raSheed -9ty Półmaraton Warszawski w 1:40h

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
raSheed
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 08 lip 2013, 08:37
Życiówka na 10k: 47:20
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dzisiejszy wpis rozpocznę od tradycyjnego przywitania, które towarzyszy mi od kilku dni...o korfaaaaa ale zimno
W porównaniu do innych regionów kraju nie mamy we Wrocławiu dramatu, tak więc tydzień zakończony z przebiegiem 47km, z tego 2 BSy i 2 mocne treningi. BSy dłużą mi się niemiłosiernie, więc nie będę wchodził w ich szczegóły.
2014-01-20 16:14 14km BS
2014-01-23 16:33 10km BS
jak utrzyma się mróz, to w tym tygodniu BSy zrobię na bieżni elektrycznej, a do tego dodam jakiś trening obwodowy, żeby się wzmocnić trochę.

O wiele ciekawszy był trening ze środy, a także ten z wczoraj.
W środę miałem rozpisane 6 x 1km w tempie 4:15 min/km z przerwą 4 minuty
2014-01-22 16:37
Dystans 11.29 km
Czas trwania 1g:00m:10s
Średnia prędkość 5:20 min/km
Kalorie 849 kcal
Średnie tętno 162
Max tętno 186

Rozgrzałem się, a potem ogień. W zasadzie całkiem spokojnie weszły kolejne powtórzenia. Po treningu prysznic i kino - "Pod Mocnym Aniołem". Film robi wrażenie, są sceny, że człowiek się śmieje, ale są i takie, gdzie do śmiechu nie jest. Znajomi z pracy przed i po seansie poszli się napić, żeby lepiej się wczuć w klimat filmu :hahaha:

Drugi mocny trening w tym tygodniu, to zaordynowane przez Marcina 3 x 3km w tempie 4:38 min/km z przerwą 2 min.
Tego treningu się obawiałem, bo wczorajsze -11 nie zachęcało do wyjścia na dwór, poza tym obżarłem się pizzą w pracy.
2014-01-25 16:41
Dystans 12.10 km
Czas trwania 1g:01m:04s
Średnia prędkość 5:03 min/km

Znów okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują :D kolejne trzykilometrówki weszły z zegarmistrzowską precyzją :hej:
Dlatego postanowiłem się wynagrodzić i wieczór spędziłem na mieście popijając Jacka Danielsa z colą i bawiąc się na parkiecie.
Oczywiście o mało nie zebrałem przy okazji w zęby od jakiegoś troglodyty, ale cóż...jakieś przygody zawsze muszą być :bum:
BLOG | Komentarze

5km ->21:32 Wrocław GPzBiegiemNatury 6 bieg 08.13.2014
10km -> 44:45 Dziesiątka Wroactiv 16.03.2014
21,095km -> 01:48:34 XXVI Bieg Lwa Legnickiego 06.10.2013
1/4 IM -> 2:56:10 Poznań 04.08.2013
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
raSheed
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 08 lip 2013, 08:37
Życiówka na 10k: 47:20
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Kabooooom :D

Trochę mnie nie było, przez 2 tygodnie zmagałem się z choróbskami różnymi...pewnie gdybym odpuścił po pierwszych objawach ze 2 treningi, to bym stracił tylko tydzień a nie dwa. No ale człowiek mądrzejszy, i skończyło się na tym, że po 10 dniach poszedłem do lekarza, bo płuca już napierdzielały.
W tym tygodniu udało się już wrócić do zdrowia i treningów. Wczoraj po raz kolejny wziąłem udział w GP zBiegiemNatury. Nie spodziewałem się szału, ale liczyłem, że skończę jak zwykle przed moim kolegą, z którym razem jeździmy biegać...niestety na ostatnich 400m na stadionie przebiegł obok mnie jak lokomotywa, a ja zmotywowałem się do sprintu jedynie na ostatniej prostej. Oficjalny czas 22:18 i dopiero 71 miejsce. Na pocieszenie biegłem za baaaardzo miłą panią w obcisłych leginsach :bum:
Dziś na zakończenie weekendu 19km BSa po wałach...chyba będę tam częściej jeździł, bo jednak z dala od zgiełku biega się o wiele lepiej

