Piątek 9.07
E 11km
52'26''
avg 161/max170
Rytm 10 x 100m. p 100m trucht
Sobota 10.07
E 4km
- rozgrzewka biegowa
15 x 400m. p. 200m trucht ( planowo miało być biegane w zakresie 1'16''-20'')
1'17''/16''/17''/16''/20''/18''/18''/16''/19''/18''/17''/18''/19''/16''/17''
Trucht 1km
UPAŁ. Myślałem, że wyzionę ducha... jednak na mojej pętli mieszkają ludzie dobrej woli nie ma to jak dostać wodą ze szlaucha... dzięki !:D co więcej jakiś imbecyl pokusił się na mój bidon i biegałem cały trening w istnie pustynnych warunkach... -3kg wody mniej po tree... na szczęście szybko zbilansowałem i obyło się bez konsekwencji.
Niedziela 11.07
E 67'
Vśr 4'30''
Avg 154 Max 176
14km.
Dobre samopoczucie pomimo paskudnej pogody... ostatnie km kończyłem w tempie 4'... zdziwiło mnie to ogromnie bo tempo nie miało odzwierciedlenia w tętnie. Jest ok.
Poniedziałek 12.07
E 12km
56'03''
avg 157/max 170
- rozgrzewka biegowa
- 12 x 30m p. trucht ćw. biegowe
- rytm 10 x 100m p. 1' trucht
Wtorek 13.07
E 3km + M 10km
M 10km 38'11'' Vśr. 3'49''
Avg 176/max 188
3'52''/47''/50''/49''/50''/49''/51''/50''/47''/42''
schłodzenie 500m.
Iha... coraz lepiej. Trening w ukropie jak zwykle... pomimo, że zacząłem o 17. W sobotę startuję na HELU- 5km, za ponad tydzień bieg powstania Warszawskiego a tam spróbuję połamać 16'20'' na 5km, taki mam przynajmniej plan. Z wiadomości poza sportowych... dostałem się na AWF, studia dzienne. Jestem Stódentem
Ps. Polecam... książkę Pilipiuka... Kroniki Jakuba Wędrowycza... :D
rwJasiu- Przełamać się psychicznie+ 9'15'' na 3km(bieżnia)
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
sroda...
e4km + 3 x 3' (szybko) p. 4' trucht
2km wybieganie
od dzis rezyduje w Gdynii. jestem na biegowej obczyznie... nie znam tutejszych mierzonych petli co mnie mocno irytujje a to wszystko przez moje zboczenie ktore zwie sie MIERZENIE wszystkiego co mozliwe. Te dzisiejsze 3 minutowki mialy byc w zastepstwie kilometrow... ale dam sobie... uciac to i owo ze po wczorajszym szybszym kicaniu tempo bylo byc moze na 3.15, czort wie..
ladne te petle tu maja... moje oczy zapetlaja sie obłędnie kiedy widze jak płeć przeciwna wychodzi z pieskami na specary.
dlatego bieganie po plazy wybilem sobie z glowy. tym bardziej nudystow.
czwartek
he. dzis 8km byc mialo ale nie bylo, skonczylo sie na 30km rowerem, bo tutaj w gdyniii panowie z miejskiej komunikacji nie lubia wozic rowerow. wahahahha !w warszawie sciezek rowerowych jak na lekarstwo, a w gdynii przeciwnie.
w warszawie nic nie maja do rowerow,nawet kloszardzi ze swoimi gabarytowymi trofeami sie mieszcza i nikt nic nie mowi.
ale nie bede narzekal.
w sobote start na 5km na HElu, ale nie wiem czy bieg bez regulaminu w internecie i innych ogolnych informacji zwiastuje udana impreze. w kazdym razie mam nadzieje ze na statek wpuszczaja ponizej 170cm...
