CEL? FUN! Przemo i jego droga.
Moderator: infernal
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
400 + 300m w 70 i 54s. P. 2'
Odwiedziły mnie misie. Mi się nie chce.
Od samej pobudki tryb slow motion. Normalnie bym sie denerwował, czy się ze wszystkim wyrobię. Ale dzisiaj nie.
Może dlatego, że samego mięska treninogwego było ponad dwie minut plus przerwa.
Ogólnie dzisiaj, chyba wyszły sześćsetki. Nogi ciężkie, jakby ciut obolałe.
Dojeżdżam na bieżnie, rozgrzewkę i abc zamykam w pół godzinki i nie ma na co czekać.
Żeby zasymulować pandemiczny, start z miejsca.
400m w 68.54 16.5, 33, 51~
68.54. Bardzo podobny czas jak moje pierwsze 400m u Rolliego. Tylko wtedy kwiczałem na leżąco, tutaj przeszedłem od razu w marsz łapiąc kilka głębszych oddechów. Przyjąłem 17/100 żeby latwiej mi było liczyć setki. Początek za mocny. Ok 250-80 coś tam zaczęło się dziać w nogach, ale pod kontrolą. Dowiezione w sumie spokojnie.
2' przerwy akurat, żeby wyrównać oddech.
300m w 50.87 16.5, 33~
Tak wiem, za szybko. I to dużo za dużo. Ale... Taki fajny rytm złapałem. Tak samo jak czterysta, za mocne otwarcie, po 180m jak wyszedlem na prostą spodziewałem się podmuchu wiatru, ale go nie było. Więc poszło gładko. Tutaj też dowiezione luźno, nawet chyba swobodniej niż 400m. Od razu marsz.
W sumie jestem w szoku jak to weszło. Bez większego siłowania, z zapasem. Coś tam pod kolcem zostało. Dobrze to wróży. Jestem gotowy. I fizycznie i mentalnie.
Zresztą co trener to trener
Odwiedziły mnie misie. Mi się nie chce.
Od samej pobudki tryb slow motion. Normalnie bym sie denerwował, czy się ze wszystkim wyrobię. Ale dzisiaj nie.
Może dlatego, że samego mięska treninogwego było ponad dwie minut plus przerwa.
Ogólnie dzisiaj, chyba wyszły sześćsetki. Nogi ciężkie, jakby ciut obolałe.
Dojeżdżam na bieżnie, rozgrzewkę i abc zamykam w pół godzinki i nie ma na co czekać.
Żeby zasymulować pandemiczny, start z miejsca.
400m w 68.54 16.5, 33, 51~
68.54. Bardzo podobny czas jak moje pierwsze 400m u Rolliego. Tylko wtedy kwiczałem na leżąco, tutaj przeszedłem od razu w marsz łapiąc kilka głębszych oddechów. Przyjąłem 17/100 żeby latwiej mi było liczyć setki. Początek za mocny. Ok 250-80 coś tam zaczęło się dziać w nogach, ale pod kontrolą. Dowiezione w sumie spokojnie.
2' przerwy akurat, żeby wyrównać oddech.
300m w 50.87 16.5, 33~
Tak wiem, za szybko. I to dużo za dużo. Ale... Taki fajny rytm złapałem. Tak samo jak czterysta, za mocne otwarcie, po 180m jak wyszedlem na prostą spodziewałem się podmuchu wiatru, ale go nie było. Więc poszło gładko. Tutaj też dowiezione luźno, nawet chyba swobodniej niż 400m. Od razu marsz.
W sumie jestem w szoku jak to weszło. Bez większego siłowania, z zapasem. Coś tam pod kolcem zostało. Dobrze to wróży. Jestem gotowy. I fizycznie i mentalnie.
Zresztą co trener to trener
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6km luźno + 4x60
wieje. i to solidnie. różnie może być.
luźno, ale zerkałem sobie na zegarek żeby też nie przeholować. jak zawsze po dniu przerwy nogi sztywne. co prawda o 6:30 było zimno, że w rękawiczkach bym się nie zgrzał ale wiatr też nie pomagał. przebieżki 1, 3lekko pod górkę i pod wiatr. 2 i 4 z górki z wiatrem. tempa pomiędzy 2'55 - 2'30. pierwsza najgorsza, bo na sztywnych nogach.
dzisiaj ładowanie karabinów i odpoczynek, a na deser finał czempions lig!
wieje. i to solidnie. różnie może być.
luźno, ale zerkałem sobie na zegarek żeby też nie przeholować. jak zawsze po dniu przerwy nogi sztywne. co prawda o 6:30 było zimno, że w rękawiczkach bym się nie zgrzał ale wiatr też nie pomagał. przebieżki 1, 3lekko pod górkę i pod wiatr. 2 i 4 z górki z wiatrem. tempa pomiędzy 2'55 - 2'30. pierwsza najgorsza, bo na sztywnych nogach.
dzisiaj ładowanie karabinów i odpoczynek, a na deser finał czempions lig!
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
1km test
Nie chce mi się pisać o tej żenadzie.
1km - 3:00,08
200m - 38s, 600m - 1:49
Jak tu myśleć o sub3, kiedy otwierasz w 38sekund.
Czy jestem zły? Nie, jestem wkurwiony! Nie wiem nawet za bardzo co mam napisać w relacji.
Gejm plan był prosty: 600m w 1:48 i spokojnie przyspieszać, czy na ostatniej stówce odpalić.
Jedynie się zgadzał finisz.
Już na rozgrzewce wiedziałem, że to nie będzie mój dzień. Czułem się ociężale, tętno dosyć wysokie. Abc spokojniej, pełna koncentracja na wykonywanych ruchach. Pierwsza przebieżka, która weszła po 3'10 tylko mnie utwierdziła w tym, że żarty się skończyły.
Idę sobie na start i tyle. Staje na linii, dwa wdechy i hop.
Zakodowałem sobie w głowie, że pierwsze 200m nie może być przestrzelone. No to nie było. Aż za bardzo. 38/200 i zaczynamy zabawę. Próbuję nadgonić ale dwie sekundy straty na dzień dobry, to równie dobrze mógłbym zejść i spróbować jeszcze raz.
