Jacek, rekreacyjnie: tenis stołowy i bieganie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

6.05 - Luźne 8,75km w 5:17min/km, które wcale takie nie było, biegło się dupiasto, zwłaszcza pod wiatr. Do tego zwierz zablokował drogę i musiałem zmienić trasę.
Ale siłę na koniec zrobiłem i to mi nawet lepiej wchodziło. Wyszło dziewięć podbiegów po 110m, a całościowo 1km w średnim 3:50min/km pod wzniesienie 5°.

Poza tym ułożyłem kilka treningów na powtórzeniowych odcinkach z malejącym dystansem i wgrałem do zegarka. W dowolnym czasie można będzie wykorzystać.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

8.05 - Dalsza jazda na odcinkach, gdzie daję radę trochę szybciej pobiegać, choć bardzo dobry amator potrafi w tyle maraton strzelić. Idzie się pochlastać na tą myśl.
Wpierw siedzę i wymyślam te drabinki dystansowe, staram się dobrać odpowiednią ilość powtórzeń, długość odcinków i odpowiednie przerwy, tak by dało radę to zrealizować. A już w trakcie tak rozłożyć siły by zakończyć jak facet.
Dziś wyszło średnio, no może nieźle, ale luzu i zapasu nie było. Takie odpowiednio 3:35/3:30/3:20 było by po aptekarsku super, niestety po razie 800, 600 i 400m nie uciągnąłem, ale to szczegół.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

10.05 - Uff lato, pierwszy raz na krótko, do tego na wsi człowiek odcina się zupełnie od plag tego świata, że musiałem wracać po maseczkę zapomniawszy. Oczywiście do kieszeni, ale wolę mieć gdy będzie potrzeba chwili, nie chcę powodować dyskomfortu psychicznego obywateli.
Na rozgrzewkę pobiegane 10km w równiutkie 50 min z tym że początek niemrawy, a ostatnie trzy w okolicach 4:40/km.

Kilka minut odpoczynku i wbijam właściwą jednostkę dość podobną jak dwa dni temu. W planie 4x500#P2:30/8x250#P2.

Nie mam tu specjalnie tras obieganych pod takie odcinki, wyznaczam mniej więcej długość GPS-em i kładę orientacyjnie konar na poboczu. Lubię wiedzieć gdzie jest koniec, mogę lepiej dysponować siłami. Potem biegam też podług satelit.
To lecę i już w połowie pierwszego odechciewa mi się. Już go męczę i wiem że dziś tylko rzeźba będzie. Gotów byłem zakończyć po drugim, bo i tak musiałem w drugą stronę wrócić. Kończę drugi, a na pit stopie zagaduje mnie piękny młodzieniec, wypytuje o tempo i życiówki, nawet miał pojęcie więc obyło się bez jałowego gadania. Tym sposobem przerwa szybko minęła i już nie wypadało kity podwijać. Poleciałem trzeci raz, akurat ten wszedł bystro to i czwarty należało zrobić.
Siłą woli przeszedłem na krótsze odcinki, znów męczyłem w niezadawalającym tempie. Decyduję, że zrobię połowę i nie ma więcej sensu kręcić w gównie. Jeszcze na ostatnim rzuciłem wszystkie siły, więc wypadł lepiej.

Tak dziś było, faja miękka i nie ma co zrzucać na bieganie w południe czy uklepane cumulusy. Nigdy się chyba nie nauczę, że mój wiotki organizm nie przyjmuje dwóch podobnie obciążających jednostek po rząd. Ale tak już mam, jak mnie weźmie na trenowanie to niemal każdą jednostkę chciałbym czymś nafaszerować. I w drugą stronę, jak nie chce mi się, mogę wówczas miesiącami truchtać.

Ramowo, to nie ubolewam nad dzisiejszym treningiem, przewalczyłem niemoc i co mogłem wykonałem, szklanka w połowie pełna.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

11.05 - Padał deszcz, zrobione tylko 8km na elektryku. Bowiem wtedy wpadłem na pomysł, by za dwa dni pobiec pandemicznego na względnej świeżości.