e4km + 3 x 3' (szybko) p. 4' trucht
2km wybieganie
od dzis rezyduje w Gdynii. jestem na biegowej obczyznie... nie znam tutejszych mierzonych petli co mnie mocno irytujje a to wszystko przez moje zboczenie ktore zwie sie MIERZENIE wszystkiego co mozliwe. Te dzisiejsze 3 minutowki mialy byc w zastepstwie kilometrow... ale dam sobie... uciac to i owo ze po wczorajszym szybszym kicaniu tempo bylo byc moze na 3.15, czort wie..
ladne te petle tu maja... moje oczy zapetlaja sie obłędnie kiedy widze jak płeć przeciwna wychodzi z pieskami na specary.
dlatego bieganie po plazy wybilem sobie z glowy. tym bardziej nudystow.
czwartek
he. dzis 8km byc mialo ale nie bylo, skonczylo sie na 30km rowerem, bo tutaj w gdyniii panowie z miejskiej komunikacji nie lubia wozic rowerow. wahahahha !w warszawie sciezek rowerowych jak na lekarstwo, a w gdynii przeciwnie.
w warszawie nic nie maja do rowerow,nawet kloszardzi ze swoimi gabarytowymi trofeami sie mieszcza i nikt nic nie mowi.
ale nie bede narzekal.
w sobote start na 5km na HElu, ale nie wiem czy bieg bez regulaminu w internecie i innych ogolnych informacji zwiastuje udana impreze. w kazdym razie mam nadzieje ze na statek wpuszczaja ponizej 170cm...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
16.07
PIĄTEK
Rozruch
E4km + Rytmy 5 x 100m
17.07
SOBOTA
Start... Hel. Przełaj 5km.
Musiałem wstać o 4 rano żeby zdąrzyć na pociąg . Spałem w sumie 4h co nie było dobrym prognostykiem. Nie wiem dlaczego ale akurat tej nocy dopadła mnie bezsenność a tuż po wstaniu kiepskie samopoczucie. Ładne widoki na trasie Gdynia- Hel wprawiły mnie jednak w nieco lepszy nastrój. Chyba nie tylko mnie zachwycily uroki polskich nadmorskich kurortów. Co stacja to rozbawiona ekipa, upojona wręcz panującymi klimatami. Władysławowo, Jastrzębia Góra, godzina 6 rano... śpiewy, taniec, śmiechy. To chyba Jod, albo ta osolona woda z morza.
O 7 będąc juz na plaży na Helu,absolutnie nikogo nie było, a nawet jeśli...
Wykorzystując ten fakt skoczyłem na waleta do cieplutkiej wody, co nieźle mnie otrzeźwiło i zbawiennie wpłynęło na samopoczucie.
Jedni biegają boso, ja pływam nago.
10.30 start... czas jakoś szybko zlecial. Okazało się, że trasa czysto przełajowa. Na starcie okolo 40 osób?
Nie wiem. Było z kim biegać...mocna ekipa.
Po pierwszej pętli byłem coś na 4-5 miejscu ale czułem, że zaraz dopadnie mnie ten cholery upał... 35 stopni... rozpływałem się już na rozgrzewce a w taka pogoda w moim przypadku nigdy nie wróżyła niczego dobrego. Mało ambitnie.. stwierdziłem, że nie ma sensu się katować tym bardziej, że dla mnie ważny start jest za tydzień na biegu Postania, tam chciałbym powalczyć o dobry wynik. W konsekwencji odpuściłem, zwalniając dość wyraźnie i ostatecznie skoćzyłem z wynikiem 16.39 co nie jest złym wynikiem tak czy siak... dobry trening w afrykańskim upale. Ostatecznie zająłem 7 miejsce, z dużą przewagą nad 8. Po starcie wypiłem chyba z 3l płynów w przeciągu 1h... maskiera !
potem zwiedzanie Helu. Fajny dzień
18.07
NIEDZIELA
E50'
Źleeee po wczorajszym, malutki zgon.
Ponadto byłem w Sopocie na mitingu Sidły, spotkałem dużo znajomków.
Ponad 2h minęły zaskakujaco szybko... nie ma to jak oglądać to czym się pasjonuje.