400m mija dosyć szybko. Dobijam do sześciuset: 1:49. Pewnie się nie uda. Staram się przyspieszyć, ale też wiem, że zostało 300m do końca. Nie mogę za wcześniej zacząć, bo mnie zetnie. 200m i powoli po łuku próbuje. Ostatnia stówka i tyle co fabryka dała.
I tu już czułem, że ktoś mi łydki wyłącza.
Nawet nie wiem w którym momencie zatrzymałem zegarek.
Od razu modlitwa do allaha, pieczenie gardła, zgaga.
warunki
Udało mi się wstrzelić prawie idealnie. Słoneczko, 12stopni. Ale wiatr. Wiatr mniej więcej na dystanie 150m do mety. Czyli trzy łuki pod wiatr miałem i to czułem. Nie jest to wymówka.
wnioski nie wymówki
Po raz kolejny potwierdza mi się to, że sprawdziany muszę biegać w Łodzi, a nie u teściów. Moje dziecko ma w dupie to, że jest 5 rano. Młoda jest głodna i tyle.
Kolejna rzecz - nie umiesz robić ładowania węglami to nie rób. Wczoraj zjadłem więcej niż normalnie i dzisiaj też to czułem. Taki ociężały, brakowało luzu i swobody.
Jakiś pozytyw? Może jedynie to, że powalczyłem. Że mimo wszystko nie odpuściłem. Ale co to za pozytyw. Ja pierdole.
Ja jestem z tych, co dzisiaj już całą niedzielę będę chodził wkurwiony i planował poprawę. Dzisiaj już najchętniej bym wieczorem wyszedł biegać.
@#$%^ nie zdzierżę tego.
Nie chce mi się pisać o tej żenadzie.
1km - 3:00,08
200m - 38s, 600m - 1:49
Jak tu myśleć o sub3, kiedy otwierasz w 38sekund.
Czy jestem zły? Nie, jestem wkurwiony! Nie wiem nawet za bardzo co mam napisać w relacji.
Gejm plan był prosty: 600m w 1:48 i spokojnie przyspieszać, czy na ostatniej stówce odpalić.
Jedynie się zgadzał finisz.
Już na rozgrzewce wiedziałem, że to nie będzie mój dzień. Czułem się ociężale, tętno dosyć wysokie. Abc spokojniej, pełna koncentracja na wykonywanych ruchach. Pierwsza przebieżka, która weszła po 3'10 tylko mnie utwierdziła w tym, że żarty się skończyły.
Idę sobie na start i tyle. Staje na linii, dwa wdechy i hop.
Zakodowałem sobie w głowie, że pierwsze 200m nie może być przestrzelone. No to nie było. Aż za bardzo. 38/200 i zaczynamy zabawę. Próbuję nadgonić ale dwie sekundy straty na dzień dobry, to równie dobrze mógłbym zejść i spróbować jeszcze raz.
400m mija dosyć szybko. Dobijam do sześciuset: 1:49. Pewnie się nie uda. Staram się przyspieszyć, ale też wiem, że zostało 300m do końca. Nie mogę za wcześniej zacząć, bo mnie zetnie. 200m i powoli po łuku próbuje. Ostatnia stówka i tyle co fabryka dała.
I tu już czułem, że ktoś mi łydki wyłącza.
Nawet nie wiem w którym momencie zatrzymałem zegarek.
Od razu modlitwa do allaha, pieczenie gardła, zgaga.
warunki
Udało mi się wstrzelić prawie idealnie. Słoneczko, 12stopni. Ale wiatr. Wiatr mniej więcej na dystanie 150m do mety. Czyli trzy łuki pod wiatr miałem i to czułem. Nie jest to wymówka.
wnioski nie wymówki
Po raz kolejny potwierdza mi się to, że sprawdziany muszę biegać w Łodzi, a nie u teściów. Moje dziecko ma w dupie to, że jest 5 rano. Młoda jest głodna i tyle.
Kolejna rzecz - nie umiesz robić ładowania węglami to nie rób. Wczoraj zjadłem więcej niż normalnie i dzisiaj też to czułem. Taki ociężały, brakowało luzu i swobody.
Jakiś pozytyw? Może jedynie to, że powalczyłem. Że mimo wszystko nie odpuściłem. Ale co to za pozytyw. Ja pierdole.
Ja jestem z tych, co dzisiaj już całą niedzielę będę chodził wkurwiony i planował poprawę. Dzisiaj już najchętniej bym wieczorem wyszedł biegać.
@#$%^ nie zdzierżę tego.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
8km luźno + 4x60m
1 czerwca a ja biegam w dresie
i nie to, żebym jakoś bardzo się zgrzał.
koniec dygresji. niedzielny fakap przetrawiłem. nowe cele, nowe wyzwania. patrzymy w przyszłość i się rozwijamy dalej
zegarek pod bluzę i sobie spokojnie biegnę jak noga daje. raz szybciej, raz wolniej. oddech wyznacznikiem, bez jakiegoś piłowania czy siłowania. przebieżki niby luźno niby mocniej. tempa od 2:45 do 2:25/km w peaku. jak na asfalt jest okej.
ciekaw byłem czy są jakieś straty po niedzieli, ale nie ma żadnych.
no może jedynie ładowanie węgli weszło za bardzo i zostało na wadze
1 czerwca a ja biegam w dresie
i nie to, żebym jakoś bardzo się zgrzał.
koniec dygresji. niedzielny fakap przetrawiłem. nowe cele, nowe wyzwania. patrzymy w przyszłość i się rozwijamy dalej
zegarek pod bluzę i sobie spokojnie biegnę jak noga daje. raz szybciej, raz wolniej. oddech wyznacznikiem, bez jakiegoś piłowania czy siłowania. przebieżki niby luźno niby mocniej. tempa od 2:45 do 2:25/km w peaku. jak na asfalt jest okej.
ciekaw byłem czy są jakieś straty po niedzieli, ale nie ma żadnych.
no może jedynie ładowanie węgli weszło za bardzo i zostało na wadze
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
3x300m TWL w 44-45sek (50m bardzo szybko 50 sprint) p. 7' + 2km w 3'40
Żenada. Po takiej padlinie sam sobie nie pozwalam wypić piwa.