13.05 - I pobiegłem w 3:17,6. Przed tym zrobiłem 7km rozgrzewki i 3km schłodzenia po.
Skopiowany wcześniejszy opis.
Od poprzedniego sprawdzianu minęły 24 dni, które starałem się wykorzystać treningowo pod ten dystans. Ale trudno oczekiwać w tak krótkim czasie i "podeszłym wieku" jakiegoś przełomu. To, że udało mi się dziś coś uszczknąć jest po części zasługą analizy poprzedniego biegu, doboru taktyki na ten, jak i samej chęci poprawienia się. Już poprzedni start był udany i ciężko było mi znaleźć słabszy moment i element do korekty. Wiedziałem, że nie mogę zacząć szybciej, ba także większość dystansu musiałem biec podobnie, jedynie czym mogłem coś urwać, to wcześniej zaczętym finiszem niż 100m przed końcem jak ostatnio. Tak przynajmniej mi się wydawało, a wyszło trochę inaczej, gdyż pierwszą połówkę pobiegłem ciut szybciej, za to na finisz już nie starczyło.

Plan wyglądał więc tak, wytrzymać równo 600m, jednakowo płakać następne 200m i wyć na ostatnich 200m przyspieszając.
Strach przed startem był spory, jedno to ból, ale większy przed brakiem kroku naprzód. Jeśli w trzeciej odsłonie pobiegnę słabiej, to będzie znaczyć że poprzedni wynik był jednorazowym strzałem, nasuwało się pytanie. To jest w tym najlepsze, że człowiek sam siebie motywuje i chce progresji, będącej jednocześnie życiówką. Wiadomo, nie będą każdorazowo wpadać, a czym dalej tym trudniej, czyli jak w tym całym bieganiu.

Do sedna, start na tej samej trasie co ostatnio. Rozebrałem się na krótko, długo czekałem aż puls spadnie po rozgrzewce, gdy był w okolicach osiemdziesięciu uderzeń wystartowałem. Plan był biec długim krokiem w równym tempie przez 4/5 dystansu. W boju o technice szybko zapomniałem i skupiłem się na tempie. Po kilkudziesięciu metrach zegarek wskazał 3:35, miałem nadzieję że zaraz uśredni i wskoczy na oczekiwane tempo. Tak też się stało. Szło planowo, dość równo do 600 metra, kolejne 200m trochę sekund puściłem, choć w trakcie nie miałem takiego poczucia. Ostatnie 200m szarpałem się co sił, ale niewiele to dało, dużego przyspieszenia już z tego być nie mogło. Niemniej płuca przepaliłem ostro i ostatecznie udało się poprawić wynik o prawie 3 sekundy, co jest bez rewelacji ale w sporym stopniu satysfakcjonujące. W ogóle, co może śmieszne, ale te pandemiczne rekordy naprawdę dają sporo radości.

15.05 - 9km w tempie średnim 5min/km, z tym że dwa ostatnie po 4:33. Po tym podbiegi 8x130m, wznios 5%.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