19.07
PONIEDZIAŁEK
E55'
avg 145/ max 166
- rozgrzewka biegowa, stretching
siła biegowa:
(20m trucht, 40m odcinek ćwiczenia, 20m trucht) x 4
skip A, wznosy, skip C, nożyce, podskoki ns, rytm 60m
+ 3 x 100m p. trucht
schłodzenie 1200m
PIĄTEK
Rozruch
E4km + Rytmy 5 x 100m
17.07
SOBOTA
Start... Hel. Przełaj 5km.
Musiałem wstać o 4 rano żeby zdąrzyć na pociąg . Spałem w sumie 4h co nie było dobrym prognostykiem. Nie wiem dlaczego ale akurat tej nocy dopadła mnie bezsenność a tuż po wstaniu kiepskie samopoczucie. Ładne widoki na trasie Gdynia- Hel wprawiły mnie jednak w nieco lepszy nastrój. Chyba nie tylko mnie zachwycily uroki polskich nadmorskich kurortów. Co stacja to rozbawiona ekipa, upojona wręcz panującymi klimatami. Władysławowo, Jastrzębia Góra, godzina 6 rano... śpiewy, taniec, śmiechy. To chyba Jod, albo ta osolona woda z morza.
O 7 będąc juz na plaży na Helu,absolutnie nikogo nie było, a nawet jeśli...
Wykorzystując ten fakt skoczyłem na waleta do cieplutkiej wody, co nieźle mnie otrzeźwiło i zbawiennie wpłynęło na samopoczucie.
Jedni biegają boso, ja pływam nago.
10.30 start... czas jakoś szybko zlecial. Okazało się, że trasa czysto przełajowa. Na starcie okolo 40 osób?
Nie wiem. Było z kim biegać...mocna ekipa.
Po pierwszej pętli byłem coś na 4-5 miejscu ale czułem, że zaraz dopadnie mnie ten cholery upał... 35 stopni... rozpływałem się już na rozgrzewce a w taka pogoda w moim przypadku nigdy nie wróżyła niczego dobrego. Mało ambitnie.. stwierdziłem, że nie ma sensu się katować tym bardziej, że dla mnie ważny start jest za tydzień na biegu Postania, tam chciałbym powalczyć o dobry wynik. W konsekwencji odpuściłem, zwalniając dość wyraźnie i ostatecznie skoćzyłem z wynikiem 16.39 co nie jest złym wynikiem tak czy siak... dobry trening w afrykańskim upale. Ostatecznie zająłem 7 miejsce, z dużą przewagą nad 8. Po starcie wypiłem chyba z 3l płynów w przeciągu 1h... maskiera !
potem zwiedzanie Helu. Fajny dzień
18.07
NIEDZIELA
E50'
Źleeee po wczorajszym, malutki zgon.
Ponadto byłem w Sopocie na mitingu Sidły, spotkałem dużo znajomków.
Ponad 2h minęły zaskakujaco szybko... nie ma to jak oglądać to czym się pasjonuje.
19.07
PONIEDZIAŁEK
E55'
avg 145/ max 166
- rozgrzewka biegowa, stretching
siła biegowa:
(20m trucht, 40m odcinek ćwiczenia, 20m trucht) x 4
skip A, wznosy, skip C, nożyce, podskoki ns, rytm 60m
+ 3 x 100m p. trucht
schłodzenie 1200m
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
20.07
WTOREK
E 55'
21.07
Trening na bieżni w Sopocie.
Kiepskie samopoczucie.
E4km
- rozgrzewka biegowa w tym 3 x 150m rytm
WT
2km p. 5'-------> 6'39''
1km p. 4'-------> 3'07''
1km p. 3'------->3'07''
500m---------->1'29''
trucht 2km
Po moim tre oglądałem Rozruch M. Chabowskiego
22.07
CZWARTEK
zamiast planowych 8km... wyszło mi 30' spokojnego rozbiegania, nie mam sił po pracy...
23.07
PIĄTEK
pobiłęm swój rekord... rozruch o godzinie 24:10... heh, niestety życie zmusza do różnych dziwnych zachowań, ciekawe co myśleli ludzie którzy mijali mnie z puszką piwa w ręku podczas gdy ja śmigałem rytmy:))
24.07.
