Tak więc od niedzieli postanowiłem pobiec dopiero wczoraj, jednak to nie wyszło więc pobiegłem dzisiaj rano po 9. W książce Joe Friel - Trening z Pulsmometrem, opisane jest, że 2 tyg przed maratonem należy niezawiele biegać - zalecane są interwały 90 sekund biegu tempa zawodów i 3 min odpoczynku i tak max razy 6 - co daje w sumie niecałe 10 minut rzeczywistego biegu - na co jednak się nie zgodziłem. Pobiegłem tak: 1 km potem 300 metrów niedawnego Wrocaławia od 25 km

i tak razy 6. Tempo na 6:00 w sumie wyczuwam. Puls miałem na nim dość spory - ok 147-150. Pewnie jeszcze muszę wypocząć, co staram się robić, ale nie da rady leżeć przy trójce dzieci - żona weźmie rozwód hehe

.
Takie treningi chcę codzień do piątku rana włącznie i odjazd rodzinny na stolicę . Odjazd nr 2 tam po Orlenie.
Z pesymistycznego wora:
- nadal rwie lewy pośladek (nie dało niebieganie 5 dniowe nic, w sumie nie przeszkadza to ale nie pozwala na mocne tempo, ale przecież i tak na Maratonie go nie będzie(
- coś w kark weszło
- kaszel minimalny ale nie ma gorączek
-
starczy