Dystans 19.02 km
Czas trwania 1g:44m:03s
Średnia prędkość 5:28 min/km
Kalorie 1500 kcal
Średnie tętno 163
Max tętno 176


aaaa byłbym zapomniał :)
dostałem na dziś zaproszenie na test pianek blueseventy. popływałem we wszystkich modelach...jednak wyporność jest niesamowita i nawet taki pokraka kraulowy jak ja pływa w nich jak ryba...no to zamówiłem :spoczko:
BLOG | Komentarze

5km ->21:32 Wrocław GPzBiegiemNatury 6 bieg 08.13.2014
10km -> 44:45 Dziesiątka Wroactiv 16.03.2014
21,095km -> 01:48:34 XXVI Bieg Lwa Legnickiego 06.10.2013
1/4 IM -> 2:56:10 Poznań 04.08.2013
Awatar użytkownika
raSheed
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 08 lip 2013, 08:37
Życiówka na 10k: 47:20
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dzień dobry po 3 tygodniach nieobecności w temacie :)

Generalnie to nie działo się nic ciekawego przez ostatni czas, więc i pisać nie było o czym. Ostatnia faza przygotowania do półmaratonu już na półmetku. Zostały 3 tygodnie do startu, więc człapię sobie akcenty i BSy. Dodatkowo sprawiłem sobie rower na dojazdy do pracy, ale jeszcze nie zdecydowałem się przesiąść na stałe na 2 kółka - telekonferencje z Chińczykami o 6:30 CET skutecznie mnie zniechęcają.
W kolejnych tygodniach przebiegłem 44, 50 i w końcu w tym 40 kilometrów.
Tydzień temu mar_jas rzucił mi wyzwanie biegowe, tak więc nagrałem krótką relację ze stadionu we Wrocławiu:
http://youtu.be/FyA4pZFHmkY
Nie będzie ze mnie Robert de Niro, ale jak roboty nie będę mógł znaleźć, to się zgłoszę do 'trudnych spraw' czy innego serialu w polsacie :bum:

Wczoraj wziąłem udział w ostatnim biegu z cyklu GP Z Biegiem Natury we Wrocławiu. Od początku tygodnia czułem, że jest moc w nogach i może uda się powalczyć o oficjalny czas poniżej 22 minut. W sobotę pogoda bardzo dobra, ale mimo wszystko ubrałem długie spodnie i bluzę.
Odebrałem pakiet startowy i na rozgrzewce od razu zlokalizowałem miłą panią, za którą biegłem 3 tygodnie temu...tym razem wygląda jeszcze lepiej, więc idea trzymania się za nią była bardzo kusząca :bum:
Szybko poszliśmy z kumplem Markiem na start i przez to chyba zaplątaliśmy się między wolniejszych biegaczy.
Na zegarku twardo ustawione tempo poganiacza na 4:10-4:20.
Pierwszy km 4:19, więc całkiem całkiem, na drugim odnalazłem wzrokiem moją 'zającową' i ustawiłem się na strategicznej pozycji. Tempo tego km to 4:21. Na kolejnym koleżanka zwolniła, wyprzedziłem ją i dostrzegłem sąsiada, który zwykle biegał na 23 minuty. Chwila zwątpienia, czy zegarek mnie nie oszukuje, ale wychodzi, że nie. 3km poszedł w 4:22 a sąsiad chyba przeszarżował na początku.
Zawsze na 4km mam myśli, że po co mi to wszystko, że nie dam rady, że może lepiej sobie podarować i zejść do samochodu - akurat biegniemy wzdłuż parkingu. Na szczęście moja mocna psychika nie pozwala mi się poddać. Ścieżka zwęża się i obok siebie biec może maksymalnie 2 zawodników. Dobiegam do 5 osób zbitych w grupę i nie mam pojęcia jak ich wyprzedzić. W końcu żeby nie stracić za dużo czasu wbiegam na nieubitą część i mijam wszystkich. Kosztuje to jednak trochę sił więc muszę złapać oddech. Myślałem, że tak mnie zamroczyło, że już widzę, co bym chciał widzieć, ale okazuje się, że miła koleżanka przyspieszyła i usadowiła się znowu tuż przede mną...najssss niby dzień kobiet a tu taki miły prezent dla mnie :spoczko: Czwarty kilometr jak zwykle najsłabszy...ale to najsłabszy znaczy 4:25 :hej:
Przez cały czas nie wypatrywałem Marka, ale wiedziałem, że ma mocny ostatni kilometr i trzeba będzie dać z siebie wszystko, żeby go pokonać. Wbiegliśmy na stadion, na przeciwległej prostej odwróciłem się, gdy mijał mnie jeden biegacz, ale to nie był Marek. Liczyłem że może równym tempem od początku udało się go zgubić, ale się przeliczyłem. Na łuku pojawił się i minął mnie po wewnętrznej. Przed biegiem powiedziałem mu jednak, że tym razem mu nie odpuszczę, choćbym miał paść trupem za metą. Dałem mu odejść na jakieś 5 metrów, ale sam minąłem jednego gościa jeszcze przed wyjściem na ostatnią prostą. 50-70 metórw przed metą zacisnąłem poślady i zebrałem się na finisz. Poczułem moc jak Bolt, chociaż pewnie z boku mogło się wydawać, że stoimy w miejscu. W każdym razie...nawet jak staliśmy w miejscu, to Marek stał bardziej. Wyprzedziłem jego i miłą koleżankę na 5 metrów przed metą i wpadłem na metę sekundę przed nimi :sss:
Jak powiedział Marek po biegu nie spodziewał się, że jeszcze się zerwę, a jak zobaczył że jednak go mijam, to już nie miał czasu na reakcję. Ostatni kilometr zrobiłem w 4:10, a Marek w 3:57 :orany:

Podsumowując... oficjalny czas 21:32, nowa życiówka całkiem przyzwoita. 9 listopada podczas pierwszego biegu udało się zrobić 22:42. 70 sekund progresu przez 4 miesiące brzmi dobrze, szczególnie że przygotowuję się do półmaratonu a nie stricte pod 5km.
Jestem też pod wrażeniem postępu Marka, który w 1 starcie zanotował 24:11, a teraz ma życiówkę 21:33. Cieszę się, że udało się go namówić na bieganie i triathlon :D
Teraz przede mną trzy tygodnie ostrej pracy fizycznej i psychicznej, aby w Warszawie udało się zrealizować założony cel...a po drodze, już za tydzień atestowane 10km we Wrocławiu. Tutaj też mam ambitny plan do zrealizowania :)
BLOG | Komentarze

5km ->21:32 Wrocław GPzBiegiemNatury 6 bieg 08.13.2014
10km -> 44:45 Dziesiątka Wroactiv 16.03.2014
21,095km -> 01:48:34 XXVI Bieg Lwa Legnickiego 06.10.2013
1/4 IM -> 2:56:10 Poznań 04.08.2013
Awatar użytkownika
raSheed
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 08 lip 2013, 08:37
Życiówka na 10k: 47:20
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Całe szczęście, że ta dzisiejsza 'dycha' to był etap przygotowań do półmaratonu w Warszawie, a nie start A.
Ale po kolei...
Wczoraj odebrałem pakiet startowy, fajne skarperki biegowe brubeck'a do tego wafle ryżowe sonko i runner's world z listopada 2013 :bum:
Potem sesja ładowania węgli :D
Pogoda przez cały weekend do bani, deszcz, wiatr chwilami porywający wszystko na swojej drodze. No ale jak się człowiek zapisał, to trzeba wystartować.
Burdel od samego startu...połowa ludzi nie wie, w którą stronę będzie biec, potem cofanie z 40-50m żeby wszyscy z czołówki byli po dobrej stronie startu.
Zegarek ustawiony na 4:25-4:32 na każdy kilometr no i ruszamy. Wg planu niepełne kółko wokół stadionu a potem wybiegamy na ulice pięknego miasta Wrocław.
No i zdziwienie już po 4 minutach biegu...dlaczego robimy kółko wokół stadionu? Ktoś nie dopilnował czołówki, nie poprowadził odpowiednią drogą i klops już po pierwszym kilometrze. Robimy drugie wybiegamy w końcu (chociaż już wiedzieliśmy, że jest dooopa i myśleliśmy, żeby zrobić 10 rund honorowych :hahaha: )
i tam wita nas tabliczka 1km :D
Aleja Śląska jest szeroka, więc początek w miarę, bo ludzie biegną całą ławą...no ale potem nawrotka i robi się tłoczno prawie jak przy bojach w triathlonie :hej:
powrót tą samą aleją, 3 pasy więc już w ogóle luz, no ale potem wbiegamy w ulicę Królewiecką i jest kupa... może 3 metry pasa, więc od razu wbiegam na przeciwny...jeszcze nikt nie biegnie z naprzeciwka więc można trochę ludzi wyprzedzić. Gorzej zrobiło się, jak po nawrotce czołówka zaczęła wracać...no to szybka decyzja przerzucam się na ścieżkę rowerową i mijam kolejnych ludzi...
W tym momencie nie wiem już kto na jaki czas biegnie, bo podobno w pewnym momencie ludzie się zorientowali i nie wszyscy zrobili 2 kółka na stadionie...w związku z tym stali się 'zawalidrogami' nie ze swojej winy. Wkurw już maksymalny, no ale co zrobić zejść z trasy? Trzeba mieć mocną psychikę. Przed nawrotką wodopój. Jesuuu ale burdel...niektórzy się zatrzymują, niektórzy idą, niektórzy przebiegają w poprzek. Ja odpuszczam, ale kolega Marek potrącił jakąś panią sięgając po kubek z wodą. Przez całą tą część WMORDĘWIND straszny.
Wg rozpisek przy trasie 5km za nami...no ale na zegarku już 6, a kolejne km w czasie:
4:24
4:24
4:30
4:27
4:30
4:30
Kolejny nawrót i kolejny tłok. na szczęście teraz przez 2 km wiatr w plecy. No ale nie ma jak wyprzedzać.
Dalsza część w sumie bez historii, wracam na aleję, kolejna nawrotka. Dobiegam do oznaczenia 9km, a mój Garmin kończy odliczać 10ty.
4:30
4:30
4:32
4:28
Ostatni - czyli jedenasty - kilometr zaczyna się podbiegiem na esplanadę stadionu. Nie dałem rady utrzymać tempa 4:30, łydy już piekły, dodatkowo na samej esplanadzie wiatr zawiał tak, jakby chciał porwać moje 80kg w siną dal. Nie dałem się i zdobyłem się jeszcze na jakiś mały finisz...chociaż w sumie nie wiem po co. tak czy inaczej ostatni km 4:43
50cm za metą korek...jak można rozdawać medale zaraz za metą ...przecież można to zrobić jakieś 100m dalej tak, żeby wszyscy mogli spokojnie przebiec przez linię mety.
Za metą butelka wody, bułka z jabłkami i dwa tysiące wkur*ionych na maksa ludzi.