BIEG POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
5km: 17'10''
12 miejsce OPEN.
No cóż.. krótkie słowo komentarza.
po 1 pracowałem od 8 do 18... przyjechałem na start z marszu, po pracy, niestety. Zmęczenie nieco dało się odczuć.
po 2 bóle żołądka po 2km....
po 3 niestety nie widziałem oznaczeń kilometrów, ( zauważyłem dopiero 4 km) co zapewne odbiło się na wyniku. NIe mam wyczucia tempa, nie wiem czy zacząłem na 3.30 czy może na 3.10
po 4 słaba głowa
po 5 znów mam wymówki
WTOREK
E 55'
21.07
Trening na bieżni w Sopocie.
Kiepskie samopoczucie.
E4km
- rozgrzewka biegowa w tym 3 x 150m rytm
WT
2km p. 5'-------> 6'39''
1km p. 4'-------> 3'07''
1km p. 3'------->3'07''
500m---------->1'29''
trucht 2km
Po moim tre oglądałem Rozruch M. Chabowskiego
22.07
CZWARTEK
zamiast planowych 8km... wyszło mi 30' spokojnego rozbiegania, nie mam sił po pracy...
23.07
PIĄTEK
pobiłęm swój rekord... rozruch o godzinie 24:10... heh, niestety życie zmusza do różnych dziwnych zachowań, ciekawe co myśleli ludzie którzy mijali mnie z puszką piwa w ręku podczas gdy ja śmigałem rytmy:))
24.07.
BIEG POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
5km: 17'10''
12 miejsce OPEN.
No cóż.. krótkie słowo komentarza.
po 1 pracowałem od 8 do 18... przyjechałem na start z marszu, po pracy, niestety. Zmęczenie nieco dało się odczuć.
po 2 bóle żołądka po 2km....
po 3 niestety nie widziałem oznaczeń kilometrów, ( zauważyłem dopiero 4 km) co zapewne odbiło się na wyniku. NIe mam wyczucia tempa, nie wiem czy zacząłem na 3.30 czy może na 3.10
po 4 słaba głowa
po 5 znów mam wymówki
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
Doszedłem do niesłychanej konstatacji. Nie chce mi się pisać... ot tak po prostu. Cud, że notuję treningi w swoim magicznym zeszyciku... za nic nie mogę na poważniej wziąć się za bloga. Ahhh, ekhh...
Ostatnimi czasy jest nieco lepiej, wydaje się, że jestem w życiowej formie. Wczoraj biegałem najszybciej w życiu... krążłem wczoraj na SKRZE, tupiąc typowy tre wytrzymałościowy.
5 x 1km p. 4' w truchcie/ marszu ( zdecydowanie przeważał trucht- siła !:))
Kolejno:
3'08''
3'05''
3'07''
3'07''
3'04''
Czyli nieźle jak na mnie. Zobaczymy co z tego wyniknie...
a oto małe porównanie... rosnę w siłę? Ten sam trening biegany w maju:
- WT 5 x 1km p. 4'
3'14''/ 3'17''/3'19''/3'16''/3'15' (tutaj miałem zgona niesamowitego!!)
Ostatnimi czasy jest nieco lepiej, wydaje się, że jestem w życiowej formie. Wczoraj biegałem najszybciej w życiu... krążłem wczoraj na SKRZE, tupiąc typowy tre wytrzymałościowy.
5 x 1km p. 4' w truchcie/ marszu ( zdecydowanie przeważał trucht- siła !:))
Kolejno:
3'08''
3'05''
3'07''
3'07''
3'04''
Czyli nieźle jak na mnie. Zobaczymy co z tego wyniknie...
a oto małe porównanie... rosnę w siłę? Ten sam trening biegany w maju:
- WT 5 x 1km p. 4'
3'14''/ 3'17''/3'19''/3'16''/3'15' (tutaj miałem zgona niesamowitego!!)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
Krótki wpis.
