"ROZTRENOWANIE"
w zeszłą sobotę machnąłem sobie piąteczkę w 17:46, więc trzeba było coś zluzować. wieczorem piwerka, pakowanie, dopinanie szczegółów. niedziela pół dnia w aucie, później rozpakowywanie gratów. pokazanie młodej morza, rozeznanie w miejscówce. nie ma czasu. ale następnie:
19.07
Rano: 2km + 4km po 4'20 + 2km luźno
pierwsze rozbieganie nad morzem. wcześniej w domu zrobiłem rozeznanie w trasach biegowych i padło na las. ok 700m dobiegu do lasu i sam asfalt w lesie miał ok 5km.
na początku trochę sztywno, ciężkawo było się wstrzelić w tempo, noga średnio chciała podawać. jakoś się dotoczyłem, pierwsze śliwki robaczywki.
Po południu: 10x 50m/50m TWL
zabawa biegowa. na drugą sztukę wybieram sobie inną trasę z drugiej strony. ścieżka rowerowa. ostatecznie okazuje się dosyć lipna, bo często trzeba zmieniać stronę.
2km luźnego rozbiegania. abc w formie 1km ćwiczeń zakończonych trzema przebieżkami. TWL szybko luźno, ogólnie bez większej historii. konkluzja taka, że trzeba to biegać na bieżni przy oznaczeniach, nie na planowanie w zegarku.
20.07
R: 2km + 4km po 4'20 + 2km
coś się ruszyło. dwa km rozgrzewkowe dosyć przyjemnie. jak na mnie na niskim tętnie. 4km właściwe też lżej niż dnia poprzedniego. noga chętniej kręciła, tętno też ciut niżej. nogi dosyć lekkie jak na dwa biegania dnia poprzedniego.
Pp: 6x1km w 3'50 p. 2' w truchcie
przepis na katastrofę? zjeść kiszonej kapusty, popić wodą i iść biegać
1. 3'50
2. 3'49
3. 3'47
4. 3'51
5. 3'50
6. 3'48
dziwne bieganie. niby 3'50 ciut szybciej, ale nie za szybko. lecz miałem ogromne problemy, żeby się wstrzelić w tempo. dodatkowo od drugiej sztuki taka rewolucja w kiszkach mi się zrobiła, że jeszcze jedno uciągnąłem. ale miałem do wyboru: albo w portki albo w leśne krzaki. więc pomiędzy 3 a 4 przerwa ciut dłuższa niż 2'.
ogólnie dosyć toporna jednostka, bo w ciągu dnia trochę pochodziliśmy i wychodziłem na trening ze sztywnymi nogami.
21.07
R: 2km + 8km po 4'20 + 2km
umęczyłem się. we wtorkowy wieczór posiedziałem ciut dłużej, piwek ciut więcej i rano były ciężary. trasa podzielona na dwa etapy: 2km + 4 roboty -> nawrotka -> 4km roboty i 2 luzu.
pierwsza część dosyć znośnie. jakoś szło, pod względem kroku i pod względem wysiłku. po nawrotce już było ciut ciężej, ale bardziej pod względem nóg. były zwyczajnie zmęczone. pod względem tlenu był zapas i to całkiem spory. ale generalnie ciągnęło się to 8km.
Pp: aktywna regeneracja
pojechaliśmy z dąbek do darłowa i cała trasa przez darłówkowo do dąbek na nogach. zrobiłem na nogach ponad 25k kroków, z czego spora część po plaży. więc wpadł tlen z siłą