Boli mnie gardło. Tylko teraz nie wiem od czego. Czy od niedzielnego tysiączka, gdzie na ostatnich 100m na prawdę gardziel dostał po dupie. Czy od tego, że moje dziecie siedzi trzeci dzień z gorączką 38+ i na mnie coś przeszło. Nieważne.
Kiepska noc, rano czułem lekkie zmęczenie. Pewnje też dlatego, że żona w domu została. A jak to żona: zamiast w ciągu dnia pytać i rozmawiać, to jej się zachciewa kiedy leżę odwrócony dupą i chce spać
Na rozgrzewce nogi ciężkie. Nie bardzo wiem czemu. Staram się rozruszać podczas abc. Coś jest lepiej, no ale. Za to na przebiezkach wróciła lekkość. Trzy sztuki i lecim.
1. 47.09
Tutaj to ewidentnie moja wina. Bardzo szybkie za wolno, w sumie brak kontroli po 100 i 200m. Zbyt asekurancko, bo nie wiedziałem jak pobiec. Ostatnie 50m uruchomiło procesy fizjologiczne. Od razu marsz.
2. 45.18
Tu już mocniesze bieganie na bardzo szybkich, większa kontrola czasu. Po setce 15, po dwustu 30. Szybciej zaczęło mnie zalewać. Po wszystkim ciężki oddech, ale od razu marsz.
3. 46.64
A co tu się odjebało to nie mam pojęcia. Nogi już ciut zmęczone. Po 100m było chyba 15,5. Od 150m już ciężko, bo sztywnieje. Jak zobaczyłem, że po dwustu jest 31 to już nawet nie zwalniałem tylko po 250 starałem się coś jeszcze urwać. Na koniec kilka kroków i musiałem kucnąć.
Żenada jak skurwysyn. Nie jestem zadowolony z wykonu tych trzysetek.
Zmieniłem buty w dwie minuty, 5' marszu i jadę z mini ciągłym.
2km w:
1. 3.41
2. 3.40
Pierwszy kilometr na miękkich nogach. Generalnie tempo 3'41 zrobione na tętnie 171 i odczuciu, ze biegnę po 4'40 weszło zadziwiająco lekko.
Drugi kilometr ciężej. Bo na tętnie 185 chyba ale nogi już szły luźniej, rozruszały się. Oddechowo też nie było ciężko.
Z drugiej strony jak po takich trzysetach mialoby być ciężko oddechowo jak płuco przefiltrowane.
Zły jestem na te trzysetki. Kolejny raz potwierdza się to, że mam problem ze zmianą tempa biegu. Przyspieszyć jakoś przyspieszę, ale jak mam zwolnić i zrobię to za bardzo to lipa żeby znowu osiągnąć jakąś prędkość.
Druga kwestia moja bieżnia. Sporo tracę na łukach, bo mnie ciut wyrzuca przy szybszych tempach. Dzisiaj jeden łuk szybko to było w miare, a drugi łuk to sprint w dodatku ostatni.
Podsumowując fajna jednostka, ciekawe efekty fizjologiczne mogę zaobserwować. 7' przerwy tak akurat.
Szczerze to się bardziej tego ciągłego bałem, a bardziej mnie naruszyły trzysetki. Pomimo tego, że za wolno.
I tak cały czas jestem zły.
Żenada. Po takiej padlinie sam sobie nie pozwalam wypić piwa.
Boli mnie gardło. Tylko teraz nie wiem od czego. Czy od niedzielnego tysiączka, gdzie na ostatnich 100m na prawdę gardziel dostał po dupie. Czy od tego, że moje dziecie siedzi trzeci dzień z gorączką 38+ i na mnie coś przeszło. Nieważne.
Kiepska noc, rano czułem lekkie zmęczenie. Pewnje też dlatego, że żona w domu została. A jak to żona: zamiast w ciągu dnia pytać i rozmawiać, to jej się zachciewa kiedy leżę odwrócony dupą i chce spać
Na rozgrzewce nogi ciężkie. Nie bardzo wiem czemu. Staram się rozruszać podczas abc. Coś jest lepiej, no ale. Za to na przebiezkach wróciła lekkość. Trzy sztuki i lecim.
1. 47.09
Tutaj to ewidentnie moja wina. Bardzo szybkie za wolno, w sumie brak kontroli po 100 i 200m. Zbyt asekurancko, bo nie wiedziałem jak pobiec. Ostatnie 50m uruchomiło procesy fizjologiczne. Od razu marsz.
2. 45.18
Tu już mocniesze bieganie na bardzo szybkich, większa kontrola czasu. Po setce 15, po dwustu 30. Szybciej zaczęło mnie zalewać. Po wszystkim ciężki oddech, ale od razu marsz.
3. 46.64
A co tu się odjebało to nie mam pojęcia. Nogi już ciut zmęczone. Po 100m było chyba 15,5. Od 150m już ciężko, bo sztywnieje. Jak zobaczyłem, że po dwustu jest 31 to już nawet nie zwalniałem tylko po 250 starałem się coś jeszcze urwać. Na koniec kilka kroków i musiałem kucnąć.
Żenada jak skurwysyn. Nie jestem zadowolony z wykonu tych trzysetek.
Zmieniłem buty w dwie minuty, 5' marszu i jadę z mini ciągłym.
2km w:
1. 3.41
2. 3.40
Pierwszy kilometr na miękkich nogach. Generalnie tempo 3'41 zrobione na tętnie 171 i odczuciu, ze biegnę po 4'40 weszło zadziwiająco lekko.
Drugi kilometr ciężej. Bo na tętnie 185 chyba ale nogi już szły luźniej, rozruszały się. Oddechowo też nie było ciężko.
Z drugiej strony jak po takich trzysetach mialoby być ciężko oddechowo jak płuco przefiltrowane.
