B&B - czerwiec: zakonczyc wreszcie tę wiosnę...
Moderator: infernal
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
12,5 km BC1. Czas - ok. 1:11.
Betasso. Legginsy Kalenji 1000. Koszulka z krótkim, bluza cienka z dlugim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. Rękawiczki zdjęłam po kilometrze.
Coś mi się przestaje dobrze biegać w betaskach... Jezeli jutro się wybiorę do Falenicy, raczej Brooksy będą grane.
Plany na weekend - Falenica albo krosik koło domu, a w niedzielę kolejny etap Ekomaratonu
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nie jestem pewna, czy to nadal kategoria zawody
Falenica, 10 km, czas 1:07 z jakimiś ułamkami
Trening to był, na pewno silnej woli. Pokusa zejścia z trasy była ogromna...
Brooksy (Cascadia). Legginsy cieple, cienka koszulka z długim, cienka kurtka, koszulka startowa. Czapka, rękawiczki. Trochę za ciepło Za to jak dojechałam do domu w Brooksach zrobiła się powódź Skarpetki mogłam wyżymać.
Jutro Ekomaraton. Może potem będe miala chwilę napisac coś więcej
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Dzisiaj to faktycznie były zawody.
Toyota Ekomaraton Targówek, edycja druga.
~10,1 km - ~46:53
Puma Complete TF ALRROUND (kolce, 6 mm). Legginsy ciepłe. Koszulka termo-... bez rekawow, koszulka z dlugim, cieniutka kurteczka, koszulka startowa. Czapka. Rękawiczki cienkie (zdjęłam po 5 km). Minimalnie za cieplo, chociaż przed startem zamarzlam na kosc.
Aha, i najważniejsze Wynik wynikiem, ale miejsce też czasami się liczy - a tu znowu byłam druga :D Nie wiem, jakim cudem, ale tak wyszło. Zwyciężczyni zdecydowanie była poza moim zasięgiem. I nie tylko moim. Ruszyłysmy zatem we trzy "podiumówki" z poprzedniej edycji. Chciałam się trzymać za dziewczynami (wiadomo, z tej trójki to ja jestem najsłabsza, nie mam złudzeń). Ale już na pierwszej prostej (a prosta ma z 700 m) popełniłam coś, o czym byłam przekonana niemal do końca biegu, że było błędem taktycznym. Tymczasem chyba jednak było to bardzo dobre posunięcie. Dwa kółka (po ~3,35 km) biegłyśmy pociągiem - słyszałam pierwszą z dziewczyn tuż za moimi plecami, drugą tuż za nią. No trudno, myślałam sobie, najwyżej pociągnę ile dam radę, i odpuszczę. Jak zaczną mocny finisz, to i tak pozamiatane. Ja mam słaby finisz + będę wykończona. Tymczasem pod koniec drugiego kółka zaczęło się dziać coś dziwnego... Najpierw usłyszałam, że odległość między mną a dziewczynami robi się większa. Akurat przebiegałam obok meto/startu. Mialam przed sobą długą prostą. Przyspieszyłam. Potem musialam się troche wyhamować, bo wiedzialam, że tak szybko 2 km jeszcze nie dobiegnę. Na drugim kilometrze tej trasy jest tak zakręt, na którym da się kątem oka rzucić za siebie. Rzuciłam zatem kątem. Okazało się, że dziewczyny się przetasowały, ale faktycznie są kilkadziesiąt metrów za mną. Nie zwolniłam jednak, a nawet starałam się przyspieszyć, pamietając o tym nieszczęsnym finiszu. Było mi już wysztko jedno, jak wyjdę na zdjęciach. Prułam, ile sił w nogach. Udało się Dobiegłam, druga z kobiet i pierwsza z "pociągu" Miłe I jakie motywujące Poprzedni wynik poprawilam o prawie poltorej minuty...
A kolce się sprawdziły, bardzo. Drugi raz w życiu biegłam w kolcach (ale poprzednio króciutko i na stadionie). Na dzisiaj był to zdecydowanie najlepszy wybór.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Jeżeli miarą zajechania się na zawodach jest tempo rozbiegania kolejnego dnia, to zdecydowanie wczoraj się zajechałam
12 km bardzo wolno - czas:~1:12.
Tak straszyli i starszyli tymi wracającymi mrozami, że ubralam się dzisiaj jak na -20. Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000 + spódniczka. Koszulka z długim, bluza na cienkim polarku z dlugim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka polarowa. Bylo -8 i lekko się ugotowałam...
12 km bardzo wolno - czas:~1:12.
