atestowane 5km
Profil trasy
Cel nakreśliłem wczoraj
19:xx, gdzie dwójka z przodu była by
porażką.
Założenia: biec 3:56-7-8/km i wytrzymać to do końca, realnie myślałem o wyniku 19:5x
Przed wyjściem z domu spoglądam przez okno i mówię jest dobrze, ściemniło się, na co dzieci "
Tata zdejmij słoneczne okulary"
Na miejscu rozgrzewka 1,7km podczas której wybiegłem spod drzew na słońce i przez chwilę mnie przytkało, spoglądam na zegarek i widzę tempo 5:30/km

, myślę lekko nie będzie, czy w ogóle dam radę ?
Start, ustawiłem się w 3-4 linii, a niech szybsi mnie wyprzedzają zamiast ja mam tracić energię na wyprzedzanie wolniejszych, a może już jestem szybki

.
Pierwsze 200-300m sztywno, trema z ustawioną wysoko sobie poprzeczką i myśl o tym, ale szybko przemija.
Luknięcie na zegarek, tempo 3:52 ale biegnie się dobrze więc nie zwalniam.
Pierwszy kilometr odczucia- "lekko", tempo 3:52.
Drugi kilometr odczucia -"dość lekko", tempo 3:51.
Trzeci kilometr odczucia -"średnio", w połowie woda, nie potrzebowałem ale wszyscy brali więc ja też, mikroskopijny łyk i reszta na siebie, tempo 3:51.
Czwarty kilometr odczucia "średnio-ciężko", po połowie z przesunięciem na ciężko ale wiem że już nie dużo do końca i trzeba to tempo dowieźć do piątego kilometra, tempo 3:51.
Piąty kilometr, wiem że mam duży zapas do założeń 19:5x, ale skoro tak dobrze idzie to szkoda zaprzepaścić tak równy bieg i schrzanić ostatni kilometr tempem ponad 4:00.
Odczucia "ciężko", staram się trzymać tempo a nawet dawać coś więcej, momentami wydłużając krok, zerkam na zegarek, tempo 3:4x, nie dowierzam że tak szybko, czekam na finisz przy aplauzie publiczności, przeciągam ten moment, przed ostatnim zakrętem jeszcze 250m do mety - za wcześnie, po wyjściu z zakrętu 200m - za wcześnie, ostatnia prosta 150-100-50m - nie wiem czy finiszowałem - ostatnie 80m z Garmina w tempie 3:21 więc być może tak.
Na zielonym dywanie uszczęśliwiony sukcesem biegnę już z uniesionymi rękoma do góry, zauważył to spiker i zapytał
"Chyba życiówka", na potwierdzenie czego po przekroczeniu mety uniosłem kciuk do góry co też zauważył i potwierdził.
Wynik 19:24, śr. tempo 3:52/km
Miejsce open 33/357
Miejsce M40 5/47
Podsumowując, był to perfekcyjny bieg, idealne go wytrzymałem, równe trzymanie tempa bez momentu konania, być może ocierałem się o "bardzo ciężko" ale nie odbierałem tego w ten sposób.
Był to chyba najlżejszy start z tych poważnych w walce o czas, ale z kolei słowo najlżejszy wcale nie oznacza że mam niedosyt z tytułu że mogłem jeszcze coś dołożyć bo raczej nie, dobiłem do 99% tętna maksymalnego, choć też tego nie czułem.
Odbieram to jako optymalny bieg na maksymalnym poziomie aktualnej formy i adaptację organizmu do takiego wysiłku jak i szybszą regenerację po nim.
Nie mogę tu nie wspomnieć o sukcesie mojej małżonki która również zrobiła swoją życiówkę czasem 29:09, i jednocześnie jest współautorem mojej, bo to ona codziennie na urlopie motywowała mnie do robienia planka i wykonywała go ze mną. Pisałem wczoraj o tym żartobliwie ale fakt jest taki że plank był codziennie i byliśmy jedynymi osobami na basenach w tej pozie
Po zawodach sprawdziłem jeszcze muzyczną formę Mezo, bo biegowa w półmaratonie 1:28:05
P.S. I tylko szkoda 1/3 zabawy
jacekww pisze:
Moje nowe wyzwanie to,
5000 m – 1169 sekund = 19:29 sek
10000 m – 2399 sekund = 39:59 sek
21097 m – 5399 sekund = 1:29:59 sek
nie biegając wg. żadnych planów treningowych i nie robiąc (rozbiegań, siły biegowej, szybkości, tempa startowego, interwałów, przebieżek, podbiegów) oraz wszystkiego innego co powinno się zrobić, a czego robił nie będę.
ale i tak złamałem zasady