Zły jestem na te trzysetki. Kolejny raz potwierdza się to, że mam problem ze zmianą tempa biegu. Przyspieszyć jakoś przyspieszę, ale jak mam zwolnić i zrobię to za bardzo to lipa żeby znowu osiągnąć jakąś prędkość.
Druga kwestia moja bieżnia. Sporo tracę na łukach, bo mnie ciut wyrzuca przy szybszych tempach. Dzisiaj jeden łuk szybko to było w miare, a drugi łuk to sprint w dodatku ostatni.
Podsumowując fajna jednostka, ciekawe efekty fizjologiczne mogę zaobserwować. 7' przerwy tak akurat.
Szczerze to się bardziej tego ciągłego bałem, a bardziej mnie naruszyły trzysetki. Pomimo tego, że za wolno.
I tak cały czas jestem zły.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6km luźno
kurde, podoba mi się takie bieganie "bez zegarka" jak noga da to idę.
wczoraj mnie jednak dopadło zmęczenie po bieganiu 9h snu, w dodatku nie trzeba się rano zrywać więc fajnie odpocząłem.
noga lekka, praktycznie niezmęczona. fajnie to zaczyna wyglądać. ktoś powie, że ło matko za szybko zoba jakie tętno! a dla mnie dziś to było tempo komfortowe.
_______________________________________________________
mała dygresja:
gdybym podczas pandemicznego miał taką wagę:
a nie taką:
TO BYM ZROBIŁ SUB3!
kurde, podoba mi się takie bieganie "bez zegarka" jak noga da to idę.
wczoraj mnie jednak dopadło zmęczenie po bieganiu 9h snu, w dodatku nie trzeba się rano zrywać więc fajnie odpocząłem.
noga lekka, praktycznie niezmęczona. fajnie to zaczyna wyglądać. ktoś powie, że ło matko za szybko zoba jakie tętno! a dla mnie dziś to było tempo komfortowe.
_______________________________________________________
mała dygresja:
gdybym podczas pandemicznego miał taką wagę:
a nie taką:
TO BYM ZROBIŁ SUB3!
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6km luźno + 4x200m w 36sek (nie szybciej) p. 5'
dwusetki biegane na odmierzonym odcinku asfaltu w pegasusach. ale ostatni raz taki numer.
szóstka luźno dzisiaj wolniej, bo chciałem w sumie wyjść przed 12 w największe słońce. i troszku czuć było ciepełko. koszulka na ramionka, króciutkie spodenki. tak trzeba żyć. tempem jakoś się nie przejmuję. dobiegam na miejsce startu dwusetek, minutka przerwy na wyrównanie oddechu i schowanie słuchawek.
200m w: 38.88 , 39.94 (minąłem znacznik i z 10m przeciągnąłem.), 36.49, 34.89
miałem zgodę na bieganie w adikach, więc na bieżnie nie jechałem. ale generalnie takie rytmy tylko na bieżni i w kolcach. asfalt niby prosty ale jednak pofalowany. w pegasusach nie czuć w ogóle prędkości i jest uczucie takiego siłowego biegania.
następnym razem poświęcę te półgodziny na dojazd żeby zrobić dwusetki jak człowiek.
dwusetki biegane na odmierzonym odcinku asfaltu w pegasusach. ale ostatni raz taki numer.
szóstka luźno dzisiaj wolniej, bo chciałem w sumie wyjść przed 12 w największe słońce. i troszku czuć było ciepełko. koszulka na ramionka, króciutkie spodenki. tak trzeba żyć. tempem jakoś się nie przejmuję. dobiegam na miejsce startu dwusetek, minutka przerwy na wyrównanie oddechu i schowanie słuchawek.
200m w: 38.88 , 39.94 (minąłem znacznik i z 10m przeciągnąłem.), 36.49, 34.89
miałem zgodę na bieganie w adikach, więc na bieżnie nie jechałem. ale generalnie takie rytmy tylko na bieżni i w kolcach. asfalt niby prosty ale jednak pofalowany. w pegasusach nie czuć w ogóle prędkości i jest uczucie takiego siłowego biegania.
następnym razem poświęcę te półgodziny na dojazd żeby zrobić dwusetki jak człowiek.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
400m w 58sek p. 12' + 8km luźno
no, dzisiaj to dopiero będę zły!
400 w 59.82 ~międzyczasy: 14, 28.5, 43
eh, ksw przed testem to nie jest dobry termin. ale wypiłem tylko jedno piwko i to 0%
przebudziłem się o 6 i jakoś już mi się nie chciało spać. nie mogłem się doczekać chyba. waga startowa na dziś to 70,7kg. kawka, toaleta i sio na bieżnię. nogi lekko ciężkawe, łydki ciut bolą po wczorajszych dwusetkach na asfalcie. no tak średnio bym rzekł. trzeba brać co jest.
pogodę trafiłem idealną. 17 stopni, słoneczko. miejscami lekki wiaterek.
rozgrzewka 2km, abc. trzy dosyć mocne przebieżki żeby poczuć tempo.
odcinki oznaczone co 100m żeby dosyć rzetelnie pilnować czasu.
miałem od początku zacząć bardzo mocno. ale już raz zacząłem bardzo mocno i bieg się skończył dla mnie po 250m
więc chciałem do 300m utrzymać tempo 14s/100m i ostatnią stówkę powalczyć.
i mniej więcej tak to wyglądało. tylko nie wziąłem pod uwagę krzywej zwalniania.
bieg sam w sobie do 320metra wyglądał dosyć nieźle. po ok 150-160m w łydkach poczułem odkładanie się mleczanu, ale wybiegłem na przeciwległą prostą i jakoś się rozeszło.
ale ostatnie 70m to już jest katorga i stopniowe wyłączanie oraz sztywnienie ciała. pod sam koniec już nawet barki miałem drętwe.
zalapowałem ciut za linią, ale nie ma to większego znaczenia, bo: raz, że robiłem to ręcznie a dwa 400m mierzone kołem. wypada wziąć lekki margines.
jestem zły, bo mnie tak wyłączyło na ostatniej prostej. do 300 metrów bieg poprowadziłem idealnie, praktycznie w punkt z tym co sobie założyłem. ale to jak mnie poskładało to jest niedopuszczalne.
o dziwo po biegu chwilę tylko musiałem kucnąć, ale dosyć szybko wstałem i poszedłem zmienić buty.
