4x1km w 3'08 p. 4'
Takie jednostki też są potrzebne.
19 stopni, wiatr i mżawka. Coś ostatnio bieganie z rana mi idzie topornie.
2km rozgrzewki, abc dzisiaj już pełniejsze plus 3x60 zamykam w 22' i lets get ready to the rumble!
Mała dygresja: Rolli wczoraj mnie ostrzegł, że to trening zajezdnia może być.
1. 3:13...

Mistrz matematyki. Tak liczyłem odcinki co 200m, że 800m mi wyszło w 2:40 zamiast 2:30.
Więc jak zobaczyłem 2:32/800m to pomyślałem, że ciut za bardzo zapierdalam i zwolniłem. 60m do końca a tam 3:06 i wielkie co jest @#$%^.

Do 800m próbowałem nie przestrzelić. 400m w 74 czy 75. Oddech pod kontrolą tempo w miarę też. Nogi za to znowu szybko dostały w kość i po 500m już sztywne. Ale po wszystkim marsz. Gdybym nie zwolnił to bym ~3:09/10 zamknął
2. 3:09
400m w 73s, 800 w 2:31. Tutaj już korekta międzyczasów.
Od początku ciężko, nogi sztywne po 400m. Znowu łydki. Jeszcze wiatr nie ułatwiał. Oddech już ciężki ale bez charczenia. Ostatnie 200m próba przyspieszenia. Jest ciężko. Z minuta podpieram kolana. Generalnie dosyć równe powtórzenie.
3. 600m w 1:57
Początek dramatu po 200m w 38, gdzie nogi wyłączyło. 400m w 76s. Ale od 300m zaczyna się dziać źle. Pojawia się kolka. Ale próbuje. Lecz po 500m nasila się na tyle, że 550m to próba dotoczenia się do 600m i koniec. Zresztą widać po czasie. Może gdyby było w punkt 1:52 to bym próbował dalej, ale 1:57 to szkoda zdrowia.
Od razu się skuliłem, bo nie mogłem się wyprostować.
4. -
Generalnie była zgoda Rolanda aby grzecznie podziękować za czwarte, jeśli trzy poprzednie mnie poskładają. Ambicja do kieszeni.
z porażek można wyciągać wnioski :
- w moim przypadku bieganie rano albo całkowicie na czczo albo 2-3h po śniadaniu. Po raz kolejny ok godziny po posiłku (bułka maslana i kilka żelków) na mocnym bieganiu mam kolkę
- nie wiem czy biegam lepiej technicznie szybkie odcinki, ale znowu po dupie dostają łydki i pośladki. Najbardziej obolałe są po kolcach właśnie te partie.
- mimo nieskończonego treningu można szacować jakiejś fajne bieganie na jesień.
Jak już nie znacie, jestem niezadowolony. Ale dlatego, że musiałem przerwać interwał. Gdyby nie ta kolka to bym atakował czwarte powtórzenie. Przegrałem z organizmem a nie głową. Nawet podczas rozbiegania po 6:10/km pobolewał mnie bok. Dramat
Ale ja się nie poddam i prędzej czy później domknę ten trening. To nie tylko podrażniło.