Jedyna optymistyczna wiadomość...nowa życiówka na 10km 44:45
chociaż jest i druga...nie kazali nam na razie dopłacić za dodatkowy kilometr tego atestowanego biegu :bleble: :bum: :hahaha: :hej: :hejhej:
Zła wiadomość jest taka, że zgubiłem buffa, bo zacząłem biec w nim, ale go zdjąłem i wsadziłem do kieszeni...po czym gdzieś wypadł i nie zanotowałem tego w ferworze walki.
BLOG | Komentarze

5km ->21:32 Wrocław GPzBiegiemNatury 6 bieg 08.13.2014
10km -> 44:45 Dziesiątka Wroactiv 16.03.2014
21,095km -> 01:48:34 XXVI Bieg Lwa Legnickiego 06.10.2013
1/4 IM -> 2:56:10 Poznań 04.08.2013
Awatar użytkownika
raSheed
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 08 lip 2013, 08:37
Życiówka na 10k: 47:20
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Nieprzeczytany post

operacja 9. Półmaraton Warszawki

Po 6 miesiącach przygotowań, wylewaniu potu na treningach przyszedł w końcu 13 tydzień marca 2014, który miał się zakończyć moim drugim występem z półmaratonie. Od ostatniego wpisu na blogu działo się dużo...chyba nawet za dużo. Najpierw 20.03 - pierwsza w tym roku wycieczka do pracy na świeżo zakupionym 29erze Unibike. Po wyjściu z pracy okazało się, że jakiś scurvysyn go sobie przywłaszczył...załamka :ojnie: :wrr:
Potem 25.03 odstawiłem auto do mechanika na wymianę tarcz i klocków. Przez 3 dni walczyli z pordzewiałymi zaciskami na tylnej osi i auto odzyskałem kilka godzin przed wyjazdem do wawy. Dodatkowo już z mojej własnej głupoty poszedłem 25.03 na gokarty z kolegami z pracy i obiłem sobie żebra nie zwalniając na jednym z zakrętów :trup:
No ale to tyle narzekania. Nadeszło popołudnie 28.03 i pojechaliśmy z kolegą do stolicy.
Jeszcze w piątek udało się odebrać pakiety startowe - w nich koszulka bawełniana, bezrękawnik do biegania i taki worek na to wszystko :)
Nocleg mieliśmy u kumpla na Gocławiu, więc strategicznie dobra pozycja do dojazdu na start :D
Jeszcze w piątek wyjście na urodziny koleżanki...powrót po 2h, bo poziomu abstrakcji prowadzonych rozmów mój mały rozumek nie ogarniał
Sobota leniwa, ale jako że ładna pogoda, to pojechaliśmy pod stadion na expo, wygrzać mordy w słońcu, spotkać się z trenerem Marcinem a potem zjeść porządny obiad w pizza hut :hahaha:
Wieczorem makaron i odpoczynek. Strasznie zadżumiony byłem
W niedzielę śniadanie, dwójeczka i na start.
Jestem pod wrażeniem organizacji, wszystko na swoim miejscu, wszystko sprawnie zarządzane.
Zrobiliśmy rozgrzewkę, ustawiliśmy się w swojej strefie tuż przed zającami na 1:40.
Czy obraliśmy dobrą strategię to nie wiem, w zegarku wbite 4:44 na wirtualnym partnerze, stracić jak najmniej na Agrykoli a potem ogień :D