____________________________________________________________________
przerwy wyszło ok 13minut. 2 minutki zmieniałem buty i ok 10 minut wracałem autem do domu, bo nie uśmiechało mi się kręcić 8km po bieżni.
pierwsze dwa kilometry to jeszcze na miękkich nogach, a później to już jak podało kopyto z uwzględnieniem terenu.
_____________________________________________________________________
ktoś powie, że to wszystko na pokaz. taka bezcelowa złość. ale ja już mam taki charakter. w końcu sub60s na 400m zrobione. ale widząc międzyczasy - nawet orientacyjnie - wiem, że 58sek było w zasięgu. pół żartem pół serio: ostatnio brakło 0.09sek do sub3 więc dzisiaj zrobiłem 0,18 zapasu na sub60
wracając do domu nie myślałem, jak !@#$% było to pobiec. tylko jak tu teraz trenować, żeby mnie tak nie siekło na ostatnich 70-80metrach.
ale za to dzisiaj faktycznie to był bieg luźny. noga puszczona swobodnie, bez próbowania przyspieszenia na siłę. nawet jak mnie usztywniło, to próbowałem utrzymać długi krok. więc jak widzicie, pozytywy też widzę.
i mimo wszystko chyba dzisiaj już sobie pozwolę na piwko
no, dzisiaj to dopiero będę zły!
400 w 59.82 ~międzyczasy: 14, 28.5, 43
eh, ksw przed testem to nie jest dobry termin. ale wypiłem tylko jedno piwko i to 0%
przebudziłem się o 6 i jakoś już mi się nie chciało spać. nie mogłem się doczekać chyba. waga startowa na dziś to 70,7kg. kawka, toaleta i sio na bieżnię. nogi lekko ciężkawe, łydki ciut bolą po wczorajszych dwusetkach na asfalcie. no tak średnio bym rzekł. trzeba brać co jest.
pogodę trafiłem idealną. 17 stopni, słoneczko. miejscami lekki wiaterek.
rozgrzewka 2km, abc. trzy dosyć mocne przebieżki żeby poczuć tempo.
odcinki oznaczone co 100m żeby dosyć rzetelnie pilnować czasu.
miałem od początku zacząć bardzo mocno. ale już raz zacząłem bardzo mocno i bieg się skończył dla mnie po 250m
więc chciałem do 300m utrzymać tempo 14s/100m i ostatnią stówkę powalczyć.
i mniej więcej tak to wyglądało. tylko nie wziąłem pod uwagę krzywej zwalniania.
bieg sam w sobie do 320metra wyglądał dosyć nieźle. po ok 150-160m w łydkach poczułem odkładanie się mleczanu, ale wybiegłem na przeciwległą prostą i jakoś się rozeszło.
ale ostatnie 70m to już jest katorga i stopniowe wyłączanie oraz sztywnienie ciała. pod sam koniec już nawet barki miałem drętwe.
zalapowałem ciut za linią, ale nie ma to większego znaczenia, bo: raz, że robiłem to ręcznie a dwa 400m mierzone kołem. wypada wziąć lekki margines.
jestem zły, bo mnie tak wyłączyło na ostatniej prostej. do 300 metrów bieg poprowadziłem idealnie, praktycznie w punkt z tym co sobie założyłem. ale to jak mnie poskładało to jest niedopuszczalne.
o dziwo po biegu chwilę tylko musiałem kucnąć, ale dosyć szybko wstałem i poszedłem zmienić buty.
____________________________________________________________________
przerwy wyszło ok 13minut. 2 minutki zmieniałem buty i ok 10 minut wracałem autem do domu, bo nie uśmiechało mi się kręcić 8km po bieżni.
pierwsze dwa kilometry to jeszcze na miękkich nogach, a później to już jak podało kopyto z uwzględnieniem terenu.
_____________________________________________________________________
ktoś powie, że to wszystko na pokaz. taka bezcelowa złość. ale ja już mam taki charakter. w końcu sub60s na 400m zrobione. ale widząc międzyczasy - nawet orientacyjnie - wiem, że 58sek było w zasięgu. pół żartem pół serio: ostatnio brakło 0.09sek do sub3 więc dzisiaj zrobiłem 0,18 zapasu na sub60
wracając do domu nie myślałem, jak !@#$% było to pobiec. tylko jak tu teraz trenować, żeby mnie tak nie siekło na ostatnich 70-80metrach.
ale za to dzisiaj faktycznie to był bieg luźny. noga puszczona swobodnie, bez próbowania przyspieszenia na siłę. nawet jak mnie usztywniło, to próbowałem utrzymać długi krok. więc jak widzicie, pozytywy też widzę.
i mimo wszystko chyba dzisiaj już sobie pozwolę na piwko
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
8km luźno
wczoraj zabawa dzisiaj robota.
pojedzone, popite. czit dej odhaczony
jakoś się tak nie mogłem z rana odkręcić. nogi ciut obolałe, nawet pośladki dają o sobie znać. nie wiem czy od czterech setek czy od czterech piwek
ewidentnie powoli wchodziłem na obroty, łącznie z tętnem.
ale jak na wczorajszy dzień, całkiem przyjemne bieganie.
wczoraj zabawa dzisiaj robota.
pojedzone, popite. czit dej odhaczony
jakoś się tak nie mogłem z rana odkręcić. nogi ciut obolałe, nawet pośladki dają o sobie znać. nie wiem czy od czterech setek czy od czterech piwek
ewidentnie powoli wchodziłem na obroty, łącznie z tętnem.
ale jak na wczorajszy dzień, całkiem przyjemne bieganie.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
1000m w 76s/400m p. 4' + 800m w 74s/400m p. 3' + 600m w 72/400m p. 2' + 400m w 68s
Garmin kłamie!
Nie chce mi się jakichś wstępów robić. Tak po ludzku mi się zwyczajnie nie chciało.