Wczoraj startowałem po raz pierwszy w drugiej części sezonu. 1000m. Wyszło całkiem nieźle, co mnie cieszy, ruszyłem odważnie... bieg nie podobał mi się od strony technicznej... pobiegłem fatalnie, oczywiście sam siebie nie mogłem widzieć jak biegam ... wnioski wysnuwam po kroku biegowym a mianowicie.... znów większa część dystansu z pięty, niesamowicie siłowe bieganie.
1000m- 2'42''
Po drodze 800m w 2'07''.... ostatnie 200m, zgon
Już po raz kolejny obserwuję..., że kiedy jestem zmęczony... nie siadają nogi tylko lędźwie i mięśnie pośladkowe... trzeba wyciągnąć wnioski.
PS. aha... płuca przepalone .... 15 minut po biegu do siebie dochodziłem.
Wczoraj startowałem po raz pierwszy w drugiej części sezonu. 1000m. Wyszło całkiem nieźle, co mnie cieszy, ruszyłem odważnie... bieg nie podobał mi się od strony technicznej... pobiegłem fatalnie, oczywiście sam siebie nie mogłem widzieć jak biegam ... wnioski wysnuwam po kroku biegowym a mianowicie.... znów większa część dystansu z pięty, niesamowicie siłowe bieganie.
1000m- 2'42''
Po drodze 800m w 2'07''.... ostatnie 200m, zgon
Już po raz kolejny obserwuję..., że kiedy jestem zmęczony... nie siadają nogi tylko lędźwie i mięśnie pośladkowe... trzeba wyciągnąć wnioski.
PS. aha... płuca przepalone .... 15 minut po biegu do siebie dochodziłem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 354
- Rejestracja: 03 maja 2008, 18:00
- Życiówka na 10k: <35'
- Życiówka w maratonie: brak
Hejo!
Bardzo dawno nie odwiedzałem tej sekcji forum... w zasadzie, blog umarł ale na szczęście I'm still alive:)
Nie mam czasu na bloga (niestety), może znów się zmobilizuje i zacznę w miarę regularnie pisać.
Sezon 2010 był dla mnie średnio udany. Nie robię z tego wielkiej tragedii, w końcu dopiero w grudniu mija pierwszy rok odkąd zacząłem biegać. Wszystko przede mną, mam nadzieję, że ciężka praca popłaci, głowa zacznie pracować i przyjdą wyniki.
Podsumowanie sezonu 2010:
1000m - 2'42''
1500m - 4'17''
3000m - 9'35''
Po drodze było parę biegów ulicznych, generalnie niestety nie wykorzystałem w pełni swojego potencjału, przespałem okres w którym mogłem na prawdę coś pobiec na przyzwoitym poziomie. Tylko przegrani się tłumaczą... coś w tym jest, jak zwykle zostaje niedosyt...i naciągane usprawiedliwienia.
Wiem jedno, dopóki ból nie stanie się moim sprzymierzeńcem dopóty trwać będę w beznadziei. Bieganie to przede wszystkim wyzwanie dla charakteru a nie ciała...
Jakie najbliższe plany?
Obecnie jestem po okresie roztrenowania, trenuję już 2 tygodnie wykonując 7 jednostek treningowych. Dziś wziąłem udział w VARSOVIADZIE, czyli igrzyskach studentów pierwszego roku. Wyszło całkiem nieźle jak na kompletny brak gazu, zająłem III miejsce spośród studentów pierwszego roku, ogólnie plasując się na 12 pozycji. Z miejsca jestem zadowolony, zaś sam bieg to porażka. Zacząłem w połowie stawki, ruszyłem bez odwagi i wiary w siebie, czyli jak zwykle. Ostatnie 500m to szaleńcza pogoń za czołówką w konsekwencji na ostatnich 300m wyprzedziłem 6 zawodników... rezerwy były spore na końcówce, po raz kolejny wyrzuty sumienia... dlaczego nie mogłem od początku ruszyć z kopyta? Zwykłe biadolenie...