Tak straszyli i starszyli tymi wracającymi mrozami, że ubralam się dzisiaj jak na -20. Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000 + spódniczka. Koszulka z długim, bluza na cienkim polarku z dlugim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka polarowa. Bylo -8 i lekko się ugotowałam...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
O wczorajszym treningu trudno powiedzieć, że był treningiem.
Po 5 km spokojnego BC1, kiedy rozważałam, czy pobiec sobie 12 czy 14, czy może zrobić jakieś przebieżki, czy niekoniecznie, czy może skipy i podskoki czy jeszcze coś innego, kiedy mój żołądek zaprotestował przeciwko gwaltownym ruchom, dotruchtalam do 6 km po czym dospacerowalam do domu.
W sumie - 6 km w 35 minut.
Wieczorem nie chcialo mi się wychodzić.
Strój jak w poniedziałek.
Po 5 km spokojnego BC1, kiedy rozważałam, czy pobiec sobie 12 czy 14, czy może zrobić jakieś przebieżki, czy niekoniecznie, czy może skipy i podskoki czy jeszcze coś innego, kiedy mój żołądek zaprotestował przeciwko gwaltownym ruchom, dotruchtalam do 6 km po czym dospacerowalam do domu.
W sumie - 6 km w 35 minut.
Wieczorem nie chcialo mi się wychodzić.
Strój jak w poniedziałek.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Dzisiaj za to postanowiłam zrobić porządny trening. Trochę sie balam, jak to się będzie mialo do kolacji jedzonej po 22, ale niech tam. Na cale szczeście dzis zoladek wytrzymal.
Malo tego, udalo mi sie zaskoczyc sama siebie - wstalam o 5.10 i o 5.25 juz moglam wyjsc z domu, więc mialam w sam raz czasu na porządny trening.
Porządny trening:
10,15 km BC1 - 56:40
10x~130-150 m podbiegu (tzw. nekrotrening, czyli podbieg pod cmentarz, dzisiaj dodatkowo cały jeszcze w śniegu).
4,2 km BC1
W sumie 17,2 km w 1:37.
Super mi się biegało W sumie, to mogłam jeszcze...
Pegasus GTX. Legginsy - Kalenji 1000 + spódniczka. Koszulka z krótkim, bluza na cienkim polarku z dlugim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe zdjelam po 2 km, czapka zwykla. Milusio.
Muszę chyba wrócić do zasad żywieniowych, bo moj zoladek coraz bardziej prostetuje. Cieszy mnie natomiast to, że mimo intensywnej pracy, mam jednak zapał do porannych pobudek i treningu. Wieczorem nie mogę sie zmusić.
Malo tego, udalo mi sie zaskoczyc sama siebie - wstalam o 5.10 i o 5.25 juz moglam wyjsc z domu, więc mialam w sam raz czasu na porządny trening.
Porządny trening:
10,15 km BC1 - 56:40
10x~130-150 m podbiegu (tzw. nekrotrening, czyli podbieg pod cmentarz, dzisiaj dodatkowo cały jeszcze w śniegu).
4,2 km BC1
W sumie 17,2 km w 1:37.
Super mi się biegało W sumie, to mogłam jeszcze...
Pegasus GTX. Legginsy - Kalenji 1000 + spódniczka. Koszulka z krótkim, bluza na cienkim polarku z dlugim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe zdjelam po 2 km, czapka zwykla. Milusio.
Muszę chyba wrócić do zasad żywieniowych, bo moj zoladek coraz bardziej prostetuje. Cieszy mnie natomiast to, że mimo intensywnej pracy, mam jednak zapał do porannych pobudek i treningu. Wieczorem nie mogę sie zmusić.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Coś mam mało czasu w kalendarzu...
Ale nadrabiając, w skrócie -
Czwartek, 11.02.
15 km BC 1, czas 1:25
Piątek - miałam sobie zrobić krótkie rozbieganie, ale uznałam, że delikatne ćmienie w kolanie jest wystarczającym usprawiedliwieniem, żeby sobie odpuścić.
Sobota, 13.02.
Bieg Wedla. 9,2 km, czas - ok. 46 minut.
Nie jest to może wielkie osiągnięcie, ale biorąc pod uwagę nawierzchnię - przyzwoity dobry trening.
Pobiegłam w Brooksach. Nogi mi się trochę rozjeżdżały, trochę ślizgały, trochę zakopywały, ale chyba nic lepszego bym nie wymyśliła. Ślizgali się wszyscy...
Ale nadrabiając, w skrócie -
Czwartek, 11.02.