1km w 3:10 - 3:11.87
Zdecydowanie na szybki początek. 200m w 34s bodajże, 400 w 76sek. Później zwolniłem, ale już nie było jak podgonić. Ok 600m zrobiło się ciężej oddechowo i nogi też poczuły. Tutaj akurat jestem zły, że nie domknalem. Od razu marsz, bez strat.
800m w 2:32 - 2:31.80
Zaskoczyć was? Za szybko 400m w 73sek. Dramat. Oczywiście zwolniłem. To tempo chwilowe pokazało 3'25/km. Nogi coraz szybciej się buntują, ale jakoś dowożę. Ciezki oddech, ale maszeruje.
600m w 1:48 - 1:49.95
200m w punkt, ale 400m już w 73. Starałem sie walczyć, ale nogi beton. Podczas 800m końcówka już była sztywna, a co dopiero tutaj. Dramat. Mogłem się nie odzywać, że chce trenować bieganie na sztywnych nogach tutaj już podpieram kolana i mam dość.
400m w 68s - 70.07
Gliniane nogi. 200m w 35sek i szukałem krzesełka, żeby usiąść. Pstryk i nie ma nóg. Jakoś kaczym krokiem udało się dobiec. Przycisk lap i leżę. No i sapie. Fajrant.
Dzisiaj wyjątkowo nie mam zamiaru narzekać. Biorąc pod uwagę dyspozycję psychofizyczną było dobrze.
Wczoraj miałem podejście dawać mi ten trening, rozjebe go raz dwa. Ale dzisiaj mi się nie chciało. Głowa nie była gotowa na taki wysiłek.
Dziś dałem z siebie maks.
Jedynie mogę mieć pretensje o mega przestrzelone początki, za co przyszło mi zapłacić później. Gdyby nie to, to bieganie jak najbardziej w zasięgu.
Garmin kłamie!
Nie chce mi się jakichś wstępów robić. Tak po ludzku mi się zwyczajnie nie chciało.
1km w 3:10 - 3:11.87
Zdecydowanie na szybki początek. 200m w 34s bodajże, 400 w 76sek. Później zwolniłem, ale już nie było jak podgonić. Ok 600m zrobiło się ciężej oddechowo i nogi też poczuły. Tutaj akurat jestem zły, że nie domknalem. Od razu marsz, bez strat.
800m w 2:32 - 2:31.80
Zaskoczyć was? Za szybko 400m w 73sek. Dramat. Oczywiście zwolniłem. To tempo chwilowe pokazało 3'25/km. Nogi coraz szybciej się buntują, ale jakoś dowożę. Ciezki oddech, ale maszeruje.
600m w 1:48 - 1:49.95
200m w punkt, ale 400m już w 73. Starałem sie walczyć, ale nogi beton. Podczas 800m końcówka już była sztywna, a co dopiero tutaj. Dramat. Mogłem się nie odzywać, że chce trenować bieganie na sztywnych nogach tutaj już podpieram kolana i mam dość.
400m w 68s - 70.07
Gliniane nogi. 200m w 35sek i szukałem krzesełka, żeby usiąść. Pstryk i nie ma nóg. Jakoś kaczym krokiem udało się dobiec. Przycisk lap i leżę. No i sapie. Fajrant.
Dzisiaj wyjątkowo nie mam zamiaru narzekać. Biorąc pod uwagę dyspozycję psychofizyczną było dobrze.
Wczoraj miałem podejście dawać mi ten trening, rozjebe go raz dwa. Ale dzisiaj mi się nie chciało. Głowa nie była gotowa na taki wysiłek.
Dziś dałem z siebie maks.
Jedynie mogę mieć pretensje o mega przestrzelone początki, za co przyszło mi zapłacić później. Gdyby nie to, to bieganie jak najbardziej w zasięgu.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
10km luźno + 4x60m
lubię to bieganie bez zegarka, nie muszę się hamować
nogi z rana ciut obolałe i sztywne. lecz koniec końców spodziewałem się gorszego stanu dolnej części ciała.
sam bieg w sumie spokojnie. pierwszy kilometr typowo na rozruch w moim przypadku, a później o dziwo wyszedł trochę bieg z narastającą szybkością.
oddech spokojny, jedynie pomiędzy 7 i 8km nogi ciut spuchły, bo cały kilometr pod lekką górkę. lecz kolejny z górki więc wyszło na zero.
na dobicie cztery przebieżki po chodniku bez większego spinania.
reasumując: nie spodziewałem się takiego biegania po wczoraj
lubię to bieganie bez zegarka, nie muszę się hamować
nogi z rana ciut obolałe i sztywne. lecz koniec końców spodziewałem się gorszego stanu dolnej części ciała.
sam bieg w sumie spokojnie. pierwszy kilometr typowo na rozruch w moim przypadku, a później o dziwo wyszedł trochę bieg z narastającą szybkością.
oddech spokojny, jedynie pomiędzy 7 i 8km nogi ciut spuchły, bo cały kilometr pod lekką górkę. lecz kolejny z górki więc wyszło na zero.
na dobicie cztery przebieżki po chodniku bez większego spinania.
reasumując: nie spodziewałem się takiego biegania po wczoraj
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6x200 + 100m w 36 + 15s, p. 4'
Przeziębiłem się. Z drugiej strony nie było o to trudno, skoro młoda trzy dni pod rząd miała ponad 38 a żona drugi tydzień z gilem chodzi. Ja mam katar i ból gardła. Wszystko spływa z zatok ale na szczęście nie mam gorączki. No nic, walczymy.
Trafiłem w okno pogodowe. 24-25 stopni i chmury. Czyli ciepło ale bez słońca. Malina.
Pięć kółek, abc na sztywnych nogach. Trzy przebieżki i jestem gotów!
Ciut logistyki: miałem do wyboru biegać 150 z wiatrem i 150 pod (oczywiście pod wiatr szybkie sto) lub 200 pod wiatr i finisz bez wiatru. Wybrałem dwieście piłowane pod wiatr żeby stówkę depnąć bezwietrznie. Więc start był z prostej dla stu metrów, drugie sto po łuku od startu i finisz ze znacznika 300m do znacznika 200m
1. 33.64 + 16.05
Fakap. Uznajmy, że tego nie było. Przynajmniej zobaczyłem, że podczas setki trzeba popracować.