Sam bieg skończył się o 11 a, że byłem samochodem pojechaliśmy od razu na bieg z okazji obchodów odzyskania Niepodległości na Bródno. Zapisy 5 minut przed startem, bez rozgrzewki... na tak zwany przypał. Sam bieg ciekawy organizacyjnie bo... trasę wybierało się samemu, nigdy nie widziałem takiego chaosu organizacyjnego, jednymi słowy baaaaaaaardzo spontaniczny bieg. Ścięło mnie niesamowicie, zająłem 4 miejsce. Strasznie żałuję tego startu, zaraz po powrocie do domu padłem na łóżko nieprzytomny. Krótka drzemka rozpoczęta się o godzinie 14 skończyła o 20.30... na dodatek okraszona katarem i osłabieniem. Co ciekawe jutro jadę w góry... na GEZnO... czyli dwuetapowy bieg na orientację. W sobotę 25km, w niedziele 20km.... będzie się działo, jeśli dotrwam rzecz jasna...!
Bardzo dawno nie odwiedzałem tej sekcji forum... w zasadzie, blog umarł ale na szczęście I'm still alive:)
Nie mam czasu na bloga (niestety), może znów się zmobilizuje i zacznę w miarę regularnie pisać.
Sezon 2010 był dla mnie średnio udany. Nie robię z tego wielkiej tragedii, w końcu dopiero w grudniu mija pierwszy rok odkąd zacząłem biegać. Wszystko przede mną, mam nadzieję, że ciężka praca popłaci, głowa zacznie pracować i przyjdą wyniki.
Podsumowanie sezonu 2010:
1000m - 2'42''
1500m - 4'17''
3000m - 9'35''
Po drodze było parę biegów ulicznych, generalnie niestety nie wykorzystałem w pełni swojego potencjału, przespałem okres w którym mogłem na prawdę coś pobiec na przyzwoitym poziomie. Tylko przegrani się tłumaczą... coś w tym jest, jak zwykle zostaje niedosyt...i naciągane usprawiedliwienia.
Wiem jedno, dopóki ból nie stanie się moim sprzymierzeńcem dopóty trwać będę w beznadziei. Bieganie to przede wszystkim wyzwanie dla charakteru a nie ciała...
Jakie najbliższe plany?
Obecnie jestem po okresie roztrenowania, trenuję już 2 tygodnie wykonując 7 jednostek treningowych. Dziś wziąłem udział w VARSOVIADZIE, czyli igrzyskach studentów pierwszego roku. Wyszło całkiem nieźle jak na kompletny brak gazu, zająłem III miejsce spośród studentów pierwszego roku, ogólnie plasując się na 12 pozycji. Z miejsca jestem zadowolony, zaś sam bieg to porażka. Zacząłem w połowie stawki, ruszyłem bez odwagi i wiary w siebie, czyli jak zwykle. Ostatnie 500m to szaleńcza pogoń za czołówką w konsekwencji na ostatnich 300m wyprzedziłem 6 zawodników... rezerwy były spore na końcówce, po raz kolejny wyrzuty sumienia... dlaczego nie mogłem od początku ruszyć z kopyta? Zwykłe biadolenie...
Sam bieg skończył się o 11 a, że byłem samochodem pojechaliśmy od razu na bieg z okazji obchodów odzyskania Niepodległości na Bródno. Zapisy 5 minut przed startem, bez rozgrzewki... na tak zwany przypał. Sam bieg ciekawy organizacyjnie bo... trasę wybierało się samemu, nigdy nie widziałem takiego chaosu organizacyjnego, jednymi słowy baaaaaaaardzo spontaniczny bieg. Ścięło mnie niesamowicie, zająłem 4 miejsce. Strasznie żałuję tego startu, zaraz po powrocie do domu padłem na łóżko nieprzytomny. Krótka drzemka rozpoczęta się o godzinie 14 skończyła o 20.30... na dodatek okraszona katarem i osłabieniem. Co ciekawe jutro jadę w góry... na GEZnO... czyli dwuetapowy bieg na orientację. W sobotę 25km, w niedziele 20km.... będzie się działo, jeśli dotrwam rzecz jasna...!