Na początek od razu wytłumaczenie....porażki treningowej
Wczoraj rozmawialiśmy z Krzyśkiem przez telefon że się ma pogoda popsuć, że nie ma co liczyć na weekend i co trudnego trzeba dobiegać jeszcze wczoraj.....Niestety córka miała inne plany dla mnie na ten dzień...2 godziny w poczekalni lekarskiej skutecznie ostudziły moje zapędy biegowe na piątek...niestety, ale walczyć bede w sobotę - diagnoza.....
Ale sobota tez od rana rozplanowana co do minuty, został wczesny ranek...ale jak tu kombosa ładować o 6 rano.....nastawiłem wcześniej budzik, zjadłem troche ryżu, herbata z połowką cytryny, odpocząłem, pozbieralem sie i 6:45 wybiegłem ku przeznaczeniu....wiatr już był spory, ale mocno pozytywne nastawienie nie pozwalało dopuszczać złych myśli.....
Dobiegłem na stadion, na początek 4 razy 5 minut P, przerwa 1 minuta.....od razu przechodze do rzeczy:
1,3km P 5:07 tempo 3:57/km
1,3km P 5:11 tempo 3:59/km
1,3km P 5:07 tempo 3:57/km
1,3km P 5:07 tempo 3:57/km
Nogi lekkie jak nigdy, świetnie się biega, tylko nadal kłopoty z tętnem....zdecydowanie za wysokie jak na P.....nawet krótka przerwa mnie nie rusza....dobrze sie biega, wiatr dmucha, ale nie na tyle zeby nie dało się utrzymać tempa.....
Wczoraj zrobiłem zapas żeli, dzisiaj pierwszy test, musiałem zabrać pas do którego wsadziłem saszetkę i jeden bidonik z wodą ( 125ml)
Po progach od razu zakładam pas, ale nie wybiegam w teren, po stadionie biega znajoma więc przy rozmowie spokojnie mija mi czas, dopiero po 25 minutach BSa ruszam w teren, trase miałem ustaloną ale wobec tego początku trzeba było ja przerobić....trochę do maista, potem pętelka w stronę mojego ulubionego lasu i drogą spowrotem w stronę stadionu...po 55 min BSa wchłaniam żela, zapijam wodą, 5 minut później przychodzi mały kryzys, ale szybko mija, na długiej prostej , otwarta przestrzeń, pierwsze starcie z porywistym wiatrem, ale przy tempie jak myślę ok 5:00/km nie robi mi krzywdy...tętno dalej zdecydowanie za wysoko...o 10 ud minimum.....
Wracam na stadion, od 30 minut już pada, wbiegając na stadion mam wrażenie że chyba coraz mocniej..no i ten wiatr...teraz już bardzo mocny...zaczynam proga...
1km w 4:10..słabo, a ja mam dosć, walka z wiatrem na prostej z góry skazana na porażkę....drugi wchodzi w 4:10/km i zatrzymuję się....poddaje znaczy się.....pospacerowałem 200m i postanawiam powtórzyć po 2 minutach drugi taki 2km P.....
Kończe go skonany po 1,3km w czasie ok 5:10 ( 4:00/km).... jak dmucha to wylatuję o cały tor na bok, nie mam już sił walczyć ..... robię rozciąganie i wracam do domu....biegnąc do domu myślę sobie że człowiek to jednak jest strasznie głupi...w IV fazie Daniels tego kombosa każe łączyć z progami krótszymi 5-6min..a nie ciągłym....więc co mi przyszło do głowy!!!!!pewnie te 3 x 1,3km P zrobiłbym bez większego problemu, nawet przy tym wietrze.....ale nieeeee...przeciez trzeba sobie !@#$%....
Kończąc i podsumowując:
Dystans: 30.66 km
Czas: 2:29:13
Śr. tempo: 4:52 min/km
Wzrost wysokości: 155 m
Kalorie: 2,302 C
Śr. tętno: 167 uderzenia/min
Maks. tętno: 189 uderzenia/min
Szczegółowo:
1,5km BS
1,3km P 5:07 tempo 3:57/km
1,3km P 5:11 tempo 3:59/km
1,3km P 5:07 tempo 3:57/km
1,3km P 5:07 tempo 3:57/km
86min BSa tempo średnie 4:58/km wyszło tego 17,4km
a potem na stadionie ściana:
2km P 4:10/km przerwa 2 minuty
1,3km 5:12 tempo 4:00/km ...zgon...rozciąganie 2km schłodzenia po 5:10/km do domu.....
Nie jest najgorzej, gdybym nie przesadził w tym drugim P to trening wszedł by dokładnie tak jak ma być.....niestety z negatywów to tętno , które nie chce wrócić na swoje miejsce.....a może to jednak wina paska???
W tym tygodniu będzie jeszcze jeden P w połączeniu z BSem....no i w niedziele na Perle test tempa maratońskiego....sam nie wiem co mam o swojej dyspozycji myśleć......ale myślę przynajmniej optymistycznie