2. 33.84 + 15.14
No, tu lepiej ale jeszcze początek za szybki. Przez wiatr ciężko było mi wyczuć tempo. Setka ładnie popracowana, trzeba było trochę włożyć.
3. 35.05 + 14.99
W tempo dwieście, solidna robota podczas stu. Po wszystkim już oddech ciężki ale od razu marsz.
4. 35.15 + 14.83
Powtórzenie idealne. Lekko dwieście, moc podczas stu. Za to w nogach powoli zaczęło się odkładać i zmęczenie i kwas.
5. 34.79 + 15.30
Jakoś mocniej chyba tutaj wiało. Na łuku drugiej setki ciut mocniej. Setka już na sztywnych nogach, które coraz szybciej sztywniały. Na koniec już musiałem stanąć i złapać za kolana.
6. 34.94 + 15.20
Ostatnie, czyli bez lęku. Można było biec. 100 w 17,5 dwieście tak samo. Finisz to już maks, starałem się jak mogłem. Nogi zmęczone, łydki już odmawiają posłuszeństwa. Na koniec trzeba kucnąć, bo brakuje tlenu.
Weszło jak złoto. Top robota. Gdybym od początku pilnował czasów to na upartego jedno, góra dwie sztuki bym dołożył.
Dziwnych czasów doczekałem, gdzie tempo 36s/200m nie robi już na mnie wrażenia a wręcz wydaje się wolne i boję się, że nie domknę.
Dzisiaj wychodziło 300m w 51sek. Ostatnio jak takie coś biegałem, to po ostatniej trzysetce nie mogłem się pozbierać. A dzisiaj luz.
Jestem też bardzo ciekawy jutrzejszego biegania. Czy jest to chwilowa zwyżka formy czy na stałe uda mi się wejść na taki poziom.
Teraz przyłożyć się do odpoczynku i renegeracji. I nie przepić formy.
Przeziębiłem się. Z drugiej strony nie było o to trudno, skoro młoda trzy dni pod rząd miała ponad 38 a żona drugi tydzień z gilem chodzi. Ja mam katar i ból gardła. Wszystko spływa z zatok ale na szczęście nie mam gorączki. No nic, walczymy.
Trafiłem w okno pogodowe. 24-25 stopni i chmury. Czyli ciepło ale bez słońca. Malina.
Pięć kółek, abc na sztywnych nogach. Trzy przebieżki i jestem gotów!
Ciut logistyki: miałem do wyboru biegać 150 z wiatrem i 150 pod (oczywiście pod wiatr szybkie sto) lub 200 pod wiatr i finisz bez wiatru. Wybrałem dwieście piłowane pod wiatr żeby stówkę depnąć bezwietrznie. Więc start był z prostej dla stu metrów, drugie sto po łuku od startu i finisz ze znacznika 300m do znacznika 200m
1. 33.64 + 16.05
Fakap. Uznajmy, że tego nie było. Przynajmniej zobaczyłem, że podczas setki trzeba popracować.
2. 33.84 + 15.14
No, tu lepiej ale jeszcze początek za szybki. Przez wiatr ciężko było mi wyczuć tempo. Setka ładnie popracowana, trzeba było trochę włożyć.
3. 35.05 + 14.99
W tempo dwieście, solidna robota podczas stu. Po wszystkim już oddech ciężki ale od razu marsz.
4. 35.15 + 14.83
Powtórzenie idealne. Lekko dwieście, moc podczas stu. Za to w nogach powoli zaczęło się odkładać i zmęczenie i kwas.
5. 34.79 + 15.30
Jakoś mocniej chyba tutaj wiało. Na łuku drugiej setki ciut mocniej. Setka już na sztywnych nogach, które coraz szybciej sztywniały. Na koniec już musiałem stanąć i złapać za kolana.
6. 34.94 + 15.20
Ostatnie, czyli bez lęku. Można było biec. 100 w 17,5 dwieście tak samo. Finisz to już maks, starałem się jak mogłem. Nogi zmęczone, łydki już odmawiają posłuszeństwa. Na koniec trzeba kucnąć, bo brakuje tlenu.
Weszło jak złoto. Top robota. Gdybym od początku pilnował czasów to na upartego jedno, góra dwie sztuki bym dołożył.
Dziwnych czasów doczekałem, gdzie tempo 36s/200m nie robi już na mnie wrażenia a wręcz wydaje się wolne i boję się, że nie domknę.
Dzisiaj wychodziło 300m w 51sek. Ostatnio jak takie coś biegałem, to po ostatniej trzysetce nie mogłem się pozbierać. A dzisiaj luz.
Jestem też bardzo ciekawy jutrzejszego biegania. Czy jest to chwilowa zwyżka formy czy na stałe uda mi się wejść na taki poziom.
Teraz przyłożyć się do odpoczynku i renegeracji. I nie przepić formy.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
3km luźno + 3km po 3'45 + 2km luźno
łeb urywa
wiało masakrycznie. a jeszcze u teściów wszędzie pole, to już w ogóle dramat. 3km rozgrzewki nie dość, że pod górę to i pod wiatr.
więc postanowiłem sobie ułatwić i z powrotem pobiec lekko z wiatrem i z górki. raz, żę męczy mnie cały czas katar a dwa to są pierwsze podrygi w formie mini ciągłych na takich tempach.
jeśli się adaptować do takich prędkości to w korzystnych warunkach.
bardzo co mnie zdziwiło, to bardzo niskie tętno jak na tempo. co prawda prawie cały bieg było mi zimno, ale i tak.
całość wyglądała nieźle.