Po tym biegu już coś wiem, ale od początku. Pięć tygodni przed rozpoczęciem przygotowań do maratonu był właściwy moment na test siebie i tempa. To był czas na lekcję a nawet ewentualne przyjęcie gonga. Wstępnie chciałem nawet biec trzy godziny jak w lutym, ale podobno to już większe straty niż korzyści z tak wyczerpującego treningu, zdecydowałem więc na 32km. Zaplanowałem trasę, wziąłem dwa żele, baton, 250ml wody i nowe buty Brooks Launch. Dobór tempa, niczym nie podparty wyznaczyłem na 4:35min/km (dlaczego tak napiszę później).
Początek idzie dość dobrze w sumie musi tak, nawet specjalnie się nie pilnuję i 8/10 kilometrów dychy wpada poniżej 4:30min/km. Tętno od początku to już III strefa (80-85%) z nadgarstka ale uważam za dość realne. Do 14-go kilometra nadal nieźle, chyba z powodu tylniego wiatru. Od 15-go poczułem pierwsze trudności, wskoczyłem w IV strefę tętna i już nie było tak fajnie, na kilku kilometrach musiałem się skupić, by poniżej 4:40/km zamknąć. I tak szła lekka wojenka do 22km, gdzie na nim zjadłem pół batona, gdyż druga spadła. Na następnym odcinku przyszedł mały kryzys i trwał przez 3km. Nieco mnie to podcięło, bo przecież gdzie ja jestem, a gdzie kończy się maraton. Było też kilka hopek i czołowy wiatr w tym okresie, co na pewno nie pomagało. Spadło tempo o jakieś 10 sekund i tętno też z tego powodu. Od 26km biegłem już na dobrze znanej trasie, postanowiłem jakoś się zebrać ale nadal szło to średnio. Do tego 27km był najwolniejszy w 4:58, aż nie mogłem uwierzyć i próbowałem podciągnąć, może trochę GPS w lasku się pogubił, a może tak biegłem. Po nim druga próba efektywniejszej pracy, ale to nadal męczenie buły było. Zostały 2km, teraz już na poważnie starałem się zebrać, 31km niezły w 4:37 i zerknąłem na średnie z całego dystansu. Wcześniej tylko patrzyłem na poszczególne kilometrówki i myślałem, że całościowo jest dużo słabiej. Jak zobaczyłem średnie 4:36min/km, wtem docisnąłem ostatni w 4:21 i udało się całość wyciągnąć na 4:35min/km.
Oczywiście patrząc płytko to jestem zadowolony, bo kto nie jest po trzydziestce w niezłym tempie. Natomiast w szerokim spectrum już mniej. Sporo mi ten sprawdzian podpowiedział pod maraton, ciężko teraz bowiem o inny wyznacznik w postaci startu na 10 czy 21km.
Wybrane tempo 4:35 to okolice wyniku życzeniowego na 3:15, od którego moja satysfakcja by narastała z każdą minutą mniej. Niestety na dziś okazało się dużo za mocne, ciężko jest dokładnie ocenić jak by narastało zmęczenie przez kolejne 10km maratonu, pewnie nie liniowo. Z pełną świadomością mogę powiedzieć, że odnotowywał bym już spore straty, średnie tętno wyszło 84%. Było to tempo gdzieś TM-10sek, może na dziś 3:20 dał bym radę ugrać, gdybym wolniej zaczął. Gdybanie, ale uznaję to za punkt wyjściowy w przygotowaniach.
Do tego nabawiłem się kilku nieprzyjemnych pęcherzy w nowych butach. Mam cztery palce niemal równej długości, przez co stykają się one dość mocno ze sobą przy węższych czubkach butów. Może coś tam się rozbiją, choć idealnie pewnie nie będzie. Same buty, jak buty, dochodzę do wniosku, iż fan buciarzem nie jestem, a w każdych pracować trzeba jednakowo.
Gorsze od odcisków jest to, że w lewej nodze jeden z mięśni czworogłowych zaraz po biegu promieniował lekkim bólem, więc nie wiem czy dotrwał by do końca w przypadku zawodów, a ja z nim.

Teraz przez miesiąc chcę jeszcze pod pandemiczny popracować, bo to klawa i niemal lekka zabawa. Może raz jeszcze spróbuję, a jeśli się zmotywuję i będą jakieś perspektywy na fajny wynik to może i sprawdzian na 5km zrobię. Fajny czyli sub19.
Potem myślę z tydzień zupełnie odpocząć i do jesieni praca pod maraton.


Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

18.05 - Regeneracyjnie 9km po 5:45min/km. Czwórki trochę ubite wczorajszym ale bieg normalny bez większego kalectwa. Stan organizmu mogę przyrównać do dnia po starcie w HM, choć to nic nie definiuje.
U mnie to solidna czwórka.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

20.5 - Rozbieganie 13,2km po 5:46min/km, dawno tak przyjemnie nie biegło mi się, do tego po części w innych rejonach co zwykle. I dziś rzeczywiście trafiliśmy na siebie z @sochers, potwierdzam biega w terenie. :usmiech:
Liczyłem, że w piątek będę już mógł coś mocniejszego porobić, ale mam pewne obawy czy uda będą gotowe na to.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

22.05 - Po niedzieli DOMS-y zeszły już, a odciskami kto by się tam przejmował. Czas wrócić do trenowania, dziś lżejsza jednostka, ale to dlatego że nie potrafię jeszcze tak jej biegać, by padać po.
Wpierw rozgrzewkowo 5km po 5:24min/km. Potem pandemiczny na dotarcie płuc (opis w tamtym wątku). Trzeba było po nim odpocząć, więc 2km w truchcie.
Następnie część zasadnicza w postaci 5x200m/P3. Biegane wedle pomiaru na ręczne stopowanie. Z GPS pokazuje jedynie między 170-190m. Ale sam kiedyś mierzyłem, więc ufam pomiarowi, a jeśli tak to jestem bardzo zadowolony z czasów, nawet gdybym nie do końca prawidłowo obsługiwał stoper.
Po pierwszym było jeszcze spoko, nawet czułem że ciut za wolno pobiegłem. Na kolejnych te 0,5-1sek już robiło różnicę, sporo dyszenia i braku siły w końcówkach, lecz klęknąć nie idzie. Pewnie to wynika też z przerwy, przy dłuższej można się bardziej wyżyłować w trakcie, tak myślę. Na koniec 2km schłodzenia.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

24.05 - 11km po 4:54min/km.

25.05 - Tego dnia umyśliłem jeden z najgłupszych moich treningów i równie durnowato go wykonałem. Właściwie to połowę, gdyż więcej nie dałem rady. Choć przed wydawało mi się, że nie będę miał z tym większego problemu. Natomiast już po drugim szybkim pewien byłem, iż całości nie skończę. Postanowiłem zrobić połowę z planowanych 20x1′/1′. Za szybko biegałem na wolnych ale nawet truchtając nie przebiegł bym dwudziestu szybkich w okolicach 3:35min/km. Nawet wolna minuta składa się jedynie z 60 sekund.
a.jpg
27.05 - 14km po 5:10min/km.

29.05 - 12,6km po 4:50min/km.

31.05 - 10km po 5:34min/km.

1.06 - 10km po 5:26min/km.

Cztery powyższe treningi można zamknąć w nawias z podsumowaniem - wymęczone. Generalnie po nieudanych minutówkach, a właściwie już na poprzedzającym treningu nastąpił zjazd. Każdego treningowego dnia z rana myślałem co to ja nie zrobię dziś, na powrocie z pracy już byłem senny a wychodząc z auta i dostając wiatrem w pysk uświadamiałem sobie, że nic dziś nie zrobię. Jak to się mówi bomba z opóźnionym zapłonem. Mam wrażenie, że płacę za tą wyżyłowaną trzydziestkę sprzed dwóch tygodni, gdzie jeszcze cztery dni po niej pobiegłem pandemicznego niesiony chyba adrenaliną tego longa. A dopiero potem wyszło zmęczenie, trwające do teraz.

Maj zamykam 232 kilometrami i małym dołkiem fizycznym, który rzutuje też na samopoczucie. Na bo jak po tak niedużym kilometrażu i jednym dłuższym biegu odczuwam sforsowanie, to gdzie ja się nadaję do treningu po maraton.