15 km BC 1, czas 1:25
Piątek - miałam sobie zrobić krótkie rozbieganie, ale uznałam, że delikatne ćmienie w kolanie jest wystarczającym usprawiedliwieniem, żeby sobie odpuścić.
Sobota, 13.02.
Bieg Wedla. 9,2 km, czas - ok. 46 minut.
Nie jest to może wielkie osiągnięcie, ale biorąc pod uwagę nawierzchnię - przyzwoity dobry trening.
Pobiegłam w Brooksach. Nogi mi się trochę rozjeżdżały, trochę ślizgały, trochę zakopywały, ale chyba nic lepszego bym nie wymyśliła. Ślizgali się wszyscy...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
14,6 km w 1:30. Śnieg po kostki, śnieg w twarz...
Planowalam 21 i nawet mialam szczery zamiar tyle pobiec, ale żołądek odmowil wspolpracy.
W sumie mu się nie dziwię, po tym, co mu zrobilam w ostatnim tygodniu... (8 pączków to tylko jeden z elementów).
Betasso. Ciężko mi się ostatnio w nich biega... Poza tym tradycyjnie.
74,5 km
Trochę mało, miało być co najmniej 80.
Zadowolona jestem z sobotniego startu.
I chyba jak Małyszowi coś mi zaskoczyło w głowie - nie odpuszczam na trasie, ścigam się do końca.
I podobno nawet w tym śniegu biegłam nieźle rytmowo
W przyszłym tygodniu w planie na pewno raz bieznia, trzeba trochę szybkości dołożyć. Za dwa tygodnie Wiązowna, zobaczymy, jak będzie ( o ile odśnieżą trasę).
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Poniedzialek, 15.02.
14 km BC bardzo 1. Czas: 1:29:20.
Pegasusy GTX, reszta standard w zasadzie. W sumie było cieplo, tylko ten wiatr...
Zresztą, nie o wiatr chodzilo, tylko o to co na ulicach i chodnikach... Śnieg po kostki wszędzie. Na głównej jezdni trochę rozjeżdżonego błota. A reszta pętli... no cóż. Bieganie środkiem jezdni nie załatwialo sprawy. Potupalam sobie bardziej chyba z potzreby serca...
Poza tym przyplątał mi się jakiś paskudny kaszel. W sobotę mi się przyplatał i nie wiem, co z nim zrobić...? Nic poza tym mi nie jest, nawet osłabiona nie jestem, zero kataru czy innych takich, gardlo mnie boli, a kaszlę jakbym miala pluca wypluc...
Na razie kupilam jakis syropek... Może pojde do lekarza...
14 km BC bardzo 1. Czas: 1:29:20.
Pegasusy GTX, reszta standard w zasadzie. W sumie było cieplo, tylko ten wiatr...
Zresztą, nie o wiatr chodzilo, tylko o to co na ulicach i chodnikach... Śnieg po kostki wszędzie. Na głównej jezdni trochę rozjeżdżonego błota. A reszta pętli... no cóż. Bieganie środkiem jezdni nie załatwialo sprawy. Potupalam sobie bardziej chyba z potzreby serca...
Poza tym przyplątał mi się jakiś paskudny kaszel. W sobotę mi się przyplatał i nie wiem, co z nim zrobić...? Nic poza tym mi nie jest, nawet osłabiona nie jestem, zero kataru czy innych takich, gardlo mnie boli, a kaszlę jakbym miala pluca wypluc...
Na razie kupilam jakis syropek... Może pojde do lekarza...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Jak napisałam, tak zrobiłam. Poszłam do lekarza. Teoretycznie nie dostałam zakazu biegania.
Pani doktor na moje pytanie o ruch na świeżym powietrzu ciężko westchnęła i wydusiła "no, może pani..."
Ale z rozsądku (wspierana innymi glosami rozsądku) oraz chcac zachować jakąś konsekwencję między tym, co wytykam innym (no dobrze, różnica jest - ja nie mam gorączki, wlasciwie poza tym kaszlem nic mi nie jest...), zdecydowałam się na dwa dni przerwy.
Dzisiaj jest drugi z tych dwóch dni. Nie jestem pewna, czy wytrzymam, może chociaz orbitrek wykorzystam oraz hantelki i te inne...
A jutro bieżnia pod dachem i szybko.
Na Kabaty nie jadę, trudno.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Po dwóch dniach przymusowego pauzowania wcale dziś nie czułam się specjalnie lepiej (ani gorzej). Kaszlę dalej, chociaż mniej, to fakt. Dzisiaj mi się jeszcze jakiś katarek podłączył, ale do weekendu się wyleczy
Nosiło mnie, ale trochę się obawiałam...
