Poniedziałek, 11 listopada 2019 r.
Drugi Częstochowski Bieg Niepodległości - 5 km
Czas netto 21:18 (brutto 21:21) - miejsce 31/329 łącznie bez podziału na płeć
Zacznę od tego, że to był udany dzień, choć do samego końca była wątpliwość na co tak naprawdę mnie stać w dniu dzisiejszym.
Do tej pory biegałem 5 km jedynie na parkrunie, który zalicza się raczej do kategorii podbiegowo-crossowych, gdzie jednak udało się na końcu września nabiegać 22:08.
Wtedy wydawało się, że to absolutny maks, ale potem było praktycznie 5 bitych tygodni treningu do 5 km z interwałami, biegami progowymi i forma rosła.
Założenie było biec na 21:40 lub trochę szybciej jeśli będzie rezerwa, ale jak wiadomo 5 km biega się na dużym dyskomforcie, więc ciężko ocenić czy jest rezerwa. Trasa wyglądała następująco:
Dzień był bardzo chłodny, ale słoneczny i bezwietrzny co naprawdę pomogło. W biegu startowało kilku znajomych z pracy plus spotkałem sporo znajomych z naszego parkruna, więc atmosfera rozgrzewki była genialna. Pozdrowienia dla p. Gerarda Gątka oraz Ernesta Dąbrowskiego. Trasa zawodów jest praktycznie płaska, kilka drobnych, nieznaczących podbiegów i zbiegów. Do przebiegnięcia były dwie pętle po 2.5 km. Nie było atestu, ale po biegu wszyscy z którymi rozmawiałem mieli pomiar 4.99-5.01 km (ja miałem 4,99 km ale biegłem sprytnie po optymalnej trasie).
Sam start klasycznie poprzedziłem mocną rozgrzewką, 2 km truchtu, ćwiczenia, 4 mocne przebieżki i na start. Tam ustawiłem się dość solidnie w 5 linii, co było dobrym wyborem.
Odśpiewaliśmy Mazurka Dąbrowskiego, odliczanie od 10 i start. Pierwsze 250 metrów było fatalne, kilka osób ustawiło się totalnie z dupy nie na swoje tempo, do tego było lekkie zwężenie na trasie i trzeba było wykonać parę slalomów, ale dość szybko się unormowało. Ci co biegli szybciej odskoczyli, reszta została z tyłu i zaczęło się biec normalnie. Miałem tą trasę obieganą więc wiedziałem jak biec, żeby nie nadkładać metrów i muszę przyznać, że to pomogło.
Pierwszy kilometr wszedł dość komfortowo na 4:13, ale na drugim tętno już dobiło solidnie na 95%+ lecz mimo tego nadał biegło się komfortowo. Drugi kilometr mimo agrafki wpadł w 4:18 co było dobrym znakiem bo czułem się dobrze. Dobiegając do końca pierwszej pętli (lekko z górki), zobaczyłem na zegarze czas 10:39 chyba co znaczyło, że biegnę gdzieś na czas trochę powyżej 21 minut. Dało mi to niezłego kopa i postanowiłem za wszelką cenę bronić wyniku. Trzeci kilometr wpadł w 4:19 i zaczynałem czuć trudy biegu, jednak przed agrafką kolega Tomek Bator krzyknął mi, żebym się trzymał, przez co zrobiło się raźniej. Widziałem i słyszałem też innych kibiców: moją żonę, ojca, kolegów z pracy, którzy mi kibicowali. To dodawało otuchy i odwracało uwagę od tego, że zaczyna bardzo boleć.
Czwarty kilometr wpadł w 4:17, co dawało duże szanse na dobry rezultat. Tutaj niestety zaczęły się dublowania wolniejszych zawodników i tych co przegrzali z tempem, przez co jak oceniam straciłem z 5-10 sekund. Ale nie ma co narzekać taka specyfika biegu w pętlach. Można to zobaczyć na jednym z filmików. Piąty kilometr minął też dość szybko jak już było słychać metę i kibiców organizm poderwał się do finishu, który wyszedł w około 4:08 (996 metrów). Za samą metą dostałem wodę, medal i momentalnie znalazłem sobie miejsce do leżenia na trawie. Odpoczywałem solidne 3 minuty zanim udało mi się wstać. Kilka zdjęć i filmików z imprezy jest poniżej.
Jak się okazało tętno 193 nie było moim tętnem maksymalnym, pojawiły się odczyty 194. Oznacza to, że trzeba ustawić 195 bo nie był to bieg do wyrzygu

O tym co dalej w planach o moich przemyśleniach o treningu pod 5 km napiszę za parę dni jak odpocznę i sobie poukładam plany. Wstępnie chcę pobiec dwa razy na 10 km (bieg wiosenny w Chorzowie treningowo i 18 kwietnia 2020 Bieg Częstochowski, gdzie będę celował w wynik sub44.
https://youtu.be/CXdAHH57D6I Dublowanie? / wymijanie wolniejszych zawodników drugie okrążenie
https://www.youtube.com/watch?v=3iQ4CkFmfbQ Inny filmik z pierwszego okrążenia
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.