Chciałem ten miniony tydzień i jeszcze dwa do przodu popracować pod kilometr, ale w tej sytuacji raczej włączam tryb regeneracyjny. Tym samym uznaję supremację kwartalną wszystkich którzy przede mną w rankingu, ale ja tu jeszcze wrócę w przyszłym półroczu. :uuusmiech:


Za to sprawiłem sobie kolejne nowe buty. Po tym jak w przedostatnich nowych nabawiłem się odcisków na longu, żona niemal sama z siebie powiedziała, kup sobie inne buty. No nie mogłem jej odmówić.:hahaha: Widocznie to jest sposób w tych trudnych czasach, ludzie są jakby bardziej wyrozumiali, tolerancyjni, więc może nie trzeba kryć się z nową parą po garażach czy piwnicach. Założyć najgorszy but, zrobić długasa aż po krew i na litość brać, na litość. :bum: Gwarancji nie daję ale spróbować warto. :oczko:
Tym sposobem oficjalnie zasiadłem sobie przed kompem i zastanawiałem się czego jeszcze nie miałem. Jednak bardziej chciałem iść już w coś sprawdzonego. Dużym przypadkiem trafiłem na Saucony Breakthru 4. Taka trochę masywniejsza Kinvara, które akurat dojeżdżam i cenię za wygodę. Głowna różnica to droop 8mm, cała podeszwa wyłożona mniej ścieralną gumą i ciut więcej amortyzacji. Wagowo akceptowalnie 50g więcej, czyli 300. Cholewka z podobnego materiału i szeroka jak w Kinwarach, elastyczność buta również. Biega się bardzo podobnie, na dyszce wygodne ale jeśli jest jakieś zło to wychodzi najprędzej po dwóch godzinach o czym już się przekonałem. Zobaczymy jak będzie w tym przypadku.
IMG_0882.JPG
IMG_0884.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 01 cze 2020, 22:58 przez jacekww, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

up
IMG_0885.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

3.06 - Regeneracja 12km po 5:32/km, kilka ostatnich biegów nawet w takim tempie nie było do końca przyjemnych, ten już można by pod taki podciągnąć.

5.06 - Och jak dziś nie chciało mi się wychodzić biegać, to tylko moja rodzina wie. Generalnie mam taki teraz okres małej pustki, trochę się martwię czy nie jestem przemęczony, gdyż ostatnie dwa tygodnie były niemrawe z lekkimi symptomami. Nie chcę się już silić pod pandema, a myślami jestem bardziej przy maratonie.
Natomiast miałem w zamyśle na koniec wiosennego okresu sprawdzian weryfikacyjny, który pokaże bieżącą dyspozycję. Zupełnie na dziś nie planowałem tego, aż tu przy tej niechęci postanowiłem zagrać na przekór wszystkiemu i pobiec to. Taki wewnętrzny motywator do treningu.
Biegu nie ma co opisywać, pobiegłem po swojemu; równo i bez fajerwerków. Zrobiłem to jak zwykle na swojej pętli lapując zegarek co kilometr, miałem więc dobrą orientacją ale właściwie nie musiałem wprowadzać korekt tempa. Stopując zegarek poczułem się biernie, czas raptem kilka sekund lepszy niźli dokładnie dwa miesiące temu w takim samym teście. W zasadzie wpływ pogody, która dziś była lepsza. Czyli dwa miesiące treningów nie przynosi poprawy, niemniej sam czas nie jest zły, stąd taki beznamiętny mój odbiór tego, coś na zasadzie wyrobienia normy.
8714932D-EA12-4C37-BD98-D17654531A2E.jpeg

Przeglądając pozostałe dane z biegu, moją uwagę przykuł podział tętna w poszczególnych strefach. Zaznaczam, że z nadgarstka ale wygląda dość realnie. I tak w biegu sprzed dwóch miesięcy to Z4-26%, Z5-69%, dziś z kolei Z4-49%, Z5-32%. Więc gdyby bazować na tym i zawierzyć pomiarowi, odliczyć warunki pogodowe, można by mówić o jakieś poprawie lub tym, że przy podobnym wyniku dziś weszło lżej, choć po słupa trzymałem się dość długo. Przez brak imprez, to nawet nie potrafię już sam dla siebie określić na jakim poziomie wysiłku to weszło, nie mając świeżo w pamięci trudu z zawodów.