Niepotrzebnie.
2 km po 6:00
6 km po 4:29
2 km po ~6:00
=10 km, 50:30.
Żadnych przerw, żadnych sprzeciwów żołądka, żadnych problemów. Mało tego, na czwartym kilmetrze z tych po 4:29 instruowałam kolezankę, jak się uruchamia bieżnię. A na koniec czułam, że jeszcze mam rezerwę.
Potem z jakiś kwadrans ćwiczonek siłowych, w tym podskoki ze sztangą (miny bywalców siłowni - bezcenne )
Po treningu kaszel i katar mam jak przed, za to czuję się zdecydowanie lepiej.
Klub na G. Adidasy. Leginsy i topik.
Swoją drogą, ciekawe, czy w tym klubie musi być tak upiornie duszno? Normalnie czulam się jak w saunie....
Inne
Dzisiejszy trening był dla mnie nowością także z innego punktu widzenia. Pierwszy raz poszłam do klubu z koleżankami z pracy. Ja się zasadziłam na bieżnię od poczatku (musialam chwil poczekać), one poszły poćwiczyć - niby gdzieś dalej, ale jakoś miałam świadomość, że na mnie patrzą (bo ja dla nich z tym bieganiem jestem jakas kosmitka). No i zdecydowanie lepiej mi się biegło niż kiedykolwiek do tej pory - szybciej, bez przerw, bez żadnych 'pitstopów', ładnie, stylowo, z pracą rękami - po prostu perfekcyjny trening... Nie ma to jak publiczność
Nosiło mnie, ale trochę się obawiałam...
Niepotrzebnie.
2 km po 6:00
6 km po 4:29
2 km po ~6:00
=10 km, 50:30.
Żadnych przerw, żadnych sprzeciwów żołądka, żadnych problemów. Mało tego, na czwartym kilmetrze z tych po 4:29 instruowałam kolezankę, jak się uruchamia bieżnię. A na koniec czułam, że jeszcze mam rezerwę.
Potem z jakiś kwadrans ćwiczonek siłowych, w tym podskoki ze sztangą (miny bywalców siłowni - bezcenne )
Po treningu kaszel i katar mam jak przed, za to czuję się zdecydowanie lepiej.
Klub na G. Adidasy. Leginsy i topik.
Swoją drogą, ciekawe, czy w tym klubie musi być tak upiornie duszno? Normalnie czulam się jak w saunie....
Inne
Dzisiejszy trening był dla mnie nowością także z innego punktu widzenia. Pierwszy raz poszłam do klubu z koleżankami z pracy. Ja się zasadziłam na bieżnię od poczatku (musialam chwil poczekać), one poszły poćwiczyć - niby gdzieś dalej, ale jakoś miałam świadomość, że na mnie patrzą (bo ja dla nich z tym bieganiem jestem jakas kosmitka). No i zdecydowanie lepiej mi się biegło niż kiedykolwiek do tej pory - szybciej, bez przerw, bez żadnych 'pitstopów', ładnie, stylowo, z pracą rękami - po prostu perfekcyjny trening... Nie ma to jak publiczność
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
8 km bc1. Czas - 45:45
Spokojnie, wolniutko.
Pegasusy GTX, legginsy kalenji 1000, koszulka dlugi rekaw, koszulka krótki, cienka kurteczka z golfem, czapka.
Perfekcyjnie.
Cieplo się robi.
Po trzech dniach z ogromna przyjemnością biegałam na powietrzu. Odśnieżyli mi pół petli, wiec da się biec szybciej. Na drugie pol poczekam... Trochę mnie jeszcze kaszel męczy, ale jak biegam, jest dobrze. I psychicznie mi z tym lepiej
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Sobota.
30 ' wolno + 4x30"/30". W sumie 6 km w 35 minut.
Niedziela.
Toyota Ekomaraton odc.3. 10 km - 52 minuty z ułamkami.
To nie był mój dzień. Chociaż nic tego nie zapowiadało. Przed biegiem Sylwek wymienił mi kolce w butach na długi (12 mm), na pewno mialam najlepszy możliwy sprzęt. Wystartowałam dobrze. Na pierwszej prostej wyprzedzilam, najpierw Marzenkę, potem Iwonę. Pierwsze kółko poszło mi znakomicie. Zaczęłam drugie i... stanęłam. Dosłownie stanęłam. Minęła mnie Marzenka, potem puściłam Iwonę i nie byłam w stanie się pozbierać. W końcu zaczęłam truchtać... I tak sobie przetruchtałam drugie kółko, dziewczyny mi uciekły pewnie na kilometr. Na trzecim kółku się obudziłam i zaczęłam biec jakoś szybciej. Ale już było pozamiatane.