stopy miałem skatowane
22.07
R:
2km + 4km po 4'10 + 2km
pierwszy km na szczudłach. siedziało w nogach maszerowanie po plaży. lecz im dalej w las tym jakoś lżej to szło. a nawet musiałem się hamować, żeby nie przeholować z tempem. poszło zaskakująco lekko.
Pp: 12x 1'/1'
najlepsze samopoczucie przed "dwójką". być może dlatego, że najbardziej leniwy dzień wypadł. już na rogrzewce noga była dosyć lekka i chętna.
nie bardzo wiedziałem jakim tempem mam to biegać. więc założyłem, że spróbuję się z tempem 3'20/km. ale po drugiej minucie stwierdziłem, że to bez sensu. resztę treningu skupiłem się na tym, żeby było szybko i jednocześnie luźno przy próbie utrzymania jak najlepszej techniki. i to był strzał w dziesiątkę. bo nie dość, że zaczęło iść dosyć szybko, to jeszcze nie skupiałem się na pilnowaniu czasu.
1 i 2 na dogrzanie, ok 7 i 8 pojawił się lekki kryzys. od 10 minuta przerwy totalny odpoczynek.
wyszło lepiej niż mógłbym przypuszczać, co widać po tempie.
a dodam tylko, że żeby wyszło takie średnie tempo, to trzeba biec szybciej
generalnie po wszystkim zastanawiałem się, czy nie za mocno to weszło, ale ogólnie mega robota tlenowo poszła.
23.07
R: 2km + 4km po 4'10 + 2km
nogi ciut obolałe po zabawie na minutkach. tlenowo spory progres, bo 4'10 na tętnie ciut ponad 160. dodatkowo musiałem się hamować bo noga chętnie chciała rwać do przodu. gdybym sztywno pilnował tempa to nie byłoby takiego dryfu tętna. ale bardzo pozytywne zaskoczenie stosunek tempa do tętna.
Pp: 6x 50m/50m TWL
nie będę oszukiwał, trening na odfajkowanie. zjechaliśmy do bydgoszczy w odwiedziny do rodziny żonki i wyrwałem się na pół godzinki.
garmin po tym treningu pokazał pułap tlenowy na poziomie 60. śmiałem się do cichego na stravie, że tylko na 12h bo wjechała pizza i browarki.
24.07
R: 12km luźno
bydgoszcz, miasto górek.
dramat. z rana wybrałem się na wybieganie mając w perspektywie cały dzień na działce i grillu ze względu na urodziny żony chrześniaka.
a tak to jest, jak się biega nie po swoim mieście.
znalazłem jakieś małe koło. początek dosyć leniwy. biegnę mijam kolejne ulice. i nagle na trzecim kilometrze wpada mega długi zbieg. to puszczam nogę luźno ale pod kontrolą żeby nie przedobrzyć.
trochę płaskiego terenu. i nagle z drugiej strony pętli pojawia się podbieg.

no cóż. przecież i tak muszę tam pobiec.
uporałem się z nim, tempo chwilowe w okolicy 5'30. więc na drugą pętle postanawiam się pokręcić ciut bliżej.
do 10km jest okej, kiedy to zmiast skręcić lecę prosto i ta sama historia. znowu zbieg. ah shit, here we go again.
skręcam w lewo a tam ulica "na wzgrórzu". i tabliczka: nachylenie ulicy 9%. zasapałem się.
ostatecznie wyszło ponad 12, bo trzeba było wrócić.
profil trasy według garmina:

_______________________________________
mega robota poszła przez ten tydzień. aczkolwiek mógłbym to zrobić lepiej, gdybym postawił na większy odpoczynek i mniejszą ilość alkoholu. i gdybym sam był na wakacjach to byłbym w stanie to ogarnąć, że by tak było.
w sumie wyszło 10 jednostek w 6 dni, gdzie łączny kilometraż wyszedł 91,4km.
fizycznie czuje się bardzo dobrze, tlenowo też poszedł mega progres. widzę, że tętno spadło w stosunku do tempa. aczkolwiek jestem ciekawy jak to będzie wyglądać w mieście. bo będąc nad morzem miałem trasę przez las, gdzie temperatura była o jakieś 3 czy 4 stopnie mniejsza.
ogólnie wagi czy jedzenia nie pilnowałem za bardzo. chociażby ze względu na dwie sztuki dziennie i ze względu na urlop. będzie czas będę pilnował wagi znowu.
no, wyprowadziłem bloga na prostą. powoli trzeba kończyć roztrenowanie i wchodzić w jakiś trening.
teraz będę już na bieżąco was spamował, macie pytanie to piszcie, bo pewnie pół rzeczy zapomniałem napisać to co myślałem w ciągu tygodnia