Przebiegłem może 500m i patrzę znajoma twarz Marcina, krzyczę do niego żeby mi fotki zrobił.
Pierwsza piątka w zasadzie w założonym czasie 23:42. Po drodze fajna atmosfera, dużo kibiców, punkty kibicowania, nawet policyjna orkiestra pod pałacem prezydenckim :D
Kubek wody wypity na wodopoju i dalej druga piątka z tunelem pod Wisłostradą.
Na 10km wpadliśmy z czasem 47:27 - nie jest źle, ale jednak już 7 sekund do tyłu.
Kolejny wodopój, kolejny raz Marcin z aparatem na trasie i tabuny kibiców żywiołowo dopingujących do walki z samym sobą.
Między 11 a 15 km zaczęło mnie coś kłuć w brzuchu, ale udało się to jakoś rozbiegać i zlikwidować ból pracując mięśniami brzucha.
Starałem się też kontrolować czas po każdym kilometrze, zjadłem banana i popiłem wodą jeszcze przed wbiegnięciem do Łazienek.
Już po 14km zauważyłem, że jesteśmy bardziej do tyłu niż planowaliśmy, na 15km moje wyliczenia się potwierdziły - 1:11:33, czyli o 33 sekundy za założonym czasem.
Na 16km Agrykola, miało boleć i bolało, tempo spadło do 5:06, ale na szczęście nie było totalnego dramatu. Pogodziłem się z planem, że nie zejdę poniżej 100 minut w półmaratonie, ale postanowiłem, że nie dam się tak jak w Legnicy, gdzie tempo spadło mi o 30-60sek.
Cała piątka między 16 a 20 km wyszła w tempie 4:57 min/km. Marcin znowu czekał w gotowości z aparatem na moście Poniatowskiego. Chyba nawet po fotkach będzie widać, że tym razem nie było żadnego kryzysu.
Nie mniej jednak na ostatnich kilometrach łydy i uda piekły mnie niesamowicie. Marek z którym biegłem razem do około 18-19km wysunął się trochę do przodu i w zasadzie nie byłem się w stanie zmusić, aby go podgonić. Koniec końców finiszował 12 sekund przede mną, a mój czas netto na mecie to 1:41:37.
Za linią mety dochodziłem do siebie z 10 minut, ale nie padłem spektakularnie, tylko po prostu musiałem odpocząć :D
Po powrocie do kolegi i wzięciu prysznica byłem w zasadzie jak nowy.

Biorąc pod uwagę założenia, to mógłbym być zawiedziony, ale patrząc realnie na swoją dyspozycję i to, że pobiegłem na maksimum swoich możliwości, to jestem zadowolony. Cel zostaje taki sam, natomiast nie wiem kiedy znowu podejmę się próby jego realizacji. Na ten moment czas zacząć poważniejsze przygotowania do 1/4 IM i 1/2 IM.

Dziękuję Marcin za świetny plan treningowy i wsparcie w niedzielę na trasie. Oczywiście zapomniałem już kiedy będziemy świętować, ale na pewno będzie gruuuubo :D
BLOG | Komentarze

5km ->21:32 Wrocław GPzBiegiemNatury 6 bieg 08.13.2014
10km -> 44:45 Dziesiątka Wroactiv 16.03.2014
21,095km -> 01:48:34 XXVI Bieg Lwa Legnickiego 06.10.2013
1/4 IM -> 2:56:10 Poznań 04.08.2013
ODPOWIEDZ