Niedziela 06/03/2011
14.0km 1:30:52 (śr.6:29 min/km, śr. 157 bpm)
Niedzielne długie wybieganie z mężem. Aby ukryć się przed silnym wiatrem, który znów niestety do nas powrócił, zaszyliśmy się w lasy po południowej tym razem stronie miasta. Ilu to fajnych miejsc w okolicach Strasbourga bym nie poznała, gdyby nie bieganie! Początek bardzo spokojnie, potem trochę szarpania tempa, a od dziesiątego kilometra w sumie samo z siebie BNP od 6:42 do 5:24 (ostatni kilometr to podkręcony już celowo

). Ogólnie bardzo przyjemnie, choć pod koniec nogi dawały znać, że trochę minęło odkąd musiały ostatni raz przebierać przez półtorej godziny bez przerwy. Ale pomimo tego, jak się zamyślałam, to same przyspieszały.

To, że automatycznie lądowałam gdzieś w okolicy planowanego tempa półmaratonu, to chyba dobry znak.
A, właśnie...czas to oficjalnie ogłosić

: 15 maja atakuję
półmaraton europejski w Strasbourgu! Okoliczności przyrody nie tak piękne, jak miało być w Lozannie, ale trasa też ciekawa, częściowo we Francji, częściowo w Niemczech. Zaczynamy pod Radą Europy, nieopodal Parlamentu Europejskiego, potem troszkę "zwiedzania" starego miasta, przebiegnięcie wokół naszej pięknej katedry


następnie prawie pod moimi oknami

w drodze do "Ogrodu Dwóch Brzegów" - nadgranicznego parku z przecinającym go Renem (po drodze jest również drugi co do wielkości port na Renie).

Tam przeprawimy się do sąsiadów tą dizajnerską kładką pieszo-rowerową.

Pokręcimy się trochę po Kehl i będziemy wracać znów ku Parlamentowi, ostatni zakręt przy Trybunale Praw Człowieka i metaaa! Na ekranie wygląda całkiem łatwo.
To duża impreza - blisko 10 tys. biegaczy w sumie (5km, 10km i półmaraton), więc mam nadzieję, że tym razem i w moich okolicach czasowych towarzystwa nie zabraknie. Chętnie pobiegłabym z zającem - tegoroczna nowość na tej imprezie - ale obawiam się, że nawet najwolniejszy z nich będzie dla mnie ciut za szybki prowadząc na 2h00 brutto. Swoje szanse oceniam raczej na 2h05. Ale żeby się tak bezużytecznie po głowie nie skrobać i nie gdybać, to szczęśliwe w Wielkanocny Poniedziałek jest taka miła dyszka w podmiejskim lasku z czekoladą w nazwie i wtedy powinno się wyklarować, czy będzie co marzyć o gonieniu króliczka, czy nie.