łeb urywa
wiało masakrycznie. a jeszcze u teściów wszędzie pole, to już w ogóle dramat. 3km rozgrzewki nie dość, że pod górę to i pod wiatr.
więc postanowiłem sobie ułatwić i z powrotem pobiec lekko z wiatrem i z górki. raz, żę męczy mnie cały czas katar a dwa to są pierwsze podrygi w formie mini ciągłych na takich tempach.
jeśli się adaptować do takich prędkości to w korzystnych warunkach.
bardzo co mnie zdziwiło, to bardzo niskie tętno jak na tempo. co prawda prawie cały bieg było mi zimno, ale i tak.
całość wyglądała nieźle.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
3x30 + 3x50 + 3x150 p. 3'
150m start z metrowego nabiegu (dwa, trzy kroki):
1. 21.14
2. 21.17
3. 21.06
Powtarzalność. Czy jestem zadowolony? Owszem, biorąc pod uwagę jak się czuje.
Pierwsze dwie sztuki, fajny, luźny krok. Kolano do góry, pięta o tylek. Trzecie chciałem ciut mocniej.
W sobotę pisałem, że się chyba przeziębiłem. Ale w sumie nie wiem czy coś złapałem czy jakieś gówno pyli.
Pół niedzieli przespałem, bo ledwo na oczy patrzyłem, lecz wczoraj to już jakieś apogeum. Chusteczka przy nosie, ból zatok, lzawiajce oczy. A do tego jeszcze taki ból gardła, że jak dla mnie angina.
A temperatura 36.6
Położyłem się z bólem głowy i z bólem wstalem. Dzisiaj jest co prawda lepiej, ale walka z czasem trwa. Na szczęście ciut luźniejszy tydzień się trafił.
150m start z metrowego nabiegu (dwa, trzy kroki):
1. 21.14
2. 21.17
3. 21.06
Powtarzalność. Czy jestem zadowolony? Owszem, biorąc pod uwagę jak się czuje.
Pierwsze dwie sztuki, fajny, luźny krok. Kolano do góry, pięta o tylek. Trzecie chciałem ciut mocniej.
W sobotę pisałem, że się chyba przeziębiłem. Ale w sumie nie wiem czy coś złapałem czy jakieś gówno pyli.
Pół niedzieli przespałem, bo ledwo na oczy patrzyłem, lecz wczoraj to już jakieś apogeum. Chusteczka przy nosie, ból zatok, lzawiajce oczy. A do tego jeszcze taki ból gardła, że jak dla mnie angina.
A temperatura 36.6
Położyłem się z bólem głowy i z bólem wstalem. Dzisiaj jest co prawda lepiej, ale walka z czasem trwa. Na szczęście ciut luźniejszy tydzień się trafił.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
600m w 1:40 p. 5' + 300m w 48sek
Wtorkowe sprinty weszły bardzo dobrze, bo wczoraj były jakby lekkie zakwasy, a i dzisiaj nogi nie grzeszyły świeżością.
Niby 17stopni o 6 rano, ale w cieniu wiaterek i chłodno.
2km + abc (kurde muszę sobie przypomnieć ćwiczenia, bo chyba jakąś część zapomniałem).
600m w 1:41.70 200m w 33, 400m w 1:07
Otwarcie całkiem okej, następnie po ok 300m w nogach zaczęło się dziać. Produkcja mleczanu się uruchomiła. Na 400m już ciut za wolno. Na łuku próbowałem przyspieszyć, ale mleczan też przyspieszył do tego stopnia, że zaczęły mi ręce i barki drętwieć. I bardziej chciałem tym bardziej sztywniałem. Ostatecznie wyszło jak wyszło. Kolanka podpierane. Nogi galaretka. Z każdą dwusetką traciłem.
300m w 47.84 100m w 15s, 200 w 31
Tu mi się podobało do 250m. Fajne, mocne otwarcie, łuk udało się przelecieć bez większej straty. Ale przy 200m musiałem mijać miła panią tuptajacą pierwszym torem. Dobiegam do łuku i jak dostałem podmuch, tak wyhamowałem. Zwyczajnie to czułem. Dodatkowo nogi też się buntowały. I wyszło jak wyszło, że domknięte na styk.
Na koniec 2km rozbiegania.
Ciekawa sprawa. 600m w tempie 2:45/km. W życiu nie sądziłem, że takie coś pobiegnę. Ostatecznie wyszło ciut wolniej ale i tak. Bieganie na tętnie 140 by mi tego nie dało
Ciekawostka: trzeci dzień z rzędu waga nie drgnęła z poziomu 70,2. Czyli niedługo trzeba wrzucić nawodnienie i jakiś czit dej z korytem
Wtorkowe sprinty weszły bardzo dobrze, bo wczoraj były jakby lekkie zakwasy, a i dzisiaj nogi nie grzeszyły świeżością.
Niby 17stopni o 6 rano, ale w cieniu wiaterek i chłodno.
2km + abc (kurde muszę sobie przypomnieć ćwiczenia, bo chyba jakąś część zapomniałem).
600m w 1:41.70 200m w 33, 400m w 1:07
Otwarcie całkiem okej, następnie po ok 300m w nogach zaczęło się dziać. Produkcja mleczanu się uruchomiła. Na 400m już ciut za wolno. Na łuku próbowałem przyspieszyć, ale mleczan też przyspieszył do tego stopnia, że zaczęły mi ręce i barki drętwieć. I bardziej chciałem tym bardziej sztywniałem. Ostatecznie wyszło jak wyszło. Kolanka podpierane. Nogi galaretka. Z każdą dwusetką traciłem.
300m w 47.84 100m w 15s, 200 w 31
Tu mi się podobało do 250m. Fajne, mocne otwarcie, łuk udało się przelecieć bez większej straty. Ale przy 200m musiałem mijać miła panią tuptajacą pierwszym torem. Dobiegam do łuku i jak dostałem podmuch, tak wyhamowałem. Zwyczajnie to czułem. Dodatkowo nogi też się buntowały. I wyszło jak wyszło, że domknięte na styk.
Na koniec 2km rozbiegania.
Ciekawa sprawa. 600m w tempie 2:45/km. W życiu nie sądziłem, że takie coś pobiegnę. Ostatecznie wyszło ciut wolniej ale i tak. Bieganie na tętnie 140 by mi tego nie dało
Ciekawostka: trzeci dzień z rzędu waga nie drgnęła z poziomu 70,2. Czyli niedługo trzeba wrzucić nawodnienie i jakiś czit dej z korytem
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022