3x (10x100/100m) p. 3' w truchcie
ale z dupy dzisiaj to wszystko wyszło.
garmin connect
wczoraj jeszcze zadowolony byłem, bo se myślę - pojadę na bieżnie. w miarę sucho, śniegu nie ma.
to wieczorem przyjebało tak, że na ulicach było lodowisko - kto będzie chciał to może sobie poszukać filmików na fb na profilu LDZ Zmotoryzowani Łodzianie.
a skoro dzisiaj nawet oblodzona była ścieżka rowerowa.
3km rozgrzewki (jakoś nie widzi mi się abc na chodniku wśród ludzi robić) i wio. w dzisiejszych warunkach pogodowo - temperaturowych (-3 stopnie o 14:30) postanawiam biec typowo na czuja.
pierwsza dycha średnio, bo zimno, bo wieje. noga niedogrzana. trochę pod wiatr, troche z wiatrem. pod górkę i z górki. poszło.
ale w kichach się zaczęło. pod koniec przerwy stwierdzam, że nie ubiegnę i truchtam do domu. czyli ok 10' przerwy.
po powrocie to już było takie rzeźbienie w gównie. dosłownie. druga trochę ciężej. bo i zastany i w sumie nogi bolą.
a trzecie to porażka. 6 zamiast 10, bo nie do końca przerobiłem trening. bo ostatnio biegałem to samo tylko w sztukach sześciu, nie dziesięciu. dwie zmieniłem, trzeciej nie.
no i rozbieganie też skrócone, bo znowu trzeba było do domu lecieć na toaletę.
więc nawet w sumie się zbytnio nie denerwuje, bo i po co.