Tyle w temacie piątki, przełożenia na maraton nie ma to żadnego. Ale chcąc na siłę coś wydedukować, przyjąć można z tego okolice 40/10km, 1:29/21km czyli 3:10/42km, zacznę więc pod 3:15 trening. :usmiech:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

7.06 - BS 15km, średnio 5:31min/km, biegane na wsi i trochę pobłądziłem, za to w fajnym plenerze.
Dodatkowo po 1/3 dystansu natrafiłem na wiadukt, więc włożyłem łącznie 1400m siły w ośmiu powtórzeniach. Trochę czułem poślady następnego dnia, musiał to być inny ruch niż na mojej standardowej górce.

8.05 BS 9km, średnio 5:38min/km, tradycyjna pętelka przy domu, tylko krótsza bowiem wszedłem do biedry i już nie chciało mi się z 2kg jabłek biec.

10.06 - BNP 4km*4:40/4:30/4:20. To był dość ważny trening dla mojej "przyszłości", sondowałem na nim tempa i tętno pod trening maratoński. Rozpisałem już go całego, właściwie to w dużej mierze przepisałem i mam tam sporo biegania w powyższych tempach. Dawno na tych prędkościach nie kręciłem się, więc chciałem przypomnieć sobie jaka to trudność i jakie uczucia przy tym. A jednocześnie zobaczyć jakie wtóruje temu tętno.
Pierwsza czwórka wyszła po 4:39/km, druga 4:29/km, trzecia ciut przewieziona 4:17/km, tętno odpowiednio 138/149/159bmp. Ostatnia prędkość wywołała już strugi potu na czole. Całościowo był to gdzieś średni z minusem poziomu trudności. Za to po poczułem się dość znacznie zmęczony.

Obrazek

Po treningu i podpytaniu o kilka kwestii chłopaków na connect, zmieniłem strefy tętna na liczone wg. progu mleczanowego. Przyjąłem go na poziomie 165 uderzeń, czyli średniego HM sprzed roku i to z nadgarstka. Więc wiadomo jak może to odbiegać od bieżącej rzeczywistości, pomijając już nawet sposób przyjęcia tej wartości. Niemniej przesunęło mi to strefy i pozwoli raczej zmieścić się w nich na określonych/założonych tempach. Nie o to chodzi by sobie je podbijać, po prostu wygląda mi to realniej ale tez muszę poobserwować gdy będę biega na równych, powtarzanych tempach.
A jako że to wszystko z nadgarstka, więc może nawet szkoda zachodu, niestety pasy poszły do ludzi wraz ze starszymi zegarkami.
Tak to teraz wygląda.
Obrazek
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

12.06 - 9,5km po 5:07min/km. Dyszka bez historii i bez 500m.

14.06 - Przymiarka pod maratońskie wybiegania, starałem się nie przekraczać 135 uderzeń. Co dało 17km w tempie 5:19min/km na pulsie 131 czyli w strefie relaksacyjnej czy jakoś tak wg. garmina, bo OWB1 liczone z LT zaczyna się dopiero przy 133. Trochę jaja albo źle definiuję relaks, bo jednak dećko się zmęczyłem.

15.06 - 10,5km po 5:08min/km, wsadziłem w to kilka przebieżek.

17.06 - 12km po 5:11min/km, bieganko dla pobiegania.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

19.06 - Tak wyszło, że na ostatni moment nabyłem pas na klatę i dosłownie przed pierwszym treningiem maratoński wykonałem test Friela. Polega on na biegu przez 30 minut i zmierzeniu średniego tętna z ostatnich 20 minut. Uzyskana wartość ma określać próg mleczanowy na podstawie którego wyznaczyłem później swoje strefy treningowe.

