Dziś jest Dzień Kota.
W każdym razie na obiad śledź w śmietanie i ziemniaki w mundurkach. Trauma dzieciństwa.
Zgrałem treningi z paru ostatnich dni, bo dziś pobiegłem akcent na taśmociągu.
12.02. - ogólnorozwojówka 45'
13.02. - przełaj - 13km, 250m asc/desc
14.02. - truchcik 6km
16.02. - ogólnorozwojówka 45' (moje mięśnie będą wielkie!)
17.02 - bieżnia - planowany akcent - 5x5'p1'@>4'17"/km (tempo wg wskazań bieżni)
To ostatnie, to był ten akcent.
Odczuwam trening, jako ciekawy. Homogeniczne warunki bieżni elektrycznej dają możliwość oceny motoryki i wydolności w warunkach niemal laboratoryjnych. Nie są to wartości bezwzględne, a raczej punkt odniesienia do kolejnych treningów. Myślę, że jestem gotowy, by w następnym akcencie na tej maszynie pobiec bieg ciągły 30' tempem 4'17"/km.
Za tydzień. Mniej więcej.
A wcześniej zrobię jeden-dwa akcenty na rowerze w garażu.
Raczej jeden. Będzie to 30'@328W (moja m=82kg, wiecie, o co chodzi...)
Pozostałe dni to będą gimnastyki i ewentualne truchtane przełaje.
Wkręciłem się w gimnastykę, wreszcie jest radośc. Ale nogi mam ciężkie (

Jeszcze chcę zwrócić uwagę na zmianę narracji dotyczącej ekskluzywnych chorób autoimmunologicznych. Jestem w posiadaniu jednej z nich (ZZSK) i starałem się unikać wszystkich wikipedii i yutubów na ten temat, żeby się nie dołować. Jednak jakoś niedawno zaspamowany zostałem artykułem o leczeniu, poszedłem tropem i wyraźnie zauważam inne określenia. Zamiast: "ciężka choroba, prowadząca do kalectwa" i "nieuleczalna", i "stopień niepełnosprawności", i "endoprotezy", jest teraz "właściwe leczenie", "kluczowa rola rehabilitacji", "radykalna poprawa". Całkiem inny klimat. No i są już leki generyczne - jeden testują na mnie - działa tak samo dobrze. Jeszcze siedem-osiem lat temu to było 6,5kpln/miesiąc, teraz już mam doniesienia o paru stówkach za miesięczny czteropak. Też i chętniej jest stosowana terapia, no i kojarzę, że kolejka w szpitalu nie przypomina już stękających figur woskowych. Do tego Kuzynka z alergią (na kota, nomen omen) rozpoczęła leczenie podobnym specyfikiem i już w drugim miesiącu węch jej wrócił. Po 20(?) latach.
A ja to przecież żywa reklama big farma jestem, no nie?
Może te GMO nie są jednak takie złe.
Mam nadzieję, że nie będę musiał, za jakiś czas, posypywać głowy popiołem.
Ups.