajnie chciałem odbębnić na spokojnie.
ale jakoś noga mimo zmęczenia z czasem podawała. i jakoś bardzo się do tego nie przykładałem.
szczerze mówiąc chciałem na niskim tętnie biec, ale nie umiem
nogi ciut obolałe, zakwasy pewnie wieczorem wyjdą. w ogólnym rozrachunku na chwilę obecną bardzo małe straty oprócz totalnego braku mocy.
a odpocząć nie odpocznę, bo dzisiaj trzecia rocznica ślubu
trzeba toczyć ten kamień.
5h w trasie, 3 piwka i 4,5h snu. więc zwyczajnie chciałem odbębnić na spokojnie.
ale jakoś noga mimo zmęczenia z czasem podawała. i jakoś bardzo się do tego nie przykładałem.
szczerze mówiąc chciałem na niskim tętnie biec, ale nie umiem
nogi ciut obolałe, zakwasy pewnie wieczorem wyjdą. w ogólnym rozrachunku na chwilę obecną bardzo małe straty oprócz totalnego braku mocy.
a odpocząć nie odpocznę, bo dzisiaj trzecia rocznica ślubu
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3523
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
4x150m w 21sek, p. 4'
dobrze siadło.
nogi jeszcze ciut obolałe, dosyć ciężkawe nawet. ale co się dziwić. wtorek zawody, wczoraj świętowanie rocznicy ślubu więc regeneracja kuleje
dzisiaj co prawda dzień ojca i urodziny córki, ale idę spać normalnie. żona zrozumie
piękna pogoda dziś. 25 stopni, zero chmurki czyli odczuwalnie więcej. ale wietrznie. co nawet zaczęło przeszkadzać.
znaczę sobie 150m po trzecim torze. przebieżki w kolach całkiem nieźle wchodzą.
1. 21.33nie trafiłem w guzik , spokojnie 1sek do urwania, jak nie więcej
2. 20.37
3. 20.57
4. 20.46
jak się okazało, wszystko pod dosyć spory wiatr.
pierwsze najlepsze. po łuku bardzo mocno, nawet chyba za bardzo bo po wyjściu na prostą wyrzuciło mnie do zewnętrznej krawędzi toru. wiatr mały, cały czas praca. chce lapować i nie trafiam. myślę, że z 1,5-2m to za linią spokojnie złapałem.
a reszta to też praca, jednak po łuku już trochę rozsądniej. i z każdym kolejnym powtórzeniem jakby wiatr coraz mocniejszy przez co już takiego komfortu biegania nie było.
ale dobrze, skoro pod wiatr idzie całkiem nieźle, to w bezwietrzny dzień jest szansa zejść na to sub20.
mam nad czym pracować, wiem gdzie trzeba dać ciut więcej. nie ma co, trzeba orać orać i jeszcze raz orać.
dobrze siadło.
nogi jeszcze ciut obolałe, dosyć ciężkawe nawet. ale co się dziwić. wtorek zawody, wczoraj świętowanie rocznicy ślubu więc regeneracja kuleje
dzisiaj co prawda dzień ojca i urodziny córki, ale idę spać normalnie. żona zrozumie
piękna pogoda dziś. 25 stopni, zero chmurki czyli odczuwalnie więcej. ale wietrznie. co nawet zaczęło przeszkadzać.
znaczę sobie 150m po trzecim torze. przebieżki w kolach całkiem nieźle wchodzą.
1. 21.33nie trafiłem w guzik , spokojnie 1sek do urwania, jak nie więcej
2. 20.37
3. 20.57
4. 20.46
jak się okazało, wszystko pod dosyć spory wiatr.
pierwsze najlepsze. po łuku bardzo mocno, nawet chyba za bardzo bo po wyjściu na prostą wyrzuciło mnie do zewnętrznej krawędzi toru. wiatr mały, cały czas praca. chce lapować i nie trafiam. myślę, że z 1,5-2m to za linią spokojnie złapałem.
a reszta to też praca, jednak po łuku już trochę rozsądniej. i z każdym kolejnym powtórzeniem jakby wiatr coraz mocniejszy przez co już takiego komfortu biegania nie było.
ale dobrze, skoro pod wiatr idzie całkiem nieźle, to w bezwietrzny dzień jest szansa zejść na to sub20.
mam nad czym pracować, wiem gdzie trzeba dać ciut więcej. nie ma co, trzeba orać orać i jeszcze raz orać.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022