Akurat w piątkowy wieczór pogoda była mocno sprzyjająca by podejść do tego. Wpierw 1,5km rozgrzewki, dociągnąłem kilkukrotnie pas, trochę odwykłem i była jakaś obawa czy się nie zsunie. Jakaś tam orientacja była z doborem tempa do tego testu, te 20 minut to tylko trochę dłużej od niedawnego sprawdzianu na 5km. Mniej natomiast wiedziałem jak biec wprowadzające 10 minut. W teorii dość mocno, jednak tak by wytrzymać te właściwe 20 minut. Uznałem, że kilkanaście sekund wolniej będzie w sam raz.
Pierwszy kilometr wychodzi w 4:13min/km. Później już zdecydowanie bardziej zacząłem zerkać na tętno kosztem tempa, doszło do tego moje upodobanie do cyfr parzystych, więc postanowiłem zakończyć pierwsze 10 minut tętnem 160. Tym sposobem niemal 6 minut przeleciałem po 3:58min/km, gdzie serducho już nieźle pompowało.
Zalapowałem i zaczęła się właściwa część testu. Tu drobny błąd, powinienem wyłączyć autolapa co km, wówczas miałbym średnią tempa i tętna całego odcinka. Tak musiałem wyliczać to sam (@keiw mi później podpowiedział). Przez całościowe 20 minut główne skupienie było na tętnie, nie chciałem bowiem dopuścić aby zaczęło maleć. Sytuacja taka skutkowała by położeniem testu, tak go trzeba rozegrać by wytrzymać do końca.
Po jego 8 minutach naszły mnie drobne wątpliwości czy dam radę, no ale nie mogłem i nie chciałem sobie pozwolić na potknięcie. Na równo narastającym biciu serducha dociągnąłem do końca. Nie miałem nawet siły na jakiś finisz, ostatnie 100m poleciałem trochę szybciej, myślę że to nawet dobrze, raczej tu chodzi o wyjechanie się na całkowitej trasie, niż szachowanie siłami na finisz w końcówce i podbijanie nią tętna.
Muszę przyznać, że fizycznie umęczony byłem strasznie po tym. Pewnie też nałożyła się na to strona psychiczna, bowiem bardzo uważałem na to by w którymś momencie tętno nie zaczęło mi spadać, nie było więc mowy o chwili przestoju, jakie czasem zdarzają się na wyścigach.

Przez 20 minut przebiegłem 5,1km ze średnią 3:55min/km i średnim tętnem 166bpm. Czyli więc takim jakie przyjąłem w oparciu o zeszłoroczny rekordowy półmaraton, gdzie średnie miałem takie samo. Niemniej teraz wydaje mi się, że z nadgarstka było ona zawyżone dlatego cieszę się z wykonania tego testu. O ile można na nim polegać i rzeczywiście w jakimś stopniu określa on próg mleczanowy, to na swoje potrzeby uważam jego wykonanie za właściwe a wynik miarodajny.
Trochę zdziwiony jestem uzyskanym niskim tętnem maksymalnym 172bpm, zazwyczaj na zawodach miałem ponad 180, ale też ciężko dziś to określić, dawno to było a jeszcze dawniej z pasa. Do tego wraz z wytrenowaniem wartość ta maleje, dlatego też bardziej ufam wyliczonym strefą poprzez ten test niż w jakiś inny sposób. Choć przyznaję, że na pierwszy rzut oka wydają się one być ustawione wysoko, przyjmując odczucia podczas biegu na danych wartościach, ale to muszę jeszcze dokładniej przebadać.

Teraz daję sobie kilka dni odprężenia i zaczynam BPS pod maraton.


Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

Czy przebiegnę maraton, biegając w oparciu o poniższy plan.

