29 grudnia
Ćwiczenia: stabilizacja i siła na nogi, trochę brzucha. Wyszło ponad 45 minut. Tym razem wcześniej rozpisane na kartce, więc bez poślizgów, odhaczany punkt po punkcie. Znowu na początku skok tętna do 171 i potem nagły zjazd do 90 ud./min. Czyżby Garmin na gwarancję się wybierał....
30 grudnia
Założenie 6 odcinków 600 m w tempie 5:30-35/km na 3 minutowej przerwie w wolnym truchcie . Pogoda średnia, bardzo ślisko, na 3 km rozgrzewce (oczywiście zacząłem z tętnem 161

) już szukałem miejscówki która pozwalała by na szybsze szuranie bez ryzyka spotkania twarzy z podłożem. Skręciłem z asfaltu w polną drogę, ale tam strasznie nierówno i równie ślisko. Stanęło na tym, że 600-tki robiłem na drodze do skansenu. Okazało się, że przy tym tempie szło jakoś przeżyć, tempo 5-iu odcinków zamknęło się w +/- 4'' (5:30-34/km), ostatni w 5:06 już męczący. Na koniec km na schłodzenie. Waga: 92 kg. Plany: jutro spokojnie, może trochę dłużej niż zazwyczaj.
10,32 km: 1:06:01; śr. 6:24/km; HR śr./max.: 153/172
31 grudnia
Lekko ponad 10 km truchtu, na początku tętno tym razem poniżej 130 ud./min. - myślę sobie dobrze jest. i znowu skok do 160 uderzeń i wyżej, samopoczucie nadal dobre, tętno prawie do końca zostało w górnej wartości. Z opisów na forum wiem, że taki skoki pomiary tętna z nadgarstka się zdarzają, ale u mnie to się dzieje praktycznie za każdym razem. Założę pasek i zobaczę czy coś się zmieni...
Plany: w tym tygodniu jeszcze ok. 10 km z kolegą o ile on zmusi się do tak wolnego biegania

Waga: 91,8 kg
10,66 km: 1:10:00; śr. 6:34/km; HR śr./max.: 160/189
Krótkie podsumowanie 2020 r.: jak to u mnie w ostatnich latach bywało bieganie przewija się tylko od czasu do czasu. 801 km przetruchtane, ostatnio więcej ćwiczeń które wymusiła nauka zdalna. Skoki miesięcznego kilometrażu, dodatkowe zajęcia i to że nie chce mi się wychodzić z domu nie sprzyjają wzrostowi "formy". Dodatkowo lubię sobie dobrze i dużo zjeść co sprawia, że dźwigam przed sobą może nie bęben ale bębenek

. Plany 2021: nie mam, zobaczymy jak ułoży się życie po narodzinach małego Jasia, chciałbym żeby to truchtanie było regularne, bo dobrze robi na całe ciało, a zwłaszcza głowę

.
To był trudny rok, myślę że dla nas wszystkich. Mimo rozwoju technologicznego okazało się że przyroda potrafi płatać figle albo człowiek nie potrafi nad nią zapanować albo niepotrzebnie w nią ingeruje. i wyszło jak wyszło. Życzę Wam wszystkim, żeby ten przyszły rok był lepszy od tego który się kończy. Zdrowia, radości z pokonywania własnych ograniczeń, regularności.
