6x120m na 95%, p. ~2'30
wolno, w dodatku boli stopa
garmin connect - klik
drugi dzień z rzędu nie chce mi się piwa otwierać, chyba będę chory.
co prawda młoda z gila się wyleczyła a żona jest w trakcie, to może jednak otworzę żeby się odkazić
zimno, 0 albo -1. do tego wiatr. więc 2km rozgrzewki, abc dynamiczniejsze, bez zbędnych przerw. trzy przebieżki i lecę.
start lotny, żeby jakąś prędkość startową mieć. bieg z wiatrem i z lekkim spadkiem.
pierwsze to chyba dogrzanie, hehe. zamiast biec to patrzyłem na tempo bo ciekawy byłem.
2,3,4 dosyć spokojnie. bez patrzenia na zegarek, z koncentracją na pracę rąk. bo rękoma to w ogóle nie macham.
piąte to tak troszkę jakby coś tam się mleczanu pojawiło, ale bez większych kłopotów.
ostatnie chciałem ciut podgonić to raz, że jakoś dziwnie mnie ukuła dwójka a dwa, wytraciłem rytm, spiąłem się zbytnio.
jako ciekawostkę podam dystanse ze stryda: 126, 125, 122, 122, 122, 126m. ciekawe jakby to poszło w kolcach na bieżni.
przerwa trochę w marszu, trochę truchtu. długość uzależniona od samopoczucia. jak było okej to ruszałem.
weszło chyba nieźle. jedynie może martwić stopa.
pobolewa jakby na śródstopiu, później ból schodzi na zewnętrzną część stopy a na sam koniec boli przy pięcie.
a ból to jest taki, że jakby był siniak i zbita stopa a kończy się tak jakby naciągnięte było. dziwna sprawa.
a jak biegnę szybko to nie boli
wniosek? TRZEBA ZAPIERDALAĆ!