Obrazek Obrazek


Wstępnie miałem biegać bez sztywnego planu, natomiast zapoznawszy się z tym https://run-log.com/plan_treningowy/32- ... ,1276.html, będący planem Piotra Książkiewicza z przekonwertowanymi tempami treningów pod wynik 3:15-3:10. Okazało się, iż zawiera on właściwie takie typy jednostek które chciałem umieścić w przygotowaniach.
W zasadzie miałem więc wszystko wyłożone na tacy poza samą ilością treningów. Tu świadomie dokonałem sporej modyfikacji zmniejszając z 5/6 dni treningowych do 4/tydzień przez całe przygotowania. Tym samym znacznie zmalał kilometraż o ponad 20% z 950km do 750km (wliczając start) na przestrzeni 12 tygodni. Dołożyłem natomiast dodatkowe dwa tygodnie, co dało w sumie 100 dni na budowanie formy.
Cały kręgosłup planu w postaci najistotniejszych moim zdaniem jego składników z ich długością i tempami pozostał bez zmian. Tak powstał skrojony pode mnie dość przejrzysty, powtarzający się schemat, czyli w niedzielę long lub BNP, poniedziałek bieg regeneracyjny, środa BC2 lub WT, piątek BC1 z dodatkiem rytmów lub siły w postaci podbiegów.

Bez imprez w tym półroczu dających pogląd na formę oraz doświadczenia w maratonie trudno było mi zdefiniować założenia wynikowe, przez co i treningowe. Coś jednak trzeba było przyjąć i od czegoś wyjść. Tu w głównej mierze bazuję na treningowo acz ofensywnie przebiegniętych 32km w kwietniu. Oceniam, że tego dnia zakręcił bym się w okolicach 3:20 na maratonie (pod warunkiem, że nie przekręcił na ostatniej dyszczce). Stąd mój wstępny wybór planu na wynik 3:15-10, a w razie uznania z możliwością jego edycji w zakresie temp bez ruszania dystansu i jednostek.

Jako, że to dystans na którym rolę odgrywają też czynniki zewnętrzne i gdzie pewnie statystycznie więcej jest wyników gorszych niźli lepszych od wstępnych założeń, nawet bez tych życzeniowych. To z pokorą przyjmę każdy rezultat w rozpiętości od 2:59,x do 3:29,x. Zakładam starania wynikowe do tych 3:30, gdyż to nadal będzie życiówka, choć powyżej 200 minut już mocno biedna.
Więc to raczej plan B na utrzymanie motywacji celem dobiegnięcia do mety w razie awarii.
Natomiast planem A jest rezultat z pierwszego kwadransa w kierunku 3 godzin, tam stymulator i zadowolenie będzie nieporównywalnie większe. Tu chciało by się zanucić;
Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń…
Rzekomo może, lecz bieganie to cykliczna praca opierająca się zawsze na podbudowie wcześniejszej i jej efektach w końcowym etapie. A minione sezony nie były tak obfite, by dziś przebojowo iść w projekt 10779 sekund. Szanse powodzenia są iluzoryczne, więc to bardziej flagowy kierunek na przyszłość i motywator w dłuższej perspektywie.

Teraz są to tylko przypuszczenia, przed startem będę musiał zdecydować konkretnie o taktyce na bieg z założeniem określonego celu. Acz wydaje mi się, że gradacja oczekiwań nie zmieni się wiele.
Podstawą tego będzie stopień realizacji powyższego planu, samopoczucie temu towarzyszące jak i przedstartowe.

Kończąc te dysputy proponuję ankietę prognozującą mój wynik w maratonie. Wstępnie na podstawie niczego, dlatego z możliwością zmiany głosu w późniejszym czasie opierając się na doniesieniach z moich treningów.
Na finiszu zaproponuję typowanie konkretnego rezultatu z realną nagrodą.

Tyle na początek, zaczynam poniekąd pierwsze przygotowania w wersji profi tym przydługim wstępem. :usmiech:
ODPOWIEDZ