Zła jestem na siebie i tyle
W temacie "jak przegrać bieg, na którym mi zalezy" mogę udzielać korepetycji.
Nie wiem, czy mi się chce dalej zarzynać... Chyba jakiś dół złapałam:(((((
30 ' wolno + 4x30"/30". W sumie 6 km w 35 minut.
Niedziela.
Toyota Ekomaraton odc.3. 10 km - 52 minuty z ułamkami.
To nie był mój dzień. Chociaż nic tego nie zapowiadało. Przed biegiem Sylwek wymienił mi kolce w butach na długi (12 mm), na pewno mialam najlepszy możliwy sprzęt. Wystartowałam dobrze. Na pierwszej prostej wyprzedzilam, najpierw Marzenkę, potem Iwonę. Pierwsze kółko poszło mi znakomicie. Zaczęłam drugie i... stanęłam. Dosłownie stanęłam. Minęła mnie Marzenka, potem puściłam Iwonę i nie byłam w stanie się pozbierać. W końcu zaczęłam truchtać... I tak sobie przetruchtałam drugie kółko, dziewczyny mi uciekły pewnie na kilometr. Na trzecim kółku się obudziłam i zaczęłam biec jakoś szybciej. Ale już było pozamiatane.
Zła jestem na siebie i tyle
W temacie "jak przegrać bieg, na którym mi zalezy" mogę udzielać korepetycji.
Nie wiem, czy mi się chce dalej zarzynać... Chyba jakiś dół złapałam:(((((
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Lutego na pewno nie zaliczę do udanych miesięcy treningowych Co zrobić. W sumie wypadlo mi z 10 dni treningów.
Ale trudno, przez te kilka sezonow nauczyłam sie jednego - jak organizm mówi "spocznij", należy spoczac, a nie udowadniać, że jednak da sie radę. Po niedzielnej porażce (no, co zrobić, tak to traktuję, nie z powodu 2. miejsca, tylko z powodu stanięcia na trasie) dałam sobie na spocznij przez 3 dni. Katar w międzyczasie sobie poszedl, kaszlu też już prawie nie mam, czuję sie wypoczeta mimo nawalu pracy w pracy. I chyba o to chodziło.
Wczoraj stęskniona polazłam do jakiegoś fitnes klubu, tym razem nie na G, gdzie zrobilam trochę nieuporządkowany trening. Najpierw trochę ćwiczeń silowych, potem na bieżni 25 minut i 4 km, ale takim dziwnym poleconym przez instruktora systemem minutowych interwałów. Chyba były trochę za wolne albo za krótkie, bo skonczylam z uczuciem niedosytu, a drugiej serii nie chcialo mi się robić.
Dzisiaj znowu idę
W niedzielę Wiązowna. Wystartuję, choćby po to, żeby sprawdzić, jakie są straty po tych 10 dniach przerwy i co jeszcze mogę zrobić i na co się nastawiac wiosną.
A od poniedzialku....
Mam pewien plan (chociaż treningowy na razie mi się skończyl )
Ale trudno, przez te kilka sezonow nauczyłam sie jednego - jak organizm mówi "spocznij", należy spoczac, a nie udowadniać, że jednak da sie radę. Po niedzielnej porażce (no, co zrobić, tak to traktuję, nie z powodu 2. miejsca, tylko z powodu stanięcia na trasie) dałam sobie na spocznij przez 3 dni. Katar w międzyczasie sobie poszedl, kaszlu też już prawie nie mam, czuję sie wypoczeta mimo nawalu pracy w pracy. I chyba o to chodziło.
Wczoraj stęskniona polazłam do jakiegoś fitnes klubu, tym razem nie na G, gdzie zrobilam trochę nieuporządkowany trening. Najpierw trochę ćwiczeń silowych, potem na bieżni 25 minut i 4 km, ale takim dziwnym poleconym przez instruktora systemem minutowych interwałów. Chyba były trochę za wolne albo za krótkie, bo skonczylam z uczuciem niedosytu, a drugiej serii nie chcialo mi się robić.
Dzisiaj znowu idę
W niedzielę Wiązowna. Wystartuję, choćby po to, żeby sprawdzić, jakie są straty po tych 10 dniach przerwy i co jeszcze mogę zrobić i na co się nastawiac wiosną.
A od poniedzialku....
Mam pewien plan (chociaż treningowy na razie mi się skończyl )